4
Nikola otworzyła leniwie oczy, ale szybko zmrużyła je, bo słońce uderzyło je swą jasnością. Przeciągnęła się i zrozumiała, że leży w objęciach Benningtona w salonie.
Podobało jej się to, dlatego nie wyrywała się. Spojrzała na zegarek, była szósta rano. Ziewnęła i położyła głowę na ramieniu Chestera.
Nie wiedziała czemu ją przyciąga. Przecież to zwykły facet. Na nikogo w swoim życiu nie spojrzała z tego punktu widzenia. Chciała go poznać i zaprzyjaźnić się z nim, ale wiedziała, że prędzej czy później zwieje od niej i jej charakteru. Była zmienna. Dziwiła się, czemu jeszcze leży z nim, a nie uciekła.
Pragnęła pozostać w jego ciepłych, umięśnionych ramionach. Oddychał lekko i wolno. Chciała zasnąć, ale nie potrafiła. Delikatnie wstała. Popatrzyła na śpiącego Chaza i uśmiechnęła się. Podeszła do szafki, na której stała końcówka soku. Nalała napój do szklanki i wypiła. Czuła, że jej kontakt z mężczyzną się polepsza. Nie chciała z nim zrywać tej znajomości, ale ona potrafi być nieobliczalna i potrafi zniszczyć wszystko w przeciągu minuty. Ona po prostu nie umie być dla kogoś przyjacielem. Już zwątpiła to, że na świecie znajdzie się osoba, która będzie znosiła jej humory, które przychodziły nagle, bo przeszłość dała się jej we znaki. Odstawiła szklankę i poczuła, że ktoś za nią stoi.
-Dzień dobry, ale się nam pospało... - Przywitał się zaspanym głosem Chester.
Pomimo tego, że oczy miał przymknięte nadal można było dostrzec jego piękne oczy. Ziewnął przeciągając się.
-Wcześnie wstajesz. - Oznajmił.
Próbowała nie zwracać na niego uwagi, chciała włączyć obojętność, ale nie potrafiła. Najchętniej rzuciłaby się mu w ramiona.
-Jakoś tak w nawyku mam. - Wymusiła sztuczny uśmiech.
Chciała go jednocześnie zabić i rozmawiać z nim. Gdyby się od niego odizolowała, nie wytrzymałaby długo, za bardzo ją zaintrygował, chociaż bardzo często denerwował.
-Nawyk nawykiem, ale wychodzimy dziś gdzieś? - Spytał nalewając soku.
-Gdybyśmy mogli w ogóle wyjść to może.
-Możemy wyjść do tej kawiarenki na terenie.
Wreszcie mogłaby zobaczyć wiosnę w tym roku, ale przecież nienawidziła wychodzić. Jeszcze pacjenci ośrodka będą rzucać jej podejrzliwe spojrzenia, chciała tego uniknąć. Pragnęła spacerować po lesie lub łące.
-Nikola? - Wyrwał ją z zamyśleń.
Oblała się rumieńcem.
-Przepraszam Chester. Możesz iść sam, ja... ja nie lubię... no.. ja.... ech...no..- Jąkała się.
Chester zaśmiał się, a ona miała ochotę wbić mu nóż w serce, co z tego, że się jąkała? Chciała mu delikatnie odmówić, a nie!
-Skoro ty nie idziesz, ja też nie. Obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem. - Rzekł z uśmiechem siadając na blacie.
Coś zaczęło się w niej gotować.
-Po tym wszystkim obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem, ale kurwa małe ruchanko nie zaszkodzi, dziwko. - Szepnął do ucha 14 letniej Nikoli.
Po cholerę wzięła od niego towar?! To było wiadome, "za darmo" to u niego "za ruchanie".
Co ma zrobić. Pociągnął ją za włosy jeszcze bardziej. Zapiszczała.
-Nie drzyj ryja, tylko chociaż mi obciągnij. - Rzucił z pogardą.
Popchnął ją tak, aby upadła na kolana i podszedł do niej. Złożył lekki pocałunek na jej czole i zabrał się do ściągania spodni.
Pogłaskał ją po głowie.
-No dalej mała. - Stękał.
Wtedy przysięgła sobie, że skończy z tym gównem.
