8
Tym razem to Chester wstał wcześniej od Nikoli. Na samym początku zdziwił się, że nie wyszła od niego
w nocy, ale nadal leżała trzymając jego dłoń. Czule odgarnął jej włosy z twarzy i uśmiechnął się.
Taka mała, a potrafi zrobić tyle zamieszania. Co chwilę kasłała, a katar nie dawał jej oddychać. Musiała się wczoraj przeziębić.
Postanowił wstać i przygotować im posiłek. Deliktanie wyślizgnął się z pod kołdry i narzucił ją na twardo śpiącą dziewczynę. Nałożył na siebie spodnie w kratę i jakąś bluzę. Wyszedł z mieszkania i ruszył po kilka składników do stołówki. O tak wczesnej porze praktycznie nikogo tam nie było. Podszedł do lodówki i wyciągnął składniki. Spotkał się
z zdenerwowanym wzrokiem kucharki i opuścił salę. Wrócił do pokoju i zabrał się za przygotowywanie omletów. Zaparzył herbaty i poszedł obudzić Nikolę. Cicho skradł
się do pokoju i skoczył na łóżko łaskocząc istotę leżącą na nim.
-Wstajemy! - Krzyknął zagłuszając cichy śmiech dziewczyny.
-Chester, przestań!
Posłusznie zszedł z dziewczyny i obserwował jej ruchy.
-Wszystko dobrze? - Spytał zmartwiony. Była blada, a jej ruchy były monotonne.
-Chyba się przeziębiłam. Boli mnie gardło i kręci mi się w głowie. - Wyrecytowała.
Pomógł jej wstać i oddał jej swoją bluzę.
-Jesteś masakrycznie gorąca. - Szepnął. - I to nie tylko dla tego, że masz krótkie spodenki i podwinęła ci się bluzka. - Z trudem powstrzymał śmiech, kiedy próbowała go uderzyć.
-Zboczeniec!
Poprawiła bluzkę i usiadła przy stole.
Zjadła pożywne śniadanie i popiła herbatą.
-Nie powinnaś dziś wychodzić. - Krótko zagaił Chester.
-Z jakiej racji? - Spytała zdziwiona.
-Jesteś chora. Wracaj do łóżka. - Odpowiedział przejęty.
Nie zaprzeczała. Wstała, odniosła talerz do zlewu i poszła do pokoju Chestera.
Zaskoczony ruszył za nią. Gdy wszedł, ona już wygodnie leżała przy ścianie
-Nie wolisz spać w swoim pokoju?
Pokręciła przecząco głową i zakryła się kołdrą.
-Wygodnie tu jest. - Mruknęła. - Zawsze mogę stąd iść...
-Nie! - Wydarł się.
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Znaczy. Leż! Leż sobie spokojnie. Ja tu coś przygotuje, żeby Nikolka nam wyzdrowiała! - Krzyknął szczęśliwy.
Czarnowłosa westchnęła i odwróciła się w drugą stronę.
Zadowolony zachowaniem Nikoli zaczął szperać w szafkach. Znalazł tylko herbatę i miód. Podobno pomaga.
Zagotował napój i dolał miodu. Postawił kubek na stolik nocny obok łóżka, na którym spała Niki i wsunął się pod kołdrę.
-Nie śpimy... - Szepnął słodko do jej ucha.
Uśmiechnęła się i lekko otworzyła oczy, leżał przy niej.
-Czemu? - Również zniżyła swój głos do szeptu.
-Wypij.
Podał jej napój i obserwował.
Nagle poderwał się i wyszedł z pokoju.
-Zaraz wracam! - Krzyknął opuszczając mieszkanie.
Zdezorientowana Nikola dopiła herbatę, odłożyła kubek i zadowolona oddała się Morfeuszowi.
~*~
Przemierzył korytarz w poszukiwaniu Lauren. Jeżeli właśnie śpi w domu będzie miał problem w przedostaniu się do niej. Miał nadzieję, że siedzi w sali i przegląda kartoteki ludzi. Zszedł spokojnie po schodach i ruszył
ku sali. Zapukał, a kiedy otworzyła mu wysoka, szczupła kobieta niemal upadł z wrażenia. Ubrała się o wiele ładniej niż zawsze. Krótka spódniczka i włosy spięte w koka, przy tym dosyć widoczny dekolt to połączenie, które nie tylko Chestera potrafią powalić.
