czwartek, 17 kwietnia 2014

"Pozbawiasz się wszelkich wspomnień, zapomnij i o nim"

6


Jak czarnowłosa znalazła się w jego objęciach? Proste. Rzucili się oboje na siebie, jakby byli parą kochanków po długiej rozłące. Los zaczął zdejmować z oczu Nikoli nienawiść, zaczęła kochać świat.
Zatopiła usta w odkrytym obojczyku Chestera. On zaś wplótł swoje palce w jej włosy. Piękny widok.
Świat jakby się zatrzymał. Uwierzyli, że są dla siebie, że nikt im nie przeszkodzi.
Dziewczyna odstąpiła od niego i zarumieniła się, nie przyzwyczajona była do dotyku.
Chester widząc to przytulił ją od tyłu.
-Co się dzieje, mała? - Zapytał pieszczotliwie.
Zirytowała się.
-Gówno się dzieje. - Parsknęła.
Rozluźniła uścisk i usiadła na krześle. Zrezygnowany muzyk zajął miejsce obok. Cisza piszczała im w uszach.
-Wiesz, że dzisiaj o 14 jest terapia? - Zaczął nieśmiało.
Popatrzyła na niego, jak na kosmitę. Zapomniała, iż radosną sielankę, przeplataną jej załamaniami, przerywa terapia.
-Ano, tak, tak. - Odpowiedziała szybko.
Popiła kanapkę sokiem z pomarańczy i wstała od stołu. Chazzy odprowadził ją wzrokiem do drzwi łazienkowych, starając się omijać jej kobiece uroki.
Z trudem otworzyła drzwi, a kiedy wreszcie się z nimi uporała zastał ją okropny widok.
W jej lustrzanym obiciu ujrzała dosłownie potwora. Potargane włosy, blada skóra, wory pod oczami, niby codzienny widok, ale zawsze przyprawia ją o dreszcze. Spięła włosy w kucyka, przemyła twarz tonikiem i ubrała się.
Szare, podarte rurki i czerwona koszula w kratę zrobiła na Chesterze wrażenie. Uśmiechnął się i sam poszedł się ubrać. Nikola usiadła na kanapie skupiając wzrok na czarnym zegarze.
Coraz bardziej bała się spotkania.
Idealnie, by było, gdyby się w ogóle nie znalazła w tym miejscu. Zaćpała by się na śmierć nikomu nie sprawiając problemu. Co ona wymyśla?! Już dawno powinna przestać myśleć o śmierci, ma Chestera.
Razem wyjdą z nałogu, obiecał jej. Od kiedy ona w ogóle wierzy w czyjeś obietnice? Co się z nią dzieje?
Wczoraj płakała, poddała się w walce z samą sobą. Musi w końcu stanąć na nogi.
Bennington wyszedł z łazienki.
-Czas się przełamać. - Szepnęła pod nosem, by dodać sobie odwagi.
Uśmiechnęła się i odwróciła w stronę przyjaciela.
-Co robimy po terapii, nie będzie w końcu trwała wieczność. - Powiedziała sztucznie, ale to nie był zamierzony efekt.
Spojrzał na nią zdezorientowany. Widząc jej trudy zaśmiał się i usiadł obok niej.
Nikola nadal siedziała z sztucznym uśmiechem.
-Bo ci tak zostanie. - Rzekł Chaz drwiąco.
Dziewczyna westchnęła i schowała głowę w dłoniach.
-Cicho, ja tu do ciebie z sercem, a ty do mnie z widelcem. - Mruknęła.
Chłopak roześmiał się i objął Nikolę w pasie.
-Nie mówię, że ci z uśmiechem nie do twarzy, ale wolę twój naturalny uśmiech.
Spojrzała na niego nieśmiało.
-To ty widziałeś mnie uśmiechniętą? - Spytała.
-Raz, jedyny. - Odpowiedział z zadziorną miną.
Szturchnęła go lekko, ot tak, po przyjacielsku.
Ich relacje poprawiały się, próbowali zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach.
Jasnowłosy wstał i podał jej rękę.
-Idziemy na terapię. - Zrobił minę zbitego psiaczka. - A na terapiach nie można się przytulać!
Uśmiechnęła się i wstała.
Chester nachylił się nad nią.
-Taki uśmiech lubię. - Pociągnął ją za rękę i ruszył w kierunku korytarza.
Kiedy minęli drzwi, znów ogarnęła ją trwoga. Ona znowu tam wraca...
Zagryzła wargę i poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Jednak nie zmieniła miny, nadal była uśmiechnięta, dla Chestera.
Tak.
Wszystko robi dla Chestera.
Niemalże przebiegli przez schody i znaleźli się przed białymi drzwiami.
Westchnęła.
Nacisnął klamkę i weszli do środka. Jednak coś się zmieniło, a raczej ktoś.
Zamiast otyłej pielęgniarki siedziała tam wysoka, szczupła szatynka.
Dwie blondynki, których imienia już nikt nie pamiętał patrzyły na nią z zazdrością.
Nikoli też od razu zepsuł się humor.
Kobieta spojrzała swoimi zielonymi, dużymi oczami na Chestera i od razu się uśmiechnęła.
-Chester. - Szepnęła.
-Lauren? - Odezwał się.
-O kurwa Chester, co ty tu robisz? - Zielonooka wstała i podeszła do Chestera.
Ten przytulił ją.
W Nikoli coś pękło. Nie tylko serce, ale i nadzieja uciekła.
Łzy cisnęły się jej do oczu, patrzyła jak obca kobieta go przytula. Speszona odeszła i usiadła na krześle.
Szatynka nadal była w jego objęciach. Czarnowłosa wbiła wzrok w czubki swoich butów.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, owa Lauren usiadła na miejscu dla psychologa.
Nadal skupiała się na Chazzym.
-To może przedstawicie mi się? Oczywiście nie Chester. Znam go. - Miły głos rozpłynął się w uszach każdego pacjenta.
Spojrzała znacząco na Nikolę.
-Czego? - Parsknęła Nikola.
Chester spojrzał na nią zdziwiony.
-Mam na imię Nikola i nie zamierzam z tobą rozmawiać - Zaśmiała się ironicznie. - Bardzo żałuję, że tu się znalazłam i zamierzam pozbyć się wspomnień z tego ośrodka, jak wszystkie inne wspomnienia. - Wstała i wyszła powstrzymywając łzy.
Bennington wstał i już miał za nią iść, ale Lauren go zatrzymała.
-Zostaw ją. Trudno jest jej się tu odnaleźć, wróci.
Nie trzeba go było długo namawiać, już za pierwszym razem usiadł spokojnie na krześle i pozwolił jej dalej prowadzić terapię.

