sobota, 6 grudnia 2014

"Bardzo cię kocham i chcę, aby ten wisiorek to symbolizował "

19

Był sobotni poranek. Mike umówił się ze swoim tatą, po chwili usłyszał pukanie.
Czerwonowłosy otworzył drzwi swojemu ojcu.
-Witaj Mikey - Ucieszył się widząc syna.
-Cześć tato, usiądź przy stole.
-Kiedy poznam tą piękną istotę, która jest spokrewniona z twoją matką? - Zapytał mężczyzna o siwych włosach. Szeroko się uśmiechnął, przez co było widać głębokie zmarszczki. Pogłaskał Pikusia i spojrzał na Mike'a
-Tato, najpierw chcę się upewnić, czy to na pewno ona - Bąknął Mike.
-Wszystko się zgadza, synu. Miałem kiedyś zaszczyt poznać  Jude Harrington.
-Tato, ciszej. Może wszystko usłyszeć - Nalegał.
-Czemu nie chcesz jej powiedzieć teraz? - Oparł łokcie o stół i począł rozglądać się po kuchni.
-Bo nie wiem jak zareaguje. Jest nieprzewidywalna. Wiele przeszła i bardzo ciężko ją zrozumieć - Mruknął nalewając wody w  dzbanek.
-Zdaję mi się, że się ucieszy.
-Zresztą wolę poczekać do Wigilii, wtedy mama jej wszystko wytłumaczy. Tak będzie najlepiej.
-Może zaprosimy Jude? Przecież mogłyby ze sobą porozmawiać - Zamyślił się.
-Nie ma opcji. Chester powiedział, że już próbowała się z nią spotkać w ośrodku, Nikola kazała jej wyjść i tyle.
-Zaprośmy ją. Może Nikola jej wybaczy? Chcę ją poznać. - Zarządził.
Mike nie był przychylny temu spotkaniu. Wolał sam jej wszystko powiedzieć i nie chciał, żeby jego ojciec się w to wtrącał. Przecież jej nie znał.
-Rób co chcesz, ja wolę, żeby nigdy jej już nie spotkała.
-Młody Shinodo nie bądź egoistyczny. Jude żałuje swego błędu - Stanął w obronie kobiety.
Ucichli, gdy usłyszeli szybkie kroki. Po chwili ich ukazała się Nikola. Za nią biegł obrażony Chazz.
-Dzień dobry - Skierowała się uśmiechnięta do ojca Mike'a.
-Witaj kruszynko.
-On tak zawsze, nie przejmuj się - Sprostował czerwonowłosy.
Roześmiała się i zaczęła zakładać buty. Chester stał za nią skupiając wzrok na paznokciach.
-Gdzie idziesz? - Zapytał wreszcie Mike.
-Do pracy! - Powiedziała uśmiechnięta.
Stanęli jak wryci. Tylko Chazza to nie ruszyło.
-Uparła się, aby pracować, więc ja będę ją odwoził, siedział w tej kawiarni i zawiozę ją do domu. Nie dam jej nikomu dotknąć - Warknął. - A właśnie. Dzień dobry panie Shinoda.
Japończyk kiwnął uśmiechnięty głową.
-Nikolu, po co ci praca? - Wtrącił się Kenji.
-Chcę stanąć na własne nogi. Nie będę darmozjadem i zacznę dokładać się do czynszu.
Wyszła z domu.
-Chazz, dziś nie będziesz siedział z nią w pracy, ponieważ mamy trochę do pogadania na temat Nikoli, wróć szybko - Nakazał Mikey.
-Mhm.
Obrażony wyszedł do dziewczyny.
-Miła z nich para. Młoda Harrington jest strasznie podobna do swojego ojca i tak samo zawzięta. Byłby z niej dumny...
-Tato, przestań! Zaraz zejdzie reszta chłopaków, więc wtedy nic nie mów o Nikoli.
-Czemu? Muszą się w końcu dowiedzieć! Nikola to kuzynka Mike'a! - Specjalnie krzyknął, by zdenerwować syna.
Schował twarz w dłonie i westchnął. Po chwili ktoś schodził po schodach.
-Jak to? Niki to kuzyneczka Mikusia? - Wrzasnął zdziwiony Brad. - Zróbcie jej taki prezent i powiedzcie jej o tym! Dziś mikołajki!
-Brad. Zamknij. Mordę. - Warknął
-No świetnie! Ja na urodziny nie dostałem nic! A ty na mikołajki dostajesz Nikolę za kuzynkę. Najlepiej! Ech. - Krzyknął ironicznie.
-Ej, ej, ej! Nikola kuzynką naszego Mike'a?! Haha, nie no świetnie! - Wydukał szczęśliwy Robert.
-Co? Nikola kuzynką Mike'a?! - Usłyszeli Farrella i Hahna.
-Nic. Jej. Nie. Mówcie. - Spike spoważniał. - Dowie się w Wigilię, to najlepsze rozwiązanie.
-Kurwa! Ale zajebiście!
Nikt nie krył swojego entuzjazmu. W tym czasie ojciec Shinody zaczął się ubierać.
-Gdzie pan idzie? - Zapytał Dave.
-Niedługo mam samolot. - Skierował się do drzwi.
-Niech mama się tym zajmie, dobrze?
-Synu, ja wiem lepiej, co zrobić.
Opuścił mieszkanie.
-Kurwa mać. Pamiętajcie, nie mówcie jej nic.
-Dobrze, dobrze, dobrze, dobrze! Mike! Nie cieszysz się?! Wyglądasz, jakbyś z tego powodu chciał się zabić! Halo, czy ty wiesz w ogóle o czym my mówimy? Mówimy o tym, że jesteś kuzynem Nikoli! Czy to do ciebie dotarło? Tak ogólnie, to gdzie oni są! Trzeba by to opić! - Joe darł się do ucha Pół Japończyka.
-Proszę nie dziś. Nie może się dowiedzieć. Nikola podjęła się pracy, moglibyście pójść w tym samym kierunku.
-Jak to do pracy? Gdzie? - Wtrącił Dave.
-W jakiejś kawiarni - Odpowiedział beznamiętnie.
Wstał i mimo protestów chłopaków, poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na wielkie, niewygodne łóżko i spojrzał na biurko.
Nawet nie przemknęło mu przez myśl, aby posprzątać. Leżała tam sterta niepotrzebnych rysunków i nigdy nie pokazanych światu tekstów piosenek.
Nie docierało do niego, że dziewczyna jego przyjaciela jest z nim spokrewniona.
Jakie rzeczy musiało sprawić życie, że akurat tak się o tym dowiaduje?
Pozostaje jeszcze jedna zagadka. Jak dziewczyna zareaguje na tą wiadomość?
Strasznie zależało mu, aby dobrze do przyjęła. Strasznie mu na niej zależało.


~*~

-Chazz, dam radę - Powiedziała znudzona, kiedy Bennington mówił jej, co ma robić.
-Misiu, boję się, że coś ci się stanie! - Zaparkował samochód przed kawiarnią.
-Misiu? Nigdy tak do mnie nie mówiłeś - Uśmiechnęła się.
-Moja mała misia idzie do pracy. Tak szybko rośniesz! - Udał, że płacze.
-Jesteś głupi.
-Ale mnie kochasz!
Kiwnęła głową, wysłała mu buziaka i weszła do kawiarni.
Miejsce było niewielkie, utrzymane w stylu retro, a gdzieniegdzie widniały ozdoby świąteczne. Na stolikach postawione były zapachowe świeczki, a w głośnikach rozbrzmiewała cicha muzyka.
Podeszła do kasy. Chwilę potem pojawiła się kobieta.
-Dzień dobry. Pani Harrington? - Spytała z promiennym uśmiechem.
-Tak - Odpowiedziała trochę skrępowana.
-Świetnie! Jestem Amanda i będę twoją szefową! - Poprawiła blond włosy - Chodź na zaplecze, wszystkiego cię nauczę.

Nikoli spodobała się postawa Amandy.
-Ta kawiarnia to rodzinny biznes. Teraz zyskuje coraz większość popularność w okolicy, więc muszę zatrudniać więcej pracowników. Zacznijmy od tego, że na razie będziesz miała okres próbny. W niedziele i soboty kawiarnia nie jest czynna, ale dziś jest taki mikołajkowy wyjątek  - Wydukała podając jej fartuch. -Nie stresuj się, to tylko praca w kawiarni - Posłała jej uśmiech.
-Rozumiem, ale jednak to jest moja pierwsza praca, rozumie pani...
-Nie mów do mnie pani, jestem tylko piętnaście lat starsza!
Usta Nikoli wydęły się w lekkim uśmiechu.
-Na razie będziesz przyjmować zamówienia i utrzymywała porządek na blacie i stolikach. Dasz sobie radę! - Dotknęła jej ręki. - Pamiętaj, to tylko kawiarnia.
Czarnowłosa stanęła przy kasie i zaczęła się rozglądać. Amanda zachowywała się nieszablonowo. Biło od niej radością na kilometr. Dobrze, że nie była jakąś jędzą, która o wszystko by się czepiała.
Harrington długo rozmyślała, aż usłyszała dzwonek, który oznaczał wejście klienta. Doprowadziła się do porządku. Uśmiechnęła się na myśl, że wreszcie zacznie pracować. Wszystko było niczego sobie, gdyby nie ujrzała ojca Mike'a i pewnej kobiety, której nienawidziła z całego serca. Przez głowę przeleciało jej mnóstwo scenariuszy. Było jej słabo. Chwyciła się blatu i czekała na dalszy rozwój sytuacji.
Japończyk zdjął kobiecie płaszcz i odsunął krzesło. Gdy usiadła, zaczął kierować się w jej stronę. Z trudem uniosła kąciki ust.
-O, witaj Nikolu!
Czemu przyszedłeś tutaj z nią?!
-Dzień dobry, pro... proszę pana.
Muto odwrócił się szukając wzrokiem Jude.
-Chciałbym zamówić dwie kawy i szarlotkę.
Kiwnęła głową. Szybko przygotowała filiżanki kawy i wyjęła kawałek szarlotki z lodówki.
-To będą 3 dolary - Wyjąkała.
Dał jej należną kwotę i odszedł od stolika. Odwróciła się, nie chciała, by zrozumiał, że ją zobaczyła.
Dzień dopiero się zaczął, a ona już miała ochotę rzucić się pod pociąg.


~*~

Za oknem robiło się coraz ciemniej. Źródłem światła w jego pokoju była mała świeczka. Mike uwielbiał ogień. Dawał światło i ciepło, ale jak się go nie upilnowało mógł wzniecić wielki pożar.
Bazgrał na pogniecionej kartce znalezionej przy łóżku.
Nie wiedział, co pisze. Po prostu kolejny raz dał się ponieść emocjom.

Już niebawem wszyscy się dowiedzą.

Widziałem ją uśmiechającą się
Rozświetla ją blask słońca*

Przygryzł ołówek. Wena odleciała.
-Pierdolę to - Warknął i zgniótł kartkę wkładając ją do szuflady.
-Tylko, żeby kartka w ciąże nie zaszła, haha - Gwałtownie się odwrócił i ujrzał Chazza.
-Kurwa, Bennington naucz się pukać - Oznajmił zbulwersowany.
-Umiem pukać - Poruszył brwiami. - No pokaż, co tam nabazgroliłeś mieszańcu.
Westchnął.
-Nie, nie wyszło - Roześmiał się.
-Noo weeź! - Błagał.
-Nie lubię, gdy ktoś patrzy na nieskończone teksty. To tylko trzy linijki, które nic nie wnoszą.
-A jak skończysz to pokażesz? - Zrobił minę zbitego psiaczka.
-Nie chcę skończyć. Nawet nie wiem, skąd mi się to wzięło.
-Jak wolisz! Foch.
Shinoda roześmiał się. Uwielbiał Benningtona i jego udawane fochy. Chester nie był już tą samą osobą, co przed ośrodkiem. Przestał brać. To najważniejsze, ale w jego charakterze też coś się zmieniło. Może to przez to, że oszalał na punkcie Nikoli? Ach, właśnie. Nikola. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Za dobrze im się układa. Mikey czuł, że to wszystko się zjebie. Przecież na ich drodze stał Mark, Jude i Lauren.
-Mike, chodź na dół. Trzeba dziś coś wykombinować, w końcu są mikołajki! Mam gdzieś czapkę Mikołaja. Kurde, jedźmy do sklepu, kupię jakiś drobiazg Nikoli - Blondyn miał w zwyczaju myśleć głośno.
-Spokojnie, kiedy Niki kończy pracę?
-Po 18, za długo moim zdaniem!
-Ja też muszę znaleźć pracę. I ty i Brad i Joe i Robert i Dave... - Wybełkotał.
-Jak wolisz! To jedziemy? - Zapytał jak małe dziecko.
-No chodź..

