27
Otworzyła zlepione oczy. Wytatuowany mężczyzna obok niej trzymał ją za dłoń. Uśmiechnęła się i wstała.
Oliver mruknął z niezadowolenia powoli się podniósł.
-Czemu tak wcześnie wstajesz?
-Muszę iść do pracy, a nie mam ubrań. Nie wrócę do domu - Szepnęła, spoglądając w okno - Dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować.
-Zostań u mnie - Zdjął kołdrę i stanął obok niej. Objął ją i oparł głowę na jej barku.
-Nie mogę...
-A co zrobisz? Nie wrócisz tam, nie wiadomo, co ci jeszcze zrobi, a nie kupisz nowego mieszkania. Rozkazuję ci zostać - Zaczął nią kołysać.
-A Mike? - Odwróciła się w jego stronę i obserwowała jego tatuaże.
-Pomogliby ci, gdyby cię tam chcieli. Dziś pojedziemy tam po twoje ubrania i zamieszkasz ze mną - Powiedział stanowczo.
-Oli, ale ja nie mogę...
-Możesz. Musisz.
Okłamywał ją. Bolało go to, ale to był jedyny sposób, by ją zatrzymać.
-Dobrze, pojedziemy tam - Otarła łzę i go przytuliła - Zadzwonię do Amandy. Nie chcę dziś iść do pracy...
-Pójdę do niej, zgoda? Od razu zrobię jakieś zakupy dla nas na śniadanie i zajadę po twoje ubrania - Bąknął. Spojrzała na niego niepewnie.
-Ale... ja muszę to sama załatwić.
Oliver nie chciał dopuścić do ich rozmowy.
-Nie. Pojadę pod ten dom i poproszę o twoje ubrania i nic więcej. Chester jest nieobliczalny i wczoraj się o tym przekonałaś.
-Jeżeli coś ci zrobi?
-Dam im radę - Zapewnił ją i otworzył szafkę. Podarował jej szeroką bluzkę i dresy.
Roześmiała się i wzięła ubrania.
-Powiedz im, że wciąż kocham Chestera i nic, prócz przyjaźni, nas nie łączy, zgoda?
Uśmiechnął się.
-Zgoda. Weź sobie długą, gorącą kąpiel i odpocznij. Ja w tym czasie załatwię to wszystko. Możesz mi zaufać.
Wyszczerzyła rząd białych zębów i kiwnęła głową. Poszła do łazienki i zamknęła drzwi. Potem już słyszał tylko lejącą się wodę. Ubrał się w ciemne spodnie i bluzę. Poprawił włosy i wyszedł z domu, zamykając go.
Zszedł po schodach rozmyślając jak ma wszystko rozegrać. Pobiegł do kawiarni i przywitał się z kobietą.
-Pani to Amanda? - Spytał, uśmiechając się.
-Tak, jakiś problem? - Odwzajemniła uśmiech i usiadła przy blacie.
-Nikola nie będzie mogła dziś przyjść. Najlepiej by było jakby dostała urlop. Przeziębiła się biedulka moja.
-Nie ma sprawy! Nikusia wie, że może dostać wolne, kiedy tylko chce, więc nie ma problemu.
-Dziękujemy Amando!
Zadowolony wyszedł z kawiarni, uprzednio machając kobiecie. Przełknął ślinę i wszedł do samochodu, odpalając go. Jechał powoli, wszystkiemu się przyglądając. Kiedy zatrzymał się przy właściwym budynku, poczuł pewnego rodzaju lęk. Zaparkował samochód i odpalił papierosa. Oglądał dokładnie dom. Wypalił używkę i wyszedł z samochodu, kierując się do drzwi. Zapukał dwa razy i odczekał. Otworzył mu czerwonowłosy pół - Japończyk. Był zdziwiony jego wizytą.
-Jestem Oliver, przyszedłem zabrać ubrania Nikoli - Spojrzał na niego z wyższością.
-Chcę z nią porozmawiać i Nikola ma wrócić do domu - Warknął
-Wezmę jej rzeczy i się zmywam, a pogadać możecie jak będzie w pracy. Jest ze mną bardzo szczęśliwa. Skrzywdziliście ją i nie chce was widzieć na oczy - Powiedział stanowczo.
Mike popatrzył na niego z nienawiścią. Nie wierzył mu, a raczej nie chciał mu wierzyć. Ustąpił mu i zaprowadził do jej pokoju.