*

Biegła przez korytarz, nie zważając na ludzi. Kiedy wreszcie dotarła do drzwi, otworzyła je, po czym zatrzasnęła i osunęła się po nich wypuszczając niezliczoną ilość łez ze swych oczu.
Po pięciu minutach szlochu wstała i udała się do łazienki. 
Opłukała twarz lodowatą wodą, potem spojrzała swe odbicie lustrzane.
Kolejne łzy chciały ujrzeć świat, ale Nikola tym razem się nie poddała. Wyszła z pomieszczenia i zaparzyła sobie ciepłej herbaty z cytryną. Usiadła na sofie i włączyła telewizor.
Nic jej nie ciekawiło, więc zostawiła kanał z Reality Show.
 Przeciągnęła się i odstawiła pusty kubek. Chwyciła szary koc,  przykryła się nim, powoli odpływając w krainę snu. 


*

Z paranoicznego snu, w którym stała sama, a latające kruki wokół niej
wydawały okropne dźwięki, wyrwało ją donośne pukanie do drzwi.
Wstając przelotnie spojrzała na zegarek, 19:00. To pewnie Chester.
Nie zważając na swój wygląd poszła otworzyć.
Przed drzwiami nie stał blondyn, tylko Lauren.
-Chciałam cię tylko powiadomić, że Chester wróci późno w nocy, przysłał  mnie tu, aby ci to powiedzieć. - Powiedziała z satysfakcją. 
Chęć wyrwania oczu z oczodołów kobiety stała się niezwykle wielka.
Chciała już zamknąć drzwi, ale Lauren zatrzymała je.
-Pozbawiasz się wszelkich wspomnień, zapomnij i o nim. - Szepnęła.
Zdziwiona zatrzasnęła przed nią drzwi. Znowu chciało się jej płakać. Znowu ktoś ją zranił. Zaczęło się już przecież  układać!
Nic dziwnego, że spodobała się Chesterowi. Lauren miała w końcu nieziemską figurę, była zadbaną kobietą.
Ruszyła do łazienki. Odsłoniła brzuch przed wielkim lustrem. Sama skóra i kości. 
Rozpłakała się i  wybiegła z łazienki.
Wpadła w szał.

