sobota, 18 kwietnia 2015

"Walcz. Dla Chestera, dla Nikoli, dla chłopaków, dla mnie..."

29


Widział jak zasypia. Czuł jej niespokojny oddech. Krzyczał, ale w pokoju nadal panowała głucha cisza. W pomieszczeniu znowu pojawiły się kosmetyki i panował mały bałagan, ale coś nie pasowało. Nie leżała w jego objęciach, chociaż powinna. Zbliżył się do łóżka, na którym leżały dwie osoby. Narastała w nim złość. Tylko on mógł ją tak przytulać. Widział jej błogi uśmiech, jak wtula się w wytatuowanego mężczyznę. Znowu krzyknął, ale nikt nie usłyszał. Nie mógł wykonać żadnego ruchu. Kurczył się. Jego ciało ogarnął przeszywający ból. Mrowienie na skórze, szybko przeradzające się w gwałtowne pieczenie, jakby mrówki wgryzały się w mięśnie. Płakał.

Otworzył zlepione oczy, z nadzieją, że zobaczy Nikolę. Znajdował się w obskurnym pokoju, gdzie śmierdziało stęchlizną. Zakasłał, zwijając się z bólu. Z trudem stoczył się z zakurzonego materaca i upadł nagimi kolanami na kawałki gruzu i szkła. Chwycił resztki wódki. Chwilę przyglądał się butelce i przyłożył ją do ust. Alkohol leciał palącą strugą do jego żołądka. Skrzywił się i otarł usta. Poczuł, jak jego kończyny rozluźniają się. Rzucił butlą i opuścił pokój. Nie wiedział ile tam jest. Kilka dni, miesięcy? Kończył mu się zapas narkotyków i trunków. Słońce wschodziło na niebo. Przechodząc przez niewykończony korytarz, patrzył na upitych ludzi. I pomyśleć, że byłem blisko wydostania się z tego gówna. 
Prychnął śmiechem, gdy zobaczył gibiącego się Marka.
-Bennington - Wybełkotał - Załatw kasę, niedługo nowy towar w okolicy.
Kiwnął głową, ale nie wiedział, skąd ma wytrzasnąć pieniądze. Nie pracował.
Wyszedł z "domu" i wziął głęboki oddech. Wiedział, że wyglądał co najmniej odrażająco. Pobiegł pod stare mieszkanie Mike'a. Ogarnął go strach i smutek. Tęsknił za tym.
Za nimi.
Cicho nacisnął na klamkę. Drzwi nie były zamknięte, więc ktoś był w domu. Przedostał się do kuchni i otworzył stary kubek po kawie. Shinoda trzymał tam swoje oszczędności. Wyciągnął z niego 300 dolarów. Był zdziwiony. Dał sobie uciąć głowę, że Mike zazwyczaj trzymał tam większe sumy. Usłyszał skrzypnięcie drzwi. Zamurowało go. Natychmiast schował słoiczek i zaczął przemieszczać się do drzwi. Serce biło mu jak szalone. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył psa. Pogłaskał go. Naszła go ochota na coś, czego nie powinien robić ze względów bezpieczeństwa. Miał już pieniądze, więc nie powinien się narażać. Wszedł po schodach i znalazł się w pokoju Nikoli. Nadal było w nim czuć zapach olejku różanego, który zawsze zapalała przed snem. Zamiast idealnie ułożonych książek, na półkach leżał kurz. Pamiętał jej łzy szczęścia i uśmiech, kiedy zobaczyła azyl zrobiony specjalnie dla niej. Spojrzał na łóżko, gdzie tyle razy z nim spędzała czas.Pościel była rozrzucona, jakby miała zaraz wrócić.
Przełknął gorzkie łzy i wybiegł z domu. Zacisnął pięść z pieniędzmi i pobiegł do swojego jedynego miejsca na ziemi.