-Kochacie się? - Spytał, opierając się o ścianę.
-Tak, bardzo. Znamy się z Domu Dziecka - Odparł wyciągając walizkę i pakując jej rzeczy.
-Czemu Nikola chce się wyprowadzić? - Ponowił śledztwo. Postanowił, że da im chwilę spokoju, a potem odwiedzi czarnowłosą w pracy.
-Boi się Chestera. Zranił ją. Bardzo ją zranił. Nienawidzi go - Serce bolało go od kłamstw.
Ale to jedyne wyjście.
W oku Shinody zakręciły się łzy. Czy to wszystko dobiega końca? Czy wszystko runie przez mur błędów Chestera? Ciemnowłosy chwycił walizki, w których znajdowały się rzeczy Nikoli i triumfalnie spojrzał na Michaela. Opuścił wielki dom. Wsiadł do auta głęboko oddychając.
-Mam już to wszystko za sobą. Teraz mam ją dla siebie - Szepnął i włączył silnik.
~*~
Leżała w wodzie, która zaczynała już stygnąć. Trzymała w dłoni wisiorek od Chestera. Myślała o nim cały czas. Wiedziała, że nie chciał tego zrobić, że to nie jego wina. Przyglądała się złotemu kluczykowi z wielką uwagą. Kochała go i chciała, by wszystko wróciło do normy. Chciała być jego żoną i umrzeć przy nim. Poczuła łzę, która czaiła się w jej kąciku oka. Oliver wszedł do domu. Wyszła z gorącej wody i otarła się ręcznikiem. Założyła ubrania od Sykesa i opuściła łazienkę, gasząc światło. Brunet, gdy ją zobaczył, zaśmiał się i przytulił ją.
-Ślicznie wyglądasz - Szepnął. Chwycił jej twarz w dłonie i oglądał jej oczy.
-Wszystko załatwiłeś?
-Tak... Nie bardzo się tym przejęli... bardzo mi przykro, pokazali jacy są... - Powiedział spokojnie.
Kłamiesz, znowu kłamiesz.
Rozpłakała się. Usiadł z nią na łóżko i objął.
-Spokojnie... zamknęłaś już ten rozdział... nie myśl o tym.
-Jak mam nie myśleć, kiedy planowałam z nim swą przyszłość? - Zaniosła się kolejnym szlochem.
Głaskał jej włosy.
-Myślałam, że mnie zaakceptowali. Czułam się kochana i potrzebna... A oni... - Nie mogła opanować płaczu.
-Nadal jesteś potrzebna i kochana. Ja cię potrzebuję i kocham, jak nikogo innego.
Mocniej wtuliła się w jego pachnące ciało.
Kiedy uspokoiła się, zrobili sobie śniadanie. Była bez życia. Tracąc Chestera, straciła również swoją duszę.
Wypakowała swoje rzeczy do szafek Olivera, powstrzymując się od wylania kolejnych łez.
-Oli? A ty nie idziesz do pracy? - Weszła do kuchni, w której on zmywał.
-A no, kurwa, zapomniałem... Dobra, znajdę sobie lepszą - Roześmiał się i przytulił ją.
-Wiesz, że tęskniłem za tobą przez te lata?
Odwzajemniła uścisk.
-Mam pomysł. Chodźmy do kina albo coś. Nie. Jednak nie. Za słodko wyglądasz w moich ubraniach, dlatego zamówimy pizzę i obejrzymy film, zgoda?
Uśmiechnęła się, poprawiła spodnie i kiwnęła głową.
-Jak kiedyś - Szepnęła i złapała go za dłoń. - Jestem ci wiele winna.
-Ja też ci jestem wiele winien. Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Potrzebuję cię.
-Ja też...
Patrzyli sobie głęboko w oczy, a on zbliżał się do jej ust. Bała się znów połączyć ich wargi, choć tak bardzo tego pragnęła. Położyła dłoń na jego poliku. Przyciągnął ją do siebie. Czuł jej bicie serca. Nachylił się.
-Oliver, nie możemy... Ja kocham Chestera... - Oddalił się i kiwnął głową. Patrzył na nią smutno. Pragnął kolejny raz skosztować jej warg.