-Chester? - Zaczęła - Wiesz, że terapia zacznie się za jakieś 5 godzin?
-Emm... No tak wiem. Ale chodzi o to, że ja się chyba dziś na niej nie pojawię, no Nikolą zająć się muszę.- Powiedział beznamiętnie.
-Coś się jej stało? - Próbowała udawać zmartwioną.
-Ostro się przeziębiła, ledwo na nogach stoi, jest cała rozgrzana i w ogóle. - Trochę ubarwił jej chorobę.
-Ach, tak. No nic. Nie będę was zmuszać, ale proszę. Przyjdźcie, kiedy tylko Nikola wróci do zdrowia. Wejdziesz?
-Hmm. Dobrze, ale na chwilę. - Zachęcony wszedł do środka.
Zauważył dziwne zachowanie Lauren. Co chwilę spoglądała w telefon, jakby czekała na jakąś wiadomość.
-Wszystko dobrze? - Spytał nieśmiało.
Westchnęła.
-Mój narzeczony miał wypadek. Jest w ciężkim stanie w szpitalu. Nie mogę do niego pojechać, to jest najgorsze. Lekarze dają mu niewielkie szanse na przeżycie. - Szepnęła hamując łzy.
Zszokowała go ta wiadomość. Lauren ma narzeczonego? Od kiedy? Kto to?
-Ciii. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Oznajmił przytulając ją.
-Nie płaczę. Muszę tylko jak najprędzej znaleźć się obok niego. - Oderwała się od niego i usiadła na krześle.
-Więc w czym problem?
Spojrzała na niego jak na idiotę.
-Nie mogę tak po prostu odejść. To by źle wpłynęło na moją reputację. I tak ledwo, co tutaj się dostałam. Znajomości... Nie mogę...
-Poproś.
-Chester! Nie jesteśmy w przedszkolu, rozumiesz? Muszę ponieść konsekwencje.
-Wystarczy podejść do tej babki, co tym wszystkim zarządza, powiedzieć jej, że musisz wyjechać do kurwy nędzy, ona cię wypuści i pojedziesz do niego, a potem sobie tu wrócisz. Proste? Proste! Chester zawsze coś wymyśli. - Powiedział zadowolony z siebie.
-Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, prawda? - Spojrzała na niego. - Prawda. Naiwny jesteś trochę. Nigdy mnie nie wypuści, a jeśli nawet, już mnie tu nie zatrudnią. - Rzekła przygnębiona.
Blondyn wstał i podszedł do drzwi.
-Zastanów się nad tym. Wolisz zobaczyć ukochanego, czy martwić się o ciepłą posadę... - Mówił już całkiem poważnie.
Zatrzasnął drzwi, wsadził ręce w kieszenie i ruszył w kierunku apteki.
Spojrzał na sympatyczną kobietę i poprosił coś od przeziębienia.
Chwycił pudełka i pobiegł do Nikoli.
~*~
Leżała nieruchomo na łożu Chestera. Czuła się okropnie. Chwilowe dreszcze męczyły ją co minutę. Wyczekiwała Chestera. Był dla niej taki dobry, a ona dla niego taka oschła. Przecież nie będzie wieczność się dla niej starał
Usłyszała trzaskanie drzwiami. Natychmiast się poderwała udawając zdrową. Ciężko jej było.
Cicho wszedł do pokoju, w którym zastał siedzącą dziewczynę.
Uśmiechnął się do niej.
-Jak się czujesz? - Spytał troskliwie.
-Lepiej, lepiej. - Kłamała.
-Napewno? Twoje oczy są podkrążone, a czoło - przerwał dotykając jej głowy. - Strasznie gorące, masz gorączke. Nigdzie nie wychodzisz dziś. - Postanowił.
-A chociaż się przebrać?
-Leż lepiej.
Opuścił pomieszczenie i rozpoczął przygotowywanie leków.
W tym czasie Nikola chwyciła koc i po cichu pobiegła do salonu siadając na kanapie i włączając TV.
Zdezorientowany Chester odwrócił się w jej stronę.
-Jak małe dziecko... - Szepnął kierując się w jej stronę z tacką pełną leków.
-Proszę, bierz.
Spojrzała na niego skrzywiona.
-To ja już wolę spać.
-Ej no. Nie gadaj.
Westchnęła i połknęła małe tabletki, popijając herbatą.
-Lepiej? - Zapytał z nadzieją.