~*~


Otworzyła oczy. Przez zasłonięte żaluzje dostawało się światło. Czuła ciepły oddech Olivera na karku. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przyglądała się szarym ścianom. Chciała, by Chester choć na chwilę wyszedł jej z głowy. Wszystko, co teraz działo się w jej życiu porównywała do Benningtona. Zawdzięczała mu nowe życie. Zdjęła rękę Sykesa z odsłoniętego brzucha i wstała. Przeciągnęła się i odsłoniła żaluzje. Znów spojrzała na śpiącego Olivera. Jego tatuaże kontrastowały z białą pościelą. Promienie słoneczne pieściły jego spokojną twarz. Po cichu wyszła do kuchni i przygotowała im śniadanie. Zagotowała wodę na herbatę, gdy usłyszała ciężkie kroki. Uśmiechnęła się i odwróciła w jego stronę.
-Cześć, kochana jesteś - Szepnął i pocałował ją w szyję.
Dotknęła jego włosów i brzucha.
-Jest dopiero szósta... Ty wciąż jesteś rannym ptaszkiem - Zagryzł jej płatek ucha.
-Oli... zjedz kanapki, dobra? - Zapytała śmiejąc się.
-Po prostu bardzo cię kocham i wciąż nie wierzę, że znów z tobą jestem. Tak bardzo za tobą tęskniłem. Głupi to ma szczęście.
Zarumieniła się i usiadła przy stole.
-Zaraz muszę być w pracy - Zaczęła.
-Hm, ja znalazłem pracę jako ochroniarz w jakiejś drogerii - Mruknął bez życia - Nie chcę, byś sama płaciła za nasze mieszkanie.
Serce zabiło jej mocniej, gdy usłyszała "nasze"
Związała czarne włosy w kucyk i dokończyła kanapkę.
Cholera! Zdecyduj się z kim chcesz być i nie rań nikogo, jasne?! Kochasz Chestera czy Olivera? A może chcesz się nimi zabawić?!
Kaszlnęła i odłożyła talerzyk do metalowego zlewu. Czuła na sobie wzrok Olivera. Weszła do łazienki i ubrała się. Oczyściła twarz patrząc w lustro. Nie poznawała siebie. Wzięła głęboki oddech i opuściła pomieszczenie. Ujrzała ubranego Sykesa.
-Kotuś, ja już idę do pracy. Będę dopiero po trzynastej - Objął ją w talii i położył głowę na jej ramieniu. Delektowała się zapachem jego perfum i mocniej ścisnęła jego koszulkę.
Pocałował jej włosy i opuścił mieszkanie. Naciągnęła sweter na nadgarstki i usiadła na blacie. Wyjrzała przez okno. Śledziła wzrokiem sylwetkę Olivera. Wsiadł do samochodu i odjechał. Poczuła się jak egoistka. Wykorzystywała go, aby mieć gdzie mieszkać. Powinna stanąć na nogi i stać się niezależna. Za bardzo kochała Sykesa, żeby go opuścić. Poprawiła włosy i założyła buty na koturnie. Ominęła swoje odbicie w dużym lustrze i ubrała długi płaszcz. W kościstą dłoń chwyciła klucze i opuściła ich wspólne mieszkanie.


~*~


Rozsiadł się wygodnie na krześle i rozejrzał po małym pomieszczeniu. Spojrzał na drewniane półki, na których leżały zdjęcia.  Przeczesał czerwone włosy i spojrzał na Annę. Od razu zrobiło mu się cieplej na sercu. Miał ją.
-Dzięki, że pozwoliłaś mi przenocować - Szepnął niepewnie.
Uśmiechnęła się szeroko i usiadła naprzeciw niego.
-Dobrze wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko - Dotknęła jego dłoni i przesłała mu ciepłe spojrzenie - Kocham cię.
-Też cię kocham - Przymknął powieki i delektował się jej dotykiem.
-Wiem, że przechodzisz teraz ciężkie chwile, ale nie możesz się poddawać. Walcz. Dla Chestera, dla Nikoli, dla chłopaków, dla mnie... - Spojrzała w jego czekoladowe tęczówki. Nachylił się i dotknął jej warg kciukiem. Zadrżała. Momentalnie znalazła się na jego kolanach i namiętnie całowała jego obojczyk. Czuł, że ma już wszystko. Narastało w nich podniecenie. Pragnął, aby czas stanął w miejscu.
-Mike - Wysapała - Telefon ci dzwoni - Zaśmiała się i zeszła z jego kolan. Niezadowolony odebrał komórkę. Gdy usłyszał głos Brada, zbladł. Odpowiedział szeptem i rozłączył się. Popatrzyła na niego zdezorientowana.
-Ktoś ukradł moje pieniądze - Warknął - Zdzwonimy się później, kocham cię - Pocałował ją w czoło i wybiegł z mieszkania.



~*~



Ścierała stoliki i rozglądała się po kawiarni. Standardowo siedziały w niej te same osoby. Było to dla nich wygodne. Tuż przed pracą przychodzą tu na małe śniadanie i kawę. Usłyszała dzwonek, dlatego stanęła przy kasie i rzuciła ściereczkę za blat. Gdy ujrzała kobietę, która weszła do lokalu, miała ochotę uciec.
Nie bądź dzieckiem, postaw jej czoło.
Blondynka rozejrzała się i wzięła głęboki oddech. Podeszła do niej i uśmiechnęła się smutno.
-Dzień dobry - Powiedziała chłodno czarnowłosa.
-Nikolu... - Zaczęła.
-Co podać? - Spojrzała na nią pogardliwie.
-Nikolu, chciałam porozmawiać.
-Nie mamy tego w zapasach, przykro mi, do widzenia - rzekła bliska płaczu.
-Mam ci wiele do powiedzenia. Żałuję błędów, byłam młoda... Czy ty nigdy nie popełniłaś żadnego błędu?
Jak na zawołanie wróciły wspomnienia. Dom dziecka, narkotyki, puby, ośrodek...
Przymrużyła oczy i przełknęła głośno ślinę.
-Chcę zbudować nasze relacje, nie zapominaj o mnie, urodziłam cię...
Otworzyła powieki i otarła łzę.
-Zgoda - Warknęła - Kończę o 12:30. Wtedy możemy porozmawiać, a teraz już idź...
Ucieszona kiwnęła głową i wyszła. Nikola odkaszlnęła i przyjęła następne zamówienia. Zniecierpliwiona czekała, aż skończy się jej zmiana.

