12
Słońce powoli zachodziło. Przez zasłonięte okna dostawały się pomarańczowe promyki słońca.
Chester trzymał dłoń Nikoli głaszcząc ją. Delikatnie opierał się o jej głowę nucąc kołysankę.
Nawet nie słuchała. W swojej głowie tworzyła scenariusze, co by było gdyby z nią pojechała lub chociaż dałaby jej szansę do wytłumaczenia. Nie czuła, żeby łączyły je jakieś więzi. Nie znała jej. Była dla niej obca.
Brzydziła się nią. Jakim cudem nie było jej wstyd, po tym co jej zrobiła. Po prostu przyszła i oznajmiła, że jest jej matką. Ona przecież nie miała matki. Nie miała rodziny. Nie miała nikogo, kto by jej zaoferował miłość.
-Nikola. - Wyrwał ją z zamyśleń Chester. - Powinnaś jej wysłuchać. - Nie przestawał głaskać jej dłoni.
Wypuściła powietrze ustami, starając się uspokoić. On nic nie rozumie.
-A jakbyś ty szedł spokojnie ulicą i nagle podleciałaby do ciebie jakaś kobieta i oznajmiła, że jest twoją matką? Bez żadnej skruchy? Chazz, proszę. Nikt nie dałby jej szansy.
Wciąż miała w głowie jej twarz. Na jej ustach plątał się uśmiech, jakby to, co mówiła było jakimś wesołym cytatem prezentera pogody. Gdyby nagle straciła słuch, a Jude oświadczyła jej, że jest matką, z tym samym idiotycznym uśmiechem, pomyślałaby, że mówi o wesołych szczeniaczkach.
-Dałbym jej szansę. Nikola, nie przyszła tu, bo jej się nudziło. Dopadły ją wyrzuty sumienia, że nie była przy twoim dorastaniu, że nigdy cię nie wspierała. - Tłumaczył.
-Ale ja jej nie znam! N i e z n a m! - Wybuchła.
-Ale to twoja matka!
-Nie. To jakaś Jude. Każda kobieta może sobie przyjść i powiedzieć, że jest moją matką. Nie poczuję różnicy. Gdybym ją chociaż pamiętała...
-I możesz sobie przypomnieć! Wysłuchaj jej, może zna inną wersję wydarzeń niż ty.
-Co mam przypomnieć. Była w moim życiu przez 2 lata. Te 2 lata, których nie pamiętam. Daj już spokój. - Wyzwoliła rękę z uścisku Benningtona i ruszyła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
Westchnął.
Sam nie wiedział czemu namawia Nikolę na spotkanie z Jude. Nie darzył jej sympatią po pierwszym, bardzo krótkim spotkaniu, ale sądził, że chce dobrze dla Nikoli. Inaczej by chyba nie przyszła.
Miał mętlik w głowie. Teraz żałował, że naciskał czarnowłosą, żeby wysłuchała tej kobiety.
Może sam chciał, by jego matka zaczęła go szukać. Ostatni raz widział ją dwa lata temu, kiedy oznajmił jej, że jej nienawidzi i jedzie spełniać marzenia. Gdzie skończył? Tutaj właśnie.
Nawet go nie szuka.
Ale z drugiej strony, to on zachował się egoistycznie. Zostawił ją. Samą.
Ale jeszcze z innej strony, to ona go wygoniła.
-Napiłbym się teraz piwa. - Mruknął pod nosem wstając z kanapy.
Podszedł do lodówki, nie zaskoczyło go to, że nie było w niej jakiegokolwiek trunku.
Kto w ogóle może sądzić, że na odwyku dają alkohol?
Blondyn musiał zadowolić się resztkami wody gazowanej. Łapczywie wypił ciecz, a butelkę rzucił na blat.
Podszedł do okna, odsłonił je i ujrzał ulicę, na której plątało się mnóstwo ludzi. Wydawali się tacy sami.
Wracali zmęczeni z pracy, ledwo trzymając się na nogach, niektórzy szli weseli z rodziną, przyjaciółmi, a niektórzy z miną wrednej małpy, jeszcze inni wracali z zakupów, a pomiędzy ich nogami siedzieli żebracy.
W ich głowach mieszały się różne myśli. Może myśleli o seksie, o śmierci, o morderstwach.
Mimo iż mieli inne twarze, zainteresowania, byli ludźmi. Zwykłymi hipokrytami lub złodziejami.