Przy małej galerii, gdzie wszędzie wisiały świąteczne lampki, świeciły sztuczne bałwany i renifery wysiedli z samochodu. Brad i Joe uparli się, że pojadą razem z nimi.
-Ja też chcę coś kupić Nikoli! I sobie też! - Krzyczał zadowolony Delson.
-A mi się nie chce siedzieć w domu z Robertem i Farrelem. Powiedzieli, że zamówią nam pizzę! - Radował się DJ.
-Ja idę do tego sklepu z biżuterią. Mike, idziesz ze mną? - Zarządził Chester.
-Jasne.
Rozdzielili się. Dave i Joe łazili bez celu po centrum, wchodząc co chwila do każdego sklepu, a Mike z Benningtonem ruszyli wybrać biżuterię swoim wybrankom serca.

~*~


-Brad, widzisz to? - Zapytał Koreańczyk przechodząc obok płyt różnych wykonawców.
-Co?
-No widzisz czy nie?!
-Ale co? - Zdenerwował się.
-Nie ma tu naszej płyty! - Zbulwersował się.
-Ale my nawet takowej nie wydaliśmy, Joe - Powiedział znudzony kupując płytę Depeche Mode.
-No i co z tego? Powinniśmy być sławni!
-No wiem! Ja tego nie rozumiem, głupi ludzie, nie lubią nas! - Krzyknął ironicznie. - Będziemy sławni, spokojnie.
-Kiedy?! Kiedy będę miał wnuki?
-Ludzie się na ciebie patrzą, bądź cicho i kup coś Nikoli albo sobie.
-Co mam jej kupić? Hamburgera?
-Tak, tak. Hamburgera - Kiwnął głową, by Hahn dał mu już spokój.
-Wiedziałem, jestem mistrzem prezentów - Bąknął zadowolony - Ej, Brad? Czemu nie ma jeszcze Świętego Mikołaja?
Delson uderzył się otwartą dłonią w twarz.
-W tym roku do niego nie idziesz, w tamtym roku zdążyłeś zrobić wystarczającego zamieszania. Uwierz, Koreańczyk, który stoi w kolejce dzieci, które sięgają mu do brzucha to nie jest codzienny widok.
-Wal się! - Zbulwersował się.



~*~

-Mike, a to? - Spytał pokazując zestaw diamentowych kolczyków i wisiorka.
-Chester, nie wiem. Ja już wybrałem prezent dla Anny, tylko ty patrzysz od 20 minut na ten sam zestaw - Jęknął.
-Ale jak to ten sam?
-Chazz, idioto. W tej gablotce jest sześć takich samych zestawów, a ty się na nie gapisz i pytasz mnie, który wybrać.
Blondyn patrzył to na Mike'a, to na gablotkę.
-Właśnie tak się dziwie, że w tak obszernym sklepie jest tylko jeden zestaw...
Bennington podszedł do następnej wystawy. Shinoda zaśmiał się i jeszcze raz popatrzył na naszyjnik, który podaruje Annie. Chciał, aby był to wyjątkowy prezent, ale kompletnie nie umiał wybrać tego najpiękniejszego, więc zdecydował się na złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie błękitnej kulki i złoty pierścionek.
-Wróciłem! Znalazłem! Mam! Spodoba się jej! - Pokazał mu prezent. - Zajebisty, co nie?
-Ale to ten sam zestaw...
-Dobra, cicho spodobał mi się od tych 20 minut patrzenia.
Poszli zapłacić za zakupy i skierowali się do fast-fooda. Zamówili po kebabie i usiedli.

-Mike, już 17:30! Nikola zaraz kończy pracę!
Czerwonowłosy skończył spożywać kebaba i wstał od stołu.
-Dobra, chodźmy do auta.
W tym czasie zadzwonił do Brada, by razem z Joe przyszli na parking.
Wsiedli do samochodu i ruszyli pod kawiarnię.

Czarnowłosa stała już pod wejściem. Podbiegła do Chestera, który wysiadał z auta i mocno go przytuliła.
-Chazz, tęskniłam - Wyjąkała.
Blondyn uśmiechnął się i pocałował ją w głowę.
-Mam dla ciebie prezent, ale to w domu.
Oderwał się od niej i zaczął prowadzić do samochodu, ale nagle się zatrzymała.
-Muszę ci coś powiedzieć - Oznajmiła spoglądając w stopy.
-Co takiego? - Dodawał jej otuchy uśmiechem.
-Ale to też w domu.
Objął ją i wsiedli do auta.
-Niki! Mam dla ciebie płytę Depeche Mode! - Powitał ją.
-Oo, dziękuję! A z jakiej to okazji?
-Dziś mikołajki!
-Cholera, ja nic wam nie kupiłam - Przygnębiła się.
-Nie martw się, niczego nie chcemy - Mike spojrzał na nią w lusterku.
-Ale to niesprawiedliwe, wydajecie na mnie pieniądze, choć zaczęłam już pracę.
-Niee maaruuuudź. Zrobimy sobie małą imprezę mikołajkową.
-No dobra, ale pozwolicie mi zrobić wam prezent na Boże Narodzenie. Zgoda?
-Może... - Mruknęli.
-Ej! Bo nie przyjmę waszych prezentów.
-No zgoda, ale obiecaj, że to nie będzie drogie - Wtrącił Bennignton.
Mruknęła i położyła głowę na szybie. Nie wiedziała czy mówić Chesterowi o dzisiejszym zdarzeniu. Przecież on też mógł mieć z tym coś wspólnego.


~*~


-Przyjechali! Przyjechali! Przyjechali! - Dave dał znak Robertowi. - Szybko zakładaj tę czapkę cwelu!
Zdezorientowany Rob w stroju Św. Mikołaja schował się za fotel równocześnie zgaszając światło.
Farrel ze wścibskim uśmiechem ukrył się za kanapą.
Drzwi otworzyły się, a do domu wpadły wąskie smugi światła z latarni.
-Gdzie te cioty? - Mruknął Chazz.
-Pewnie poszli spać albo są na górze - Shinoda zapalił światło.
-Ale mieli zamówić pizzę! Powiem Świętemu Mikołajowi, żeby nic im nie dawał na Boże Narodzenie, bo są idiotami! - Zbulwersował się Joe siadając na fotelu, za którym skrywał się Rob. Siedzenie przesunęło się, przez co Bourdon był ściśnięty.
-To ja zamówię tą pizzę - Brad wyjął komórkę i wszedł do kuchni.
-Nikola, miałaś mi coś powiedzieć jak będziemy w domu - Blondyn szepnął jej do ucha.
-Ho, ho, ho!!! - Robert wyskoczył zza fotela. - Jestem Mikołajem i przyszedłem was powiadomić, że jesteście niegrzeczni i nie dostaniecie prezentów ani dzisiaj, ani w święta!
-Tak, Mikołaju? No to szkoda! - Roześmiał się Chester.
-Aby sprawić, abym ja podarował wam prezenty musicie wreszcie zacząć czcić pana Farrela i wielmożnego pana Roberta Bourdona!
-Oczywiście! Tylko pan Dave Farrel jest równie świetnym człekiem na tej planecie! Odważę się powiedzieć, że nawet we Wszechświecie! - Basista wyskoczył z kapturem na głowie.
-To mój elf! Tak naprawdę jest prawie najlepszym człowiekiem na Plutonie, ale dajmy mu się cieszyć chwilą świetności na Ziemi, gdzie rządzę ja! - Wtrącił się Bourdon.
Chester zdjął czapkę "Mikołajowi" i sam ją sobie założył.
-Idź się leczyć wielmożny panie Robercie Bourdon - Zaśmiał się.
-Wy idioci! Mieliście zamówić pizzę! - Warknął Joe.
-Teraz ja muszę zamawiać! - Dołączył Brad.
-Super, bądźcie cicho, ja idę do Anny, będę za jakąś godzinę - Wyszykowany Mike opuścił dom.
Hahn gwizdnął z zachwytu.
-Zakochany Mike, ech. Nie widziałem takiego Mike'a od... Nigdy go takiego nie widziałem - Stwierdził Joe.
Obrażony Bourdon usiadł na podłodze.
-Co robimy w Wigilię? - Zmienił temat - Powinniśmy już stawiać choinkę moi drodzy!
-Tak szybko? - Czarnowłosa się zdziwiła.
-No tak. Przecież w większości domów po Święcie Dziękczynienia staje już choinka. Pomińmy temat, że w centrach handlowych roi się od tych ozdób. Aż chce się rzygać! - Perkusista symulował odgłos wymiotów.
-Ty tak nie świętowałaś? - Zapytał Chazz.
-W domu dziecka Święta były naprawdę ważne, lecz nie świętowaliśmy ich w sposób amerykański, ale bardziej angielski i słowiański. To dlatego, że nauczycielki i wychowawczynie pochodziły z tamtych stron. Pokoje stroiliśmy w mikołajki, wycinaliśmy śnieżynki i przyklejaliśmy na okna, ale dopiero kilka dni przed Wigilią stawialiśmy choinkę. Wieszaliśmy jemiołę, a na stole kładliśmy sianko. Na kominku zazwyczaj wisiały skarpety, do których wsadzano słodycze. Dwudziestego czwartego grudnia czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę i dzieliliśmy się opłatkiem, potem zasiadaliśmy do stołu, gdzie było przygotowanych 12 potraw. Śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy, to był chyba najlepszy czas w roku. Potem przychodził czas na prezenty od dobrodusznych ludzi. Często też, gdy pani z Anglii przechwytywała dowodzenie łamaliśmy kość z indyka. Osoba, która miała największą część kości myślała życzenie i jako bonus dostawała czekoladę. Choinka stała dosyć długo, po Nowym Roku dopiero zajmowaliśmy się rozbieraniem drzewka. Po Świętach wracała szara codzienność. Ten czas był magiczny - Rozmarzyła się.
-Cóż, tutaj tak nie jest. Niedługo ludzie zaczną stawiać te ozdoby świąteczne w czerwcu! - Krzyknął Brad.
-To bardzo możliwe, nie lubię tego - Mruknęła.
-Zmieńmy nasze Święta! Żeby były takie magiczne, jak mówi Niki. Wydają się być bardziej atrakcyjniejsze! - Zarządził Joe. - A Nikola nam w tym pomoże!
-Wiesz, to chyba dobry pomysł - Blondyn objął dziewczynę.
-Dobrze, ale to idzie na waszą odpowiedzialność.
-Zgoda! - Oznajmili chórem, po czym roześmiali się.
Usłyszeli pukanie. Delson popędził po pizzę.
-Niki? - Szepnął Chester.
-Tak?
-Chodź na górę, mam prezent.
Zarumieniła się i podążyła za nim. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka jego pokoju.
Z małej torebki wyciągnął pudełeczko.
Nikola otworzyła je i mocno go przytuliła.
-Jest piękny. Sam wybierałeś?
-Oczywiście, z godzinę stałem i się zastanawiałem! - Położył ręce na jej biodrach.
-Dziękuję kochany, ale nie musiałeś.
-Wiem, ale bardzo cię kocham i chcę, aby ten wisiorek to symbolizował.
Pocałował ją w szyję.
-Ty też miałaś mi coś do powiedzenia.
-Nie ważne.
-Ale mów, to na pewno nic takiego.
-Założysz mi? - Zmieniła temat.
Zaczepił łańcuszek i znowu musnął ją w szyję.
-No to co chciałaś mi powiedzieć? - Usiadł na łóżku.
-Dobra, ale nikomu nie mów, jasne?
-Jak słońce.
-Jak pracowałam, do kawiarni przyszedł ojciec Mike'a i Jude - Wychrypiała.
Spojrzał na nią przerażony.
-Chazz, czy wy coś ukrywacie? - Spytała bliska płaczu.
Wstał i objął ją.
-Cśii, nic się nie stało. - Otarł jej łzy - To co, idziemy na pizzę?
Kiwnęła głową.
Wrócili na dół, gdzie Joe fascynował się opowieścią Nikoli.
-Nie mogę się doczekać Świąt!
Usiedli na kanapie chwytając kawałek pizzy.
-Nikola, opowiedz coś jeszcze! - Prosił Hahn.
-Ale ja opowiedziałam tyle ile pamiętam z przeszłości. Nigdy nie interesowałam się ich kulturą, więc nie wiem. Jeśli coś mi się przypomni, to ci powiem - Oznajmiła z uśmiechem.
-Kurde, ale zajebiście będzie. Ten rok jest najlepszym naszym rokiem! - Cieszył się Dave.
-Tak, zdecydowanie najlepszym - Mruknęła do siebie.