______

Hej
Taki dupny i niedokonczony rozdział, ale lepsze to niż nic.
Prosze o wyrozumiałość XD




piątek, 10 kwietnia 2015

"Mamy problemy z Chesterem"

28

Minęło kilka dni od ostatniej rozmowy chłopaków. Chester wciąż nie wracał do domu, chyba że po pieniądze. Dom stał pusty. Każdy miał swoje obowiązki. Utrzymanie tego mieszkania było na granicy możliwości Shinody, dlatego często nie było jedzenia. Spadek po jego rodzicach jeszcze nie dostał się w jego ręce. Czerwonowłosy ubrał cienką kurtkę i buty. Chwycił smycz i zawołał swojego pupila. Wyszedł z nim na spacer. Jego nogi poniosły go pod kawiarnię. Przełknął ślinę i zawiązał smycz psa przy słupku. Pogłaskał Pikusia i wszedł do pomieszczenia. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył czarnowłosą zmywającą stolik.
-Cześć - Powiedział radośnie. Postanowił, że nie poruszy z nią tematu Olivera ani Chestera.
Wyprostowała się i spojrzała na pół Japończyka. 
-Hej - Mruknęła niepewnie.
-Jak się trzymasz? - Spytał, siadając przy jednym z stolików, przy którym usiadła też dziewczyna.
-Jest okej... 
Spojrzał na jej dekolt i uśmiechnął się, gdy zobaczył wisiorek od Chazza. Czyli nie wszystko skreślone.
-A u ciebie? 
-Mamy problemy z Chesterem. 
Zamarła. Otworzyła usta i tak patrzyła się na Shinodę przez kilkanaście sekund. Chciała zapytać się o wszystko, ale wiedziała, że nie mogła. Skrzywdził ją. Ale nadal kochała go ponad życie.
-Przyjdziesz na nasz koncert? Dziś wieczorem w tym pubie "Los Angeles Night", czy coś w tym stylu. Przyjdź z Oliverem - Uśmiechnął się, a ona nadal nie wiedziała, jak ma się zachować. Dziwiła się. Mike zachowywał się zupełnie inaczej, niż mówił Oliver. 
-O której dokładnie? - Wyjąkała. Chęć zobaczenia Chestera była nie do odrzucenia. 
-21:30. Nikola, chcę byś wiedziała, że zawsze możesz do nas wrócić, a ja nadal cię kocham, moja siostrzyczko. 
Podniosła kąciki ust i nieśmiało na niego spojrzała.
-Przepraszam za to wszystko. Na razie nie chcę wracać. Muszę wszystko przemyśleć - Chyba kochała Olivera, dlatego nie chciała go zostawiać. Sama nie wiedziała, co czuje.
Dotknął jej dłoni, dodając otuchy.
-Wszystko będzie w porządku, dobra ja lecę. Trzymaj się mała - Opuścił kawiarnię.
Wstała i wróciła do pracy. Znów będzie na językach innych pracowników. Obserwowali od dobrych kilku dni. Ziewnęła i zdjęła ozdobny fartuch. Kończyła jej się zmiana, a ona marzyła tylko odpocząć w ramionach Olivera. Pożegnała się z pracownikami i wyszła na świeże powietrze. Uwielbiała wiosnę. Przypomniał jej się pierwszy spacer po ośrodku z Chesterem. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że to rozdział zamknięty.  Pokręciła głową i skierowała się do wieżowca. Weszła do windy. Wraz z nią była tam starsza kobieta, która patrzyła na nią smutnym wzrokiem. Zarumieniła się i czym prędzej weszła do mieszkania. Tam Oliver czekał już na nią z obiadem. 
-Oli, jak ty o mnie dbasz - Uśmiechnęła się i zdjęła kurtkę oraz buty. 
Przytulił ją i poczochrał włosy. Roześmiali się i zasiedli do stolika.
Zjadła garść ryżu i spojrzała na niego. Ubrał się w czarną koszulę i dżinsy, prawie w ogóle się nie zmienił.
-Co mi się tak przyglądasz - Zaśmiał się.
-Mike dziś do mnie przyszedł... - Powiedziała chłodno. 
Oliver odłożył widelec i pogrążył się w myślach. Co jeśli o wszystkim jej powiedział? Co jeśli Nikola teraz go zostawi?
-Co chciał? - Wydukał.
-Chciał, abyśmy przyszli na ich koncert, dziś o 21:30. 
-Chcesz iść? 
-Tak...
-Więc nie ma problemu! Lubię muzykę, dobrze o tym wiesz.
Dokończyli obiad, Nikola wzięła się za zmywanie naczyń, a Oliver posprzątał cały dom. Rozplanowali sobie obowiązki, by w ich domu zawsze panował porządek. 
-Idziemy na spacer? - Zaproponował.
-Dobra, chodźmy. 
Ubrali się i wzięli trochę jedzenia i wody. Oliver zapowiedział dość długą wyprawę, kiedyś tak robili w Domu Dziecka. Wychodzili na cały dzień i szli na łąki. 
Wyszli na świeże powietrze i zaczęli rozmawiać. Znów. O przeszłości, o dzisiejszym koncercie, o przyszłości. Nikola nie wiedziała jak powiedzieć Sykesowi, że i tak wróci do Chestera. Musi, kochała go.
Ale jego też darzyła pewnym uczuciem. Zaczęli iść w stronę lasu. Jej ciało ogarnął niepokój. Tak bardzo bała się lasów. Przybliżyła się do mężczyzny, a on objął ją.
-Gdzie idziemy? - Szepnęła.
-W pewne miejsce, gdzie zawsze o tobie rozmyślałem.
Na jej twarzy pojawiły się wypieki.
Przebiegli przez wielki las i pojawili się na rozległej łące.
-Widzisz tamto drzewo? - Wskazał na wielki dąb po środku łąki - Jest tam mały staw, gdzie popuszczamy kaczki, jak kiedyś!
Wybiegł w stronę drzewa, a ona zdezorientowana za nim. Wzięła głęboki oddech. Dogoniła Sykesa i wpadła mu w ramiona.
-Zawsze byłeś ode mnie szybszy - Wysapała. Roześmiali się i padli na wysoką trawę. Znów wróciło wspomnienie Chestera i ich pierwszego pocałunku. Zamknęła oczy wracając do tamtych chwil. Na swoim ciele czuła dłonie Olivera, które ją łaskotały. Bennington też tak robił. Z jej oka wyleciała łza.
Podniósł ją.
-Ej, co jest? - Spytał zatroskany.
-Po prostu... cieszę się, że cię mam  - Wtuliła się w niego i tak spędzili kolejną godzinę. Sykes opowiadał jej różne historie, a ona śmiała się. Uwielbiał to. Zaczęło się ściemniać.
-Koncert - Mruknęła.
-Ja bym tu został na zawsze...
-Musimy iść...
-No wiem.
Wstali i ruszyli w drogę powrotną.


~*~


-Jak to, kurwa, go nie ma?! - Wykrzyczał Mike. Piętnaście minut do koncertu.
-No nie ma...Nie przyszedł. Kurwa... - Jęczał Dave.
-Mamy już wszystko zaplanowane. Nie zagramy bez wokalisty - Stwierdził Rob.
-No co ty nie powiesz - Parsknął sarkastycznie czerwonowłosy.
Stali pod pubem czekając na blondyna, który nie raczył zjawić się w dzień koncertu.
-Patrzcie, Nikola z kimś idzie - Powiedział Brad. Po chwili pięciorga par oczu były skierowane na nich.
-Cześć - Przywitała się z każdym, a Oliver kiwnął głową na znak powitania - Gdzie Chester? - Spytała.
-Nie ma go kurwa! Nie przyszedł! - Shinoda strasznie to przeżywał, ten koncert był dla nich wielką szansą - Nie zagramy bez wokalisty, a nie mamy zastępcy.
-Ja mogę - Mruknął bez życia Sykes. Każdy spojrzał na niego zdziwiony.
-Możesz? - Zapytał Rob.
-Tak, jeśli wam na tym zależy. Zawsze chciałem być wokalistą, ale nie tak mi się w życiu potoczyło, jeśli ma to wam pomóc, to okej. Dajcie mi teksty i przećwiczmy to.
Nikola uśmiechnęła się.
Weszli na zaplecze. Mężczyźni jeszcze przez chwile rozmawiali, a potem pokazali Oliverowi co i jak. Musiała przyznać, Oli spełniał się w tej roli. Jego głos był inny od głosu Chazza, ale równie wyjątkowy.
Kołysała się w rytm muzyki. Szło im świetnie. Kiedy nadeszła chwila występu, wszyscy byli zdenerwowani, tylko nie on. Pragnął tego od dzieciństwa i spisał się naprawdę idealnie. Bawił tłum lepiej niż jeden wokalista sceny rockowej. Jego głos współgrał z instrumentami chłopaków. Jakby był do tego stworzony. Brakowało jej Benningtona...

Po skończonym koncercie, wszyscy wypili jeszcze jedno piwo i zaczęli wracać do domu. Okazało się, że Oliver wspaniale dogadywał się z członkami zespołu. Opowiedział im o swoim życiu i marzeniach. Poruszyli też temat Chestera, wtedy Sykes złapał ją za dłoń i dodał otuchy. Czarnowłosa dziwiła się, że wszystko między nimi jest w najlepszych stosunkach, przecież Oliver niedawno powiedział, że nie chcą ich widzieć.
Umówili się na parę prób zespołu. Brunet obiecał przynieść parę swoich tekstów. Potem każdy wrócił do swojego domu. Oliver niezmiernie się cieszył i okazywał to Nikoli. Ona z politowaniem patrzyła na jego szczęście i wciąż myślała o Benningtonie. Wiedziała, że entuzjazm Sykesa nie potrwa długo, przecież to Chester jest wokalistą.
-Zaśpiewaj mi coś - Poprosiła.
Objął ją i zaczął nucić.

I'm scared to get close and I hate being alone.
I long for that feeling to not feel at all.
The higher I get, the lower I'll sink.
I can't drown my demons, they know how to swin.

Przeszyły ją dreszcze.
-Pięknie - Szepnęła, czując jego usta na jej szyi - Kocham cię - dodała ciszej. Te słowa same nasunęły jej się na język. Nie panowała nad tym.
Uśmiechnął się i spojrzał jej w oczy.
-Ja cię kocham ponad życie...


~*~


-Widzisz Chester? Twoi przyjaciele właśnie zagrali koncert bez ciebie, zaprzyjaźnili się z Oliverem, czyli mężczyzną, z którym Nikola cię zdradzała - Mark przekrzyczał tłum wrzeszczących ludzi - Tacy przyjaciele.

Uwielbiał czuć władzę nad Benningtonem. Ulegał mu, a to była część planu.
-Jutro spakujesz swoje rzeczy i wprowadzisz się do mnie, zgoda?
Nie odpowiedział mu. Stał i gapił się w ciemność, w której niedawno stali jego przyjaciele, Nikola i Oliver. W jego oczach czaiły się łzy, nikt go nie rozumiał.
-Zgoda - Wyjąkał - Mike chciał mnie posłać do ośrodka - Warknął.
-No widzisz? Znowu chcieli cię wyjebać z zespołu. Ten ośrodek nic nie wskóra, jesteś stworzony do narkotyków - Roześmiał się i wrócił do tłocznego klubu. Blondyn założył kaptur i pobiegł do ich meliny. Każdy patrzył na niego jak na kosmitę. Często śmiali się z niego, że był na odwyku, a i tak wrócił do ćpania. Znalazł pusty pokój i położył się w jego rogu. Nie wierzył, że właśnie tak skończy. Nikola była jego wybawieniem, ale wybrała innego. Jego przypuszczenia sprawdziły się. Mike chciał go wywalić z zespołu, dlatego wysłał go na odwyk. Uśmiechnął się i zapalił papierosa. Musiał poczekać, zanim Mark przyniesie mu odskocznię od świata. Pragnął umrzeć. Już nic go tu nie trzymało, nikt by nie płakał. Pluł sobie w brodę za to, że nie posłuchał Marka. Czuł się uzależniony od niego. On mu dawał szczęście w postaci narkotyków.
I dobrze. Nie mam nic do stracenia, umrę szczęśliwie, kurwa, byłem okłamywany, kurwa, kurwa, kurwa, moja głowa, moje ciało. Są takie... ciężkie... Chcę się uwolnić, uwolnić natychmiast. 
Poczuł łzę na poliku. Jakby kwas wylany na moje poliki. 







_____

JEŻELI ZA TYDZIEN NIE BEDZIE ROZDZIALU, TO NIE MOJA WINA!

Zaskoczona jestem tym, ze nowy blog Wam się spodobał.
Na moje nieszczęście zepsuł mi się komputer i nie zbytnio mogę pisać rozdział.
Cóż no mam nadzieje, ze Wam sie podoba ten rozdzial i będziecie cierpliwie czekać na nastepne.

Dzieki!


piątek, 3 kwietnia 2015

"Ja też ci jestem wiele winien"

27

Otworzyła zlepione oczy. Wytatuowany mężczyzna obok niej trzymał ją za dłoń. Uśmiechnęła się i wstała.
Oliver mruknął z niezadowolenia powoli się podniósł.
-Czemu tak wcześnie wstajesz?
-Muszę iść do pracy, a nie mam ubrań. Nie wrócę do domu - Szepnęła, spoglądając w okno - Dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować.
-Zostań u mnie - Zdjął kołdrę i stanął obok niej. Objął ją i oparł głowę na jej barku.
-Nie mogę...
-A co zrobisz? Nie wrócisz tam, nie wiadomo, co ci jeszcze zrobi, a nie kupisz nowego mieszkania. Rozkazuję ci zostać - Zaczął nią kołysać.
-A Mike? - Odwróciła się w jego stronę i obserwowała jego tatuaże.
-Pomogliby ci, gdyby cię tam chcieli. Dziś pojedziemy tam po twoje ubrania i zamieszkasz ze mną - Powiedział stanowczo.
-Oli, ale ja nie mogę...
-Możesz. Musisz.
Okłamywał ją. Bolało go to, ale to był jedyny sposób, by ją zatrzymać.
-Dobrze, pojedziemy tam - Otarła łzę i go przytuliła - Zadzwonię do Amandy. Nie chcę dziś iść do pracy...
-Pójdę do niej, zgoda? Od razu zrobię jakieś zakupy dla nas na śniadanie i zajadę po twoje ubrania - Bąknął. Spojrzała na niego niepewnie.
-Ale... ja muszę to sama załatwić.
Oliver nie chciał dopuścić do ich rozmowy.
-Nie. Pojadę pod ten dom i poproszę o twoje ubrania i nic więcej. Chester jest nieobliczalny i wczoraj się o tym przekonałaś.
-Jeżeli coś ci zrobi?
-Dam im radę - Zapewnił ją i otworzył szafkę. Podarował jej szeroką bluzkę i dresy.
Roześmiała się i wzięła ubrania.
-Powiedz im, że wciąż kocham Chestera i nic, prócz przyjaźni, nas nie łączy, zgoda?
Uśmiechnął się.
-Zgoda. Weź sobie długą, gorącą kąpiel i odpocznij. Ja w tym czasie załatwię to wszystko. Możesz mi zaufać.
Wyszczerzyła rząd białych zębów i kiwnęła głową. Poszła do łazienki i zamknęła drzwi. Potem już słyszał tylko lejącą się wodę. Ubrał się w ciemne spodnie i bluzę. Poprawił włosy i wyszedł z domu, zamykając go.
Zszedł po schodach rozmyślając jak ma wszystko rozegrać. Pobiegł do kawiarni i przywitał się z kobietą.
-Pani to Amanda? - Spytał, uśmiechając się.
-Tak, jakiś problem? - Odwzajemniła uśmiech i usiadła przy blacie.
-Nikola nie będzie mogła dziś przyjść. Najlepiej by było jakby dostała urlop. Przeziębiła się biedulka moja.
-Nie ma sprawy! Nikusia wie, że może dostać wolne, kiedy tylko chce, więc nie ma problemu.
-Dziękujemy Amando!
Zadowolony wyszedł z kawiarni, uprzednio machając kobiecie. Przełknął ślinę i wszedł do samochodu, odpalając go. Jechał powoli, wszystkiemu się przyglądając. Kiedy zatrzymał się przy właściwym budynku, poczuł pewnego rodzaju lęk. Zaparkował samochód i odpalił papierosa. Oglądał dokładnie dom. Wypalił używkę i wyszedł z samochodu, kierując się do drzwi. Zapukał dwa razy i odczekał. Otworzył mu czerwonowłosy pół - Japończyk. Był zdziwiony jego wizytą.
-Jestem Oliver, przyszedłem zabrać ubrania Nikoli - Spojrzał na niego z wyższością.
-Chcę z nią porozmawiać i Nikola ma wrócić do domu - Warknął
-Wezmę jej rzeczy i się zmywam, a pogadać możecie jak będzie w pracy. Jest ze mną bardzo szczęśliwa. Skrzywdziliście ją i nie chce was widzieć na oczy - Powiedział stanowczo.
Mike popatrzył na niego z nienawiścią. Nie wierzył mu, a raczej nie chciał mu wierzyć. Ustąpił mu i zaprowadził do jej pokoju.
-Kochacie się? - Spytał, opierając się o ścianę.
-Tak, bardzo. Znamy się z Domu Dziecka - Odparł wyciągając walizkę i pakując jej rzeczy.
-Czemu Nikola chce się wyprowadzić? - Ponowił śledztwo. Postanowił, że da im chwilę spokoju, a potem odwiedzi czarnowłosą w pracy.
-Boi się Chestera. Zranił ją. Bardzo ją zranił. Nienawidzi go - Serce bolało go od kłamstw.
Ale to jedyne wyjście.
W oku Shinody zakręciły się łzy. Czy to wszystko dobiega końca? Czy wszystko runie przez mur błędów Chestera? Ciemnowłosy chwycił walizki, w których znajdowały się rzeczy Nikoli i triumfalnie spojrzał na Michaela. Opuścił wielki dom. Wsiadł do auta głęboko oddychając.
-Mam już to wszystko za sobą. Teraz mam ją dla siebie - Szepnął i włączył silnik.