Zasłonił ponownie okno, odtrącając natrętne myśli.
Odwrócił się i zobaczył Nikolę w mokrych włosach, bokserce i dresach.
-Myłaś się? - Spytał z niedowierzaniem. - Tak szybko?
Zaśmiała się i kiwnęła głową.
-Jak szłam do łazienki to stałeś przy oknie jak jakiś pedofil. Naprawdę. - Tłumiła śmiech.
-Tak wcześnie się myjesz?
-Chyba pójdę wcześnie spać. Muszę o wszystkim pomyśleć. - Oznajmiła zmęczona.
Usiadła na blacie chowając twarz w dłoniach.
-Ej, spójrz na mnie. - Zaczął.
Westchnęła i powoli uniosła głowę. Spojrzał w jej czerwone oczy. Powstrzymywała płacz.
Podszedł do niej i pomógł jej zejść na ziemię. Przyciągnął ją do siebie, a ona przyległa do jego ciała.
-Nie przejmuj się nią. Da ci spokój.
Próbował ją pocieszać, ale w głębi serca czuł, że ta kobieta nie zamierza opuścić życia Nikoli.
-Ona wlazła z buciorami w moje życie, kiedy prawie zaczyna się układać. - Załkała.
Nic nie mówił. Pozwolił jej się wtulić. Gdy oderwała się od niego, wróciła do swojego pokoju nie zamykając drzwi. Widział tylko jak rzuciła się na łóżku, potem znikła mu z pola widzenia.
Zastanawiał się, czy jak wprowadzi się do ich domu będzie tak idealnie, jak sobie wyobraża.
Bardzo chce, żeby z nimi mieszkała. Sama sobie nie poradzi. Nawet nie ma dokąd iść.
Ma nadzieję, że do tego czasu się nie pokłócą, że spokojnie się spakują i wyjdą z ośrodka, ostatni raz spojrzą na budynek i skierują się do samochodu, w którym będzie siedział wesoły Mike.
Pojadą do domu, gdzie zrobią imprezę roku, a następnego dnia wyremontują pokój nowej współlokatorki,
Xero osiągnie sukces, będą znani na całym świecie. Będą szczęśliwi.
Mimowolnie się uśmiechnął.
Ruszył w stronę kanapy i chwycił pilot. Włączył telewizor i zaczął bezmyślnie "skakać" po kanałach.
Zostawił wiadomości i skupił się na dwóch muchach, które latały nad telewizorem.
Nagle zwrócił uwagę na ekran telewizora, dużymi literami napisane było "Śmierć znanego pisarza".
Zdał sobie sprawę, że był wyłączony, dlatego gwałtownie chwycił pilot i drżącymi rękoma zwiększył głośność. Miał nadzieję, że to nie narzeczony Lauren. Był dla niej wszystkim, załamałaby się, gdyby zmarł.
Ujrzał wysoką blondynkę, która bez wyrazu twarzy opisywała, to co się dzieje.
Gdy Chester usłyszał imię i nazwisko jej miłości, a następnie dane Lauren zamarł.
Wnioskowali, że narzeczona ofiary zaginęła.
Wziął głęboki oddech i wstał.
-Gdzie posiałem tą jebaną karteczkę z jej numerem? - Pytał sam siebie.
Przekładał wszystko cicho klnąc.
-Sprawdź przy telewizorze. - Usłyszał kobiecy głos.
Gwałtownie się odwrócił. Ujrzał nieśmiało uśmiechającą się czarnowłosą.
Spojrzał na półkę, na którym stał telewizor. Rzeczywiście. Leżała tam pognieciona kartka. Ucieszył się i szybko zabrał list.
-Skąd wiedziałaś? - Spytał podekscytowany.
Ziewnęła.
-No, zostawiłeś spodnie w łazience i wystawała z kieszeni karteczka, więc ją wyjęłam i położyłam w tym miejscu. - Pokazała palcem na miejsce, gdzie leżała.
-Jesteś cudowna. - Powiedział delikatnie całując ją w policzek. - Wracaj spać, wybacz, że cię obudziłem.
-Najpierw powiedz mi, co się stało. - Postanowiła.
-Pogadamy jutro.
-Teraz. - Pociągnęła go za rękę do swojego pokoju. Usiadła na łóżku przy ścianie. Blondyn niepewnie usiadł na krańcu łoża. - Co jest?