-Nie.
Odebrała mu pilot i zaczęła skakać po kanałach. W telewizji nie było niczego ciekawego. Zaczęła zastanawiać się czy wzięła ze sobą jakąś książkę. W głowie sięgnęła po wspomnienia.
Nie przypomniała sobie, ale kiedy tylko poczuje się lepiej, sprawdzi to.
Nagle jej uwagę przykuły wiadomości w telewizji.
Wysoki brunet recytował to, co musi. Udawał przerażonego.
"Dziś w nocy miał miejsce wypadek samochodowy, w którym poszkodowany to znany pisarz. Jego stan jest bardzo ciężki, nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Josh Baroon niedawno oświadczył się pewnej pani psycholog."
Chester przechwycił pilot i natychmiast wyłączył grające pudło.
-Chaz? Co jest? - Zaczęła.
-Ten człowiek to narzeczony Lauren. - Szepnął.
-I? - Ciągnęła.
-Nie wiem. - Przytulił ją. - Dobrze się czujesz? - Zmienił temat.
-Tak samo. - Odkleiła się od niego. Popatrzył na nią smutno. - Zarażę cię.
-Nie. Obiecuję, że będę zdrowy.
Zaśmiała się wtulając się w niego. Znowu usnęła.
Upewnił się czy mocno śpi. Pocałował ją w czoło i odniósł do swojego pokoju.
-Śpioch mały. - Ocenił ją.
Zamknął cicho drzwi i wyszedł na korytarz.
Zszedł piętro niżej podszedł do sali, w której codziennie męczą ich terapiami.
Zapukał. Nikt nie odpowiedział.
Spróbował wejść, ale drzwi były zamknięte.
-Pani Lauren wyjechała do narzeczonego. - Rozległ się kobiecy głos. - Chester Charles Bennington? - Spytała.
-Tak, skąd pani wie?
-Zostawiła panu list. - Powiedziała wręczając mu schludną kopertę z jego imienieiem i nazwiskiem.
-Dziękuję. - Wyjąkał i ruszył w stronę mieszkania.
Wszedł do domu, usiadł na kanapie i otworzył list.
Chesterze,
Nie mogłam się z Tobą pożegnać, więc robię to teraz. Kiedy tylko poprosiłam dyrektora o kilka dni wolnego, od razu się zdenerwował i kazał mi wyjeżdzać. Czyli jestem zwoloniona. Jeszcze 2 godziny temu z Tobą rozmawiałam, a teraz muszę wyjeżdżać. Życzę Ci szczęścia, abyś wyszedł zdrowo
z nałogu, razem z Nikolą. Nie zdążyłam jej poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Na dole jest mój numer telefonu. Jak będziesz mógł zadzwonić, zrób to.
Twoja przyjaciółka,
Lauren.
______________________________________________________________________________
Rozdział pisany na szybko, w samochodzie, w drodze nad morze xd
Nie wyszedł ;d
Ale mniejsza. Jak spędzacie wakacje? ;3
Możliwe, że jutro lub pojutrze pojawi się nowy rozdział. Dostałam weny, jak tylko dotrę na miejsce, włączam laptopa i pisze! Obiecuję!
Poprawiła bluzkę i usiadła przy stole.
Zjadła pożywne śniadanie i popiła herbatą.
-Nie powinnaś dziś wychodzić. - Krótko zagaił Chester.
-Z jakiej racji? - Spytała zdziwiona.
-Jesteś chora. Wracaj do łóżka. - Odpowiedział przejęty.
Nie zaprzeczała. Wstała, odniosła talerz do zlewu i poszła do pokoju Chestera.
Zaskoczony ruszył za nią. Gdy wszedł, ona już wygodnie leżała przy ścianie
-Nie wolisz spać w swoim pokoju?
Pokręciła przecząco głową i zakryła się kołdrą.
-Wygodnie tu jest. - Mruknęła. - Zawsze mogę stąd iść...
-Nie! - Wydarł się.
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Znaczy. Leż! Leż sobie spokojnie. Ja tu coś przygotuje, żeby Nikolka nam wyzdrowiała! - Krzyknął szczęśliwy.
Czarnowłosa westchnęła i odwróciła się w drugą stronę.
Zadowolony zachowaniem Nikoli zaczął szperać w szafkach. Znalazł tylko herbatę i miód. Podobno pomaga.