______________________

Kurwa, nie umiem robić zakończeń xDD
* Linkin Park - She Couldn't

We wtorek napisałam ten szitowy rozdział w dwie godziny, brawo xD
Teraz pewnie dopiero rozdział w Boże Narodzenie xDDD
Albo jak mnie wena złapie to nawet przeed xD
wykąpałam się z dziennikiem i wyszłam z nim na spacer xDDDDDDD
Komentujcie xD I jeśli znajdujecie jakikolwiek błąd to piszcie xD
Tak wiem, powtarzam wyrazy.
Tak wiem, nie stawiam przecinków.
To jest moja zmora od zawsze :O

Ten rozdział jest chyba najdłuższy ze wszystkich poprzednich, dżizas XDD
Chciałam jeszcze dodać scenkę z Anną i Mikiem, ale nie chciało mi się i nie mogłam nic wymyślić XD
Wybaczcie mi to ;_;
Wesołych mikołajek xDDDDDD












wtorek, 25 listopada 2014

"Nie wiem, co by teraz było, gdybyśmy się nie spotkali."

18

Po cichu wszedł do sypialni Nikoli. Pod jej drzwiami leżał Pikuś.
Nadal spała, była już 16:00.
Położył się obok niej i delikatnie pocałował w policzek. Uśmiechnęła się.
Pogładził dłonią jej szyję, dopiero wtedy otworzyła swoje oczy.
-Dzień dobry. Jak się spało? - Wyszczerzył się do niej.
-Jejku, która godzina?
-Szesnasta. Zdaję mi się, że nie będziesz dziś w nocy spać - Przytulił ją.
-Z jakiego powodu? - Odwzajemniła uścisk.
-Ponieważ przespałaś cały dzień - Mruknął. - No i jeszcze coś, ale zobaczysz.
Włożył rękę pod jej bluzkę i przejechał nią po plecach.
Przeszły ją dreszcze.
Usłyszeli drapanie do drzwi.
-Pikuś... - Odparł zrezygnowany.
Wstali i zeszli na dół. Pikuś wyprzedził ich i wskoczył na Brada, który spożywał kanapkę. Roześmiał się i przy okazji wypluł kawałek. Zadowolony owczarek chwycił rozłemłaną kanapkę i położył się pod stołem.
-Dobry lunch? - Dziewczyna zaśmiała się.
-Pyszny, kurwa - Śmiał się głaszcząc psa.
-Pytałam się Pikusia - Usiadła przy stole uśmiechając się.
-Widzę, że czujesz się już lepiej - Zaczął Mike.
-Zdecydowanie - Odparła spoglądając na Chazza.
-No to świetnie, dzisiaj wieczorem wpadnie Anna - wyszczerzył kły akcentując imię jego wybranki.
Mężczyźni roześmiali się.
-Z czego rżycie, wy nie macie kobiet, więc proszę uprzejmie byście zamknęli wasze krzywe mordki. - Dopiekł Mike.
Chester warknął.
-Ja mam kobietę! - Objął zmieszaną dziewczynę.
-Pierdoło nie mówiłem do ciebie... - Czerwonowłosy uderzył się w twarz.
-Owszem mówiłeś, jestem, byłem  i zawsze będę od ciebie przystojniejszy Shinodo. - Zaśmiał się ironicznie.
-Chazz... Przyjdzie taki dzień. - Zaczął Michael.
-Jaki?
-Że ludzie nie uwierzą jakim baranem byłeś.
-Śmieszne, kurwa, bardzo - Udał obrażonego.
-Ojj Chazz, jesteś słodkim barankiem - Nikola przytuliła się do niego.
-Jedyna dobrze mówi, polać jej! - Krzyknął Robert.
-Bourdon, jesteś gejem? - Spytali.
-Co? Nie?! Skąd ten pomysł?
Każdy patrzył na niego rozbawionym wzrokiem.
Zdołał wyszeptać tylko krótkie "Kurwa", kiedy zrozumiał sens swojej wypowiedzi.
-Rob nie ukrywaj się! Wiemy, że Nikola ma całkiem sporą konkurencje! Nie tylko ona uważa Chazza za słodkiego barana! - Wtrącił się Brad.
-Walcie się! Kiedy tylko słodko uśniecie, zemszczę się na was! - Zagroził, śmiejąc się jednocześnie.
-Zgwałcisz nas? O fuj! - Wrzasnął Joe.
-Poćwiartuje nas i zakopie... - Mówił Dave.
-Jesteście chorzy, chorzy, chorzy, chorzy, chorzy! - Lamentował perkusista.
-Rozumiemy kotku, mrrr. - Powiedział z kpiną Mike.
-Dobra koniec tej gejozy chłopcy - Zarządziła z uśmiechem i wstała od stołu.
-Gdzie idziesz? - Podążył za nią Bennington.
-Doprowadzić się do porządku.
-Mogę z tobą? - Zapytał z figlarskim uśmiechem.
-A idź ty! - Pobiegła na górę wciąż chichocząc.
Blondyn wrócił na swoje miejsce.
-Kiedy zamierzasz jej to powiedzieć? - Przyciszył ton swojego głosu.
-Wtedy, kiedy upewnię się. Moi rodzice przyjadą na święta, więc z nimi porozmawiam - Szepnął.
-Nie można wcześniej?
-Ty to jesteś jakiś w gorącej wodzie kąpany. Nie ma co się śpieszyć. Zrobimy jej prezent na Wigilię - Oznajmił spokojnie.
-A jak jej się nie spodoba?
-Chester, zamknij już ryj i posprzątaj tu trochę, ja wiem co mam robić.
-Jak wolisz, najmądrzejszy człeku na Ziemi. - Odwrócił się do niego plecami.
-Masz być miły dla Anny, rozumiesz blondasku?
-Czemu miałbym dla niej być nie miły?
-Bo jesteś pojebany - bąknął z uśmiechem. - Dobra idź do Niki.
Kiwnął głową i skierował się do jej pokoju.
Zapukał. Potem znowu. Nic nie usłyszał.
-Nikola?! Halo? Nikola?!
Drzwi uchyliły się.
-Chazz, ty jesteś w gorącej wodzie kąpany? Spokojnie, tylko się przebierałam - Wyjaśniła z uśmiechem. Zrozumiała jego zaniepokojenie, niepotrzebnie zachowywała się jak idiotka, kiedy byli w ośrodku.
Uspokoił się i wszedł do środka. Czarnowłosa ubrała ubrała swoją czarną rozkloszowaną sukienkę, a włosy zaplątała w warkocza.
-Skąd ty wytrzasnęłaś tę sukienkę? - Spytał kładąc ręce na jej talii?
-Moja własność - Mruknęła.
Oparł głowę na jej delikatnym ramieniu i zaciągnął się jej zapachem.
-Pięknie w tym wyglądasz.
-Przestań.
Uśmiechnął się.
-Mieszkasz z nami już od kilku miesięcy, a ani razu nie byłem z tobą na zakupach.
-Co z tego? - Wyrwała się z jego objęć i usiadła na łóżku.
Nie dał za wygraną i usiadł obok niej.
-To, że musimy się tam wybrać, nie będziesz wieczność chodziła w tych samych ubraniach.
-Nie mam pieniędzy - Rzuciła krótko.
-Przecież Mike..
-Nie, nawet tego nie kończ - Przerwała mu. - Mam wystarczające wyrzuty sumienia, że tu mieszam i za nic nie płacę Chazz - Wyjaśniła smutno.
-Nikt tu nie płaci! Rodzice Mike'a nas utrzymują.
-Wiecznie nie będą wydawać pieniędzy na nasze zachcianki, jesteśmy dorośli Chazz! Muszę znaleźć pracę.
-Nikolu po co? - Narzekał.
-Chester do cholery! Jak założysz rodzinę też będziesz czekał na ich pieniądze? Nie wiadomo, co zdarzy się w życiu, lepiej się przygotować na wszystko i być w dobrej sytuacji finansowej - Podniosła głos.
Westchnął. W jej wypowiedzi było dużo prawdy.
-Chodźmy na spacer. - Zaproponował.
Posłusznie wstała za nim.
Nałożyła trampki i kurtkę.
-Idziesz w trampkach? - Zatrzymał ją.
-Mogę zawsze iść w glanach.
-Wezmę pieniądze, kupię ci jakieś ładne buty, szpilki, albo coś w tym stylu. - Postanowił.
-Nie! - Wymsknęło jej się. - Mam szpilki...
Wyjęła z szafki przeklęte buty i nałożyła na nogi. Spojrzała na niego wściekłym wzrokiem i opuściła swój pokój.
-Chciałem, żebyś czuła się pięknie! - Przepuścił ją na schodach.
Gdy zeszli, spotkali się ze zdziwionym wzrokiem Mike'a i reszty zespołu.
-Nikola! Wyglądasz ślicznie! - Wystękał zdziwiony Brad.
Zarumieniła się lekko i opuściła dom razem z Chesterem.
Od razu uderzyła w nią fala chłodnego powietrza.
-Brr, zimno. - Wyszeptała.
Objął ją i wyruszyli na krótki spacer.
Przyglądała się każdej latarni, którą mijali. Na niebie nie było widać gwiazd i unosiła się lekka mgła.
-Więc, po co wyszliśmy? - Zapytała.
-Ot, tak. Chciałem cię oprowadzić po okolicy.
Oparła się o jego ramię.
-Chester.
-Hmm?
-Kocham cię - Wyszeptała.
-Ja ciebie też kocham, ale mocniej. O wiele mocniej. Nie wiem, co by teraz było, gdybyśmy się nie spotkali.
-To przeznaczenie.
Zatrzymali się.
Zatopił się w jej słodkich wargach.
Gdyby go nie spotkała, pewnie leżałaby gdzieś zaćpana.
Dziękowała Bogu, że spotkała akurat jego, że on zainteresował się nią. Że ją pokochał.
Chwycił jej twarz w dłonie.
-Chodźmy do jakiejś restauracji.
Poszła za nim. Po chwili dotarli do małej restauracyjki.
-Przed ośrodkiem często tu chodziłem - Uśmiechnął się do niej.
Weszli do środka, usiedli przy stoliku i zamówili jedzenie.
-Nikola, muszę ci powiedzieć o moich podejrzeniach - Spoważniał.
Nienaturalnie się wyprostowała i spojrzała mu w oczy.
Nie mogę jej teraz o tym powiedzieć, nie teraz.
-Słucham? - Wyjąkała.
-Wydaję mi się, że....
-No mów.
-Że pięknie wyglądasz w tej sukience! - Wybuchł udawanym śmiechem. Czarnowłosa odetchnęła z ulgą.
-Nie strasz mnie... - Oznajmiła.
Jeszcze raz się uśmiechnął.
Nie teraz, nie teraz. To będzie niespodzianka na święta. 

~*~

Lauren usiadła przy stole. Jej matka spojrzała na nią.
-Co kochanie? - Spytała uśmiechnięta.
-Nic mamo  - Załkała. Po chwili schowała głowę w dłoniach.
-Córeczko, nie możesz wiecznie obwiniać się za śmierć Josha. Widocznie tak miało być - Nachyliła się nad nią i mocno przytuliła.
-Łatwo tobie mówić. Ty masz męża, pracę, dom.
-A myślisz, że łatwo mi patrzeć, jak moja jedyna córka cierpi i niknie w oczach? Kocham cię najbardziej na świecie.
-Ale czemu to spotkało mnie?! - Zaczęła nie panować nad sobą. Z jej oczu wyleciało jeszcze więcej łez.
-Nic nie poradzisz, słońce. Jestem razem z tobą. Josh bardzo cię kochał.
-Zawsze idąc spać, zadaje sobie te jedno pytanie. Dlaczego akurat on. Kochałam go, a on mnie... Był dla mnie wszystkim, planowaliśmy ślub, rodzinę!
-Jesteś młoda, wszystko sobie ułożysz.
-Nie, pracy nie ma, zwolnili mnie. Tylko Josh mnie kochał - Lamentowała.
Wróciła do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko.
Dotknęła pierścionek, który dostała od jej narzeczonego.

-Już zawsze będziemy razem skarbie - Szeptał do jej ucha. Objął ją w pasie i razem przyglądali się na zachodzące słońce.
Josh zabrał ją na weekend nad jezioro, by oświadczyć się jej.
-Nic nas nie rozdzieli, jesteśmy idealni - Kontynuował. 
Dziewczyna wsłuchiwała się w jego doskonały i mocny głos.
-Kocham cię.
-Kocham cię - Odpowiedziała.

Znowu łzy cisnęły jej się do oczu. Chciała go przytulić.
Być z nim. Słuchać go. Chciała znaleźć się przy nim.