Westchnął.
-Ten narzeczony Lauren zmarł, a sama Lauren zaginęła.
-Jak to? - Spytała łapiąc jego dłoń.
-Nie ma jej, uciekła. - Szepnął załamany.
-Może uciekła do matki?
-Nie wiem, ciężko przewidzieć jej zachowanie.
-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję. Idź spać, ja postaram się odzyskać jakoś telefon, muszę do niej zadzwonić. - Wstał i opuścił pomieszczenie zamykając drzwi.
Spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą siedział Chester ze smutkiem w oczach i położyła się.
Nie zamierzała mu przeszkadzać. Nie chciał jej pomocy.
~*~
Zszedł po schodach i skierował się w stronę recepcji. Kobieta widząc go starała się go zignorować.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się ironicznie.
-Dzień dobry. - Wybełkotała zmuszona.
-Chciałbym, aby pani dała mi mój telefon.
-Że co? Pora dzwonienia będzie za dwa tygodnie! - Krzyknęła zbulwersowana.
-Ale proszę pani. Potrzebuję porozmawiać już teraz. Możemy się umówić tak, że nie będę nigdzie dzwonić za te dwa tygodnie? - Błagał.
Obejrzała się dyskretnie i przybliżyła się do mężczyzny.
-A dasz mi numer tego skośnookiego?
-Hahna?
-Tak!
Zastanowił się.
-Dobrze. Niech pani zapisuje.
Podał numer DJ'a i wyszukał swój telefon. Podziękował kobiecie, a następnie wrócił do mieszkania. Cicho zajrzał do pokoju Nikoli i uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że smacznie śpi.
Zdenerwowany wykręcił numer Lauren.
Pierwszy sygnał. - Nic.
Drugi sygnał. - Nic.
Zaczął chodzić w tą i z powrotem.
Trzeci sygnał.
Czwarty.
Piąty.
-Halo? - Usłyszał głos po drugiej stronie.
-Halo?! Lauren? Gdzie jesteś? Co się stało? - Pytał.
-W dupie. - Powiedziała ledwo słyszalnie. Zagłuszał ją szum. Zaczęła się histerycznie śmiać. - Znowu umiem żartować. Wczoraj zupełnie nie umiałam żartować. - Szepnęła.
-Lauren! Jedziesz gdzieś?!
-Do niego. Wołał mnie. Wiem to.
-Lauren do cholery. Wracaj do ośrodka!
-Chester, oni mnie obserwują, boją się mnie. Podoba mi się to.
-Kto cię obserwuje? Nie ruszaj się nigdzie! Stój gdzie jesteś. Zaraz zadzwonię po pomoc.
-Nie mogę stanąć. To jest silniejsze ode mnie. Ktoś idzie do mnie. Zbiera od ludzi białe kartki. Chester? Co to?!
-Lauren nie ruszaj się. Powiedz mi gdzie jedziesz. - Prosił.
-Dobranoc Chester. Dobranoc.
Po chwili usłyszał doskonale znany i irytujący dźwięk zakończonego połączenia.
-Kurwa! - Krzyknął zdenerwowany i rzucił telefonem o podłogę. - Co ja mam teraz robić? - Mruczał.
-Chester! Spokojnie! - Przerwała Nikola. Obserwowała go od dłuższego czasu.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego tors.
-Co się stało?
Wplótł ręce w jej potargane włosy.
-Lauren. Zadzwoniłem do Lauren. - Wybełkotał.
-I co.
-Jest z nią coś nie tak. Szeptała jakby była naćpana, a to niemożliwe. Mogła jechać pociągiem lub autobusem. Kompletnie nie wiem, co mam zrobić.
-Powiadom policję.
-Nie! Znienawidzi mnie! - Lamentował.
-Pomożesz jej.
Oparł się o jej ramię.
-Pomogę jej zostawiając ją samej sobie. Mam nadzieję, że pojechała do matki.
-Ale jak naprawdę była pod wpływem narkotyków? Zrobisz jej krzywdę!
Głośno westchnął.
-Ja wiem, co mam robić. Bardzo długo ją znam.
Zagryzła wargę i oderwała się od Bennigtona.
-Jak wolisz, Chazz, ale nie zostawiaj jej samej.
Wróciła na swoje łóżko i zamknęła powieki.