Zagotował napój i dolał miodu. Postawił kubek na stolik nocny obok łóżka, na którym spała Niki i wsunął się pod kołdrę.
-Nie śpimy... - Szepnął słodko do jej ucha.
Uśmiechnęła się i lekko otworzyła oczy, leżał przy niej.
-Czemu? - Również zniżyła swój głos do szeptu.
-Wypij.
Podał jej napój i obserwował.
Nagle poderwał się i wyszedł z pokoju.
-Zaraz wracam! - Krzyknął opuszczając mieszkanie.
Zdezorientowana Nikola dopiła herbatę, odłożyła kubek i zadowolona oddała się Morfeuszowi.
~*~
Przemierzył korytarz w poszukiwaniu Lauren. Jeżeli właśnie śpi w domu będzie miał problem w przedostaniu się do niej. Miał nadzieję, że siedzi w sali i przegląda kartoteki ludzi. Zszedł spokojnie po schodach i ruszył
ku sali. Zapukał, a kiedy otworzyła mu wysoka, szczupła kobieta niemal upadł z wrażenia. Ubrała się o wiele ładniej niż zawsze. Krótka spódniczka i włosy spięte w koka, przy tym dosyć widoczny dekolt to połączenie, które nie tylko Chestera potrafią powalić.
-Chester? - Zaczęła - Wiesz, że terapia zacznie się za jakieś 5 godzin?
-Emm... No tak wiem. Ale chodzi o to, że ja się chyba dziś na niej nie pojawię, no Nikolą zająć się muszę.- Powiedział beznamiętnie.
-Coś się jej stało? - Próbowała udawać zmartwioną.
-Ostro się przeziębiła, ledwo na nogach stoi, jest cała rozgrzana i w ogóle. - Trochę ubarwił jej chorobę.
-Ach, tak. No nic. Nie będę was zmuszać, ale proszę. Przyjdźcie, kiedy tylko Nikola wróci do zdrowia. Wejdziesz?
-Hmm. Dobrze, ale na chwilę. - Zachęcony wszedł do środka.
Zauważył dziwne zachowanie Lauren. Co chwilę spoglądała w telefon, jakby czekała na jakąś wiadomość.
-Wszystko dobrze? - Spytał nieśmiało.
Westchnęła.
-Mój narzeczony miał wypadek. Jest w ciężkim stanie w szpitalu. Nie mogę do niego pojechać, to jest najgorsze. Lekarze dają mu niewielkie szanse na przeżycie. - Szepnęła hamując łzy.
Zszokowała go ta wiadomość. Lauren ma narzeczonego? Od kiedy? Kto to?
-Ciii. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Oznajmił przytulając ją.
-Nie płaczę. Muszę tylko jak najprędzej znaleźć się obok niego. - Oderwała się od niego i usiadła na krześle.
-Więc w czym problem?
Spojrzała na niego jak na idiotę.
-Nie mogę tak po prostu odejść. To by źle wpłynęło na moją reputację. I tak ledwo, co tutaj się dostałam. Znajomości... Nie mogę...
-Poproś.
-Chester! Nie jesteśmy w przedszkolu, rozumiesz? Muszę ponieść konsekwencje.
-Wystarczy podejść do tej babki, co tym wszystkim zarządza, powiedzieć jej, że musisz wyjechać do kurwy nędzy, ona cię wypuści i pojedziesz do niego, a potem sobie tu wrócisz. Proste? Proste! Chester zawsze coś wymyśli. - Powiedział zadowolony z siebie.
-Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, prawda? - Spojrzała na niego. - Prawda. Naiwny jesteś trochę. Nigdy mnie nie wypuści, a jeśli nawet, już mnie tu nie zatrudnią. - Rzekła przygnębiona.
Blondyn wstał i podszedł do drzwi.
-Zastanów się nad tym. Wolisz zobaczyć ukochanego, czy martwić się o ciepłą posadę... - Mówił już całkiem poważnie.
Zatrzasnął drzwi, wsadził ręce w kieszenie i ruszył w kierunku apteki.
Spojrzał na sympatyczną kobietę i poprosił coś od przeziębienia.
Chwycił pudełka i pobiegł do Nikoli.
~*~
Leżała nieruchomo na łożu Chestera. Czuła się okropnie. Chwilowe dreszcze męczyły ją co minutę. Wyczekiwała Chestera. Był dla niej taki dobry, a ona dla niego taka oschła. Przecież nie będzie wieczność się dla niej starał
Usłyszała trzaskanie drzwiami. Natychmiast się poderwała udawając zdrową. Ciężko jej było.