Tłukła wszystko co znalazło się na jej drodze.
Krzyczała w nadziei, że on wróci, przytuli ją.
Gdy opanowała się podeszła do okna. Spojrzała przez okno. 
Księżyc lekko zasłaniały ciemne chmury. Nikola żałowała, że nie ma
teraz Chestera. Patrzyliby na ten piękny widok oboje.
Zrezygnowana poszła do swojego pokoju rzucając się na łóżko,
oddając się Morfeuszowi.




*



Chester i Lauren siedzieli na skórzanej sofie
w apartamencie kobiety.
Znajdowało się ono obok szpitala, nikt nie zwrócił uwagi jak pacjent i pani psycholog idą do jej domu.
Nastrój nadawały pachnące, czerwone świece i odsłonięte zasłony. Światło księżyca wpadało do pokoju.
-Lauren? - Zaczął Chester. - Jak zareagowała Nikola?
Szatynka kończąc lampkę wina zaczęła mówić.
-Nie przejęła się tym zbytnio.
Spochmurniał.
-To nie jest dziewczyna dla ciebie, zostaw ją. - Rzekła przysuwając się bliżej jego.

Nie myśląc wiele, blondyn objął ją i usnął.

_________________________________________________________________________________





sobota, 12 kwietnia 2014

"Jesteśmy potrzebni sobie nawzajem, tylko sobie"