~*~
Biegła złapać drugi pociąg. Pociąg, który ją wybawi. Ludzie stali jej na drodze, ale uważała, żeby nikogo nie dotknąć. Stąpała po krawędzi peronu widząc pojazd. Drzwi zdążyły się już zamknąć, ale otworzyły się, gdy w nie kopnęła.
Wsiadła do wagonu i serdecznie się roześmiała. Podłoga drżała i łaskotała jej podeszwy stóp. Zauważyła, że każde miejsce ktoś zajmuje. Każdy bacznie ją obserwował. Miała chęć każdemu pokazać środkowy palec, ale bała się, że znów mogą go wyrzucić.
Ciekawe, czy znów będą zbierać te białe kartki, pomyślała.
W tamtym pociągu nie zbierał karteczek od ludzi z zamkniętymi oczami.
Każde siedzenie było zajęte.
Przycisnęła twarz do szyby. Pociąg idealnie wpasował się w tunel. Usłyszała szelest za nią. Tak.
Ten człowiek znów zbiera bilety. Gwałtownie usiadła na podłodze i zamknęła oczy. Po pięciu minutach poczuła, że ktoś nią potrząsa. Zmuszona otworzyła oczy.
-Ma pani bilet? - Spytał starszy pan.
-Co mam?
-Bilet.
-Chyba nie. Nie. - Powiedziała głupio.
-A ma pani chociaż pieniądze?
-Proszę, pozwól mi jechać dalej, dobry człowieku!
-A co się będę użerał z idiotami. - Skomentował i zdenerwowany szedł dalej.
Uśmiechnęła się.
-Głupiutki pan. Głupiutki. - Szepnęła.
Pociąg jechał jeszcze z godzinę, po czym zatrzymał się.
Wyszła na stacji pełnej ludzi, którzy zmierzali ją wzrokiem od stóp do głowy, posyłała im serdeczne uśmiechy. Wtem w jej kieszeni zaczął wibrować telefon. Nie sięgnęła ręką do kieszeni, postanowiła, że już niczego nie odbierze.
Szła wolno kierując się w stronę schodów.
Przeczołgała się przez przeszkodę i wyszła na ruchliwą ulicę.
Zaczęła biec. Przed siebie. Wiedziała, że zna drogę. Kierowała się umysłem.
Wreszcie zobaczyła swój cel. Duży, biały dom. Okna zdobiły doniczki z kwiatami. Otworzyła furtkę.
Podbiegła do drzwi i zapukała.
Otworzyła jej kobieta. Znana kobieta.
-Lauren! Gdzie ty byłaś! Kochanie moje. - Przytuliła ją mocno i wprowadziła do domu. Zaczęło być jej słabo, a potem upadła na ziemię.
_________________________________________________________________________________
Witam! XDD
Tak więc, to jest rozdział. Ma na imię rozdział i nie jest najlepszym rozdziałem. Nie ważne xD
Mam kilka spraw, a właściwie to jedną najważniejszą.
-Śniło mi się, że wpadłam na pomysł rozpoczęcia jakiegoś bloga, a miał być on o Alice Glass (Crystal Castles) i o Shinodzie. Wypaliłoby? Pozostawiam to Wam xD
-Chyba będę musiała trochę przyśpieszyć akcję, tak żeby oni już z tego ośrodka wyszli XD tylko nie mam pojęcia jak to zrobię, bo żadne rozwiązanie mi nie przychodzi do głowy :C xd I pytanie. Czy mogłabym jakoś pisać następny rozdział np. kilka tygodni po tych wydarzeniach? Pisanie ich życia w ośrodku staje się monotonne xD tak więc, to też pozostawiam Wam XD
-Ide spać XD Dobranoc xd
Chester trzymał dłoń Nikoli głaszcząc ją. Delikatnie opierał się o jej głowę nucąc kołysankę.
Nawet nie słuchała. W swojej głowie tworzyła scenariusze, co by było gdyby z nią pojechała lub chociaż dałaby jej szansę do wytłumaczenia. Nie czuła, żeby łączyły je jakieś więzi. Nie znała jej. Była dla niej obca.
Brzydziła się nią. Jakim cudem nie było jej wstyd, po tym co jej zrobiła. Po prostu przyszła i oznajmiła, że jest jej matką. Ona przecież nie miała matki. Nie miała rodziny. Nie miała nikogo, kto by jej zaoferował miłość.