Wzięła głęboki oddech i podeszła do niego. Chwyciła jego twarz w dłonie i stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Pocałowała go. Objął jej drobne ciało, pogłębiając pocałunek. Podniósł ją i posadził na blacie, ale nadal był wyższy od niej. Oderwali się od siebie wciąż głęboko spoglądając w oczy.
-To może ja zamówię pizzę - Roześmiał się i pomógł czarnowłosej zejść z blatu.
Otarła usta i poszła do salonu.
Nie chciała, aby się tak wszystko potoczyło.
~*~
-Chester wraca do normy, kurwa! - Krzyknął Mark i rozsypał więcej białego proszku na stół.
Zaśmiał się głupio i rozejrzał się po zniekształconej sali. Serce mu stanęło, kiedy zobaczył Nikolę siedzącą w rogu. Wskazał na nią palcem.
-Nikola... - Szepnął
-Stary - Przerwał Mark, śmiejąc się - Kurwa, tam nikogo nie ma, zapomniało się efektów kokainy, prawda?
Potrząsnął głową i spojrzał znowu w kąt. Tylko wieszak. Roześmiał się i wciągnął kolejną kreskę.
Obok niego usiadła szatynka.
-Pan Chester stary dobry ćpunek już jest wolny, prawda? - Spytała trzepocząc rzęsami. Wróciło wspomnienie załzawionych oczu Nikoli
-Tak...
Usiadła mu na kolana i zaczęła całować szyję.
-Ej, laska, czekaj - Zepchnął ją z kolan, przez co zaczęła się histerycznie śmiać - Nie znam cię.
-Chazy, no co ty, od kiedy chcesz dziewczynę poznawać.
Zaśmiał się i zaczął liczyć osoby w pomieszczeniu. Przechodził obok opuszczonego domu i był ciekawy, czy jego starzy znajomi jeszcze tu siedzą.
Nie wiedział, czy jest tu ich dziesięciu, dwudziestu, czy trzydziestu, mało go to obchodziło. Cieszył się, że wreszcie miał narkotyki. Obejrzał siedzącą przed nim szatynkę i objął ją. Zaczął całować ją po szyi, a ona bawiła się jego włosami. Nagle wstała i pociągnęła go za dłoń. Uśmiechnął się i za nią podążył. Szli brudnym korytarzem. Weszli do małego pokoju, w którym był materac. Wszędzie walały się puszki po piwie i małe torebki. Rzuciła go na materac i zaczęła zdejmować koszulę. Soczyście pocałował jej obojczyk i zdjął jej ubrania.
To będzie bardzo upojna noc.
~*~
Wycierał szklanki i przyglądał się rozbawionemu tłumowi ludzi. Nie mógł uwierzyć, że Nikola ich zostawiła, ot tak. Chester znów wyszedł z domu, a Mike coraz bardziej pogłębia się w depresji. Brad wyjechał do rodziny, a Joe z Phoenixem poznali kobiety w nocnym klubie i nie prędko chcą wrócić do domu. Tęsknił za młodą czarnowłosą, która poprawiała im humor. Była dla niego jak siostra. Ziewnął i usiadł.
-Robert, pozwól tu na chwilę - Usłyszał głos z zaplecza. Victoriya chciała z nim porozmawiać.
-Tak? - Serce zabiło mu mocniej, kiedy ją zobaczył. Miała odsłonięte kościste ramiona.
-Potrzebujemy jakiejś kapeli, która mogłaby zagrać w najbliższym czasie - Spojrzała na niego z papierami w dłoni.
-Słuchaj, ja mam zespół, rockowy - Bąknął niepewnie.
-Matko! Spadacie mi z nieba! - Wypuściła papiery z rąk i przytuliła Bourdona. Zdziwiony również ją objął. Była bardzo mała, ledwie sięgała mu do klatki piersiowej.
-Jeju, przepraszam! - Krzyknęła zarumieniona.
-Nie! Nic się nie stało, było fajnie - Speszony, usiadł na fotelu.
Mała kobieta roześmiała się i pozbierała papiery.
-Dziś też cię odwieźć?
Rob uśmiechnął się głupio i kiwnął głową.
Uśmiechnęła się. Wyszli do samochodu i zaczęli rozmowę. Rob ją uwielbiał, miała w sobie tyle pozytywnej energii. Przy pożegnaniu dała mu buziaka w polik. Spalił się ze wstydu, ale uśmiechnął się. Wymienili się też numerami, aby być w kontakcie, co do koncertu. Z bananem na twarzy wszedł do domu, gdzie Brad oglądał telewizję, a Joe bawił się z psem.
