czwartek, 17 kwietnia 2014

"Pozbawiasz się wszelkich wspomnień, zapomnij i o nim"

6


Jak czarnowłosa znalazła się w jego objęciach? Proste. Rzucili się oboje na siebie, jakby byli parą kochanków po długiej rozłące. Los zaczął zdejmować z oczu Nikoli nienawiść, zaczęła kochać świat.
Zatopiła usta w odkrytym obojczyku Chestera. On zaś wplótł swoje palce w jej włosy. Piękny widok.
Świat jakby się zatrzymał. Uwierzyli, że są dla siebie, że nikt im nie przeszkodzi.
Dziewczyna odstąpiła od niego i zarumieniła się, nie przyzwyczajona była do dotyku.
Chester widząc to przytulił ją od tyłu.
-Co się dzieje, mała? - Zapytał pieszczotliwie.
Zirytowała się.
-Gówno się dzieje. - Parsknęła.
Rozluźniła uścisk i usiadła na krześle. Zrezygnowany muzyk zajął miejsce obok. Cisza piszczała im w uszach.
-Wiesz, że dzisiaj o 14 jest terapia? - Zaczął nieśmiało.
Popatrzyła na niego, jak na kosmitę. Zapomniała, iż radosną sielankę, przeplataną jej załamaniami, przerywa terapia.
-Ano, tak, tak. - Odpowiedziała szybko.
Popiła kanapkę sokiem z pomarańczy i wstała od stołu. Chazzy odprowadził ją wzrokiem do drzwi łazienkowych, starając się omijać jej kobiece uroki.
Z trudem otworzyła drzwi, a kiedy wreszcie się z nimi uporała zastał ją okropny widok.
W jej lustrzanym obiciu ujrzała dosłownie potwora. Potargane włosy, blada skóra, wory pod oczami, niby codzienny widok, ale zawsze przyprawia ją o dreszcze. Spięła włosy w kucyka, przemyła twarz tonikiem i ubrała się.
Szare, podarte rurki i czerwona koszula w kratę zrobiła na Chesterze wrażenie. Uśmiechnął się i sam poszedł się ubrać. Nikola usiadła na kanapie skupiając wzrok na czarnym zegarze.
Coraz bardziej bała się spotkania.
Idealnie, by było, gdyby się w ogóle nie znalazła w tym miejscu. Zaćpała by się na śmierć nikomu nie sprawiając problemu. Co ona wymyśla?! Już dawno powinna przestać myśleć o śmierci, ma Chestera.
Razem wyjdą z nałogu, obiecał jej. Od kiedy ona w ogóle wierzy w czyjeś obietnice? Co się z nią dzieje?
Wczoraj płakała, poddała się w walce z samą sobą. Musi w końcu stanąć na nogi.
Bennington wyszedł z łazienki.
-Czas się przełamać. - Szepnęła pod nosem, by dodać sobie odwagi.
Uśmiechnęła się i odwróciła w stronę przyjaciela.
-Co robimy po terapii, nie będzie w końcu trwała wieczność. - Powiedziała sztucznie, ale to nie był zamierzony efekt.
Spojrzał na nią zdezorientowany. Widząc jej trudy zaśmiał się i usiadł obok niej.
Nikola nadal siedziała z sztucznym uśmiechem.
-Bo ci tak zostanie. - Rzekł Chaz drwiąco.
Dziewczyna westchnęła i schowała głowę w dłoniach.
-Cicho, ja tu do ciebie z sercem, a ty do mnie z widelcem. - Mruknęła.
Chłopak roześmiał się i objął Nikolę w pasie.
-Nie mówię, że ci z uśmiechem nie do twarzy, ale wolę twój naturalny uśmiech.
Spojrzała na niego nieśmiało.
-To ty widziałeś mnie uśmiechniętą? - Spytała.
-Raz, jedyny. - Odpowiedział z zadziorną miną.
Szturchnęła go lekko, ot tak, po przyjacielsku.
Ich relacje poprawiały się, próbowali zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach.
Jasnowłosy wstał i podał jej rękę.
-Idziemy na terapię. - Zrobił minę zbitego psiaczka. - A na terapiach nie można się przytulać!
Uśmiechnęła się i wstała.
Chester nachylił się nad nią.
-Taki uśmiech lubię. - Pociągnął ją za rękę i ruszył w kierunku korytarza.
Kiedy minęli drzwi, znów ogarnęła ją trwoga. Ona znowu tam wraca...
Zagryzła wargę i poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Jednak nie zmieniła miny, nadal była uśmiechnięta, dla Chestera.
Tak.
Wszystko robi dla Chestera.
Niemalże przebiegli przez schody i znaleźli się przed białymi drzwiami.
Westchnęła.
Nacisnął klamkę i weszli do środka. Jednak coś się zmieniło, a raczej ktoś.
Zamiast otyłej pielęgniarki siedziała tam wysoka, szczupła szatynka.
Dwie blondynki, których imienia już nikt nie pamiętał patrzyły na nią z zazdrością.
Nikoli też od razu zepsuł się humor.
Kobieta spojrzała swoimi zielonymi, dużymi oczami na Chestera i od razu się uśmiechnęła.
-Chester. - Szepnęła.
-Lauren? - Odezwał się.
-O kurwa Chester, co ty tu robisz? - Zielonooka wstała i podeszła do Chestera.
Ten przytulił ją.
W Nikoli coś pękło. Nie tylko serce, ale i nadzieja uciekła.
Łzy cisnęły się jej do oczu, patrzyła jak obca kobieta go przytula. Speszona odeszła i usiadła na krześle.
Szatynka nadal była w jego objęciach. Czarnowłosa wbiła wzrok w czubki swoich butów.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, owa Lauren usiadła na miejscu dla psychologa.
Nadal skupiała się na Chazzym.
-To może przedstawicie mi się? Oczywiście nie Chester. Znam go. - Miły głos rozpłynął się w uszach każdego pacjenta.
Spojrzała znacząco na Nikolę.
-Czego? - Parsknęła Nikola.
Chester spojrzał na nią zdziwiony.
-Mam na imię Nikola i nie zamierzam z tobą rozmawiać - Zaśmiała się ironicznie. - Bardzo żałuję, że tu się znalazłam i zamierzam pozbyć się wspomnień z tego ośrodka, jak wszystkie inne wspomnienia. - Wstała i wyszła powstrzymywając łzy.
Bennington wstał i już miał za nią iść, ale Lauren go zatrzymała.
-Zostaw ją. Trudno jest jej się tu odnaleźć, wróci.
Nie trzeba go było długo namawiać, już za pierwszym razem usiadł spokojnie na krześle i pozwolił jej dalej prowadzić terapię.