______________

Ok. Rozdział z dupy, ale jest xD
Wena wymarła. Ofe, jak to źle brzmi xD
ALE ZBLIŻA SIĘ ZIMA, ŚWIETA, FERIE, WIĘC WIECEJ CZASU NA PISANIE, SPANIE, EXPIENIE.
Także stay tuned.

Pojawiła się zakładka bohaterowie i tam z boku jest kontakt, więc jeżeli macie jakąś sprawe czy coś w tym rodzaju, proszę piszcie xD
A i jeżeli napiszecie to lepiej, żebyście mnie o tym powiadomiły w komentarzu, bym nie odpisała bo dwóch miesiącach, latach...
Bodajże Shinodowa, tak Shinodowa, chyba, chyba tak, jeżeli nie, to nie, ale chyba Shinodowa, prosiła abym się do niej odezwała,
ale
ja
nie
lubie
sie
odzywac
pierwsza
:C
XDD
Ni ważne xd
A i jeszcze wazniejsza rzecz
Wygląd znowu zmieniony.
Czemu?
Bo mam robale w dupie. Jak sobie siedziałam i patrzyłam, co mogłabym zmienic, urzekł mnie jednak ten wygląd.
NIE WIEM CZEMU XD
Chciałam na początku jeszcze inny, takie fajne ptaki lecące sobie w pizdu xd
Ale za kolorowo by było :C xd
No więc.
Hehe.
Komentujcie, baardzo proszę :<
TO MEGA MOTYWUJE, A PRZY OSTATNICH ROZDZIAŁACH JEST WCHUJ MAŁO WYŚWIETLEŃ I WCHUJ MAŁO KOMENTARZY.
NAPRAWCIE TO XD
Rozdziały dodaje tak rzadko, bo bardzo zależy mi, aby każdy kto to czyta skomentował poprzedni rozdział, no wiecie no C:
Także kończe moje przemówienie, bo niepotrzebnie przedłużam.

Papaaa
KOMENTUJCIE PLZ XD
Żałosne Kasiu
ALE PLZ XD





wtorek, 11 listopada 2014

ZMIANA DOMENY STRONY

Witam, witam.
Pewnie nie zauważyłyście, ale zmieniłam domenę strony. Czemu? Ponieważ ktoś bardzo niepowołany był baaardzo blisko odnalezienia tego bloga.
Pierwszą moją myślą było usunięcie, ale nie potrafiłabym tego zrobić. Mam nadzieję, że zmiana domeny coś pomoże. Nie pomoże..  
No ale #YOLO.
Narazie nie mam zamiaru usuwać bloga chociaż jest chujowy.

Niedługo pojawią się nowe, typowe dla tego rodzaju blogów, a mianowicie bohaterowie i pewnie kontakt - tak na wszelki wypadek usunięcia.

Za tydzień lub dwa pewnie pojawi się nowy rozdział, ale nic nie obiecuję.

Miłego dnia/miłej nocy/ milego wieczoru
Zależy o której to czytacie i czy w ogóle czytacie.

piątek, 7 listopada 2014

"Jest dla mnie wszystkim, kocham go"

17

Od ostatniego najścia Marka minęło dużo czasu. Za oknami dni stawały się krótsze, zaczynała się jesień.
Wakacje spędzili spokojnie, między chłopakami, a Nikolą stworzyła się więź.
Mężczyźni ostro wzięli się za swój zespół. Grali coraz więcej koncertów w pobliskich pubach.
Zdążyli nawet wyjechać na krótkie wakacje.
Nikt nie zakłócał ich spokoju. Idealne życie.
Dziewczyna pomagała im, prawie zapomnieli o sytuacji sprzed kilku miesięcy.

Czekała na chłopaków. Zachorowała, więc Chazz zdecydował, że tym razem nie pójdzie z nimi na koncert.
Ten dzień był dla nich ważny, ponieważ grali w najsławniejszym klubie w mieście.
Nalegała, ale Chester był bardziej stanowczy.

Nie zamierzam oglądać ciebie chorej na koncercie, masz leżeć, bo możesz dostać zapalenia płuc. Nie chcę patrzeć, jak się męczysz.

Uśmiechnęła się przymrużając powieki.

Jak choć na chwilę wyjdziesz z łóżka, to cię do niego przywiąże normalnie. Więc siedź i czekaj. Proszę.

Każde zdanie wypowiadał z czułością, powagą i nutką żartu.

Nie zaprzeczaj, wrócę po koncercie, od razu. 


Spojrzała na zegarek.
1;38
Zmartwiła się. Opuścili dom około osiemnastej, czy coś im się stało?
Otuliła się kocem i przymknęła oczy.
Pewnie dobrze im poszło, mają teraz jakąś imprezę, pomyślała. Na pewno.
Postanowiła, że pójdzie się umyć. Ledwo stała na nogach, miała gorączkę. Próbowała się skupić na tym, by nie upaść.
Po 15 minutach wyszła z łazienki przebrana w piżamę. Wróciła na dół. Włączyła telewizję i zaparzyła sobie herbaty.
Gdyby tylko miała telefon zadzwoniła by do chłopaków.
Przykryła się kocem i postawiła herbatę na stoliku.
Iść spać? Nie. Muszę na nich czekać, dumała. Zawiodą się.

~*~
-Dobra Chazz dość! - Zarządził Mike, wyrywając Chesterowi drinka. - Nikola na nas czeka, co nagle o niej zapomniałeś? Wystarczy trochę alkoholu i znów zachowujesz się jak ostatni gówniarz!
Blondyna poruszyły te słowa, ponieważ od razu wstał od stołu.
Mike rzucił mu ostre spojrzenie, a Chazz spuścił głowę.
Rob, Dave, Joe i Brad  pobiegli za nimi.
-Czy zawsze musisz tak robić, Chazz? - Zaczął już troche spokojnie Shinoda.
Nie odpowiedział. Wyszli z klubu.
Po drodze Chestera zatrzymał pewien mężczyzna w kapturze.
Powiedział reszcie chłopaków, żeby wracali do domu. Mike niechętnie zostawił Chazza z obcym mężczyzną.

-No. - Oznajmił Bennington.
Zdjął kaptur. To był Mark.
Chazz przeklął pod nosem.
-Czego kurwa chcesz?
Mark parsknął śmiechem.
-Jeszcze nie wiesz?
-Nie. Nie wrócisz do zespołu, nie, nie. - Uśmiechnął się do niego szyderczo.
-Chodzi o moją Nikole. - Wyjaśnił.
-Twoją?
-Nie ważne. Chciałbym, żebyś wiedział kogo pieprzysz.
Zdenerwował się. Chciał go uderzyć, ale powstrzymał się.
-Lepiej znów nie zaczynaj, bo jesteś tu sam.
-Nie pieprzę jej.
-Nikogo nie oszukasz. Dobra, dobra. Twoja dupa puszczała się za dwie działki. Hah, smutne. - Zakpił.
Chester nie wierzył jego słowom. Nadal wierzył Nikoli.
-Spokojnie, teraz jak nie ćpa, będzie was zaspokajała. - Parsknął śmiechem.
Gdy Chazz zamachnął się, Mark zaczął się bardziej śmiać, po czym uspokoił się.
-Chyba chcesz wracać do domu, czy wolisz wąchać kwiatki od spodu?
Bennington odwrócił się na pięcie i pobiegł do domu. Aż dziwne, że tak szybko odpuścił. Słyszał śmiech Marka.
W jego głowie panował zamęt.  Nie wiedział komu wierzyć. Mark chce za wszelką cenę wygryźć go z zespołu, a Nikola nie opowiadała wiele rzeczy o swojej przeszłości.
Zatrzymał się. Stchórzył. Wiadome, że Mark to wymyślił.
Uspokoił się. Doszedł do domu.
Zastał Mike'a, który rozmawia z Nikolą i chłopaków, którzy krzątali się po kuchni.
Czerwonowłosy widząc go uśmiechnął się.
-Kto to był? - Zapytał.
-Nikt taki, nie znasz. - Skłamał.
Ominął kanapę i poszedł na górę. Szybko się umył i rzucił się na swoje łóżko.
Mike kazał Nikoli do niego pójść i wyciągnąć więcej informacji.
Chwiejąc się ruszyła na schody.
Otworzyła drzwi do jego sypialni.
-Chazz? Coś się stało? - Spytała wchodząc do pokoju.
Odwrócił się i spojrzał na nią.
-Nikola, idź już spać.
-Chester, co się stało?
-Nic.
-Chazz!
-No co?!
-Jesteś pijany - Zauważyła.
-Przepraszam.
-Co się stało, proszę... Powiedz mi. Możesz mi zaufać.
-Połóż się obok mnie - Zrobił dla niej miejsce odsuwając się.
-Zarażę cię.
-Kładź się, lepiej będzie mi się spało - Uśmiechnął się sztucznie.
Kiwnęła głową i położyła się. Spojrzała mu w oczy.
-Nikolu.. - Zaczął.
-Tak? - Mruknęła.
-Czy ty kiedykolwiek uprawiałaś seks za narkotyki? - Próbował to powiedzieć najdelikatniej jak potrafił.
Popatrzyła na niego przerażona.
-Chester... co ty..
-Pytam poważnie. Czy robiłaś to za narkotyki?
-Za kogo ty mnie do cholery uważasz?! - Wybuchła i wyszła z jego pokoju.
Łzy cisnęły jej się do oczu.
-On jest pijany. - Szeptała do siebie.
Chciała być teraz sama, ale spotkała po drodze czerwonowłosego.
-Co się stało? - Spytał zdenerwowany.
-Nic poważnego, nic...
Weszła do swojego pokoju trzaskając drzwiami, zdezorientowany wszedł za nią.
-Co się stało? - Usiadł obok niej obejmując ją. - Co powiedział Chester?
-Naprawdę nic, Mike. Dziękuję. - Bardziej wtuliła się w jego ciało.
-Nie ma za co. - Pocałował ją w czubek głowy.
Oderwała się od niego i otarła łzy, nie chciała być tak blisko Mike'a, zależało jej tylko na Chesterze.
-Jak tam z Anną? - Zmieniła temat.
-Bardzo dobrze, była nawet na naszym koncercie, ale musiała wcześniej iść, bardzo ją kocham.
Uśmiechnęła się i usiadła na łóżku.
-A teraz powiesz mi, co się stało?
-Możesz już iść, nic się nie stało, może porozmawiamy rano, ale zastanowię się, jestem bardzo zmęczona. Macie w domu jakieś tabletki na gorączkę? - Kolejny raz zmieniła temat.
-Nie, jutro kupię! - Zaśmiał się. - Dobranoc. - Opuścił jej pokój.
Przykryła się kołdrą i usnęła.

~*~

Słońce wpadało przez okno do jej pokoju. Zdziwiła się, była jesień, nie lubiła tej pory roku, a tu nagle słońce.
Spojrzała na zdjęcie z jej miłością.
-Boże, czemu mi go zabrałeś. - Wyłkała.
Nagle opamiętała się. Nie może załamywać się od razu po otworzeniu oczu.
Chwyciła swój telefon, zdziwiła się. Kilka nieodebranych połączeń od Chazza.
Ostatnio chciała z nim porozmawiać, lecz nie odebrał. Potrzebowała jego bliskości.
Nie wahając się nacisnęła zieloną słuchawkę.
Zrozumiała, że może nie odebrać, przecież była 7.
Serce zabiło jej mocniej.

-Halo? Lauren? - Usłyszała. 
-Chazz? - Uśmiechnęła się - Chester...
-Gdzie jesteś, tęskniłem. 
Zrobiło jej się ciepło na sercu.
-Co się stało?
-Chyba potrzebuję rozmowy z najlepszą pani psycholog na świecie. - Zaśmiał się,
-Jestem u mamy, niedaleko domu Mike'a.
-Spotkajmy się. 
-Kiedy?
-Nawet teraz...
Uśmiechnęła się.
-Będę wolna o 14, przyjdź do mnie.
-To widzimy się o 14. 
Rozłączyła się.
Ciekawe, co się stało, przecież, jak do niego dzwoniła nie odbierał, a to było kilka miesięcy temu.
Czemu nie wspomniał nic o Nikoli, może coś się między nimi stało?
W ogóle, gdzie ona mogła mieszkać?
Wstała z łóżka i poszła posprzątać mieszkanie oraz powiadomić swoją mamę o gościu.