-Cześć - Mruknęli do niego.
-Siema.
-Chestera nie ma w domu, Nikola się wyprowadziła a ty zadowolony, gadaj co się stało - Zaczął Delson.
Ucieszony Robert usiadł obok Brada.
-Victoriya - Szepnął.
-Dobra... Poznał dziewczynę - Powiedział, śmiejąc się.
Ich rozmowę przerwał Mike. Schodził po schodach z przekrwionymi oczami.
-Wszystko się zjebało... - Warknął na powitanie - Nikola ma innego, chociaż nie wierzę temu Sykesowi, Chester zaczął brać, kurwa - Usiadł przy stole i schował głowę w dłoniach.
-Mike, wszystko się naprawi - Palnął Joe - Nie raz upadaliśmy. Damy radę. Nikola wróci, Chazz też.
-Ta. Już to kurwa widzę...
-Gramy koncert w tym pubie! - Krzyknął Rob.
Każdy mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.
-Kiedy? - Spytał rozweselony Kenji.
-Chyba za tydzień, coś w tym stylu - Odparł spokojnie.
-Kurwa! Zajebiście! - Wydarł się Brad.
Przybili piątki i otworzyli piwo.
-A co z Chesterem? - Wtrącił Joe.
-Musimy z nim pogadać, może ogarnie się do następnego weekendu - Postanowił Bourdon.
Uśmiechnęli się i pogrążyli się w rozmowie, której tak dawno między nimi nie było.
~*~
Ledwo żywy Chazz wstał z materacu, na którym leżała jakaś kobieta. Czuł się brudny. Znowu się w to wkręcił, ale jeszcze kilka dni i nie będzie go to obchodzić, z kim idzie do łóżka, a raczej na stary materac, przyniesiony przez bezdomnych. Ziewnął, zakładając na siebie brudne ubrania. Po drodze spotkał Marka.
-I jak tam pierwszy dzień nowego życia? - Spytał, poruszając brwiami.
-Daj spokój, jak ja dawno tego nie robiłem.
-To co, Nikola nie dawała? - Śmiał się.
-Nie - Mruknął, odpalając papierosa.
-Spokojnie, teraz ma Olivera.
-Znasz go? - Zaciekawił się.
-Taa, wyniósł się ode mnie. Wczoraj rano odkryłem, że spierdolił. Wcześniej coś tam pierdolił, żeby dać wam spokój, więc domyśliłem się, że ją spotkał - Zaciągnął się i poklepał Benningtona po plecach.
-Co ich łączyło w sierocińcu? - Zapytał Chazz.
-Miłość, jeśli można tak to nazwać. Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, ale był w niej zakochany, a ona latała za nim jak pies. Ha, idioci.
-Wiesz, gdzie się przeprowadził?
-Za chuja. W ogóle przestań o tej szmacie myśleć! Poznasz jeszcze tyle takich, że zapomnisz jej imię!
Wzruszył ramionami i szedł dalej.
-Cieszę się, że się rozumiemy, wreszcie - Słyszał jego głos, ale nie obchodził go. Chciał zobaczyć Nikolę. Chciał jej dotknąć i znów ją pocałować, ale nie mógł.
Sam wyznaczył sobie barierę, której nie potrafił przejść.
____________
No popacz.
Nowy rozdział.
Znowu!
Jaka systematyczność.
A tak generalnie to zapraszam na mojego nowego bloga.
http://just-to-lose-control.blogspot.com/
Ale spoookojnie nie zostawię Powerless w spokoju! (chociaż wena mi odchodzi)
Także wiecie co robić.
Przeczytałaś napisz komentarz, chociażby zwykłe słowo "przeczytałam"
O.
Idealnie.
No to do zobaczenia za tydzień!
Oliver mruknął z niezadowolenia powoli się podniósł.
-Czemu tak wcześnie wstajesz?
-Muszę iść do pracy, a nie mam ubrań. Nie wrócę do domu - Szepnęła, spoglądając w okno - Dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować.
-Zostań u mnie - Zdjął kołdrę i stanął obok niej. Objął ją i oparł głowę na jej barku.
-Nie mogę...
-A co zrobisz? Nie wrócisz tam, nie wiadomo, co ci jeszcze zrobi, a nie kupisz nowego mieszkania. Rozkazuję ci zostać - Zaczął nią kołysać.
-A Mike? - Odwróciła się w jego stronę i obserwowała jego tatuaże.
-Pomogliby ci, gdyby cię tam chcieli. Dziś pojedziemy tam po twoje ubrania i zamieszkasz ze mną - Powiedział stanowczo.
-Oli, ale ja nie mogę...
-Możesz. Musisz.
Okłamywał ją. Bolało go to, ale to był jedyny sposób, by ją zatrzymać.
-Dobrze, pojedziemy tam - Otarła łzę i go przytuliła - Zadzwonię do Amandy. Nie chcę dziś iść do pracy...
-Pójdę do niej, zgoda? Od razu zrobię jakieś zakupy dla nas na śniadanie i zajadę po twoje ubrania - Bąknął. Spojrzała na niego niepewnie.
-Ale... ja muszę to sama załatwić.
Oliver nie chciał dopuścić do ich rozmowy.
-Nie. Pojadę pod ten dom i poproszę o twoje ubrania i nic więcej. Chester jest nieobliczalny i wczoraj się o tym przekonałaś.
-Jeżeli coś ci zrobi?
-Dam im radę - Zapewnił ją i otworzył szafkę. Podarował jej szeroką bluzkę i dresy.
Roześmiała się i wzięła ubrania.
-Powiedz im, że wciąż kocham Chestera i nic, prócz przyjaźni, nas nie łączy, zgoda?
Uśmiechnął się.
-Zgoda. Weź sobie długą, gorącą kąpiel i odpocznij. Ja w tym czasie załatwię to wszystko. Możesz mi zaufać.
Wyszczerzyła rząd białych zębów i kiwnęła głową. Poszła do łazienki i zamknęła drzwi. Potem już słyszał tylko lejącą się wodę. Ubrał się w ciemne spodnie i bluzę. Poprawił włosy i wyszedł z domu, zamykając go.
Zszedł po schodach rozmyślając jak ma wszystko rozegrać. Pobiegł do kawiarni i przywitał się z kobietą.
-Pani to Amanda? - Spytał, uśmiechając się.
-Tak, jakiś problem? - Odwzajemniła uśmiech i usiadła przy blacie.
-Nikola nie będzie mogła dziś przyjść. Najlepiej by było jakby dostała urlop. Przeziębiła się biedulka moja.
-Nie ma sprawy! Nikusia wie, że może dostać wolne, kiedy tylko chce, więc nie ma problemu.
-Dziękujemy Amando!
Zadowolony wyszedł z kawiarni, uprzednio machając kobiecie. Przełknął ślinę i wszedł do samochodu, odpalając go. Jechał powoli, wszystkiemu się przyglądając. Kiedy zatrzymał się przy właściwym budynku, poczuł pewnego rodzaju lęk. Zaparkował samochód i odpalił papierosa. Oglądał dokładnie dom. Wypalił używkę i wyszedł z samochodu, kierując się do drzwi. Zapukał dwa razy i odczekał. Otworzył mu czerwonowłosy pół - Japończyk. Był zdziwiony jego wizytą.
-Jestem Oliver, przyszedłem zabrać ubrania Nikoli - Spojrzał na niego z wyższością.
-Chcę z nią porozmawiać i Nikola ma wrócić do domu - Warknął
-Wezmę jej rzeczy i się zmywam, a pogadać możecie jak będzie w pracy. Jest ze mną bardzo szczęśliwa. Skrzywdziliście ją i nie chce was widzieć na oczy - Powiedział stanowczo.
Mike popatrzył na niego z nienawiścią. Nie wierzył mu, a raczej nie chciał mu wierzyć. Ustąpił mu i zaprowadził do jej pokoju.
-Kochacie się? - Spytał, opierając się o ścianę.
-Tak, bardzo. Znamy się z Domu Dziecka - Odparł wyciągając walizkę i pakując jej rzeczy.
-Czemu Nikola chce się wyprowadzić? - Ponowił śledztwo. Postanowił, że da im chwilę spokoju, a potem odwiedzi czarnowłosą w pracy.
-Boi się Chestera. Zranił ją. Bardzo ją zranił. Nienawidzi go - Serce bolało go od kłamstw.
Ale to jedyne wyjście.