Spojrzała na niego przerażonymi oczyma, chciała krzyknąć, ale nie potrafiła. Podszedł do niej zaniepokojony. Stała się strasznie blada, patrzyła na niego, jak na postać z wczorajszego horroru, łapała się wszystkiego co napotkała po drodze do swojego pokoju. Zatrzasnęła drzwi i rzuciła się na łóżko krzycząc.
-Nikola, wszystko w porządku? - Spytał stojąc przed drzwiami.
-Zostaw mnie! Za dużo krzywdy mi zrobiłeś?!
Chester otworzył drzwi. Zobaczył Nikolę leżącą na łóżku, ściskającą białą poduszkę. Usiadł na krańcu łóżka głaszcząc jej plecy.
Nie potrafiła sprzeciwić się jego ruchom, za bardzo mu zaufała. Za bardzo go polubiła.
Jej buntownicza cześć ciała zanikała, kiedy tylko spędzała czas z Chesterem. Położył się obok niej i odgarnął jej włosy.
Weep not for roads untraveled,
Weep not for paths left alone.
Zanucił cicho, by mogła się uspokoić. Zadziałało. Odwróciła się na bok, aby mogła spojrzeć mu w oczy.
-Nie przestawaj... - Szepnęła.
'Cause beyond every bend,
Is alone blinding end,
It's the worst kind of pain I've known.
-Piękny tekst. - Oznajmiła. - Ty go napisałeś?
Powoli usiadła nadal wpatrując się w leżącego Chestera.
-Tak, to jest bardzo osobisty tekst. - Wyszczerzył białe kły.
Nikola zarumieniła się, nie była przyzwyczajona, że ktoś dawał jej coś ważnego, coś, co ma jakąkolwiek wartość sentymentalną.
-Nie musiałeś.
Zaśmiał się i również wstał.
-Oj, to dla mnie zaszczyt, chodź pójdziemy zjeść. - Podał jej dłoń.
Zwinnie wstała i ruszyli do kuchni.
Niemalże posadził ją na krzesło i nie pozwolił jej dotknąć żadnego naczynia.
-Ja dziś gotuję! - Krzyknął.
Nikola uśmiechnęła się i przyglądała się jego ruchom. Jak to możliwe? Nie potrafiła mu być obojętna.
-A oto kanapki ala Chester. Są miodzio! - Wykrzyknął podstawiając jej talerz z kanapkami z pomidorem.
Chwyciła kanapkę i spożyła ją.
-Dziękuje za te przepyszne śniadanie. - Zażartowała.
Za chwilę całe mieszkanie wypełnił uroczy śmiech Nikoli i donośny śmiech Chestera.
-Nigdy nie słyszałem, jak się śmiejesz, masz piękny śmiech. - Zaczął Chester.
-Idziemy do kawiarenki? - Spytał nagle.
Zastanowiła się. Nienawidziła czyjegoś wzroku na sobie, nienawidziła. Ale za to kochała wiosnę.
-Tak, ale raczej jak ją otworzą. - Zapodała.
Zdezorientowany Bennington spojrzał na zegarek. Faktycznie, dochodziła dopiero 7.
- O jeju! nie zauważyłem. Umiesz grać na jakimś instrumencie? - Zapytał zmieniając temat.
Popatrzyła na niego.
-Podstawy gitary i podstawy klawiszy. - Odpowiedziała zawstydzona. - Wiem, że znasz osoby utalentowane, ale ja taka nie jestem.
Prychnął.
-Jesteś bardzo utalentowana. - Chciał powiedzieć, że świetnie gra na nerwach, ale w porę ogryzł się w język.
Spojrzała na niego.
-Ci idioci z Xero wcale nie są utalentowani. - Roześmiał się.
-Muszą być, inaczej nie mogliby być w tym zespole. - Odpowiedziała zażenowana "żartem" Chestera.
Wstała i ruszyła ku łazience.
-Gdzie się wybierasz? - Zapytał ciekawy.
-Ogarnąć się. - Mruknęła.
Weszła do łazienki. Po 15 minutach wyszła z niej ubrana w luźną szarą bluzkę z napisem "Fuck You" i w podartych, granatowych jeansach. Włosy upięła w niechlujnego warkocza. Usiadła na kanapie zakrywając dłońmi twarz. Strasznie się przejmowała tym, że będzie musiała znieść wzrok tylu ludzi na sobie, kto by nie chciał wyjść w tak piękną pogodę do kawiarenki? Chester usiadł obok niej. Przejął się jej zachowaniem.
-Tobie też radzę się przygotować. - Pogoniła go w stronę łazienki.
Opuścił pomieszczenie, a ona została ze swoimi myślami. A może zostaliby w mieszkaniu, rozmawiając następnie się kłócąc? Nie, nie może go zawieść. Chce się zmienić. Chce spojrzeć na ten świat przez różowe okulary, jak optymiści. Wierzyła, że z Benningtonem będzie to możliwe, ale ma wybuchowy charakter, nawet własna matka jej nie chciała, więc czemu on miałby jej w tym pomóc. Usłyszała skrzypnięcie drzwi, blondyn wyszedł w szarych dresach i bluzie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Wyglądał w końcu jak worek z oczami.
-Ósma, idziemy już? - Spytał rozweselony.
Cieszył się z tego wyjścia jak małe dziecko.
Nikola wzięła głęboki oddech.
-No to w drogę!
~*~
Ciepło, jakie panowało na dworze było nie do zniesienia, jak na pierwsze dni wiosny. Mogło być co najmniej 18 stopni Celsjusza. Uśmiechnęła się widząc to piękno. Stawiała kroki, jak sama Matka Natura.
Pożałowała, że nie ma luźnej, zielonej sukienki do kolan przyozdobioną w kwiatki, a jej włosy są czarne, zamiast blond, że jej cera jest śnieżnobiała, a nie lekko brązowa jak cera Matki Natury. Ona sama mogła być tylko wyklętą, nielubianą przez wszystkich zimą. Chłodną, zmienną, Panią Zimą, z którą walczą każde pory roku.
Nagle uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. Czy ona właśnie imaginuje wojnę pór roku?
Chaz zaśmiał się.
-Przecież twoje kroki były piękne, jesteś w swoim żywiole, dajesz, tańczymy na chodniku. - Zaczął tańczyć kiepski balet nie zważając na zdziwionych przechodniów.
Roześmiała się i dołączyła do "tańca". Chciała nauczyć się być optymistką. Po 5 minutach występu, zmęczeni, roześmiani wpadli sobie w ramiona głośną wzdychając.
Kiedy tylko zrozumieli, że właśnie się przytulają odskoczyli od siebie jak oparzeni, po czym znów ogarnęła ich fala śmiechu.
Niemalże wbiegli do kawiarenki zamawiając lody. Ludzie speszeni ich zachowaniem zaczęli szeptać między sobą na temat ich zachowania.
Odebrali lody i zaczęli je jeść tak, jakby pierwszy raz widzieli taką przekąskę.
Do kawiarenki weszła grupka dresów i ich dziuń, więc Chaz złapał Nikole za jej kościstą dłoń i wybiegli z bananami na ryjach.
Ludzie patrzyli się na Chestera, jak na kosmitę.
-Nikola? Czemu oni się tak na mnie dziwnie patrzą? - Szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego i głośno się roześmiała.
-Chester? - Powstrzymała śmiech na kilka sekund. - Zapuszczasz wąsy?
Zdezorientowany uśmiechnął się bezradnie.
-Nie...
-Daj. - Powiedziała wyciągając chusteczkę z kieszeni.
Wytarła nią usta Chestera, co również ich rozśmieszyło.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-To idziemy dalej. Gdzie teraz? W sumie nie mamy gdzie iść. - Udawał smutnego.
-To połaźmy po terenie szpitala, gdzieś z tyłu jest ławka. - Pociągnęła go za rękę.
Chesterowi bardzo podobała się zmiana Nikoli.
Ciągnęła go w stronę jakiś zarośli.
Nagle stanęła i zaczęła przedzierać się przez gałęzie.
Stanął jak wryty.
-No na co czekasz? Właź, a nie! - W jej głosie dało wyczuć się nutkę rozbawienia.
Westchnął i począł przedzierać się.
Wykończony, ale nadal wesoły wpadł do malutkiego azylu. Wielkie drzewa, małe oczko wodne i stara ławka. Nikola stała i jak zaczarowana patrzyła na uroki tego miejsca. Postanowił, że ją przestraszy. Skradał się i złapał ją w talii.
-Mam cię! - Krzyknął.
Piszczała, ale Chester zaczął ją łaskotać. Pisk przerodził się w donośny śmiech. Po 5 minutach padli na trawę.
Śmieli się, jakby byli naćpani. Już nie potrzebowali dragów, by byli szczęśliwi.
Puszczali "kaczki" na wodzie. Biegali, łaskotali się, nie zauważyli, że przez ten czas zaczęło zachodzić słońce.
Pozbawieni jakichkolwiek sił opadli na ławkę.
-Zeszło nam się trochę, prawda? - Wybełkotał zmęczony Chaz.
-No, trochę. - Powiedziała opadając na ramię Chestera.
Dotknął jej dłoni. Po jej ciele przeszły ciepłe dreszcze. Dziewczyna zamknęła oczy, a wtem Chester zbliżył swoje wargi do jej ust i złożył na nich pocałunek. Krótki, ale włożył w niego wiele dobroci.
Czekał na jej reakcję. Wolno otworzyła oczy i spojrzała na niego smutnym wzrokiem i pocałowała go w polik odrywając od niego dłoń. To prawda, chciała skosztować jego ust. Chciała przytulać się do niego, ale jej rozum mówił jej tylko, że Chester ją skrzywdzi.
-Nie chcę cię skrzywdzić, jestem podła nie potrafię docenić miłości. - Wyszeptała wstając.
Blondyna wmurowało, oczekiwał od niej odwzajemnienia pocałunku.
Gwałtownie za nią ruszył i objął ją w talii zmuszając ją, by na niego spojrzała.
-Skrzywdzisz mnie, odchodząc ode mnie.
W oczach stanęły jej łzy. Chester pocałował ją w głowę.
-Ja cię rozumiem, nawet jakbyś mnie wyzywała, odwróciła się ode mnie, nie rozmawiała ze mną, krzyczała, bałabyś się mnie nie skrzywdzisz mnie, zrobisz to wtedy, kiedy mnie opuścisz. - Wyszeptał. - Wracajmy, robi się zimno.
Oddał jej swoją bluzę, bo miała na sobie tylko cienki sweterek, podał jej dłoń i pomógł jej się wygramolić z krzaków.
Wiedział, że nie odważy się z nim teraz porozmawiać. Objął ją, a ona odwzajemniła uścisk. Tak ruszyli do domu, spotykając się z krytyką ludzi, nie obchodziło ich to. Obchodziło ich tylko to, że mają siebie, ale Nikola wiedziała, że prędzej czy później zniszczy to uczucie, które między nimi się pojawiło.
-Dzień dobry, ale się nam pospało... - Przywitał się zaspanym głosem Chester.
Pomimo tego, że oczy miał przymknięte nadal można było dostrzec jego piękne oczy. Ziewnął przeciągając się.
-Wcześnie wstajesz. - Oznajmił.
Próbowała nie zwracać na niego uwagi, chciała włączyć obojętność, ale nie potrafiła. Najchętniej rzuciłaby się mu w ramiona.
-Jakoś tak w nawyku mam. - Wymusiła sztuczny uśmiech.
Chciała go jednocześnie zabić i rozmawiać z nim. Gdyby się od niego odizolowała, nie wytrzymałaby długo, za bardzo ją zaintrygował, chociaż bardzo często denerwował.
-Nawyk nawykiem, ale wychodzimy dziś gdzieś? - Spytał nalewając soku.
-Gdybyśmy mogli w ogóle wyjść to może.
-Możemy wyjść do tej kawiarenki na terenie.
Wreszcie mogłaby zobaczyć wiosnę w tym roku, ale przecież nienawidziła wychodzić. Jeszcze pacjenci ośrodka będą rzucać jej podejrzliwe spojrzenia, chciała tego uniknąć. Pragnęła spacerować po lesie lub łące.
-Nikola? - Wyrwał ją z zamyśleń.
Oblała się rumieńcem.
-Przepraszam Chester. Możesz iść sam, ja... ja nie lubię... no.. ja.... ech...no..- Jąkała się.
Chester zaśmiał się, a ona miała ochotę wbić mu nóż w serce, co z tego, że się jąkała? Chciała mu delikatnie odmówić, a nie!
-Skoro ty nie idziesz, ja też nie. Obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem. - Rzekł z uśmiechem siadając na blacie.
Coś zaczęło się w niej gotować.
-Po tym wszystkim obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem, ale kurwa małe ruchanko nie zaszkodzi, dziwko. - Szepnął do ucha 14 letniej Nikoli.
Po cholerę wzięła od niego towar?! To było wiadome, "za darmo" to u niego "za ruchanie".
Co ma zrobić. Pociągnął ją za włosy jeszcze bardziej. Zapiszczała.
-Nie drzyj ryja, tylko chociaż mi obciągnij. - Rzucił z pogardą.
Popchnął ją tak, aby upadła na kolana i podszedł do niej. Złożył lekki pocałunek na jej czole i zabrał się do ściągania spodni.
Pogłaskał ją po głowie.
-No dalej mała. - Stękał.
Wtedy przysięgła sobie, że skończy z tym gównem.
Spojrzała na niego przerażonymi oczyma, chciała krzyknąć, ale nie potrafiła. Podszedł do niej zaniepokojony. Stała się strasznie blada, patrzyła na niego, jak na postać z wczorajszego horroru, łapała się wszystkiego co napotkała po drodze do swojego pokoju. Zatrzasnęła drzwi i rzuciła się na łóżko krzycząc.
-Nikola, wszystko w porządku? - Spytał stojąc przed drzwiami.
-Zostaw mnie! Za dużo krzywdy mi zrobiłeś?!
Chester otworzył drzwi. Zobaczył Nikolę leżącą na łóżku, ściskającą białą poduszkę. Usiadł na krańcu łóżka głaszcząc jej plecy.
Nie potrafiła sprzeciwić się jego ruchom, za bardzo mu zaufała. Za bardzo go polubiła.
Jej buntownicza cześć ciała zanikała, kiedy tylko spędzała czas z Chesterem. Położył się obok niej i odgarnął jej włosy.
Weep not for roads untraveled,
Weep not for paths left alone.
Zanucił cicho, by mogła się uspokoić. Zadziałało. Odwróciła się na bok, aby mogła spojrzeć mu w oczy.
-Nie przestawaj... - Szepnęła.
'Cause beyond every bend,
Is alone blinding end,
It's the worst kind of pain I've known.
-Piękny tekst. - Oznajmiła. - Ty go napisałeś?
Powoli usiadła nadal wpatrując się w leżącego Chestera.
-Tak, to jest bardzo osobisty tekst. - Wyszczerzył białe kły.
Nikola zarumieniła się, nie była przyzwyczajona, że ktoś dawał jej coś ważnego, coś, co ma jakąkolwiek wartość sentymentalną.
-Nie musiałeś.
Zaśmiał się i również wstał.
-Oj, to dla mnie zaszczyt, chodź pójdziemy zjeść. - Podał jej dłoń.
Zwinnie wstała i ruszyli do kuchni.
Niemalże posadził ją na krzesło i nie pozwolił jej dotknąć żadnego naczynia.
-Ja dziś gotuję! - Krzyknął.
Nikola uśmiechnęła się i przyglądała się jego ruchom. Jak to możliwe? Nie potrafiła mu być obojętna.
-A oto kanapki ala Chester. Są miodzio! - Wykrzyknął podstawiając jej talerz z kanapkami z pomidorem.
Chwyciła kanapkę i spożyła ją.
-Dziękuje za te przepyszne śniadanie. - Zażartowała.
Za chwilę całe mieszkanie wypełnił uroczy śmiech Nikoli i donośny śmiech Chestera.
-Nigdy nie słyszałem, jak się śmiejesz, masz piękny śmiech. - Zaczął Chester.
-Idziemy do kawiarenki? - Spytał nagle.
Zastanowiła się. Nienawidziła czyjegoś wzroku na sobie, nienawidziła. Ale za to kochała wiosnę.
-Tak, ale raczej jak ją otworzą. - Zapodała.
Zdezorientowany Bennington spojrzał na zegarek. Faktycznie, dochodziła dopiero 7.
- O jeju! nie zauważyłem. Umiesz grać na jakimś instrumencie? - Zapytał zmieniając temat.
Popatrzyła na niego.
-Podstawy gitary i podstawy klawiszy. - Odpowiedziała zawstydzona. - Wiem, że znasz osoby utalentowane, ale ja taka nie jestem.
Prychnął.
-Jesteś bardzo utalentowana. - Chciał powiedzieć, że świetnie gra na nerwach, ale w porę ogryzł się w język.