*

Biegła przez korytarz, nie zważając na ludzi. Kiedy wreszcie dotarła do drzwi, otworzyła je, po czym zatrzasnęła i osunęła się po nich wypuszczając niezliczoną ilość łez ze swych oczu.
Po pięciu minutach szlochu wstała i udała się do łazienki. 
Opłukała twarz lodowatą wodą, potem spojrzała swe odbicie lustrzane.
Kolejne łzy chciały ujrzeć świat, ale Nikola tym razem się nie poddała. Wyszła z pomieszczenia i zaparzyła sobie ciepłej herbaty z cytryną. Usiadła na sofie i włączyła telewizor.
Nic jej nie ciekawiło, więc zostawiła kanał z Reality Show.
 Przeciągnęła się i odstawiła pusty kubek. Chwyciła szary koc,  przykryła się nim, powoli odpływając w krainę snu. 


*

Z paranoicznego snu, w którym stała sama, a latające kruki wokół niej
wydawały okropne dźwięki, wyrwało ją donośne pukanie do drzwi.
Wstając przelotnie spojrzała na zegarek, 19:00. To pewnie Chester.
Nie zważając na swój wygląd poszła otworzyć.
Przed drzwiami nie stał blondyn, tylko Lauren.
-Chciałam cię tylko powiadomić, że Chester wróci późno w nocy, przysłał  mnie tu, aby ci to powiedzieć. - Powiedziała z satysfakcją. 
Chęć wyrwania oczu z oczodołów kobiety stała się niezwykle wielka.
Chciała już zamknąć drzwi, ale Lauren zatrzymała je.
-Pozbawiasz się wszelkich wspomnień, zapomnij i o nim. - Szepnęła.
Zdziwiona zatrzasnęła przed nią drzwi. Znowu chciało się jej płakać. Znowu ktoś ją zranił. Zaczęło się już przecież  układać!
Nic dziwnego, że spodobała się Chesterowi. Lauren miała w końcu nieziemską figurę, była zadbaną kobietą.
Ruszyła do łazienki. Odsłoniła brzuch przed wielkim lustrem. Sama skóra i kości. 
Rozpłakała się i  wybiegła z łazienki.
Wpadła w szał.