~*~

Wyszedł z pokoju, zszedł po schodach i ujrzał Nikolę na kanapie, która czytała gazetę i Shinodę, który chyba robił im śniadanie. Nie przywitał się z nikim. Mike zauważywszy to zdziwił się.
Zrozumiał, że dlatego Nikola wczoraj płakała.
-Przed czternastą wychodzę - Oznajmił blondyn chwytając jabłko.
-Gdzie? - Zapytał Mike.
-Do Lauren. - Usiadł przy stole i spojrzał na odwróconą Nikolę.
-Stary, co ty odwalasz? - Szepnął do niego Mike.
-Nic.
-Porozmawiamy sobie trochę, ale potem.
Mruknął tylko i odwrócił się od chłopaka.
-Bennington, może poszedłbyś do apteki? - Spytał.
-Po co?
-Po leki dla Nikoli, jest chora, zapomniałeś?
-A no tak. Nie mam czasu, sory. - Wrócił na górę.
Shinoda usiadł obok Nikoli.
-Nie zaprzeczysz, co się stało?
Czarnowłosa, która dotąd pusto spoglądała w gazetę, załkała.
Przytulił ją.
-Chester spytał się, czy dawałam dupy za dragi.
-Jak to?!
-No widzisz, już uważa mnie za dziwkę... - Zaczęła płakać.
Mocniej przytulił dziewczynę.
-Jest dla mnie wszystkim, kocham go...
-Nie płacz. - Uspakajał ją.
W jego głowie krzątały się myśli uderzenia blondyna, nigdy taki nie był.
Pojął, że osoba, która wczoraj go zatrzymała, musiała mu sprzedać takie bzdury.
-Nie przejmuj się, zrozumie, na pewno. Tylko nie płacz, idź się położyć.
Kiwnęła głową i poszła do swojego pokoju.
Był zdenerwowany, czemu Chazz się tak zachował?
Poszedł do jego pokoju.
-Kto naopowiadał ci takich bzdur?! - Zaczął.
-Mark, chciałem się tylko upewnić, a ona od razu wybuchła.
-Chester, co się z tobą dzieje, na cholerę idziesz do Lauren?
-Bo chcę porozmawiać z przyjaciółką, zabronisz?
-Nie zabronię, ale nie krzywdź Nikoli...
-Co nagle taki przyjazny, starszy braciszek się znalazł? - Zakpił.
-Jeżeli chcesz kurwa wiedzieć mam pewne podejrzenia.
-Jakie? - Zaciekawił się.
-Że mogę być z Nikolą spokrewniony. - Wytłumaczył.
-Ach tak. Jakie niby. - Zdenerwował się, ale udawał, że zupełnie się tym nie przejmuje.
-W naszej rodzinie od strony matki miało miejsce samobójstwo mężczyzny, słyszałem, że jego córka została oddana do domu dziecka, też miała na imię Nikola i według wyliczeń ma teraz 18 lat. Przypadek?
-Ale jak to? Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? - Usiadł na krześle. - Mike, wiesz co to znaczy?
-No nie wiem, to, że jest moją kuzynką?
-Też nie wiem, ale musisz sprawdzić, czy to prawda! Czemu nikt nie zainterweniował?
-Ja wtedy byłem z rodzicami na wycieczce w Australii, a reszta rodziny dowiedziała się po fakcie. Muszę zadzwonić do ojca. Jak Nikola ma na nazwisko?
-Harrington.
-Znasz jej matkę?
-Chyba Jude, była u niej.
-Jak to była? - Zdziwił się.
-Przed wyjściem z ośrodka, przyszła do niej.
-Jutro zadzwonię do mojego taty, sprawdzę czy wszystko się zgadza, jeśli tak, to nieźle, mam kuzynkę! - Uśmiechnął się. - A teraz przeproś ją. - Powiedział nieco groźniej.
-Za co?
-Dobrze wiesz, za co.
-Tak mi powiedział Mark, po prostu chciałem wiedzieć!
-Nie uważasz jej za dziwkę? - Zmierzył go ostrym wzrokiem.
-Skąd mam wiedzieć...
-Człowieku, ona cię kocha! - Wykrzyknął.
-Jak to?
-Tak się składa, że kiedy ją pocieszałem mi powiedziała. Naprawdę, nie spierdol tego, idź sobie do Lauren, ale przeproś ją. - Wyszedł z jego sypialni trzaskając drzwiami.
Został sam z myślami.
Co jeśli to prawda i Nikola to jego kuzynka, a jeśli Mike kłamie i Nikola wcale nie powiedziała mu, że go kocha?
Poszedł do jej pokoju. Patrzyła przez okno, otuliła się swoimi kołdrami i po prostu stała.
-Też cię kocham. - Odważył się na szept.
Odwróciła się.
Nieśmiało się uśmiechnęła. Chazz podszedł do niej i pocałował.
Oderwała się od niego i mocno przytuliła.
-Przepraszam... - Szepnął i oparł brodę o jej głowę.
-Dziękuję, że przyszedłeś.
-Nie ma za co. Naprawdę przepraszam cię. Nie chciałem.
-Rozumiem Chester, rozumiem, spokojnie.
Zaczął ją kołysać.
-Muszę się położyć - Oznajmiła.
Puścił ją, a ona położyła się na łóżko. Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się.
-Śpij słodko Nikolu.


~*~

Zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu Lauren.
-Cześć - Uśmiechnęła się na jego widok.
-Hej - Mocno ją przytulił.
Powiedział dzień dobry jej niezadowolonej matce i podążył za kobietą.
-Więc o czym chciałeś pogadać? - Zaczęła siadając na fotelu.
-Właściwie o niczym, o tak.
Zaśmiała się.
-A jak układa ci się z Nikolą?
-Bardzo dobrze, jesteśmy... razem  - Zawahał się chwilę, ale zrozumiał, że Nikola go kocha i to jasne, że są teraz razem.
-O, od kiedy? - Uśmiechnęła się sztucznie.
-Szczęśliwi czasu nie liczą! - Roześmiał się. - A ty jak się trzymasz?
-Leci. Tęsknie za nim...
-Tak musiało być Lauren...
-No wiem... Nie wiesz jaki to ból. Dzięki, że jesteś teraz ze mną.
-Lauren, nie mogłem wieczność się do ciebie nie odzywać, prawda? - Wyszczerzył zęby.
-Prawda...
-Czemu uciekłaś? - Zboczył z tematu.
-Ja... nie chciałam.
-To po co to wszystko.
-Coś mnie do tego pchało, czułam się jak naćpana, zawrót głowy.
-Lauren, ja wiem jakie to przeżycie, ale przecież chciałem ci pomóc.
-W dupie miałam twoją pomoc. Chciałam znaleźć się przy nim.
-Nie możesz - Spojrzał w jej oczy.
-Wiem Chester, ale zostałam. Musisz już iść, nie daję rady. Spotkamy się kiedy indziej - Wstała i odprowadziła go do drzwi.
-Żegnaj Chazz.
Nie odpowiedział jej. Strasznie się zmieniła, rozumiał dlaczego.






_____________________________________

Omg, jaka wena xD
Taki dziadowy koniec, no ale... ważne, że jest, prawda?



Och, jak tak dobrze dodawać rozdział napisany w tygodniu XD Wygląd bloga się zmienił, chciałam się spytać czy wszystko ok z odtwarzaczem itd. Jak są jakieś zastrzezenia piszcie xD




piątek, 24 października 2014

"Och, zapomniałem, że udajesz niewinną. Wiedzą o twojej przeszłości? Każdego w to wciągasz?"

16


-Cholera! - Usłyszała głos Mike'a.
Zdenerwowała się, bo myślała, że o 6 rano będzie mogła pobyć trochę sama. No ale już wstała budząc Chazza, który pomruczał i wrócił do snu.
-No kurwa! - Kolejny raz krzyknął.
Przełknęła ślinę i zeskoczyła z ostatniego schodka.
Słysząc to spanikował i odwrócił się.
-To tylko ty... - Szepnął.
-No..
-Skoro tu już jesteś młoda, to weź mi pomóż  - Poprosił.
Nigdy nikt jej nie nazwał "młoda".
-W czym?
-Śpieszę się na randkę. Pomóż mi znaleźć pasek od spodni. Każde mi z dupy spadają!
Zaśmiała się.
-Randka? Tak wcześnie? Z tą panią weterynarz?
-Tak. Tak. Tak. Taak! - Wyjaśnił pośpiesznie - Ośrodek otwiera o 10, więc umówili nas przed otwarciem!
-Więc czemu wczoraj byłeś nieźle wkurzony z tego faktu?
-To ja powinienem ją zaprosić, a nie te cioty - Popsikał ciało perfumami.
Rozmowę przerwał im Pikuś, który zaczął drapać do drzwi. Shinoda wypuścił go.
-Jeszcze zrobili to tak bez klasy. No kurde no. Sam zrobiłbym to lepiej. Nieokrzesani.
Uśmiechnęła się.
Mężczyzna próbował podciągnąć spodnie, ale non stop mu spadały.
-Patrz Mike, mam pasek - Oznajmiła mu podnosząc przedmiot ze stołu.
-Jaki ja głupi! Przepraszam, że cię obudziłem!
-Nie obudziłeś spokojnie. - Kolejny raz się uśmiechnęła.
Trzymając pasek w ręku podeszła do Shinody.
Czekając, aż Nikola da mu przedmiot trzymał spodnie, by nie zbłaźnić się już kolejny raz.
-Nikola? Mike? Co odkurwiacie? - Chester zszedł ze schodów.
-To nie tak jak myślisz! - Wyjaśnił dławiąc się ze śmiechu Mike.
-Bierz od Nikoli ten pasek i spierdalaj od niej - Powiedział poważnie. - Chyba, że mam ci wyjebać.
Łapiąc oddech chwycił pasek i założył go, po czym wyszedł z domu.
Czarnowłosa cicho się zaśmiała, ale Chazz nadal nie drgnął.
-Chester... Naprawdę tu nic nie zaszło. Ja tylko znalazłam mu pasek - Wytłumaczyła chichocząc.
Udał obrażonego, nie spoglądał na nią.
-Oj nio Chazz.
Nic.
Podeszła do chłopaka i mocno przytuliła mrucząc przy tym. Od razu roześmiał się i odwzajemnił uścisk.
-Dobry humorek dziś masz? - Szepnął jej do ucha.
-Owszem.
-Wracajmy spać..
-Swój masz pokój! - Zaśmiała się spoglądając mu w oczy.
-Z tobą mi się lepiej śpi... - Ponownie wtulił się w jej włosy. - Zresztą ty też szybciej zasypiasz ze mną, masz mega wory pod oczyma, chodź.
Pociągnął ją za dłoń i weszli po schodach.
Otworzył drzwi do jego sypialni i przepuścił dziewczynę. Rzuciła się na łóżko i przykryła kołdrą, za to Chazz szybko do niej dołączył. Przytulił się do niej i wrócił do Objęć Morfeusza.


~*~

Zdenerwowany minął kolejny zakręt.
Każdy krok zbliżał go do pięknej kobiety, która być może będzie jego partnerką przez długie lata.
Ale przeszkadzało mu to, że nawet nie wie, jak ma na imię.
Stanął przed drzwiami. Serce biło mu jak szalone.
Wlazł do środka.
Mogłem kupić kwiaty, pomyślał. Cholera..

-O, witaj! Mike? Tak? - Ujrzał ją w rozpuszczonych włosach i bez okularów. Zupełnie inna niż wczoraj.

Co ma powiedzieć? Że zapomniał jej imienia?
Nerwowo błądził wzrokiem po jej ciele.
Jego uwagę przykuła plakietka, która uratowała jego życie.
Anna.

-Cześć Anna. - Nieśmiało pocałował ją w policzek.
Zarumieniła się.
-Chodź za mną.
Zaprowadziła go do gabinetu, w którym wisiało wiele dyplomów.
Obok wyróżnień ponaklejane były ślady łapek zwierząt
-Także... Twoi koledzy zorganizowali nam... spotkanie towarzyskie! - Spojrzała radośnie na czerwonowłosego.
-Idioci - Roześmiał się.
-Nie ma tego złego, uwolniłeś się od nich. No i poznałeś mnie!
-Haha, oczywiście!
-Jak tam Pikuś? - Spytała.
Kurwa.
-Wszystko z nim w porządku. A ty masz jakieś zwierzę? - Zmienił temat.
-Ach, tak. Kotkę. Kiedyś ją poznasz. - Uśmiechnęła się.
Miała trochę świra na punkcie zwierząt. Albo mu się wydawało.
Najważniejsze jest to, że zapowiedziała kolejne spotkanie.