Cicho wszedł do pokoju, w którym zastał siedzącą dziewczynę.
Uśmiechnął się do niej.
-Jak się czujesz? - Spytał troskliwie.
-Lepiej, lepiej. - Kłamała.
-Napewno? Twoje oczy są podkrążone, a czoło - przerwał dotykając jej głowy. - Strasznie gorące, masz gorączke. Nigdzie nie wychodzisz dziś. - Postanowił.
-A chociaż się przebrać?
-Leż lepiej.
Opuścił pomieszczenie i rozpoczął przygotowywanie leków.
W tym czasie Nikola chwyciła koc i po cichu pobiegła do salonu siadając na kanapie i włączając TV.
Zdezorientowany Chester odwrócił się w jej stronę.
-Jak małe dziecko... - Szepnął kierując się w jej stronę z tacką pełną leków.
-Proszę, bierz.
Spojrzała na niego skrzywiona.
-To ja już wolę spać.
-Ej no. Nie gadaj.
Westchnęła i połknęła małe tabletki, popijając herbatą.
-Lepiej? - Zapytał z nadzieją.
-Nie.
Odebrała mu pilot i zaczęła skakać po kanałach. W telewizji nie było niczego ciekawego. Zaczęła zastanawiać się czy wzięła ze sobą jakąś książkę. W głowie sięgnęła po wspomnienia.
Nie przypomniała sobie, ale kiedy tylko poczuje się lepiej, sprawdzi to.
Nagle jej uwagę przykuły wiadomości w telewizji.
Wysoki brunet recytował to, co musi. Udawał przerażonego.
"Dziś w nocy miał miejsce wypadek samochodowy, w którym poszkodowany to znany pisarz. Jego stan jest bardzo ciężki, nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Josh Baroon niedawno oświadczył się pewnej pani psycholog."
Chester przechwycił pilot i natychmiast wyłączył grające pudło.
-Chaz? Co jest? - Zaczęła.
-Ten człowiek to narzeczony Lauren. - Szepnął.
-I? - Ciągnęła.
-Nie wiem. - Przytulił ją. - Dobrze się czujesz? - Zmienił temat.
-Tak samo. - Odkleiła się od niego. Popatrzył na nią smutno. - Zarażę cię.
-Nie. Obiecuję, że będę zdrowy.
Zaśmiała się wtulając się w niego. Znowu usnęła.
Upewnił się czy mocno śpi. Pocałował ją w czoło i odniósł do swojego pokoju.
-Śpioch mały. - Ocenił ją.
Zamknął cicho drzwi i wyszedł na korytarz.
Zszedł piętro niżej podszedł do sali, w której codziennie męczą ich terapiami.
Zapukał. Nikt nie odpowiedział.
Spróbował wejść, ale drzwi były zamknięte.
-Pani Lauren wyjechała do narzeczonego. - Rozległ się kobiecy głos. - Chester Charles Bennington? - Spytała.
-Tak, skąd pani wie?
-Zostawiła panu list. - Powiedziała wręczając mu schludną kopertę z jego imienieiem i nazwiskiem.
-Dziękuję. - Wyjąkał i ruszył w stronę mieszkania.
Wszedł do domu, usiadł na kanapie i otworzył list.
Chesterze,
Nie mogłam się z Tobą pożegnać, więc robię to teraz. Kiedy tylko poprosiłam dyrektora o kilka dni wolnego, od razu się zdenerwował i kazał mi wyjeżdzać. Czyli jestem zwoloniona. Jeszcze 2 godziny temu z Tobą rozmawiałam, a teraz muszę wyjeżdżać. Życzę Ci szczęścia, abyś wyszedł zdrowo
z nałogu, razem z Nikolą. Nie zdążyłam jej poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Na dole jest mój numer telefonu. Jak będziesz mógł zadzwonić, zrób to.
Twoja przyjaciółka,
Lauren.
______________________________________________________________________________
Rozdział pisany na szybko, w samochodzie, w drodze nad morze xd
Nie wyszedł ;d
Ale mniejsza. Jak spędzacie wakacje? ;3
Możliwe, że jutro lub pojutrze pojawi się nowy rozdział. Dostałam weny, jak tylko dotrę na miejsce, włączam laptopa i pisze! Obiecuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz