sobota, 23 stycznia 2016

Epilog - Oliver Sykes

Pięć lat.

Przez pieprzone pięć lat starał się normalnie funkcjonować.
Nie potrafił.
Nie potrafił znieść świadomości, że to jego wina.
Tylko i wyłącznie jego wina.

Pojawił się.
Rozjebał jej życie, chciał ją wyłącznie dla siebie.
Przez niego  zginęła.

Przez pierwsze tygodnie po jej śmierci nie wyszedł z domu ani razu.
Nie miał na nic siły.
Nie jadł, praktycznie nie spał.
Leżał na łóżku, wgapiając się w sufit. Nie docierało to do niego.
Nie zjawił się na pogrzebie.
Nawet nie wiedział, kiedy się odbył.

Kompletnie się odizolował.

Kilka razy ktoś próbował się do niego dobijać.
Nie otworzył.

Z domu wyszedł dokładnie piętnaście dni po jej śmierci.
Za resztki pieniędzy kupił zapas pożywienia i rozmówił się z właścicielem mieszkania.
Musiał je opłacić, jednak kompletnie nie miał z czego.
Mężczyzna rozumiał jego sytuację. Załatwił mu tymczasową pracę.

Z trudnością wstawał codziennie o szóstej i jeździł w obce miejsca, by remontować mieszkania.
Dawało mu to szansę, by choć na chwilę o niej zapomnieć.


Dokładnie rok po jej śmierci poznał Hannah.
Urocza dwudziestolatka, która pomogła mu wyjść z depresji.
Początkowo traktował ją na dystans, potem jednak zrozumiał, że ona jest jego nowym sensem życia.


Dwa lata po jej śmierci znowu zamknął się w sobie.
Nie dopuszczał do siebie nikogo.
Jednak Hannah dzielnie znosiła jego humory i nie pozwalała, by zostawał sam.


Trzy lata po jej śmierci wyznał Hannah miłość.
Zamieszkali razem.
Zaczął rozwijać swoją pasję, wspierała go w tym.
Założył zespół.
Osiągał swoje małe sukcesy, grając w pobliskich pubach.
Uwierzył, że ułożył swoje życie na nowo.


Cztery lata po jej śmierci pobrali się.
Rozpoczęli budowę domu na obrzeżach miasta.
Jego zespół wydał płytę, która okazała się sukcesem.
Uwierzył, naprawdę uwierzył.




Pięć lat.

Spojrzał na puste butelki po alkoholu i zaniósł się szlochem.
Hannah wyprowadziła się wczoraj wieczorem.
Opuściła go.
Zostawiła samego.
I to była jego wina.
Uderzył ją.
Uderzył, gdy powiedziała, że czas zapomnieć o Nikoli.
On nie chciał.
Zobaczył jej łzy.
Uderzył ją, pierwszy raz.



Nie potrafił.
Nie potrafił żyć z tą świadomością.
Przyglądał się pistoletowi w jego dłoni.
Przyłożył broń do głowy.

Strzelił.




_____________________

Em, cześć?

Trochę obawiam się tu pojawiać, zabiłam Nikolę, cały epilog miałam dodać w grudniu, a dodaję teraz w dodatku tylko jednego bohatera... Nie zabijajcie mnie, chcę żyć.

Zanim zabrałam się do pisania tego epilogu, postanowiłam przeczytać ten blog od nowa.
Pierwsza i główna myśl brzmiała "co za gówno"
Druga "kto to czyta".
I dlatego Was podziwiam, przetrwać przez ten przewidywalny i typowy szajs na początku, żeby zaczęło się dziać coś ciekawego.
Serio, szanuję.


Teraz kilka słów o całym zamyśle tych epilogów.

Nie będą zbyt rozbudowane, będą raczej tego typu, długością też nie będą grzeszyć.
Generalnie pisanie tego zajęło mi dokładnie dwadzieścia osiem minut.

Wiem, że bardzo mało Was tu zostało, ale proszę o komentarze.
No to ten, do zobaczenia!

3 komentarze:

  1. Sorry za tamto, ale zacznę jeszcze raz.
    Witaj, Bananowy Kebabie!
    Forma epilogu- podoba mi się. Dlatego nie mogę się już doczekać następnych.
    A co do zawartości...
    Od początku nie lubiłam Sykesa, więc nie jest mi go szkoda. Oops. Ale czy od razu powinien się zabijać? Mógłby mieć te swoje szczęśliwe zakończenie... No ale trudno.
    CZEKAM NA NEXTA, kuffa!

    OdpowiedzUsuń
  2. ZABIŁAŚ SYKESA. ZABIŁAŚ GO!
    Stop, agresji mówię 'nie'.
    Forma tego epilogu, bardzo mi się podoba. Nie ma rozbudowanych opisów, brak dialogów. Strasznie podobają mi się takie "rozdziały", a najlepiej jest jak całe opowiadanie jest pisane w ten sposób.
    Co jeszcze powiedzieć.
    Nie pisze się długo w takiej formie, a czytelnicy mają przed sobą najważniejsze informacje.
    Podoba mi się, bardzo. A więc czekam na więcej i więcej.
    A co do całego blogu, jakbym się cofnęła w czasie to i tak bym przeczytała go raz jeszcze. Twoje opowiadanie jest takie... odmienne, inne. Strasznie mi się spodobało.
    Powodzenia w następnych 28 minut!

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobrze i dotarlam także i tutaj.
    Drugą osobę już śmiercilaś? Chyba tak powinno wyglądać choć nie do końca się z tym zgadam ale okey.
    Wracając szkoda że to już koniec. Opowiadanie było calkiem fajny i z trsći i z fabuly.
    No nie wiem co jeszcze napisać.
    Hmm Zapraszam do siebie na kolejne notki
    No i. No i co? Nie wiem co napisać
    Pozdraiam

    M.S.

    OdpowiedzUsuń