Spojrzała na niego.
-Ci idioci z Xero wcale nie są utalentowani. - Roześmiał się.
-Muszą być, inaczej nie mogliby być w tym zespole. - Odpowiedziała zażenowana "żartem" Chestera.
Wstała i ruszyła ku łazience.
-Gdzie się wybierasz? - Zapytał ciekawy.
-Ogarnąć się. - Mruknęła.
Weszła do łazienki. Po 15 minutach wyszła z niej ubrana w luźną szarą bluzkę z napisem "Fuck You" i w podartych, granatowych jeansach. Włosy upięła w niechlujnego warkocza. Usiadła na kanapie zakrywając dłońmi twarz. Strasznie się przejmowała tym, że będzie musiała znieść wzrok tylu ludzi na sobie, kto by nie chciał wyjść w tak piękną pogodę do kawiarenki? Chester usiadł obok niej. Przejął się jej zachowaniem.
-Tobie też radzę się przygotować. - Pogoniła go w stronę łazienki.
Opuścił pomieszczenie, a ona została ze swoimi myślami. A może zostaliby w mieszkaniu, rozmawiając następnie się kłócąc? Nie, nie może go zawieść. Chce się zmienić. Chce spojrzeć na ten świat przez różowe okulary, jak optymiści. Wierzyła, że z Benningtonem będzie to możliwe, ale ma wybuchowy charakter, nawet własna matka jej nie chciała, więc czemu on miałby jej w tym pomóc. Usłyszała skrzypnięcie drzwi, blondyn wyszedł w szarych dresach i bluzie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Wyglądał w końcu jak worek z oczami.
-Ósma, idziemy już? - Spytał rozweselony.
Cieszył się z tego wyjścia jak małe dziecko.
Nikola wzięła głęboki oddech.
-No to w drogę!
~*~
Ciepło, jakie panowało na dworze było nie do zniesienia, jak na pierwsze dni wiosny. Mogło być co najmniej 18 stopni Celsjusza. Uśmiechnęła się widząc to piękno. Stawiała kroki, jak sama Matka Natura.
Pożałowała, że nie ma luźnej, zielonej sukienki do kolan przyozdobioną w kwiatki, a jej włosy są czarne, zamiast blond, że jej cera jest śnieżnobiała, a nie lekko brązowa jak cera Matki Natury. Ona sama mogła być tylko wyklętą, nielubianą przez wszystkich zimą. Chłodną, zmienną, Panią Zimą, z którą walczą każde pory roku.
Nagle uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. Czy ona właśnie imaginuje wojnę pór roku?
Chaz zaśmiał się.
-Przecież twoje kroki były piękne, jesteś w swoim żywiole, dajesz, tańczymy na chodniku. - Zaczął tańczyć kiepski balet nie zważając na zdziwionych przechodniów.
Roześmiała się i dołączyła do "tańca". Chciała nauczyć się być optymistką. Po 5 minutach występu, zmęczeni, roześmiani wpadli sobie w ramiona głośną wzdychając.
Kiedy tylko zrozumieli, że właśnie się przytulają odskoczyli od siebie jak oparzeni, po czym znów ogarnęła ich fala śmiechu.
Niemalże wbiegli do kawiarenki zamawiając lody. Ludzie speszeni ich zachowaniem zaczęli szeptać między sobą na temat ich zachowania.
Odebrali lody i zaczęli je jeść tak, jakby pierwszy raz widzieli taką przekąskę.
Do kawiarenki weszła grupka dresów i ich dziuń, więc Chaz złapał Nikole za jej kościstą dłoń i wybiegli z bananami na ryjach.
Ludzie patrzyli się na Chestera, jak na kosmitę.
-Nikola? Czemu oni się tak na mnie dziwnie patrzą? - Szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego i głośno się roześmiała.
-Chester? - Powstrzymała śmiech na kilka sekund. - Zapuszczasz wąsy?
Zdezorientowany uśmiechnął się bezradnie.
-Nie...
-Daj. - Powiedziała wyciągając chusteczkę z kieszeni.
Wytarła nią usta Chestera, co również ich rozśmieszyło.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-To idziemy dalej. Gdzie teraz? W sumie nie mamy gdzie iść. - Udawał smutnego.
-To połaźmy po terenie szpitala, gdzieś z tyłu jest ławka. - Pociągnęła go za rękę.