-Nikola. - Wyrwał ją z zamyśleń Chester. - Powinnaś jej wysłuchać. - Nie przestawał głaskać jej dłoni.
Wypuściła powietrze ustami, starając się uspokoić. On nic nie rozumie.
-A jakbyś ty szedł spokojnie ulicą i nagle podleciałaby do ciebie jakaś kobieta i oznajmiła, że jest twoją matką? Bez żadnej skruchy? Chazz, proszę. Nikt nie dałby jej szansy.
Wciąż miała w głowie jej twarz. Na jej ustach plątał się uśmiech, jakby to, co mówiła było jakimś wesołym cytatem prezentera pogody. Gdyby nagle straciła słuch, a Jude oświadczyła jej, że jest matką, z tym samym idiotycznym uśmiechem, pomyślałaby, że mówi o wesołych szczeniaczkach.
-Dałbym jej szansę. Nikola, nie przyszła tu, bo jej się nudziło. Dopadły ją wyrzuty sumienia, że nie była przy twoim dorastaniu, że nigdy cię nie wspierała. - Tłumaczył.
-Ale ja jej nie znam! N i e z n a m! - Wybuchła.
-Ale to twoja matka!
-Nie. To jakaś Jude. Każda kobieta może sobie przyjść i powiedzieć, że jest moją matką. Nie poczuję różnicy. Gdybym ją chociaż pamiętała...
-I możesz sobie przypomnieć! Wysłuchaj jej, może zna inną wersję wydarzeń niż ty.
-Co mam przypomnieć. Była w moim życiu przez 2 lata. Te 2 lata, których nie pamiętam. Daj już spokój. - Wyzwoliła rękę z uścisku Benningtona i ruszyła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
Westchnął.
Sam nie wiedział czemu namawia Nikolę na spotkanie z Jude. Nie darzył jej sympatią po pierwszym, bardzo krótkim spotkaniu, ale sądził, że chce dobrze dla Nikoli. Inaczej by chyba nie przyszła.
Miał mętlik w głowie. Teraz żałował, że naciskał czarnowłosą, żeby wysłuchała tej kobiety.
Może sam chciał, by jego matka zaczęła go szukać. Ostatni raz widział ją dwa lata temu, kiedy oznajmił jej, że jej nienawidzi i jedzie spełniać marzenia. Gdzie skończył? Tutaj właśnie.
Nawet go nie szuka.
Ale z drugiej strony, to on zachował się egoistycznie. Zostawił ją. Samą.
Ale jeszcze z innej strony, to ona go wygoniła.
-Napiłbym się teraz piwa. - Mruknął pod nosem wstając z kanapy.
Podszedł do lodówki, nie zaskoczyło go to, że nie było w niej jakiegokolwiek trunku.
Kto w ogóle może sądzić, że na odwyku dają alkohol?
Blondyn musiał zadowolić się resztkami wody gazowanej. Łapczywie wypił ciecz, a butelkę rzucił na blat.
Podszedł do okna, odsłonił je i ujrzał ulicę, na której plątało się mnóstwo ludzi. Wydawali się tacy sami.
Wracali zmęczeni z pracy, ledwo trzymając się na nogach, niektórzy szli weseli z rodziną, przyjaciółmi, a niektórzy z miną wrednej małpy, jeszcze inni wracali z zakupów, a pomiędzy ich nogami siedzieli żebracy.
W ich głowach mieszały się różne myśli. Może myśleli o seksie, o śmierci, o morderstwach.
Mimo iż mieli inne twarze, zainteresowania, byli ludźmi. Zwykłymi hipokrytami lub złodziejami.
Zasłonił ponownie okno, odtrącając natrętne myśli.
Odwrócił się i zobaczył Nikolę w mokrych włosach, bokserce i dresach.
-Myłaś się? - Spytał z niedowierzaniem. - Tak szybko?
Zaśmiała się i kiwnęła głową.
-Jak szłam do łazienki to stałeś przy oknie jak jakiś pedofil. Naprawdę. - Tłumiła śmiech.
-Tak wcześnie się myjesz?
-Chyba pójdę wcześnie spać. Muszę o wszystkim pomyśleć. - Oznajmiła zmęczona.
Usiadła na blacie chowając twarz w dłoniach.
-Ej, spójrz na mnie. - Zaczął.
Westchnęła i powoli uniosła głowę. Spojrzał w jej czerwone oczy. Powstrzymywała płacz.