5

Roztrzęsiona Nikola dała się prowadzić Chesterowi, który trzymał jej delikatną dłoń. Ludzie z ośrodka nie spuszczali z nich wzroku, ciche szepty, zazdrość, śmiech. Różnie reagowali. Czarnowłosa spuściła jedynie głowę. Nie wstydziła się, że idzie z Benningtonem, wręcz cieszyła się z tego, ale nienawidziła czyjejś ciekawości. Ścisnęła mocniej jego ręke. Chciała już być w domu. Na niebie pojawiały się kolejno nowe gwiazdki. Aż nie do pomyślenia, że spędzili tyle czasu na rozmowie lub jak kto woli, na wygłupianu się.
Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wiedziała, że on tylko musnął ją delikatnie w usta, to był miły gest.
Minęli drzwi wejściowe. Nikola oderwała rękę i dalej ruszyła sama. Przemierzyła długi, pięknie zdobiony korytarz, prędko otworzyła drzwi od mieszkania i niemalże pobiegła do swojego pokoju. Potrzebowała teraz chwili dla siebie.
Usiadła na parapecie, chwyciła koc i przykryła się nim. Usłyszała otworzenie drzwi wejściowych.
"Czyli już wrócił, proszę, przyjdź do mnie" - Pomyślała.
O dziwo, ominął jej drzwi. Posmutniała. Chciała się znaleźć w jego ramionach, zawsze otwartych i przyjacielskich ramionach. Skupiła wzrok na jednej gwieździe, była inna niż wszystkie. Lekko świeciła, oddalona od wszystkich i bardzo malutka. 
Oparła głowę o okno i zamknęła oczy. Chaotyczny natłok myśli napadł jej umysł.
Co jeśli Chester ją porzuci?
Co jeśli naprawdę coś do niej czuje?
A co jeśli ona coś do niego poczuje?
Już zaczęła. Nie mogła tego powstrzymać. Nie wierzyła w miłość...
Ostre światło, które z nikąd się pojawiło, oślepiło Nikolę.
Chęć rzucenia się osobie, która je właśnie zapaliła dała się we znaki. Zacisnęła pięści i spróbowała ignorować jasność.
Zamknęła oczy i pozwoliła, by apokaliptyczne myśli zabicia osoby zapalącej swiatło rozpłynęły się w obawach dnia jutrzejszego.
Poczuła czyiś wzrok na sobie.
Otworzyła zaspane oczy i ujrzała uśmiechniętego Chestera trzymającego dwa kubki z czekoladą.
Wzięła od niego ciepły kubek i ponownie wbiła wzrok w tą gwiazdkę.
-Myślałem, że śpisz. - Zaczął nieśmiało.
Odwróciła się w jego stronę, przyglądając się jego oczom, które fantastycznie świeciły w blasku, cała złość minęła.
-Nie spałabym na parapecie. - Mruknęła.
Zamoczyła duże usta w napoju, rozkoszując się jego smakiem.
-Czemu siedzisz w samotności? - Zapytał odstawiając kubek na stolik.
Usiadła na przeciwko Chestera, sprawiając, że koc zsunął się jej z ciała, lądując na podłodze.
-Lubię samotność, ale niekiedy mam jej już dosyć. Wtedy szukam ludzi, by ponownie się zniechęcić*. - Wstała i stanęła tuż nad przerażonym Chesterem. - A ty, Bennington utrudniasz mi te zniechęcenie.
Odeszła od niego i rzuciła się resztkami sił na łóżko.
-Zmieniasz moje życie, dzięki tobie dostrzegam barwy tego świata, a ty się mną bawisz, całujesz, a potem odchodzisz obojętny. Kiedy oczekuję twojej bliskości nagle jej nie ma. Czemu mi to robisz? - Mówiła w poduszkę.
Mężczyzna zaniemówił. Nie oczekiwał takiego zachowania Nikoli. Usiadł na krańcu jej łóżka i dotknął jej dłoni, ani drgnęła.
-Nikola, ja nie wiedziałem, że aż tak to odzczuwasz...
Ścisnęła jego dłoń, po czym puściła ją.
-Wyjdź. - Powiedziałą oschle.
Charles westchnął. Nie próbował zaprzeczać, nie chciał tworzyć większej kłótni.
Wstał i opuścił pomieszczenie.
Nikolę ogarnęła fala smutku. Znów dała przedrzeć się starej Nikoli, znów przegrała walkę z samą sobą.
Odwróciła się gwałtonie na plecy, skupiając wzrok na białym suficie.
Nie powstrzymała się.
Z pod jej oczu wypłynęły łzy. Nie łkała, pozwoliła swemu ciału się oczyścić.
Ścisnęła prześcieradło. Nie wytrzyma, zrobi to.
Cichy krzyk chciał wydostać się z jej gardła. Nie chciała tego, więc zacisnęła zęby.
Rozchyliła lekko usta, by wydać jęk, skrzyp, kto jak woli.
Poddała się. Nie ma nowej, ani starej Nikoli. Jest ona. Rozwydrzony bachor, który nie wie czego chce.
Zaczęła łkać, a łkanie przeradza się w donośny płacz.
Poczuła niesamowity skurcz brzucha. Skuliła się, łapiąc miejsce bólu.
-O Boże, pomóżcie mi! Jak boli! - Nie potrafiła nad tym panować, musiała krzyczeć, by ból, tak jakby z niej uszedł.
Przerażony Chester wbiegł do pokoju. Gdy zobaczył jej łzy niemalże pobiegł do łóżka. Objął ją i całując czoło spytał: Co się dzieje? Nikola?!
Objęła jego twarz dłońmi i patrząc zapłakanymi oczyma prosto w jego pocałowała go.
Niesamota fala podniecenia ogarnęłą tę dwójkę. Nawzajem zagryzali wargi, rozkoszowali się smakiem ust, ich języki zabłysły w wielkim tańcu. Słone łzy przedzierały się gdzieniegdzie między ustami, ale nie przeszkadzało im to. Nagle odepchnęła go gwałtownie łapiąc się za brzuch.
-Chaz, ja muszę wziąć, natychmiast, umrę. - Wyszeptała.
Ponownie ją objął, dotykając jej dłoni.
-Spokojnie, wezwiemy lekarza. Wszystko będzie dobrze, jestem tu z tobą.
Zacisnęła wargi i zaczęła się wyrywać, krzyczeć, drapać. Wszystko było słychać na korytarzu.
-Nikola! Nikola! - Próbował ją uspokajać, ale na darmo.
Mocno go podrapała i kopnęła, co dało jej chwilę do ucieczki. I tak też zrobiła.
Wybiegła z pokoju, następnie z mieszkania. Biegła, nie zwracając uwagi na zdziwionych przechodnich. Przepychała się przez nich. Zaraz za nią wybiegł Chester.
-Nikola stój! Jak zobaczy cię ktoś z lekarzy przepiszą cię na inny oddział! Będziemy rozdzieleni. - Krzyczał.
Nalge zatrzymała się. Zaczęła patrzeć na koniec korytarza. Odwróciła się i ujrzała Chestera. Kulejącego i z rozdrapanym nadgarstkiem. Podeszła do niego i chwyciła rękę. Jej twarz była niesamowicie blada.
-Ja ci to zrobiłam? - Spytała przestraszona.
Nie wiedział, co odpowiedzieć.
-Chodź, zanim... - Tu nie zdążył nawet dokończyć.
Za Nikolą stała pielęgniarka z działu obok.
-Pani Nikolu, proszę ze mną.
Nikola nie wiedziała, co się dzieje. Otyła pielęgniarka chwyta ją za rękę i oddziela od Chestera.
-Mówiłeś, że jej nie wezwiesz! Chuju! - Znowu zaczęła krzyczeć. Nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś inny mógł ją wezwać. Całą winę kładła na barki Chestera. Szarpanie, drapanie nie pomagało. Poddała się po raz kolejny i dała się prowadzić w głąb szpitala.