Tłukła wszystko co znalazło się na jej drodze.
Krzyczała w nadziei, że on wróci, przytuli ją.
Gdy opanowała się podeszła do okna. Spojrzała przez okno. 
Księżyc lekko zasłaniały ciemne chmury. Nikola żałowała, że nie ma
teraz Chestera. Patrzyliby na ten piękny widok oboje.
Zrezygnowana poszła do swojego pokoju rzucając się na łóżko,
oddając się Morfeuszowi.




*



Chester i Lauren siedzieli na skórzanej sofie
w apartamencie kobiety.
Znajdowało się ono obok szpitala, nikt nie zwrócił uwagi jak pacjent i pani psycholog idą do jej domu.
Nastrój nadawały pachnące, czerwone świece i odsłonięte zasłony. Światło księżyca wpadało do pokoju.
-Lauren? - Zaczął Chester. - Jak zareagowała Nikola?
Szatynka kończąc lampkę wina zaczęła mówić.
-Nie przejęła się tym zbytnio.
Spochmurniał.
-To nie jest dziewczyna dla ciebie, zostaw ją. - Rzekła przysuwając się bliżej jego.

Nie myśląc wiele, blondyn objął ją i usnął.

_________________________________________________________________________________





sobota, 12 kwietnia 2014

"Jesteśmy potrzebni sobie nawzajem, tylko sobie"