Podszedł do niej i pomógł jej zejść na ziemię. Przyciągnął ją do siebie, a ona przyległa do jego ciała.
-Nie przejmuj się nią. Da ci spokój.
Próbował ją pocieszać, ale w głębi serca czuł, że ta kobieta nie zamierza opuścić życia Nikoli.
-Ona wlazła z buciorami w moje życie, kiedy prawie zaczyna się układać. - Załkała.
Nic nie mówił. Pozwolił jej się wtulić. Gdy oderwała się od niego, wróciła do swojego pokoju nie zamykając drzwi. Widział tylko jak rzuciła się na łóżku, potem znikła mu z pola widzenia.
Zastanawiał się, czy jak wprowadzi się do ich domu będzie tak idealnie, jak sobie wyobraża.
Bardzo chce, żeby z nimi mieszkała. Sama sobie nie poradzi. Nawet nie ma dokąd iść.
Ma nadzieję, że do tego czasu się nie pokłócą, że spokojnie się spakują i wyjdą z ośrodka, ostatni raz spojrzą na budynek i skierują się do samochodu, w którym będzie siedział wesoły Mike.
Pojadą do domu, gdzie zrobią imprezę roku, a następnego dnia wyremontują pokój nowej współlokatorki,
Xero osiągnie sukces, będą znani na całym świecie. Będą szczęśliwi.
Mimowolnie się uśmiechnął.
Ruszył w stronę kanapy i chwycił pilot. Włączył telewizor i zaczął bezmyślnie "skakać" po kanałach.
Zostawił wiadomości i skupił się na dwóch muchach, które latały nad telewizorem.
Nagle zwrócił uwagę na ekran telewizora, dużymi literami napisane było "Śmierć znanego pisarza".
Zdał sobie sprawę, że był wyłączony, dlatego gwałtownie chwycił pilot i drżącymi rękoma zwiększył głośność. Miał nadzieję, że to nie narzeczony Lauren. Był dla niej wszystkim, załamałaby się, gdyby zmarł.
Ujrzał wysoką blondynkę, która bez wyrazu twarzy opisywała, to co się dzieje.
Gdy Chester usłyszał imię i nazwisko jej miłości, a następnie dane Lauren zamarł.
Wnioskowali, że narzeczona ofiary zaginęła.
Wziął głęboki oddech i wstał.
-Gdzie posiałem tą jebaną karteczkę z jej numerem? - Pytał sam siebie.
Przekładał wszystko cicho klnąc.
-Sprawdź przy telewizorze. - Usłyszał kobiecy głos.
Gwałtownie się odwrócił. Ujrzał nieśmiało uśmiechającą się czarnowłosą.
Spojrzał na półkę, na którym stał telewizor. Rzeczywiście. Leżała tam pognieciona kartka. Ucieszył się i szybko zabrał list.
-Skąd wiedziałaś? - Spytał podekscytowany.
Ziewnęła.
-No, zostawiłeś spodnie w łazience i wystawała z kieszeni karteczka, więc ją wyjęłam i położyłam w tym miejscu. - Pokazała palcem na miejsce, gdzie leżała.
-Jesteś cudowna. - Powiedział delikatnie całując ją w policzek. - Wracaj spać, wybacz, że cię obudziłem.
-Najpierw powiedz mi, co się stało. - Postanowiła.
-Pogadamy jutro.
-Teraz. - Pociągnęła go za rękę do swojego pokoju. Usiadła na łóżku przy ścianie. Blondyn niepewnie usiadł na krańcu łoża. - Co jest?
Westchnął.
-Ten narzeczony Lauren zmarł, a sama Lauren zaginęła.
-Jak to? - Spytała łapiąc jego dłoń.
-Nie ma jej, uciekła. - Szepnął załamany.
-Może uciekła do matki?
-Nie wiem, ciężko przewidzieć jej zachowanie.
-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję. Idź spać, ja postaram się odzyskać jakoś telefon, muszę do niej zadzwonić. - Wstał i opuścił pomieszczenie zamykając drzwi.
Spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą siedział Chester ze smutkiem w oczach i położyła się.
Nie zamierzała mu przeszkadzać. Nie chciał jej pomocy.
~*~
Zszedł po schodach i skierował się w stronę recepcji. Kobieta widząc go starała się go zignorować.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się ironicznie.
-Dzień dobry. - Wybełkotała zmuszona.