***

Siedział patrząc się w ciemność. Nie wraca od kilku godzin. Obawiał się najgorszego. Naprawdę ją oddzielą.
Wtedy zostanie sam. Sam ze swoimi myślami, dopóki go nie zabiją.
Ktoś wszedł do domu. Delikatne istotka, odziana w białą zwiewną sukienkę udała się do swojego pokoju.
NIKOLA!
Podbiegł do jej pokoju. Zobaczył ją skuloną pod ścianą. Podszedł do niej i chwycił jej kościstą dłoń.
-Przepraszam. - Wyszeptała.
Nic nie mówił. Objął ją i pocałował w głowę.
-Jestem niepotrzebna. Zrozumiem, jeśli mnie zostawisz po ty wszystkim.
Zaśmiał się.
-Jesteśmy potrzebni sobie nawzajem, tylko sobie. - Wypowiedział jej do ucha. - Jesteś moim tlenem.
Oparła się o niego.
-Dzięki, że jesteś. - Przytuliła go z całej siły i oddała się w Objęcia Morfeusza.


***

Wstała. Nie była na podłodze. W ogóle nie była w swoim pokoju. Przewróciła się na drugi bok.
Ujrzała śpiącego Chaza. To był naprawdę slodki widok. Nie patrząc na niego długo wstała i ruszyła do kuchni przygotować mu śniadanie. Musi przestać o nim myśleć. Możliwe, że się w nim zakocha. Wczoraj go pocałowała. Już sama nie wiedziała, co ich łączy. A może, ich nic nie łączy?
Przygotowała mu kanapki. Na tyle było ją stać.
Zaspany Chester wyszedł z pokoju i ją przytulił.
Zabrał się za jedzenie.
-Dziękuje. - Powiedział.
-Za co? - Spytała.
Zaśmiał się.
-Za śniadanie. - Odparł z pełną buzią.
Kiedy zjedli śniadanie usiedli na kanapie.
-Chaz? - Zaczęła nieśmiało Nikola.
-Tak?
-Czy ten pocałunek coś znaczył? - Zaczerwieniła się.
Nagle się wyprostował. Obawiał się jej odpowiedzi.
-Oznaczał to, że nigdy cię nie opuszczę i wyjdziemy z tego gówna razem...

________________________________________________________________________________
Dobra, NIE ZABIJAJTA MJE ZA TĄ NIEOBECNOŚĆ, ALEEEEEEEEEE MAM WYTŁUMACZENIE.





Lenistwo.



Tak więc rozdział dedykuję Wiktorii Handzlik i mobilnej123 za wenę, zobaczyłam, że ktoś chce to czytać jął. XDDD
Postaram się teraz dodawać częściej poosty, niedługo na internetach pojawi się nowy blog, mojej kolezanki i po części mój, bo ja to poprawiam i też piszę (nie związany z LP ;c) bo ona tego nie słucha
SŁUCHA TYCH PEDAŁÓW XDDD
aleeee mam nadzieję, że również będziecie go czytać XDD I TAK WIEM KRÓTKI FCHUJ I NIC NIE WNOSI XD



*cytat Barbary Rosiek






DO NASTĘPNEGO XD

niedziela, 2 marca 2014

"Nie chcę cię skrzywdzić, jestem podła, nie potrafię docenić miłości."