5

Roztrzęsiona Nikola dała się prowadzić Chesterowi, który trzymał jej delikatną dłoń. Ludzie z ośrodka nie spuszczali z nich wzroku, ciche szepty, zazdrość, śmiech. Różnie reagowali. Czarnowłosa spuściła jedynie głowę. Nie wstydziła się, że idzie z Benningtonem, wręcz cieszyła się z tego, ale nienawidziła czyjejś ciekawości. Ścisnęła mocniej jego ręke. Chciała już być w domu. Na niebie pojawiały się kolejno nowe gwiazdki. Aż nie do pomyślenia, że spędzili tyle czasu na rozmowie lub jak kto woli, na wygłupianu się.
Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wiedziała, że on tylko musnął ją delikatnie w usta, to był miły gest.
Minęli drzwi wejściowe. Nikola oderwała rękę i dalej ruszyła sama. Przemierzyła długi, pięknie zdobiony korytarz, prędko otworzyła drzwi od mieszkania i niemalże pobiegła do swojego pokoju. Potrzebowała teraz chwili dla siebie.
Usiadła na parapecie, chwyciła koc i przykryła się nim. Usłyszała otworzenie drzwi wejściowych.
"Czyli już wrócił, proszę, przyjdź do mnie" - Pomyślała.
O dziwo, ominął jej drzwi. Posmutniała. Chciała się znaleźć w jego ramionach, zawsze otwartych i przyjacielskich ramionach. Skupiła wzrok na jednej gwieździe, była inna niż wszystkie. Lekko świeciła, oddalona od wszystkich i bardzo malutka. 
Oparła głowę o okno i zamknęła oczy. Chaotyczny natłok myśli napadł jej umysł.
Co jeśli Chester ją porzuci?
Co jeśli naprawdę coś do niej czuje?
A co jeśli ona coś do niego poczuje?
Już zaczęła. Nie mogła tego powstrzymać. Nie wierzyła w miłość...
Ostre światło, które z nikąd się pojawiło, oślepiło Nikolę.
Chęć rzucenia się osobie, która je właśnie zapaliła dała się we znaki. Zacisnęła pięści i spróbowała ignorować jasność.
Zamknęła oczy i pozwoliła, by apokaliptyczne myśli zabicia osoby zapalącej swiatło rozpłynęły się w obawach dnia jutrzejszego.
Poczuła czyiś wzrok na sobie.
Otworzyła zaspane oczy i ujrzała uśmiechniętego Chestera trzymającego dwa kubki z czekoladą.
Wzięła od niego ciepły kubek i ponownie wbiła wzrok w tą gwiazdkę.
-Myślałem, że śpisz. - Zaczął nieśmiało.
Odwróciła się w jego stronę, przyglądając się jego oczom, które fantastycznie świeciły w blasku, cała złość minęła.
-Nie spałabym na parapecie. - Mruknęła.
Zamoczyła duże usta w napoju, rozkoszując się jego smakiem.
-Czemu siedzisz w samotności? - Zapytał odstawiając kubek na stolik.
Usiadła na przeciwko Chestera, sprawiając, że koc zsunął się jej z ciała, lądując na podłodze.
-Lubię samotność, ale niekiedy mam jej już dosyć. Wtedy szukam ludzi, by ponownie się zniechęcić*. - Wstała i stanęła tuż nad przerażonym Chesterem. - A ty, Bennington utrudniasz mi te zniechęcenie.
Odeszła od niego i rzuciła się resztkami sił na łóżko.
-Zmieniasz moje życie, dzięki tobie dostrzegam barwy tego świata, a ty się mną bawisz, całujesz, a potem odchodzisz obojętny. Kiedy oczekuję twojej bliskości nagle jej nie ma. Czemu mi to robisz? - Mówiła w poduszkę.
Mężczyzna zaniemówił. Nie oczekiwał takiego zachowania Nikoli. Usiadł na krańcu jej łóżka i dotknął jej dłoni, ani drgnęła.
-Nikola, ja nie wiedziałem, że aż tak to odzczuwasz...
Ścisnęła jego dłoń, po czym puściła ją.
-Wyjdź. - Powiedziałą oschle.
Charles westchnął. Nie próbował zaprzeczać, nie chciał tworzyć większej kłótni.
Wstał i opuścił pomieszczenie.
Nikolę ogarnęła fala smutku. Znów dała przedrzeć się starej Nikoli, znów przegrała walkę z samą sobą.
Odwróciła się gwałtonie na plecy, skupiając wzrok na białym suficie.
Nie powstrzymała się.
Z pod jej oczu wypłynęły łzy. Nie łkała, pozwoliła swemu ciału się oczyścić.
Ścisnęła prześcieradło. Nie wytrzyma, zrobi to.
Cichy krzyk chciał wydostać się z jej gardła. Nie chciała tego, więc zacisnęła zęby.
Rozchyliła lekko usta, by wydać jęk, skrzyp, kto jak woli.
Poddała się. Nie ma nowej, ani starej Nikoli. Jest ona. Rozwydrzony bachor, który nie wie czego chce.
Zaczęła łkać, a łkanie przeradza się w donośny płacz.
Poczuła niesamowity skurcz brzucha. Skuliła się, łapiąc miejsce bólu.
-O Boże, pomóżcie mi! Jak boli! - Nie potrafiła nad tym panować, musiała krzyczeć, by ból, tak jakby z niej uszedł.
Przerażony Chester wbiegł do pokoju. Gdy zobaczył jej łzy niemalże pobiegł do łóżka. Objął ją i całując czoło spytał: Co się dzieje? Nikola?!
Objęła jego twarz dłońmi i patrząc zapłakanymi oczyma prosto w jego pocałowała go.
Niesamota fala podniecenia ogarnęłą tę dwójkę. Nawzajem zagryzali wargi, rozkoszowali się smakiem ust, ich języki zabłysły w wielkim tańcu. Słone łzy przedzierały się gdzieniegdzie między ustami, ale nie przeszkadzało im to. Nagle odepchnęła go gwałtownie łapiąc się za brzuch.
-Chaz, ja muszę wziąć, natychmiast, umrę. - Wyszeptała.
Ponownie ją objął, dotykając jej dłoni.
-Spokojnie, wezwiemy lekarza. Wszystko będzie dobrze, jestem tu z tobą.
Zacisnęła wargi i zaczęła się wyrywać, krzyczeć, drapać. Wszystko było słychać na korytarzu.
-Nikola! Nikola! - Próbował ją uspokajać, ale na darmo.
Mocno go podrapała i kopnęła, co dało jej chwilę do ucieczki. I tak też zrobiła.
Wybiegła z pokoju, następnie z mieszkania. Biegła, nie zwracając uwagi na zdziwionych przechodnich. Przepychała się przez nich. Zaraz za nią wybiegł Chester.
-Nikola stój! Jak zobaczy cię ktoś z lekarzy przepiszą cię na inny oddział! Będziemy rozdzieleni. - Krzyczał.
Nalge zatrzymała się. Zaczęła patrzeć na koniec korytarza. Odwróciła się i ujrzała Chestera. Kulejącego i z rozdrapanym nadgarstkiem. Podeszła do niego i chwyciła rękę. Jej twarz była niesamowicie blada.
-Ja ci to zrobiłam? - Spytała przestraszona.
Nie wiedział, co odpowiedzieć.
-Chodź, zanim... - Tu nie zdążył nawet dokończyć.
Za Nikolą stała pielęgniarka z działu obok.
-Pani Nikolu, proszę ze mną.
Nikola nie wiedziała, co się dzieje. Otyła pielęgniarka chwyta ją za rękę i oddziela od Chestera.
-Mówiłeś, że jej nie wezwiesz! Chuju! - Znowu zaczęła krzyczeć. Nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś inny mógł ją wezwać. Całą winę kładła na barki Chestera. Szarpanie, drapanie nie pomagało. Poddała się po raz kolejny i dała się prowadzić w głąb szpitala.