Chesterowi bardzo podobała się zmiana Nikoli.
Ciągnęła go w stronę jakiś zarośli.
Nagle stanęła i zaczęła przedzierać się przez gałęzie.
Stanął jak wryty.
-No na co czekasz? Właź, a nie! - W jej głosie dało wyczuć się nutkę rozbawienia.
Westchnął i począł przedzierać się.
Wykończony, ale nadal wesoły wpadł do malutkiego azylu. Wielkie drzewa, małe oczko wodne i stara ławka. Nikola stała i jak zaczarowana patrzyła na uroki tego miejsca. Postanowił, że ją przestraszy. Skradał się i złapał ją w talii.
-Mam cię! - Krzyknął.
Piszczała, ale Chester zaczął ją łaskotać. Pisk przerodził się w donośny śmiech. Po 5 minutach padli na trawę.
Śmieli się, jakby byli naćpani. Już nie potrzebowali dragów, by byli szczęśliwi.
Puszczali "kaczki" na wodzie. Biegali, łaskotali się, nie zauważyli, że przez ten czas zaczęło zachodzić słońce.
Pozbawieni jakichkolwiek sił opadli na ławkę.
-Zeszło nam się trochę, prawda? - Wybełkotał zmęczony Chaz.
-No, trochę. - Powiedziała opadając na ramię Chestera.
Dotknął jej dłoni. Po jej ciele przeszły ciepłe dreszcze. Dziewczyna zamknęła oczy, a wtem Chester zbliżył swoje wargi do jej ust i złożył na nich pocałunek. Krótki, ale włożył w niego wiele dobroci.
Czekał na jej reakcję. Wolno otworzyła oczy i spojrzała na niego smutnym wzrokiem i pocałowała go w polik odrywając od niego dłoń. To prawda, chciała skosztować jego ust. Chciała przytulać się do niego, ale jej rozum mówił jej tylko, że Chester ją skrzywdzi.
-Nie chcę cię skrzywdzić, jestem podła nie potrafię docenić miłości. - Wyszeptała wstając.
Blondyna wmurowało, oczekiwał od niej odwzajemnienia pocałunku.
Gwałtownie za nią ruszył i objął ją w talii zmuszając ją, by na niego spojrzała.
-Skrzywdzisz mnie, odchodząc ode mnie.
W oczach stanęły jej łzy. Chester pocałował ją w głowę.
-Ja cię rozumiem, nawet jakbyś mnie wyzywała, odwróciła się ode mnie, nie rozmawiała ze mną, krzyczała, bałabyś się mnie nie skrzywdzisz mnie, zrobisz to wtedy, kiedy mnie opuścisz. - Wyszeptał. - Wracajmy, robi się zimno.
Oddał jej swoją bluzę, bo miała na sobie tylko cienki sweterek, podał jej dłoń i pomógł jej się wygramolić z krzaków.
Wiedział, że nie odważy się z nim teraz porozmawiać. Objął ją, a ona odwzajemniła uścisk. Tak ruszyli do domu, spotykając się z krytyką ludzi, nie obchodziło ich to. Obchodziło ich tylko to, że mają siebie, ale Nikola wiedziała, że prędzej czy później zniszczy to uczucie, które między nimi się pojawiło.
O BOŻE <3 JARAM SIĘ NIM <3 Czekam na więcej <3 Chaz i Nikola ... O BOŻE <3 Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńNo jakoś tak niedługo xdd może jutro zaczne pisac xD
UsuńAwww. Ładne zakończenie :) Nie trzeba im nic więcej poza sobą. Oby to się tylko rozwijało i nich ona nie da pokonać się przez przeszłość.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://joe-hahn-moim-ojcem.blogspot.com/2014/03/rozdzia-8.html <---- zapraszam na nowy rozdział ;3 I czekam na twój nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZajebiste... ! Pisz! Życzę weny i pozdrowienia :D
OdpowiedzUsuńhttp://joe-hahn-moim-ojcem.blogspot.com/2014/03/rozdzia-9.html <--- Zapraszam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuń+Kiedy będzie nowy rozdział? Nie mogę się doczekać :/
U mnie nowy, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńKocham Twoją Twórczość!
OdpowiedzUsuńI TAK NAPISZESZ KSIĄŻKĘ! XD
OdpowiedzUsuń