~*~


Leżała w wodzie, która zaczynała już stygnąć. Trzymała w dłoni wisiorek od Chestera. Myślała o nim cały czas. Wiedziała, że nie chciał tego zrobić, że to nie jego wina. Przyglądała się złotemu kluczykowi z wielką uwagą. Kochała go i chciała, by wszystko wróciło do normy. Chciała być jego żoną i umrzeć przy nim. Poczuła łzę, która czaiła się w jej kąciku oka. Oliver wszedł do domu. Wyszła z gorącej wody i otarła się ręcznikiem. Założyła ubrania od Sykesa i opuściła łazienkę, gasząc światło. Brunet, gdy ją zobaczył, zaśmiał się i przytulił ją.
-Ślicznie wyglądasz - Szepnął. Chwycił jej twarz w dłonie i oglądał jej oczy.
-Wszystko załatwiłeś?
-Tak... Nie bardzo się tym przejęli... bardzo mi przykro, pokazali jacy są... - Powiedział spokojnie.
Kłamiesz, znowu kłamiesz.
Rozpłakała się. Usiadł z nią na łóżko i objął.
-Spokojnie... zamknęłaś już ten rozdział... nie myśl o tym.
-Jak mam nie myśleć, kiedy planowałam z nim swą przyszłość? - Zaniosła się kolejnym szlochem.
Głaskał jej włosy.
-Myślałam, że mnie zaakceptowali. Czułam się kochana i potrzebna... A oni... - Nie mogła opanować płaczu.
-Nadal jesteś potrzebna i kochana. Ja cię potrzebuję i kocham, jak nikogo innego.
Mocniej wtuliła się w jego pachnące ciało.
Kiedy uspokoiła się, zrobili sobie śniadanie. Była bez życia. Tracąc Chestera, straciła również swoją duszę.
Wypakowała swoje rzeczy do szafek Olivera, powstrzymując się od wylania kolejnych łez.
-Oli? A ty nie idziesz do pracy? - Weszła do kuchni, w której on zmywał.
-A no, kurwa, zapomniałem... Dobra, znajdę sobie lepszą - Roześmiał się i przytulił ją.
-Wiesz, że tęskniłem za tobą przez te lata?
Odwzajemniła uścisk.
-Mam pomysł. Chodźmy do kina albo coś. Nie. Jednak nie. Za słodko wyglądasz w moich ubraniach, dlatego zamówimy pizzę i obejrzymy film, zgoda?
Uśmiechnęła się, poprawiła spodnie i kiwnęła głową.
-Jak kiedyś - Szepnęła i złapała go za dłoń. - Jestem ci wiele winna.
-Ja też ci jestem wiele winien. Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Potrzebuję cię.
-Ja też...
Patrzyli sobie głęboko w oczy, a on zbliżał się do jej ust. Bała się znów połączyć ich wargi, choć tak bardzo tego pragnęła. Położyła dłoń na jego poliku. Przyciągnął ją do siebie. Czuł jej bicie serca. Nachylił się.
-Oliver, nie możemy... Ja kocham Chestera... - Oddalił się i kiwnął głową. Patrzył na nią smutno. Pragnął kolejny raz skosztować jej warg.
Wzięła głęboki oddech i podeszła do niego. Chwyciła jego twarz w dłonie i stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Pocałowała go. Objął jej drobne ciało, pogłębiając pocałunek. Podniósł ją i posadził na blacie, ale nadal był wyższy od niej. Oderwali się od siebie wciąż głęboko spoglądając w oczy.
-To może ja zamówię pizzę - Roześmiał się i pomógł czarnowłosej zejść z blatu.
Otarła usta i poszła do salonu.
Nie chciała, aby się tak wszystko potoczyło.


~*~


-Chester wraca do normy, kurwa! - Krzyknął Mark i rozsypał więcej białego proszku na stół.
Zaśmiał się głupio i rozejrzał się po zniekształconej sali. Serce mu stanęło, kiedy zobaczył Nikolę siedzącą w rogu. Wskazał na nią palcem.
-Nikola... - Szepnął
-Stary - Przerwał Mark, śmiejąc się - Kurwa, tam nikogo nie ma, zapomniało się efektów kokainy, prawda?
Potrząsnął głową i spojrzał znowu w kąt. Tylko wieszak. Roześmiał się i wciągnął kolejną kreskę.
Obok niego usiadła szatynka.
-Pan Chester stary dobry ćpunek już jest wolny, prawda? - Spytała trzepocząc rzęsami. Wróciło wspomnienie załzawionych oczu Nikoli
-Tak...
Usiadła mu na kolana i zaczęła całować szyję.
-Ej, laska, czekaj - Zepchnął ją z kolan, przez co zaczęła się histerycznie śmiać - Nie znam cię.
-Chazy, no co ty, od kiedy chcesz dziewczynę poznawać.
Zaśmiał się i zaczął liczyć osoby w pomieszczeniu. Przechodził obok opuszczonego domu i był ciekawy, czy jego starzy znajomi jeszcze tu siedzą.
Nie wiedział, czy jest tu ich dziesięciu, dwudziestu, czy trzydziestu, mało go to obchodziło. Cieszył się, że wreszcie miał narkotyki. Obejrzał siedzącą przed nim szatynkę i objął ją. Zaczął całować ją po szyi, a ona bawiła się jego włosami. Nagle wstała i pociągnęła go za dłoń. Uśmiechnął się i za nią podążył. Szli brudnym korytarzem. Weszli do małego pokoju, w którym był materac. Wszędzie walały się puszki po piwie i małe torebki. Rzuciła go na materac i zaczęła zdejmować koszulę. Soczyście pocałował jej obojczyk i zdjął jej ubrania.
To będzie bardzo upojna noc. 