-Chciałbym, aby pani dała mi mój telefon.
-Że co? Pora dzwonienia będzie za dwa tygodnie! - Krzyknęła zbulwersowana.
-Ale proszę pani. Potrzebuję porozmawiać już teraz. Możemy się umówić tak, że nie będę nigdzie dzwonić za te dwa tygodnie? - Błagał.
Obejrzała się dyskretnie i przybliżyła się do mężczyzny.
-A dasz mi numer tego skośnookiego?
-Hahna?
-Tak!
Zastanowił się.
-Dobrze. Niech pani zapisuje.
Podał numer DJ'a i wyszukał swój telefon. Podziękował kobiecie, a następnie wrócił do mieszkania. Cicho zajrzał do pokoju Nikoli i uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że smacznie śpi.
Zdenerwowany wykręcił numer Lauren.
Pierwszy sygnał. - Nic.
Drugi sygnał. - Nic.
Zaczął chodzić w tą i z powrotem.
Trzeci sygnał.
Czwarty.
Piąty.
-Halo? - Usłyszał głos po drugiej stronie.
-Halo?! Lauren? Gdzie jesteś? Co się stało? - Pytał.
-W dupie. - Powiedziała ledwo słyszalnie. Zagłuszał ją szum. Zaczęła się histerycznie śmiać. - Znowu umiem żartować. Wczoraj zupełnie nie umiałam żartować. - Szepnęła.
-Lauren! Jedziesz gdzieś?!
-Do niego. Wołał mnie. Wiem to.
-Lauren do cholery. Wracaj do ośrodka!
-Chester, oni mnie obserwują, boją się mnie. Podoba mi się to.
-Kto cię obserwuje? Nie ruszaj się nigdzie! Stój gdzie jesteś. Zaraz zadzwonię po pomoc.
-Nie mogę stanąć. To jest silniejsze ode mnie. Ktoś idzie do mnie. Zbiera od ludzi białe kartki. Chester? Co to?!
-Lauren nie ruszaj się. Powiedz mi gdzie jedziesz. - Prosił.
-Dobranoc Chester. Dobranoc.
Po chwili usłyszał doskonale znany i irytujący dźwięk zakończonego połączenia.
-Kurwa! - Krzyknął zdenerwowany i rzucił telefonem o podłogę. - Co ja mam teraz robić? - Mruczał.
-Chester! Spokojnie! - Przerwała Nikola. Obserwowała go od dłuższego czasu.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego tors.
-Co się stało?
Wplótł ręce w jej potargane włosy.
-Lauren. Zadzwoniłem do Lauren. - Wybełkotał.
-I co.
-Jest z nią coś nie tak. Szeptała jakby była naćpana, a to niemożliwe. Mogła jechać pociągiem lub autobusem. Kompletnie nie wiem, co mam zrobić.
-Powiadom policję.
-Nie! Znienawidzi mnie! - Lamentował.
-Pomożesz jej.
Oparł się o jej ramię.
-Pomogę jej zostawiając ją samej sobie. Mam nadzieję, że pojechała do matki.
-Ale jak naprawdę była pod wpływem narkotyków? Zrobisz jej krzywdę!
Głośno westchnął.
-Ja wiem, co mam robić. Bardzo długo ją znam.
Zagryzła wargę i oderwała się od Bennigtona.
-Jak wolisz, Chazz, ale nie zostawiaj jej samej.
Wróciła na swoje łóżko i zamknęła powieki.
~*~
Biegła złapać drugi pociąg. Pociąg, który ją wybawi. Ludzie stali jej na drodze, ale uważała, żeby nikogo nie dotknąć. Stąpała po krawędzi peronu widząc pojazd. Drzwi zdążyły się już zamknąć, ale otworzyły się, gdy w nie kopnęła.
Wsiadła do wagonu i serdecznie się roześmiała. Podłoga drżała i łaskotała jej podeszwy stóp. Zauważyła, że każde miejsce ktoś zajmuje. Każdy bacznie ją obserwował. Miała chęć każdemu pokazać środkowy palec, ale bała się, że znów mogą go wyrzucić.
Ciekawe, czy znów będą zbierać te białe kartki, pomyślała.
W tamtym pociągu nie zbierał karteczek od ludzi z zamkniętymi oczami.
Każde siedzenie było zajęte.
Przycisnęła twarz do szyby. Pociąg idealnie wpasował się w tunel. Usłyszała szelest za nią. Tak.