~*~

Brad czekał na zamówioną pizzę, a reszta chłopaków ot tak pogrywała sobie na instrumentach.
Nikola oparta o Chazza, który męczył gitarę, wsłuchiwała się w jej melodyjne dźwięki.
Powoli zamykała powieki, ale czuła jak Chazz, co jakiś czas przyglądał jej się.
Każdy czekał na Mike'a i na pizzę.
Kiedy usłyszeli pukanie, Brad pierwszy rzucił się do drzwi.
Jednak to nie była pizza.
Brad próbował go spłoszyć, ale nieproszony gość wepchał się do domu, gdzie nikt nie interesował sie jego przybyciem.
-Och, czyli wzięliście tego ćpuna? - Warknął zdenerwowany.
Chazz odłożył gitarę i spojrzał na mężczyznę.
-No widzisz Mark, ćpun cię wygryzł! - Krzyknął.
Gdyby nie Nikola, już dawno rzuciłby się na niego z pięściami.
Reszta zespołu wstała i kierowała się w stronę chłopaka.
-Czego chcesz?! - Wysyczał Robert.
-Chcę  z powrotem grać w Xero.
-Pojebało cię. Nie zjawiasz się na próbach, nie odbierasz telefonu, nie przychodzisz na koncerty! - Ciągnął perkusista.
Nikola przyglądała się z zaciekawieniem odwróconej postaci.
Kiedy znowu odwrócił się w stronę Chestera zamarła.
-O! Cześć Nikolu! - Krzyknął ironicznie. - Nie spodziewałem się tu ciebie. Myślałem, że zamieszkasz w burdelu, a tu co, Nikolka w domu napalonych chłopaków z Xero. Hahahaha!
Blondyn nie wytrzymał. Odsunął Nikolę i gwałtownie wstał. Mark nadal śmiał mu się w twarz.
-Co mi zrobisz? Nie moja wina, Nikola to była moja przyjaciółka, ona po prostu potrzebuje porządnego kopa w dupę, zanim coś zrobi. - Spojrzał na nią.
Nawet nie drgnęła.
-Coo, języka się zapomniało z domu dziecka?
Łzy cisnęły jej się do oczu.
-Och, zapomniałem, że udajesz niewinną. Wiedzą o twojej przeszłości? Każdego w to wciągasz?
Jeszcze chwila i nie wytrzyma.
-Fajnie jest być dziwką? Znowu? Haha!
Pojedyncza łza poleciała po poliku dziewczyny. Chester z całej siły uderzył chłopaka.
Chłopaki z zespołu oderwali zdenerwowanego Chazza od Marka.
Nikola uciekła na górę. Blondyn pobiegł za nią.
Nadal słyszał jego śmiech. Nie wyładował swojej złości na jego mordzie.

Wbiegł do pokoju Nikoli i mocno ją chwycił.
-Co ten drań ci zrobił? - Próbował powiedzieć to najspokojniej na świecie, lecz nie udało mu się to.
Załkała i wtuliła się w jego tors.
-Zostań ze mną. - Wyłkała.
To sprawiło, że trochę wyluzował.
Kołysał wolno Nikolą. Jeszcze pół godziny było świetnie. Zjawił się ten typek i wszystko zjebał.
-Skarbie, skąd go znasz.
Długo nie odpowiadała.
Oderwała się od niego i rzuciła się na łóżko, zupełnie jak w ośrodku.
Usiadł obok niej i pozwolił, by jej ciało opadło na niego.
Bawił się jej włosami.
-Chazz. Nie chcę, by on tu był. Nie chcę go spotkać.
-Załatwię to. Spokojnie.
Pocałował ją w polczek.
Nagle ktoś zapukał.
-Wejdź. - Krzyknął Chazz.
Brad wysunął jedynie głowę.
-Pizza przyszła.
Roześmiali się. Brad zawsze wiedział, jak pocieszyć.
Podniosła się i otarła łzy. Zeszli na dół czekając na Mike'a.
Zjedli po kawałku nie zostawiając nic Shinodzie.
Chwilę przed jego przyjściem Joe zjadł ostatni kawałek.
-Było zajebiście! Dzięki chłopaki, że mnie z nią umówiliście! - Krzyknął przy wejściu.
-A wiesz kto nas odwiedził? - Spytał zdenerwowany Dave.
-Kto.
-Mark! Zaczął wyzywać Nikolę, a potem Chazz mu przyjebał, a na samym początku chciał wrócić do zespołu. - Udawał szczęśliwego.
Zamarł.
-A to sukinsyn. Daliśmy mu do zrozumienia, że nie chcemy go widzieć na oczy.
-Dajmy spokój... - Prychnął Robert. - Znajdzie inny zespół, głos ma dobry, ale charakter zjebany.
-Owszem... - Mruknął Chazz. - Zajebie gnojka..
Mike patrzył zdziwiony na każdego chłopaka.
-Jak wyzywał Nikolę? - Spytał już ciszej Brada.
-Od dziwek i w ogóle. Że jest z nami tutaj no wiesz czemu.
-Nawet by mi do głowy nie przyszło, by coś jej zrobić.

~*~
Bennington lezał z Nikołą w jego sypialni, spała już od kilku godzin. Nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o zaistniałej  sytuacji. Co on jej zrobił?
Jeżeli zrobił jej krzywdę, to może pożegnać się z życiem.
Nagle poczuł wibracje. Wygrzebał telefon. Dzwoniła do niego Lauren. Szybkim ruchem zignorował połączenie.

____________________________________

Coraz mniej czasu :C
Rozdziały piszę za rzadko, wiem :C
Postaram się to Wam wynagrodzic!
Proszę o komentarze i do następnego!




piątek, 26 września 2014

"Wszystko, co jest twoje jest cudowne"

15

Delikatnie otworzył oczy. Czuł, że nie leżal sam. Kompletnie nic nie pamiętał. Odwrócił sie w drugą stronę i zobaczyl Nikole. Czarne wlosy przykrywaly jej cala twarz. Usmiechnal sie i odgarnal jej wlosy z twarzy.
Zorientowal sie, ze oboje sa w ubraniach. 
Zmartwil sie. Wiedzial, co odwala po alkoholu. Mogl cos zrobic chlopakom albo co gorsz, mogl skrzywdzic Nikole.
Ale gdyby jej cos zrobil, to napewno by z nim nie spala.
Sam nie wiedzial, co ma myslec. Moze powinien wrocic spac, przeciez dopiero switalo.
 Juz mial zmknac oczy, gdy poczul ruch. Dziewczyna zaczela sie budzic.
Kiedy otworzyla oczy, od razu zobaczyla Chazza. Niesmialo usmiechnela sie.
-Dzien dobry. - Wyszeptal.
-Hej. 
-Podobala ci sie pierwsza noc w nowym domu? - Spytal niepewnie.
Co miala mu powiedziec? Ze bylo swietnie, bo na sam koniec pocalowal ja?
-Tak. Chazz. Bylo swietnie. Mam nadzieje, ze bedzie wiecej takich imprez. Mam nadzieje, ze bedziesz wiecej razy mnie calowal.
Rozesmial sie i pocalowal ja w czolo. Przeszyly ja dreszcze.
-Fajnie by bylo cos pamietac. Opowiedz mi, co sie dzialo.
-Wstajemy? - Zmienila temat.
Mruknal niezadowolony.
-Wczesnie jest. - Przyciagnal ja do siebie.
-A moze bysmy posprzatali troszku? - Zachecala. Tak naprawde nie chcialo jej sie wstawac, ale nie miala najmniejszej ochoty opowiadac o wydarzeniach, ktore wydarzyly sie kilka godzin temu.
Chester zaczal szukac zegrka na scianie.
-Po siodmej juz. - Poinformowal. - Mozemy jeszcze polezec.
Zjezdzal dloniami coraz nizej.
-Ale sprawilibysmy niespodzianke Mike'owi, nie uwazasz? Najpierw robimy rozpierduche w jego domu, a potem wszysko ogarniamy. Nie sadzisz, ze bardzo dobre zachowanie?
Poczal bawic sie krancem jej bluzki.
-Ale zawsze lepiej jest polezec. 
Chwycila jego dlonie i z powrotem umiescila je na jej plecach.
-To ty lez, ja posprzatam. - Zaczela wygrzebiwac sie z pod koldry.
-No dobra wygralas.
Rowniez wstal i podazyl za Nikola.
Dom pograzony byl w ciszy.
-Widzisz? Kazdy spi. - Nadal nalegal.
-Nie zmuszam cie Chazz. Ty nie musisz robic dobrego wrazenia.
-Juz zrobilas dobre wrazenie.
Westchnela tylko i zeszla po schodach. 
-Pozbieraj smieci z tarasu. - Rozkazla.
Kiwnal glowa i zniknal za rogiem.
Sama Nikola wziela sie za zmywanie naczyn.
Po 15 minutach Bennington wrocil z worem smieci.
-Zrobione! - Krzyknal.
Usmiechnela sie do niego i zaczela przygotowywac sniadanie.
-Co tam pichcisz? - Spytal ciekawy.
-Omlety. Chyba kazdy je lubi, prawda?
-Ja uwielbiam, szczegolnie twoje. - Szepnal jej do ucha obejmujac ja w talii.
-Fajnie, fajnie. Ale dopiero je zjesz. Pierwszy raz. - Zasmiala sie.
-Oj tam. Wszystko, co jest twoje jest cudowne. 
Zarumienila sie. Uwielbiala, jak do niej tak mowil, ale nie odwazy sie na rozmowe, ktora mialaby wytlumaczyc ich relacje. 
-Zatkalo? Umiem prawic komplementy. Wiem. - Usmiechnal sie.
Uderzyla go jakas scierka. 
-Idz sie jeszcze poloz. Alkohol chyba do konca nie opuscil twej krwi. Zaraz omlety przypale. - Oznajmila smiejac sie.
-Jestem calkowicie trzezwy! 
Spojrzala na jego lekko czerwone oczy.
-No. Pewno. A ja jestem piekna i madra. - Odgryzla sie.
-Jestes.
Zapanowala cisza. Spogladal w jej oczy. Ona czula, jakby czytal jej w myslach. Patrzyla w jego ciemne teczowki jak zahipnotyzowana. Zblizyl sie do niej, jego wargi niemalze stykaly sie z jej wargami. Chwycil jej dlonie glaszczac je. W tej chwili nie liczylo sie nic. Tylko oni.

-Wybaczcie, ze przerywam wam piekna chwile, ale cos tu niezle jedzie. - Uslyszeli glos Mike'a. Wlasnie wszedl do kuchni. Odskoczyli od siebie. Nikola opanowala mini pozar i wyrzucila spalonego omleta. Nie zwracajac uwagi na mezczyzn zaczela dalej smazyc.
Chester podszedl do czerwonowlosego pokazujac mu srodkowy palec.
Ten nie zwrocil na niego uwagi i usiadl przy stole.
-Dzieki Nikola, ze ogarnelas balagan.
-Nie ma za co. - Odpowiedziala.
-Ej Mike? Gdzie Pikus? - Spytal nagle Chazz.
-Wow! Ogarnal, ze psa w domu nie ma! Brawa! - Odparl sarkastycznie.
Zmierzyl go ostrym wzrokiem.
-U weterynarza, coroczne badania. Zapomniales? 
Pokrecil przeczaca glowa i usiadl obok chlopaka.
-Macie pieska? - Zaczela wesola Nikola. - Uwielbiam pieski.
-Tak... Ale Pikus nie jest taki pewnie myslisz. - Odparl Mike.
-Oj tam. Piesek to przeciez piesek. - Odwrocila sie z talerzem zapelnionym omletami.
-O matko. Kto to wszystko zje? - Usmiechnal sie Chester.
-Joe. - Zasmial sie Mike biorac swoja porcje.
-Moze zawolam chlopakow? - Zaproponowala.
-Jak chcesz, ale wybudzenie tych leni jest niemozliwe. - Spike usmiechnal sie do niej szeroko i kiwnal glowa. - Idz. Ciebie posluchaja.
Odeszla od stolu i weszla po schodach.
Nie wiedziala, gdzie maja pokoje, wiec zaczela pukac do kazdych po kolei.
Zero odzewu. Westchnela i nabrala powietrza.
-Omlety zrobilam, wstawac!!! - Krzyknela nagle.
Chester z trudem powstrzymal smiech, kiedy zobaczyl biegnacego Koreanczyka.
Jednak pierwsze, co zrobil to nie bylo zabranie sie do jedzenia, tylko wypicie jednolitrowej wody.
Wybuchli smiechem.
Po chwili do sniadania dolaczyla reszta chlopakow.
-Kto robil? - Zapytal zaspany Rob.
-Nikola. - Opowiedzial zadowolony Chester.
-Dziekujemy! - Powiedzieli chorem.
Podniosla kaciki ust.
-Moge isc wziac prysznic? - Spytala niepewnie.
-Jasne! Łazienka jest zaraz za twoim pokojem. - Wyraznie zaakcentował słowo "twoim".
Pobiegla po schodach do swojego pokoju, wziela ubrania na zmiane, reczniki i kosmetyki i weszla do lazienki. Byla obszerna. W rogu pomieszczenia stal prysznic, a obok niego bezowe polki na reczniki, w drugim rogu stala duza wanna. Bez zastanowienia weszla pod prysznic i odkrecila zimna wode, tego bylo jej trzeba. Postanowila sobie, ze bedzie zuzywac bardzo malo wody, swiatla i pradu, poniewaz nie chciala, by obciazac rodzicow Michaela kolejnymi kosztami. Zwrocila twarz w strone plynacego strumienia niemalze lodowatej wody, przyzwyczajona do takich warunkow nic sobie z tego nie robila.
Byla ciekawa, co by sie wydarzylo, gdyby Mike nie wszedl wtedy do kuchni. W jej glowie panowal metlik.
Co ja laczylo z Chesterem? Zdaje sobie z tego sprawe, ze po prostu ma chwilowego swira na jej punckie.
Kiedy mu przejdzie, po prostu wyprowadzi sie z tego domu. Jednak w cichych, wieczornych modlitwach ciagle blagala o to, by jej nie zostawil.
Namydlila cialo i ponownie wrocila do rozmyslan. Mimo, ze nie postawili swoich relacji jasno, pragnela go.