~*~  

Wycierał szklanki i przyglądał się rozbawionemu tłumowi ludzi. Nie mógł uwierzyć, że Nikola ich zostawiła, ot tak. Chester znów wyszedł z domu, a Mike coraz bardziej pogłębia się w depresji. Brad wyjechał do rodziny, a Joe z Phoenixem poznali kobiety w nocnym klubie i nie prędko chcą wrócić do domu. Tęsknił za młodą czarnowłosą, która poprawiała im humor. Była dla niego jak siostra. Ziewnął i usiadł.
-Robert, pozwól tu na chwilę - Usłyszał głos z zaplecza. Victoriya chciała z nim porozmawiać.
-Tak? - Serce zabiło mu mocniej, kiedy ją zobaczył. Miała odsłonięte kościste ramiona.
-Potrzebujemy jakiejś kapeli, która mogłaby zagrać w najbliższym czasie - Spojrzała na niego z papierami w dłoni.
-Słuchaj, ja mam zespół, rockowy - Bąknął niepewnie.
-Matko! Spadacie mi z nieba! - Wypuściła papiery z rąk i przytuliła Bourdona. Zdziwiony również ją objął. Była bardzo mała, ledwie sięgała mu do klatki piersiowej.
-Jeju, przepraszam! - Krzyknęła zarumieniona.
-Nie! Nic się nie stało, było fajnie - Speszony, usiadł na fotelu.
Mała kobieta roześmiała się i pozbierała papiery.
-Dziś też cię odwieźć?
Rob uśmiechnął się głupio i kiwnął głową.
Uśmiechnęła się. Wyszli do samochodu i zaczęli rozmowę. Rob ją uwielbiał, miała w sobie tyle pozytywnej energii. Przy pożegnaniu dała mu buziaka w polik. Spalił się ze wstydu, ale uśmiechnął się. Wymienili się też numerami, aby być w kontakcie, co do koncertu. Z bananem na twarzy wszedł do domu, gdzie Brad oglądał telewizję, a Joe bawił się z psem.
-Cześć - Mruknęli do niego.
-Siema.
-Chestera nie ma w domu, Nikola się wyprowadziła a ty zadowolony, gadaj co się stało - Zaczął Delson.
Ucieszony Robert usiadł obok Brada.
-Victoriya - Szepnął.
-Dobra... Poznał dziewczynę - Powiedział, śmiejąc się.
Ich rozmowę przerwał Mike. Schodził po schodach z przekrwionymi oczami.
-Wszystko się zjebało... - Warknął na powitanie - Nikola ma innego, chociaż nie wierzę temu Sykesowi, Chester zaczął brać, kurwa - Usiadł przy stole i schował głowę w dłoniach.
-Mike, wszystko się naprawi - Palnął Joe - Nie raz upadaliśmy. Damy radę. Nikola wróci, Chazz też.
-Ta. Już to kurwa widzę...
-Gramy koncert w tym pubie! - Krzyknął Rob.
Każdy mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.
-Kiedy? - Spytał rozweselony Kenji.
-Chyba za tydzień, coś w tym stylu - Odparł spokojnie.
-Kurwa! Zajebiście! - Wydarł się Brad.
Przybili piątki i otworzyli piwo.
-A co z Chesterem? - Wtrącił Joe.
-Musimy z nim pogadać, może ogarnie się do następnego weekendu - Postanowił Bourdon.
Uśmiechnęli się i pogrążyli się w rozmowie, której tak dawno między nimi nie było.


~*~


Ledwo żywy Chazz wstał z materacu, na którym leżała jakaś kobieta. Czuł się brudny. Znowu się w to wkręcił, ale jeszcze kilka dni i nie będzie go to obchodzić, z kim idzie do łóżka, a raczej na stary materac, przyniesiony przez bezdomnych. Ziewnął, zakładając na siebie brudne ubrania. Po drodze spotkał Marka.
-I jak tam pierwszy dzień nowego życia? - Spytał, poruszając brwiami.
-Daj spokój, jak ja dawno tego nie robiłem.
-To co, Nikola nie dawała? - Śmiał się.
-Nie - Mruknął, odpalając papierosa.
-Spokojnie, teraz ma Olivera.
-Znasz go? - Zaciekawił się.
-Taa, wyniósł się ode mnie. Wczoraj rano odkryłem, że spierdolił. Wcześniej coś tam pierdolił, żeby dać wam spokój, więc domyśliłem się, że ją spotkał - Zaciągnął się i poklepał Benningtona po plecach.
-Co ich łączyło w sierocińcu? - Zapytał Chazz.
-Miłość, jeśli można tak to nazwać. Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, ale był w niej zakochany, a ona latała za nim jak pies. Ha, idioci.
-Wiesz, gdzie się przeprowadził?
-Za chuja. W ogóle przestań o tej szmacie myśleć! Poznasz jeszcze tyle takich, że zapomnisz jej imię!
Wzruszył ramionami i szedł dalej.
-Cieszę się, że się rozumiemy, wreszcie - Słyszał jego głos, ale nie obchodził go. Chciał zobaczyć Nikolę. Chciał jej dotknąć i znów ją pocałować, ale nie mógł.
Sam wyznaczył sobie barierę, której nie potrafił przejść.


____________

No popacz.
Nowy rozdział.
Znowu!
Jaka systematyczność.
A tak generalnie to zapraszam na mojego nowego bloga.
http://just-to-lose-control.blogspot.com/
Ale spoookojnie nie zostawię Powerless w spokoju! (chociaż wena mi odchodzi)
Także wiecie co robić.
Przeczytałaś napisz komentarz, chociażby zwykłe słowo "przeczytałam"
O.
Idealnie.
No to do zobaczenia za tydzień!