4

Nikola otworzyła leniwie oczy, ale szybko zmrużyła je, bo słońce uderzyło je swą jasnością. Przeciągnęła się i zrozumiała, że leży w objęciach Benningtona w salonie. 
Podobało jej się to, dlatego nie wyrywała się. Spojrzała na zegarek, była szósta rano. Ziewnęła i położyła głowę na ramieniu Chestera. 
Nie wiedziała czemu ją przyciąga. Przecież to zwykły facet. Na nikogo w swoim życiu nie spojrzała z tego punktu widzenia. Chciała go poznać i zaprzyjaźnić się z nim, ale wiedziała, że prędzej czy później zwieje od niej i jej charakteru. Była zmienna. Dziwiła się, czemu jeszcze leży z nim, a nie uciekła.
Pragnęła pozostać w jego ciepłych, umięśnionych ramionach. Oddychał lekko i wolno. Chciała zasnąć, ale nie potrafiła. Delikatnie wstała. Popatrzyła na śpiącego Chaza i uśmiechnęła się.  Podeszła do szafki, na której stała końcówka soku. Nalała napój do szklanki i wypiła. Czuła, że jej kontakt z mężczyzną się polepsza. Nie chciała z nim zrywać tej znajomości, ale ona potrafi być nieobliczalna i potrafi zniszczyć wszystko w przeciągu minuty. Ona po prostu nie umie być dla kogoś przyjacielem. Już zwątpiła to, że na świecie znajdzie się osoba, która będzie znosiła jej humory, które przychodziły nagle, bo przeszłość dała się jej we znaki. Odstawiła szklankę i poczuła, że ktoś za nią stoi.
-Dzień dobry, ale się nam pospało... - Przywitał się zaspanym głosem Chester.
Pomimo tego, że oczy miał przymknięte nadal można było dostrzec jego piękne oczy. Ziewnął przeciągając się.
-Wcześnie wstajesz. - Oznajmił.
Próbowała nie zwracać na niego uwagi, chciała włączyć obojętność, ale nie potrafiła. Najchętniej rzuciłaby się mu w ramiona.
-Jakoś tak w nawyku mam. - Wymusiła sztuczny uśmiech.
Chciała go jednocześnie zabić i rozmawiać z nim. Gdyby się od niego odizolowała, nie wytrzymałaby długo, za bardzo ją zaintrygował, chociaż bardzo często denerwował.
-Nawyk nawykiem, ale wychodzimy dziś gdzieś? - Spytał nalewając soku.
-Gdybyśmy mogli w ogóle wyjść to może.
-Możemy wyjść do tej kawiarenki na terenie.
Wreszcie mogłaby zobaczyć wiosnę w tym roku, ale przecież nienawidziła wychodzić. Jeszcze pacjenci ośrodka będą rzucać jej podejrzliwe spojrzenia, chciała tego uniknąć. Pragnęła spacerować po lesie lub łące.
-Nikola? - Wyrwał ją z zamyśleń.
Oblała się rumieńcem.
-Przepraszam Chester. Możesz iść sam, ja... ja nie lubię... no.. ja.... ech...no..- Jąkała się.
Chester zaśmiał się, a ona miała ochotę wbić mu nóż w serce, co z tego, że się jąkała? Chciała mu delikatnie odmówić, a nie!
-Skoro ty nie idziesz, ja też nie. Obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem. - Rzekł z uśmiechem siadając na blacie.
Coś zaczęło się w niej gotować.

-Po tym wszystkim obejrzymy coś, pogadamy, nie wiem, ale kurwa małe ruchanko nie zaszkodzi, dziwko. - Szepnął do ucha 14 letniej Nikoli.
Po cholerę wzięła od niego towar?! To było wiadome, "za darmo" to u niego "za ruchanie".
Co ma zrobić. Pociągnął ją za włosy jeszcze bardziej. Zapiszczała. 
-Nie drzyj ryja, tylko chociaż mi obciągnij. - Rzucił z pogardą.
Popchnął ją tak, aby upadła na kolana i podszedł do niej. Złożył lekki pocałunek na jej czole i zabrał się do ściągania spodni.
Pogłaskał ją po głowie.
-No dalej mała. - Stękał.
Wtedy przysięgła sobie, że skończy z tym gównem.

Spojrzała na niego przerażonymi oczyma, chciała krzyknąć, ale nie potrafiła. Podszedł do niej zaniepokojony. Stała się strasznie blada, patrzyła na niego, jak na postać z wczorajszego horroru, łapała się wszystkiego co napotkała po drodze do swojego pokoju.  Zatrzasnęła drzwi i rzuciła się na łóżko krzycząc.
-Nikola, wszystko w porządku? - Spytał stojąc przed drzwiami.
-Zostaw mnie! Za dużo krzywdy mi zrobiłeś?!
Chester otworzył drzwi. Zobaczył Nikolę leżącą na łóżku, ściskającą białą poduszkę. Usiadł na krańcu łóżka głaszcząc jej plecy.
Nie potrafiła sprzeciwić się jego ruchom, za bardzo mu zaufała. Za bardzo go polubiła.
Jej buntownicza cześć ciała zanikała, kiedy tylko spędzała czas z Chesterem. Położył się obok niej i odgarnął jej włosy.