W oku Shinody zakręciły się łzy. Czy to wszystko dobiega końca? Czy wszystko runie przez mur błędów Chestera? Ciemnowłosy chwycił walizki, w których znajdowały się rzeczy Nikoli i triumfalnie spojrzał na Michaela. Opuścił wielki dom. Wsiadł do auta głęboko oddychając.
-Mam już to wszystko za sobą. Teraz mam ją dla siebie - Szepnął i włączył silnik.
~*~
Leżała w wodzie, która zaczynała już stygnąć. Trzymała w dłoni wisiorek od Chestera. Myślała o nim cały czas. Wiedziała, że nie chciał tego zrobić, że to nie jego wina. Przyglądała się złotemu kluczykowi z wielką uwagą. Kochała go i chciała, by wszystko wróciło do normy. Chciała być jego żoną i umrzeć przy nim. Poczuła łzę, która czaiła się w jej kąciku oka. Oliver wszedł do domu. Wyszła z gorącej wody i otarła się ręcznikiem. Założyła ubrania od Sykesa i opuściła łazienkę, gasząc światło. Brunet, gdy ją zobaczył, zaśmiał się i przytulił ją.
-Ślicznie wyglądasz - Szepnął. Chwycił jej twarz w dłonie i oglądał jej oczy.
-Wszystko załatwiłeś?
-Tak... Nie bardzo się tym przejęli... bardzo mi przykro, pokazali jacy są... - Powiedział spokojnie.
Kłamiesz, znowu kłamiesz.
Rozpłakała się. Usiadł z nią na łóżko i objął.
-Spokojnie... zamknęłaś już ten rozdział... nie myśl o tym.
-Jak mam nie myśleć, kiedy planowałam z nim swą przyszłość? - Zaniosła się kolejnym szlochem.
Głaskał jej włosy.
-Myślałam, że mnie zaakceptowali. Czułam się kochana i potrzebna... A oni... - Nie mogła opanować płaczu.
-Nadal jesteś potrzebna i kochana. Ja cię potrzebuję i kocham, jak nikogo innego.
Mocniej wtuliła się w jego pachnące ciało.
Kiedy uspokoiła się, zrobili sobie śniadanie. Była bez życia. Tracąc Chestera, straciła również swoją duszę.
Wypakowała swoje rzeczy do szafek Olivera, powstrzymując się od wylania kolejnych łez.
-Oli? A ty nie idziesz do pracy? - Weszła do kuchni, w której on zmywał.
-A no, kurwa, zapomniałem... Dobra, znajdę sobie lepszą - Roześmiał się i przytulił ją.
-Wiesz, że tęskniłem za tobą przez te lata?
Odwzajemniła uścisk.
-Mam pomysł. Chodźmy do kina albo coś. Nie. Jednak nie. Za słodko wyglądasz w moich ubraniach, dlatego zamówimy pizzę i obejrzymy film, zgoda?
Uśmiechnęła się, poprawiła spodnie i kiwnęła głową.
-Jak kiedyś - Szepnęła i złapała go za dłoń. - Jestem ci wiele winna.
-Ja też ci jestem wiele winien. Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Potrzebuję cię.
-Ja też...
Patrzyli sobie głęboko w oczy, a on zbliżał się do jej ust. Bała się znów połączyć ich wargi, choć tak bardzo tego pragnęła. Położyła dłoń na jego poliku. Przyciągnął ją do siebie. Czuł jej bicie serca. Nachylił się.
-Oliver, nie możemy... Ja kocham Chestera... - Oddalił się i kiwnął głową. Patrzył na nią smutno. Pragnął kolejny raz skosztować jej warg.
Wzięła głęboki oddech i podeszła do niego. Chwyciła jego twarz w dłonie i stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Pocałowała go. Objął jej drobne ciało, pogłębiając pocałunek. Podniósł ją i posadził na blacie, ale nadal był wyższy od niej. Oderwali się od siebie wciąż głęboko spoglądając w oczy.
-To może ja zamówię pizzę - Roześmiał się i pomógł czarnowłosej zejść z blatu.
Otarła usta i poszła do salonu.
Nie chciała, aby się tak wszystko potoczyło.
~*~
-Chester wraca do normy, kurwa! - Krzyknął Mark i rozsypał więcej białego proszku na stół.
Zaśmiał się głupio i rozejrzał się po zniekształconej sali. Serce mu stanęło, kiedy zobaczył Nikolę siedzącą w rogu. Wskazał na nią palcem.