Wyszla z pod prysznica, bo nie chciala wykorzystywac wody. Owinela cialo recznikiem i umyla twarz i zeby. Potem rozczesala mokre wlosy i przebrala sie w bluze i ciemne jeansy.
Zabrala swoje rzeczy i rzucila je gdzies na lozko w swoim pokoju.
Cicho skradla sie po schodach, by sprawdzic, co robia mezczyzni.
Debatowali o czyms, niestety nic nie zrozumiala.
Zeszla po schodach i usiadla obok Chestera.
-10 minut? Myslalem, ze bedziesz siedziec tam conajmniej godzine. - Zaczal blondyn.
Usmiechnela sie niewinnie.
-Jakos tak.
-Pamietaj, ze to jest teraz twoj dom i mozesz siedziec w tej lazience ile chcesz. - Zwrocil sie Mike.
-To nie jest moj dom, bede tu nocowac dopoki nie stane na wlasne nogi. - Powiedziala dumnie.
-Na te patyczaki? - Skomentowal Bennigton patrzac na jej nogi.
Zmierzyla go ostrym wzrokiem.
-Najpierw cie nakarmimy, potem pomyslimy. - Oznajmil Joe. - Ja juz cie naucze jesc.
-Ty sie lepiej za to nie bierz.... - Szepnal Chazz. - Gruba Nikola... 3 razy nie dla tego pomyslu.
Patrzyla na nich zdezorientowana. Kilka razy chciala wykrzyczec "stop", ale nie chciala ryzykowac wywaleniem z domu.
Rozbawiony Mike spojrzal na Nikole.
-Patrzcie, Nikola ma wzrok, jakby chciala was na strzepy rozerwac. - Zaczal.
Mimowolnie rozesmiala sie.
Shinoda spojrzal na zegarek.
-Kto jedzie po Pikusia? - Zmienil temat.
Nikt sie nie odezwal.
-Najrozsadniej by bylo, jakby byl to ktos przy zdrowych zmyslach. - Zaproponowala Nikola.
-Ech, dzieki. - Mruknal Mike.
-Kto mowil, ze ty?! - Wybuchnal Joe. - Nikola na pewno woli kogos przystojniejszego niz ty!
-Ty przystojny? Hahaha. - Rozesmial sie Chazz.
-Stary, to tylko wycieczka 5 kilometrow po psa... - Wtracil sie zaspany Robert.
-Moglbys pojsc. Schudlbys. Wy od razu wybieracie opcje jezdzenie samochodem. - Powiedzial Bennington.
-Zamknij morde! - Zbulwersowal sie Joe.
-Dobra ja pojade, widze, ze nie damy rady. - Mike wstal z krzesla i odlozyl talerz do zlewu.
-Kto jedzie ze mna?
Rob, Dave i Brad wstali z siedzenia. Spojrzeli znaczaca na Hahna.
-Jedziesz z nami.
Westchnal i dolaczyl do nich.
Chester stanal obok Nikoli.
-Jak ci sie podoba? - Spytal.
-Swietnie tu jest. To jest niezwykle, ze trafilam akurat na ciebie. To przeznaczenie. Dziekuje.
Usmiechnal sie wtulil w jej szyje. Zaciagnal sie jej zapachem. Uwielbial ja. Czul, ze go dopelniala. Nie ukrywal, ze slowa dziewczyny ruszyly go za serce.
-Jestes dla mnie najwazniejsza...

~*~

Chester siedzial na kanapie, Nikola zasnela na jego ramieniu. Ogladal jakis nudny program, zastanawial sie, czemu nie ma chlopakow ponad 6 godzin. Kilka razy az wyrywal sie, by zadzwonic do tych glabow, ktorym nie mozna powierzyc zadnego zadania. Jezeli sie zgubili to ich problem, ale szkoda psa.
Uslyszal otwarcie drzwi i rowne wejscie do domu. Mike spojrzal na Chestera smutnym wzrokiem, pod jego nogami krecil sie Pikus.
-Kurwa, Chester... To bylo ostatni raz. Nigdy juz z nimi nie jade. Nigdy! Rozumiesz?! - Wykrzyknal i opuscil salon idac do swojego pokoju. Szczesliwy pies podbiegl do blodyna i oparl lapy o jego kolana. Poglaskal go, piescil i przytulal, ale kiedy Pikus zobaczyl spiaca Nikole zaczal ja obwachiwac.
-Co wy znowu odkurwiliscie?! - Zaczal.
-Nooo... Rob tlumacz. - Wymigal sie Joe.
-Umówilismy Mike'a na randke z pania weterynarz. - Powiedzial szybko.
-Serio? Z ta dupa? - Nie uwierzyl.
-Tak!
Nikola zaczela sie wybudzac.
-O kurwa! - Krzyknela, gdy zobaczyla nad soba wielkiego owczarka niemieckiego. - To ma byc Pikus?
Widzac jej nagly ruch szczeknal.
-Jak byl szczeniakiem, no to byl taki Pikus... - Spojrzal na pieska. - Ach, stare dobre czasy.
Czarnowlosa poglaskala psa, za to polizal jej dlon.
-Rozumiem...
-To dobrze...
-No...
-Wiem...
-Kurwa skonczcie tak rozmawiac! - Zbulwersowal sie Joe.
Zasmiali sie i poszli na gore. Nikola skierowala sie do swojego pokoju, a potem do lazienki.
Gdy wrocila rzucila sie na lozko, juz miala zasnac, kiedy poczula dotyk na plecach.
Otworzyla oczy i odwrocila sie w strone sciany. Zobaczyla Chazza.
-Czesc! Dobranoc.
Zamknal jej powieki.
-Spij juz.
-Masz chyba swoj pokoj, prawda? - Ugryzla sie w jezyk. Nie mogla byc chamska.
-Mam, ale wole ciebie.
Objal ja i zasnal.

__________________________________
Jeju.
Wreszcie.
Taki z chuja wziety, ale ok. JEST XD
Takze, wybaczcie, ze znowu nie wysle linka do Waszych postow z informacja, ale no coz. Nie chce mi sie.
Obiecuje, ze od nastepnego bede juz wysylac.
AAAA Dzieki za 4000 wyswietlen.
Ach, musze sie pochwalic, ze nigdzie nie reklamowalam tego bloga och ach (mhm na pewno)
Znaczy.. prawie nigdzie.
Na pewno na fejsie sie nie znalazl xD
Dobra ide spac, bo gadam jak potluczona.

Dobranoc i dzieki! xd

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Pierwszy raz widze, zeby Chazz az tak zaangazowal sie w zwiazek"

14

Stali już przy wyjściu ze szpitala. Chester był zadowolony, Nikola zmieszana.
Otworzył pewnie drzwi i wziął głęboki oddech.
-I co, jak się czujesz? Całkowicie wolna? - Spytał.
Spojrzała na niego zdziwiona. 
-Przecież nie wychodzimy z więzienia. Czuję się dziwnie. 
-Oj tam. Wreszcie będziesz wolna! - Powiedział obejmując ją.
-Gdzie są chłopaki? 
-Tam! - Wskazał palcem na czerwony samochód.
Zobaczyła w nim Mike`a, Brada i Roberta. Chester podbiegł do samochodu ciągnąc za sobą czarnowłosą.
Szybko otworzył drzwi i pozwolił wsiąść Nikoli.
-Cześć gołąbeczki. - Rzucił Rob pomagając dziewczynie zapiąć pas.
Bennington pokazał mu środkowy palec i wsiadł do auta.
-Okey. Wszyscy są? - Spytał czerwonowłosy.
Kiwnęli głową i ruszyli. Nikola była strasznie zdenerwowana. Przyglądała się swoim dłoniom starając się ignorować resztę chłopaków.
-Nikola, przygotowaliśmy dla ciebie pokój. - Zaczął Brad.
-Jak ci się nie spodoba to powiedz. Mike zapłaci za przebudowę. - Zażartował Robert.
Zmierzył go ostrym wzrokiem w lusterku.
-Nie musieliście... - Wyjąkała.
-Coś taka nieśmiała? - Szturchnął ją lekko Robert. - Ej chłopaki. Straszymy ją. Uspokoić się! 
Roześmieli się.
-Musi się przyzwyczaić do takich idiotów jak wy. - Zaśmiał się Chester.
-To boli! - Udał urażonego.
Nikola oparła się o Chestera.
Zagwizdali.
-Zamknijcie mordy! - Wydarł się Chazz, a następnie roześmiał.
Zarumieniła się, ale uśmiechnęła.
-Nikola, jaki jest twój ulubiony kolor? Chociaż blondynek powinien wiedzieć, co Chester? - Zacząl Brad.
-Ja nie wiem. - Odpowiedział troche zakłopotany. 
-Szary i czerwony. - Powiedziała.
-Mike jesteś bogiem! - Krzyknął Rob.
-Z jakiej racji. - Wtrącił się Chazy.
-Ano takiej, że nasz kochany Mikey był zmuszony wybrać kolory farb do nowego pokoju Nikoli i wybrał właśnie czerwony i szary. - Wytłumaczył Delson.
-Czerwoną miałem w zapasie, a szara była na przecenie. - Powiedzial znudzony Spike.
-Zapamiętuj okolicę Nikolu. - Polecił Chester.
Pokręciła głową i przymrużyła powieki. 
-Nie spać! - Krzyknął perkusista. 
Zdezorientowana ocknęła się.
-Nikolu, z nami nie będziesz miała czasu na spanie. - Zabawnie poruszył brwiami Brad.
-To może wrócimy do ośrodka. - Żartował Bennington. - Dawno nie było u nas dziewczyny w domu, to może się źle skończyć...
Patrzyła na nich trochę przerażona. Nagle Bourdon roześmiał się.
-Żartujemy.
Samochód zatrzymał się pod  dużym domem.
-To tutaj. - Pomógł wysiąść Nikoli Chester.
-Piękny dom. - Zamruczała.
-A co jeśli ci powiem, że ten dom ma już prawie 100 lat? - Rzucił nagle Mike.
Spojrzała na niego zdziwiona.
-I ty trzymasz pod tym dachem ich? To nierozsądne.
-No może trochę, ale nie są aż tacy dzicy. Ten dom jest bardzo mocno zbudowany. W tamtych czasach inaczej budowało się domy. - Opowiadał.
-Uwielbiam takie domy. - Szepnęła. 
-Ja również. Nie pamiętam, które pokolenie rozpoczęło budowe tego domu, ale jestem im bardzo wdzięczny. Moim rodzicom też, że pozwolili nam tu zamieszkać. Na parceli mam prywatne jezioro, rozległe lasy, a w głębi mały domek.
-Mike skończ pierdolić. Wiem, że jesteś bogaty, ale nie musisz każdemu mówić tego przy wejściu. - Krzyknął blondyn i dołączył do nich.
Zażenowany Shinoda wyprzedził ich i wszedł do środka.
-Spokojnie. Jeszcze dziś w nocy będzie rozluźniony. Teraz udaje takiego ważniaka. Wiesz... - Zaśmiał się i otworzył drzwi.

-Joe zostaw do cholery ten tort! - Przy pierwszych krokach w domu dało się usłyszeć daremne próby uspokojenia Hahna.