***

Siedział patrząc się w ciemność. Nie wraca od kilku godzin. Obawiał się najgorszego. Naprawdę ją oddzielą.
Wtedy zostanie sam. Sam ze swoimi myślami, dopóki go nie zabiją.
Ktoś wszedł do domu. Delikatne istotka, odziana w białą zwiewną sukienkę udała się do swojego pokoju.
NIKOLA!
Podbiegł do jej pokoju. Zobaczył ją skuloną pod ścianą. Podszedł do niej i chwycił jej kościstą dłoń.
-Przepraszam. - Wyszeptała.
Nic nie mówił. Objął ją i pocałował w głowę.
-Jestem niepotrzebna. Zrozumiem, jeśli mnie zostawisz po ty wszystkim.
Zaśmiał się.
-Jesteśmy potrzebni sobie nawzajem, tylko sobie. - Wypowiedział jej do ucha. - Jesteś moim tlenem.
Oparła się o niego.
-Dzięki, że jesteś. - Przytuliła go z całej siły i oddała się w Objęcia Morfeusza.


***

Wstała. Nie była na podłodze. W ogóle nie była w swoim pokoju. Przewróciła się na drugi bok.
Ujrzała śpiącego Chaza. To był naprawdę slodki widok. Nie patrząc na niego długo wstała i ruszyła do kuchni przygotować mu śniadanie. Musi przestać o nim myśleć. Możliwe, że się w nim zakocha. Wczoraj go pocałowała. Już sama nie wiedziała, co ich łączy. A może, ich nic nie łączy?
Przygotowała mu kanapki. Na tyle było ją stać.
Zaspany Chester wyszedł z pokoju i ją przytulił.
Zabrał się za jedzenie.
-Dziękuje. - Powiedział.
-Za co? - Spytała.
Zaśmiał się.
-Za śniadanie. - Odparł z pełną buzią.
Kiedy zjedli śniadanie usiedli na kanapie.
-Chaz? - Zaczęła nieśmiało Nikola.
-Tak?
-Czy ten pocałunek coś znaczył? - Zaczerwieniła się.
Nagle się wyprostował. Obawiał się jej odpowiedzi.
-Oznaczał to, że nigdy cię nie opuszczę i wyjdziemy z tego gówna razem...

________________________________________________________________________________
Dobra, NIE ZABIJAJTA MJE ZA TĄ NIEOBECNOŚĆ, ALEEEEEEEEEE MAM WYTŁUMACZENIE.





Lenistwo.



Tak więc rozdział dedykuję Wiktorii Handzlik i mobilnej123 za wenę, zobaczyłam, że ktoś chce to czytać jął. XDDD
Postaram się teraz dodawać częściej poosty, niedługo na internetach pojawi się nowy blog, mojej kolezanki i po części mój, bo ja to poprawiam i też piszę (nie związany z LP ;c) bo ona tego nie słucha
SŁUCHA TYCH PEDAŁÓW XDDD
aleeee mam nadzieję, że również będziecie go czytać XDD I TAK WIEM KRÓTKI FCHUJ I NIC NIE WNOSI XD



*cytat Barbary Rosiek






DO NASTĘPNEGO XD