-Nikola... - Szepnął
-Stary - Przerwał Mark, śmiejąc się - Kurwa, tam nikogo nie ma, zapomniało się efektów kokainy, prawda?
Potrząsnął głową i spojrzał znowu w kąt. Tylko wieszak. Roześmiał się i wciągnął kolejną kreskę.
Obok niego usiadła szatynka.
-Pan Chester stary dobry ćpunek już jest wolny, prawda? - Spytała trzepocząc rzęsami. Wróciło wspomnienie załzawionych oczu Nikoli
-Tak...
Usiadła mu na kolana i zaczęła całować szyję.
-Ej, laska, czekaj - Zepchnął ją z kolan, przez co zaczęła się histerycznie śmiać - Nie znam cię.
-Chazy, no co ty, od kiedy chcesz dziewczynę poznawać.
Zaśmiał się i zaczął liczyć osoby w pomieszczeniu. Przechodził obok opuszczonego domu i był ciekawy, czy jego starzy znajomi jeszcze tu siedzą.
Nie wiedział, czy jest tu ich dziesięciu, dwudziestu, czy trzydziestu, mało go to obchodziło. Cieszył się, że wreszcie miał narkotyki. Obejrzał siedzącą przed nim szatynkę i objął ją. Zaczął całować ją po szyi, a ona bawiła się jego włosami. Nagle wstała i pociągnęła go za dłoń. Uśmiechnął się i za nią podążył. Szli brudnym korytarzem. Weszli do małego pokoju, w którym był materac. Wszędzie walały się puszki po piwie i małe torebki. Rzuciła go na materac i zaczęła zdejmować koszulę. Soczyście pocałował jej obojczyk i zdjął jej ubrania.
To będzie bardzo upojna noc.
~*~
Wycierał szklanki i przyglądał się rozbawionemu tłumowi ludzi. Nie mógł uwierzyć, że Nikola ich zostawiła, ot tak. Chester znów wyszedł z domu, a Mike coraz bardziej pogłębia się w depresji. Brad wyjechał do rodziny, a Joe z Phoenixem poznali kobiety w nocnym klubie i nie prędko chcą wrócić do domu. Tęsknił za młodą czarnowłosą, która poprawiała im humor. Była dla niego jak siostra. Ziewnął i usiadł.
-Robert, pozwól tu na chwilę - Usłyszał głos z zaplecza. Victoriya chciała z nim porozmawiać.
-Tak? - Serce zabiło mu mocniej, kiedy ją zobaczył. Miała odsłonięte kościste ramiona.
-Potrzebujemy jakiejś kapeli, która mogłaby zagrać w najbliższym czasie - Spojrzała na niego z papierami w dłoni.
-Słuchaj, ja mam zespół, rockowy - Bąknął niepewnie.
-Matko! Spadacie mi z nieba! - Wypuściła papiery z rąk i przytuliła Bourdona. Zdziwiony również ją objął. Była bardzo mała, ledwie sięgała mu do klatki piersiowej.
-Jeju, przepraszam! - Krzyknęła zarumieniona.
-Nie! Nic się nie stało, było fajnie - Speszony, usiadł na fotelu.
Mała kobieta roześmiała się i pozbierała papiery.
-Dziś też cię odwieźć?
Rob uśmiechnął się głupio i kiwnął głową.
Uśmiechnęła się. Wyszli do samochodu i zaczęli rozmowę. Rob ją uwielbiał, miała w sobie tyle pozytywnej energii. Przy pożegnaniu dała mu buziaka w polik. Spalił się ze wstydu, ale uśmiechnął się. Wymienili się też numerami, aby być w kontakcie, co do koncertu. Z bananem na twarzy wszedł do domu, gdzie Brad oglądał telewizję, a Joe bawił się z psem.
-Cześć - Mruknęli do niego.
-Siema.
-Chestera nie ma w domu, Nikola się wyprowadziła a ty zadowolony, gadaj co się stało - Zaczął Delson.
Ucieszony Robert usiadł obok Brada.
-Victoriya - Szepnął.
-Dobra... Poznał dziewczynę - Powiedział, śmiejąc się.
Ich rozmowę przerwał Mike. Schodził po schodach z przekrwionymi oczami.
-Wszystko się zjebało... - Warknął na powitanie - Nikola ma innego, chociaż nie wierzę temu Sykesowi, Chester zaczął brać, kurwa - Usiadł przy stole i schował głowę w dłoniach.