Ten człowiek znów zbiera bilety. Gwałtownie usiadła na podłodze i zamknęła oczy. Po pięciu minutach poczuła, że ktoś nią potrząsa. Zmuszona otworzyła oczy.
-Ma pani bilet? - Spytał starszy pan.
-Co mam?
-Bilet.
-Chyba nie. Nie. - Powiedziała głupio.
-A ma pani chociaż pieniądze?
-Proszę, pozwól mi jechać dalej, dobry człowieku!
-A co się będę użerał z idiotami. - Skomentował i zdenerwowany szedł dalej.
Uśmiechnęła się.
-Głupiutki pan. Głupiutki. - Szepnęła.
Pociąg jechał jeszcze z godzinę, po czym zatrzymał się.
Wyszła na stacji pełnej ludzi, którzy zmierzali ją wzrokiem od stóp do głowy, posyłała im serdeczne uśmiechy. Wtem w jej kieszeni zaczął wibrować telefon. Nie sięgnęła ręką do kieszeni, postanowiła, że już niczego nie odbierze.
Szła wolno kierując się w stronę schodów.
Przeczołgała się przez przeszkodę i wyszła na ruchliwą ulicę.
Zaczęła biec. Przed siebie. Wiedziała, że zna drogę. Kierowała się umysłem.
Wreszcie zobaczyła swój cel. Duży, biały dom. Okna zdobiły doniczki z kwiatami. Otworzyła furtkę.
Podbiegła do drzwi i zapukała.
Otworzyła jej kobieta. Znana kobieta.
-Lauren! Gdzie ty byłaś! Kochanie moje. - Przytuliła ją mocno i wprowadziła do domu. Zaczęło być jej słabo, a potem upadła na ziemię.
_________________________________________________________________________________
Witam! XDD
Tak więc, to jest rozdział. Ma na imię rozdział i nie jest najlepszym rozdziałem. Nie ważne xD
Mam kilka spraw, a właściwie to jedną najważniejszą.
-Śniło mi się, że wpadłam na pomysł rozpoczęcia jakiegoś bloga, a miał być on o Alice Glass (Crystal Castles) i o Shinodzie. Wypaliłoby? Pozostawiam to Wam xD
-Chyba będę musiała trochę przyśpieszyć akcję, tak żeby oni już z tego ośrodka wyszli XD tylko nie mam pojęcia jak to zrobię, bo żadne rozwiązanie mi nie przychodzi do głowy :C xd I pytanie. Czy mogłabym jakoś pisać następny rozdział np. kilka tygodni po tych wydarzeniach? Pisanie ich życia w ośrodku staje się monotonne xD tak więc, to też pozostawiam Wam XD
-Ide spać XD Dobranoc xd
Oh no weź tą Lauren stąd wypieprz. Kończ odwyk i rób sielankę dla Chestera i Nikoli. A tak serio, to jestem ciekawa jak sobie poradzą z rzeczywistością na wolności.
OdpowiedzUsuńWeny!
A u mnie nowy ;)
Kuuuuucze
OdpowiedzUsuńLauren kojarzy mi się z liściem laurowym.
XDDDD
Kill me
Kurde, Lauren się wpiernicza. Niech ona spada. W stu procentach zgadzam się z VampireSoul. Weny.
OdpowiedzUsuńNiestety nie przeczytalam rozdziału, ale to zrobię. Jestem tu by powiedzieć że jest nowy One Shot u mnie :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam właściwie na twój blog przez przypadek, ale jak widać zostałam na dłużej. ;) Bardzo mi się podoba jak piszesz: lekko i prosto przez to przyjemnie się czyta. Właściwie jak mam być szczera to czekam na ten moment aż wyjdą z tego ośrodka i zamieszkają z chłopakami, którzy mnie rozwalają. xD No cóż, nie przepadam za Lauren, ale w każdej historii jest ktoś kogoś się nie lubi.
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj obserwuję i czekam na kolejny rozdział. :)
No to tak laska: przeczytane, obcykane. Rozdział fajny. I wypieprz tą Lauren bo mnie wkurza. I daj już parę tygodni później, bo chcę już Chestera i Nikole *-* pozdrowienia i weny. Przypomnienie: u mnie coś nowego na Numb. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy czytasz, ale nowy na ASS ;) (Andrew Shinji Shinoda)
OdpowiedzUsuń