Weep not for roads untraveled,
Weep not for paths left alone.

Zanucił cicho, by mogła się uspokoić. Zadziałało. Odwróciła się na bok, aby mogła spojrzeć mu w oczy.
-Nie przestawaj... - Szepnęła.

'Cause beyond every bend,
Is alone blinding end,
It's the worst kind of pain I've known.

-Piękny tekst. - Oznajmiła. - Ty go napisałeś?
Powoli usiadła nadal wpatrując się w leżącego Chestera.
-Tak, to jest bardzo osobisty tekst. - Wyszczerzył białe kły.
Nikola zarumieniła się, nie była przyzwyczajona, że ktoś dawał jej coś ważnego, coś, co ma jakąkolwiek wartość sentymentalną.
-Nie musiałeś.
Zaśmiał się i również wstał.
-Oj, to dla mnie zaszczyt, chodź pójdziemy zjeść. - Podał jej dłoń.
Zwinnie wstała i ruszyli do kuchni.
Niemalże posadził ją na krzesło i nie pozwolił jej dotknąć żadnego naczynia.
-Ja dziś gotuję! - Krzyknął.
Nikola uśmiechnęła się i przyglądała się jego ruchom. Jak to możliwe? Nie potrafiła mu być obojętna.
-A oto kanapki ala Chester. Są miodzio! - Wykrzyknął podstawiając jej talerz z kanapkami z pomidorem.
Chwyciła kanapkę i spożyła ją.
-Dziękuje za te przepyszne śniadanie. - Zażartowała.
Za chwilę całe mieszkanie wypełnił uroczy śmiech Nikoli i donośny śmiech Chestera.
-Nigdy nie słyszałem, jak się śmiejesz, masz piękny śmiech. - Zaczął Chester.
-Idziemy do kawiarenki? - Spytał nagle.
Zastanowiła się. Nienawidziła czyjegoś wzroku na sobie, nienawidziła. Ale za to kochała wiosnę.
-Tak, ale raczej jak ją otworzą. - Zapodała.
Zdezorientowany Bennington spojrzał na zegarek. Faktycznie, dochodziła dopiero 7.
- O jeju! nie zauważyłem. Umiesz grać na jakimś instrumencie? - Zapytał zmieniając temat.
Popatrzyła na niego.
-Podstawy gitary i podstawy klawiszy. - Odpowiedziała zawstydzona. - Wiem, że znasz osoby utalentowane, ale ja taka nie jestem.
Prychnął.
-Jesteś bardzo utalentowana. - Chciał powiedzieć, że świetnie gra na nerwach, ale w porę ogryzł się w język.
Spojrzała na niego.
-Ci idioci z Xero wcale nie są utalentowani. - Roześmiał się.
-Muszą być, inaczej nie mogliby być w tym zespole. - Odpowiedziała zażenowana "żartem" Chestera.
Wstała i ruszyła ku łazience.
-Gdzie się wybierasz? - Zapytał ciekawy.
-Ogarnąć się. - Mruknęła.
Weszła do łazienki. Po 15 minutach wyszła z niej ubrana w luźną szarą bluzkę z napisem "Fuck You" i w podartych, granatowych jeansach. Włosy upięła w niechlujnego warkocza. Usiadła na kanapie zakrywając dłońmi twarz. Strasznie się przejmowała tym, że będzie musiała znieść wzrok tylu ludzi na sobie, kto by nie chciał wyjść w tak piękną pogodę do kawiarenki? Chester usiadł obok niej. Przejął się jej zachowaniem.
-Tobie też radzę się przygotować. - Pogoniła go w stronę łazienki.
Opuścił pomieszczenie, a ona została ze swoimi myślami. A może zostaliby w mieszkaniu, rozmawiając następnie się kłócąc? Nie, nie może go zawieść. Chce się zmienić. Chce spojrzeć na ten świat przez różowe okulary, jak optymiści. Wierzyła, że z Benningtonem będzie to możliwe, ale ma wybuchowy charakter, nawet własna matka jej nie chciała, więc czemu on miałby jej w tym pomóc. Usłyszała skrzypnięcie drzwi, blondyn wyszedł w szarych dresach i bluzie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Wyglądał w końcu jak worek z oczami.
-Ósma, idziemy już? - Spytał rozweselony.
Cieszył się z tego wyjścia jak małe dziecko.
Nikola wzięła głęboki oddech.
-No to w drogę!