-Jak tu powierzyć tym matołom jaką kolwiek błachostkę. - Mówił zniesmaczony Robert.
Nagle zobaczyli uciekającego Koreańczyka z tortem. Gdy ich zobaczył przywołał się do porządku.
-Oh. To wy już tu jesteście...
-Joe przygłupie. - Przybiegł Dave. -Yy. Niespodzianka! Witajcie w domu!
Zaśmiali się.
-Idioci. Naprawdę. - Uśmiechnął się Spike. -Pomóżcie Nikoli i Chesterowi wnieść torby na górę.
Kiwnęli głową i zabrali dwie torby Nikoli.
-Ej! A ja? -Wtrącił się Chester.
-Dasz radę mięczaku... - Rzucił Shinoda i ruszył do kuchni. Musiał powiadomić rodziców o nowym współlokatorze.
Usiadł na blacie i wyciągnął komórkę. Wybrał numer ojca i wcisnął zieloną słuchawkę.
-Halo? - Usłyszał głos taty.
-Hej tatuś. Bo chciałem cię powiadomić, że sprowadziła się do nas przyjaciółka Chestera z ośrodka i kompletnie nie ma się gdzie podziać. 
-Hm. Jeżeli wam nie przeszkadza, to okey. A Chester już wyszedł? Miało go nie być pół roku. - Zdziwił się.
-No właśnie miało, ale stwierdzili, że nie są uzależnieni. Super, prawda?
-Jak najbardziej. Ale proszę, uważajcie.
-Dobrze, kończe. Pa.
Rozłączył się i wszedł na górę.
Wszyscy stali w nowym pokoju Nikoli. Wszedł tam.
-Boże, ten pokój jest piękny! - Mówiła podekscytowana. 
-A to wszystko zasługa naszego Mike'a. A właśnie, gdzie on jest? - Zmartwił się Dave.
-Tutaj. - Powiedział i wszedł do pokoju.
-Mike, dziękuję ci. 
Jeszcze raz dotknęła czarnego biurka i spojrzała na niego.
-Nie masz za co. Naprawdę. - Uśmiechnął się. - Miałem plan namalować coś na szarej ścianie, ale nie wyrobiłem się. Mogę nad tym popracować jak chcesz.
-Nie. Nie chcę ci zawracać głowy. - Powiedziała zakłopotana.
-Jak chcesz. 
-Ale to ja wtargałem te ciężkie meble na drugie piętro. - Wtrącił się Brad. Spojrzała na niego.  - Przytulasek załatwi sprawę. - Puścił jej oczko.
Wtuliła się w gitarzystę, a on odwzajemnił uścisk.
-Przytul wszystkich. - Szepnął jej do ucha.
Kiwnęła głową.
Podeszła do Mike'a i przytuliła go. Na początku był zdziwiony. To samo zrobiła z pozostałymi chłopakami.
-Dobra, dajmy jej się rozpakować. - Zarządził Chester.
Posłusznie wyszli z pokoju. Blondyn złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. 
-Pomóc ci? 
-Poradzę sobie sama. Ty też musisz się rozpakować.
Pocałował ją w czubek głowy.
-Jak coś to wołaj. 
Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Otworzyła pierwszą szafę i umieściła w niej ubrania, a do szuflady wsadziła bieliznę. 
Swoje kosmetyki postawiła na stoliku, który stał obok jej łóżka. Spojrzała na swój pokój i otarła łzę kręcącą się jej oku. Wszystko zaczęło się układać.
Usiadła na łóżko i powoli się na nim położyła.
Wbiła wzrok w biały sufit.
Pozostało jej czekać na to, aż wszystko się spieprzy.

~*~

-Dave, mam nadzieję, że kupiłeś wszystko. - Zaczął Brad.
-Tak. Skrzynka piwa, 6 napojów, trochę chipsów i wino. -Zakomunikował.
-A wino to po co? 
-Nikola też tu jest. Wino jest wiesz... Takie dziewczyńskie! 
-Tak, Dave. Na pewno. - Powiedział zażenowany.

Postawil zakupy na blacie i przyjrzal sie chlopakom.
-Gdzie Nikola i Chester? - Zapytal.
-Tutaj! - Krzyknal Bennington schodzacy po schodach z dziewczyna.
Chazz usiadl obok Brada. Zdezorientowana usiadla na przeciwko ich.
-No! Nikolu, jak ci sie podoba w naszym domu?! - Zaczal Brad.
-Moim domu. - Poprawil Shinoda, ktory wyjmowal sok z lodowki. - No wlasnie, podoba ci sie tu?
Spojrzala sie na Chestera. Usmiechnal sie.
-No wiec... Dom jest piekny. - Powiedziala niesmialo.
-E Nikola! Serio oswoj sie z nami! - Krzyknal Robert zbiegajacy ze schodow.
Za nim dobiegl Joe ze wsciekla mina.
-Chester?! Czy to ty podales moj numer tej kobiecie?
-Ale masz zaplon, Joe. - Skomentowal Dave.
-Chester! Przez ciebie bieglem, az do kiosku po drugiej stronie ulicy! - Lamentowal.
Mezczyzni rozesmieli sie.
-I sie jeszcze smieja ze mnie. Nikola, to byl blad. Nie potrzebnie sie zgodzilas! Biedna Nikola. Oh biedna! - Krzyczal.
Charles spowaznial.
-Pojebalo cie? - Spytal z deka smutny.
-Chazz, on zartuje. - Rzekl powaznie Robert.
-To nie brzmi jak zart! - Spiorunowal wszystkich wzrokiem.
Nagle rozesmial sie.
-Mam was! - Oznajmil powstrzymujac smiech.
Odetchneli z ulga.
-Idiota! - Obrazil sie Joe.
Obok dziewczyny usiadl Mike.
-Mike? - Zaczela niepewnie.
-Hm?
-Jak ty z nimi wytrzymujesz? Sa tacy na co dzien?
Kiwnal glowa.
-Wytrzymalas te dwa tygodnie z Chesterem?
-No tak.
-Moze wytrzymasz z nimi.
Spojrzala na niego troche przerazona.
Zasmial sie.
-Chociaz, Chazz pewnie byl grzeczny w osrodku, co?
-Co masz na mysli?
-Aj. Nie wazne.
Wstal z kanapy i wrocil do kuchni.
-Pomozcie mi! Wystawcie stol na taraz! - Rozkazal czerwonowlosy.
Chlopacy poslusznie wypelnili prosby.
Zagubiona Nikola stanela na przeciw Shinody.
-Pomoc w czyms?
Dal jej telefon domowy do reki i kartke z jakims numerem.
-Zamow dwie szescdziesiecia centrymetrowe pizzy i co chcesz, jezeli ich nie lubisz.
Kiwnela glowa i wybrala numer napisany na kartce.
Gdy odlozyla sluchawke poczula czyi oddech na karku. Niepewnie sie odwrocila.
Przed nia stal Chazz.
-Nikolu. Przepraszam za Joego. - Mowil ze skrucha.
-Chazzy... Przeciez zartowal.
Przytulil ja.
Odwzajemnila uscisk.
-No dobra golebeczki! Rozumiem True Love i te sprawy. Ale Chester kurwa! Rozpal tego grilla!
Odkleil sie od dziewczyny calujac ja w policzek.
-Ide juz Rob! - Krzyknal.
Na polikach Nikoli mozna bylo zauwazyc rumience.
-Pierwszy raz widze, zeby Chazz az tak zaangazowal sie w zwiazek. - Rzekl Spike wycierajac szklanki.
Podskoczyla do gory.
-Byles tu?
-No tak. Widac, blondynek sie stara. Nie spierdol tego. - Powiedzial stanowczo.
Spojrzala na niego zdziwiona.
Odwrocil sie w strone okna.
-Pizza przyjechala.
Ruszyl w strone drzwi. Zaczal krotka pogawedke z dostawca pizzy, zaplacil mu i zaniosl opakowania na taras.
-Chodz Nikola. - Rzucil Delson.
Opuscila kuchnie i weszla na rozlegly taras. Na ciemnych balustradach powieszone byly doniczki z kwiatami.
Na srodku stal wielki stol, a przy nim grill.
Usiadla obok Chestera.
Wziela kawalek pizzy i spozyla go.
Bennington dal jej puszke piwa. Niepewnie wziela go od blondyna.
-No nic tam nie dolalem. -  Zartowal.
Otworzyla piwo i wziela jeden lyk.
-Jak ja dawno nie mialam tego w ustach. - Szepnela.
Zasmial sie.
-Dziwnie to zabrzmialo.
Spiorunowala go wzrokiem.
-Zboczeniec. Zboczeniec do potegi. - Krzyknela smiejac sie.
Brad spojrzal na nich.
-Chester! Co ty chcesz od tej istoty?! Plci pieknej! Doslownie!
-Juz sie najebales?  - Spytal Robert.
-Nie?! - Zaprzeczyl.
-Delson, znamy cie na wylot. Ty jestes upity po kilku lykach piwa.
-Nie nawidze was! - Krzyknal i odszedl od stolu. - Zabije sie! Tu i teraz! - Zaczal spinac sie po balustradzie.
-Brad idioto! - Wymsknelo sie Nikoli.
-Pomozcie mi! Jack gdzie jestes?! Jack! Jack!
Chester spojrzal na Dave'a.
-Twoja kolej na ratowanie naszego Brada.
Westchnal.
Odsunal sie i podszedl do Brada.
-E! Rose! Spojrz na mnie!
-Jack! Nie podchodz! Bo skocze!
-Jesli ty skoczysz, ja skocze. - Oznajmil znudzony.
Brad powrocil na taras i przytulil Dave'a.
-Narysuj mnie, jak swoje francuskie, czy tam ruskie dziwki.
Wszyscy wybuchli smiechem.
Zasmucony Brad wrocil na swoje miejsce.
-Tak. Najebany po polowie piwa. - Smial sie Spike.
Kolejny raz zasmiali sie i skonczyli jedna pizze, a wokol stolu magicznie pojawialy sie puste puszki.

~*~

Byla juz 3:00.
Z glosnikow lecialy pierwsze dzwieki Depeche Mode Enjoy The Silence.
Brad lezal pod krzeslem. Joe zwierzal sie Robertowi. Dave spiewal jakas piosenke, Chester opowiadal Mike'owi o tym jak poznal sie z Nikola. Za to sama Nikola robila nietrzezwym chlopakom zdjecia. Oczywiscie to Mike mial to robic, ale niezle wstawiony Chester zaczal mu sie zwierzac.
Czerwonowlosy probowal go przekonac aby poszedl do lozka, ale nie udawalo mu sie to.
-Chester prosze. Jutro mi opowiesz! - Blagal.
-Nie! Ja musze teraz!
-Poczekaj, ide sie wyszczac.
Odszedl od Chazza i pobiegl do Nikoli.
-Sluchaj, zabierz Chestera do pokoju, nie daje rady z nim. - Zasmial sie.
-Okej, sprobuje.
Shinoda zajal sie odprowadzaniem reszty chlopakow.
Czarnowlosa podeszla do stolu.
-Chodz juz Chazz.
-Nie chce. - Oznajmil.
Westchnela i przykucnela obok krzesla dotykajac reki chlopaka.
-Prosze chodz.
Spojrzal na nia. Jego oczy swiecily od ilosci wypitego alkoholu.
Usmiechnal sie.
Zaczal powoli wstawac, wiec Nikola zaczela mu pomagac.
Weszli do mieszkania.
Wiedziala, ze ciezko bedzie go wprowadzic po schodach.
Nie bylo tak trudno jak myslala.
Zatrzymali sie tylko dwa razy.
Otworzyla drzwi od jego pokoju, a on rzucil sie na lozko.
-To dobranoc. - Rzucila wychodzac z pokoju.
-Wracaj.
Zawrocila sie.
-Buzi na dobranoc.
Usmiechnela sie.
Podeszla do jego lozka i nachylila sie nad jego glowa.
Zlozyla na jego czole delikatny pocalunek.
Wtedy chwycil ja za twarz i namietnie pocalowal.
Zdziwiona gwaltownym zachowaniem Chazza probowala sie wyrwac, ale nawet pijany byl od niej silniejszy.
Zlapal ja za lokcie i wciagnal na swoje lozko.
Ponowil swoj pocalunek.
Oderwala sie od  niego, ale nie mogla wyjsc, objal ja w talii.
-Chester, prosze. Jestes pijany, pogadamy jutro.
Pokrecil przeczaca glowa i kolejny raz zatopil swoje wargi w jej.
Odwzajemnila pocalunek.
-Nikola? Jestes tu? - Nagle do pokoju wpadl Mike.
Chester nie przerwal pocalunku.
Nikola spojrzala na niego, a potem oderwala sie od Benningtona.
Zmierzyl ich zdziwionym wzrokiem.
-To moze ja nie bede przeszkadzac.
Opuscil pomieszczenie.
-Nie przejmuj sie tym. - Szepnal Chester wtulajac sie w Nikole.
Po 10 minutach dziewczyna rowniez zasnela.


__________________________________________________________________________
Wreszcie.
Nowy rozdzial. YAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAY.
Bez znakow polskich. Wytlumaczenie w poprzednim poscie xD
Mam nadzieje, ze spodobal Wam sie rozdzial, bo mnie akurat irytuje brak znakow polskich xD
Komentowac! XD