-Mike, wszystko się naprawi - Palnął Joe - Nie raz upadaliśmy. Damy radę. Nikola wróci, Chazz też.
-Ta. Już to kurwa widzę...
-Gramy koncert w tym pubie! - Krzyknął Rob.
Każdy mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.
-Kiedy? - Spytał rozweselony Kenji.
-Chyba za tydzień, coś w tym stylu - Odparł spokojnie.
-Kurwa! Zajebiście! - Wydarł się Brad.
Przybili piątki i otworzyli piwo.
-A co z Chesterem? - Wtrącił Joe.
-Musimy z nim pogadać, może ogarnie się do następnego weekendu - Postanowił Bourdon.
Uśmiechnęli się i pogrążyli się w rozmowie, której tak dawno między nimi nie było.
~*~
Ledwo żywy Chazz wstał z materacu, na którym leżała jakaś kobieta. Czuł się brudny. Znowu się w to wkręcił, ale jeszcze kilka dni i nie będzie go to obchodzić, z kim idzie do łóżka, a raczej na stary materac, przyniesiony przez bezdomnych. Ziewnął, zakładając na siebie brudne ubrania. Po drodze spotkał Marka.
-I jak tam pierwszy dzień nowego życia? - Spytał, poruszając brwiami.
-Daj spokój, jak ja dawno tego nie robiłem.
-To co, Nikola nie dawała? - Śmiał się.
-Nie - Mruknął, odpalając papierosa.
-Spokojnie, teraz ma Olivera.
-Znasz go? - Zaciekawił się.
-Taa, wyniósł się ode mnie. Wczoraj rano odkryłem, że spierdolił. Wcześniej coś tam pierdolił, żeby dać wam spokój, więc domyśliłem się, że ją spotkał - Zaciągnął się i poklepał Benningtona po plecach.
-Co ich łączyło w sierocińcu? - Zapytał Chazz.
-Miłość, jeśli można tak to nazwać. Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, ale był w niej zakochany, a ona latała za nim jak pies. Ha, idioci.
-Wiesz, gdzie się przeprowadził?
-Za chuja. W ogóle przestań o tej szmacie myśleć! Poznasz jeszcze tyle takich, że zapomnisz jej imię!
Wzruszył ramionami i szedł dalej.
-Cieszę się, że się rozumiemy, wreszcie - Słyszał jego głos, ale nie obchodził go. Chciał zobaczyć Nikolę. Chciał jej dotknąć i znów ją pocałować, ale nie mógł.
Sam wyznaczył sobie barierę, której nie potrafił przejść.
____________
No popacz.
Nowy rozdział.
Znowu!
Jaka systematyczność.
A tak generalnie to zapraszam na mojego nowego bloga.
http://just-to-lose-control.blogspot.com/
Ale spoookojnie nie zostawię Powerless w spokoju! (chociaż wena mi odchodzi)
Także wiecie co robić.
Przeczytałaś napisz komentarz, chociażby zwykłe słowo "przeczytałam"
O.
Idealnie.
No to do zobaczenia za tydzień!
No tak xddd ja wcześniej czytałam ten rozdział!
OdpowiedzUsuńOli- kłamca! Ale i tak go uwielbiam! No i w ogóle fajny rodział, czekam na kolejny!
Weny!
Jeja.. Czemu Oli klamie. Jesli kocha Nikole to powinnien dac jej odejsc. No jeja.
OdpowiedzUsuńChesta.. uspokon dupe i bierz sie w garsc. Rob nam sie tu zakochuje, a ty co?!
Wgl, fajnie ze ich zespol cos ruszy..
to co.. weny i do nastepnego.
Wkurza mnie mnie Oliver, wkurza mnie Chaz, wkurza mnie Mark...Szkoda mi Mikeya...Nie wiem co napicać....Kocham Rob'a <3 Chester zbieraj dupsko i walcz o Nikolę, Oli....już mówiłam, że nie trawię gościa? Weny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDenerwujący Chaz, który nie walczy o Nikki, a na dokładkę Oli, który kłamie (chociaż ma wyrzuty sumienie). No jak można?
OdpowiedzUsuńI chciałabym, aby wszystko było już dobrze...
Ot taka moja prośba...
Pozdrawiam,
Lilith.
PS. Fajnie, że piszesz kolejnego bloga:D