~*~
Ciepło, jakie panowało na dworze było nie do zniesienia, jak na pierwsze dni wiosny. Mogło być co najmniej 18 stopni Celsjusza. Uśmiechnęła się widząc to piękno. Stawiała kroki, jak sama Matka Natura.
Pożałowała, że nie ma luźnej, zielonej sukienki do kolan przyozdobioną w kwiatki, a jej włosy są czarne, zamiast blond, że jej cera jest śnieżnobiała, a nie lekko brązowa jak cera Matki Natury. Ona sama mogła być tylko wyklętą, nielubianą przez wszystkich zimą. Chłodną, zmienną, Panią Zimą, z którą walczą każde pory roku.
Nagle uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. Czy ona właśnie imaginuje wojnę pór roku?
Chaz zaśmiał się.
-Przecież twoje kroki były piękne, jesteś w swoim żywiole, dajesz, tańczymy na chodniku. - Zaczął tańczyć kiepski balet nie zważając na zdziwionych przechodniów.
Roześmiała się i dołączyła do "tańca". Chciała nauczyć się być optymistką. Po 5 minutach występu, zmęczeni, roześmiani wpadli sobie w ramiona głośną wzdychając.
Kiedy tylko zrozumieli, że właśnie się przytulają odskoczyli od siebie jak oparzeni, po czym znów ogarnęła ich fala śmiechu.
Niemalże wbiegli do kawiarenki zamawiając lody. Ludzie speszeni ich zachowaniem zaczęli szeptać między sobą na temat ich zachowania.
Odebrali lody i zaczęli je jeść tak, jakby pierwszy raz widzieli taką przekąskę.
Do kawiarenki weszła grupka dresów i ich dziuń, więc Chaz złapał Nikole za jej kościstą dłoń i wybiegli z bananami na ryjach.
Ludzie patrzyli się na Chestera, jak na kosmitę.
-Nikola? Czemu oni się tak na mnie dziwnie patrzą? - Szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego i głośno się roześmiała.
-Chester? - Powstrzymała śmiech na kilka sekund. - Zapuszczasz wąsy?
Zdezorientowany uśmiechnął się bezradnie.
-Nie...
-Daj. - Powiedziała wyciągając chusteczkę z kieszeni.
Wytarła nią usta Chestera, co również ich rozśmieszyło.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-To idziemy dalej. Gdzie teraz? W sumie nie mamy gdzie iść. - Udawał smutnego.
-To połaźmy po terenie szpitala, gdzieś z tyłu jest ławka. - Pociągnęła go za rękę.
Chesterowi bardzo podobała się zmiana Nikoli.
Ciągnęła go w stronę jakiś zarośli.
Nagle stanęła i zaczęła przedzierać się przez gałęzie.
Stanął jak wryty.
-No na co czekasz? Właź, a nie! - W jej głosie dało wyczuć się nutkę rozbawienia.
Westchnął i począł przedzierać się.
Wykończony, ale nadal wesoły wpadł do malutkiego azylu. Wielkie drzewa, małe oczko wodne i stara ławka. Nikola stała i jak zaczarowana patrzyła na uroki tego miejsca. Postanowił, że ją przestraszy. Skradał się i złapał ją w talii.
-Mam cię! - Krzyknął.
Piszczała, ale Chester zaczął ją łaskotać. Pisk przerodził się w donośny śmiech. Po 5 minutach padli na trawę.
Śmieli się, jakby byli naćpani. Już nie potrzebowali dragów, by byli szczęśliwi.
Puszczali "kaczki" na wodzie. Biegali, łaskotali się, nie zauważyli, że przez ten czas zaczęło zachodzić słońce.
Pozbawieni jakichkolwiek sił opadli na ławkę.
-Zeszło nam się trochę, prawda? - Wybełkotał zmęczony Chaz.
-No, trochę. - Powiedziała opadając na ramię Chestera.
Dotknął jej dłoni. Po jej ciele przeszły ciepłe dreszcze. Dziewczyna zamknęła oczy, a wtem Chester zbliżył swoje wargi do jej ust i złożył na nich pocałunek. Krótki, ale włożył w niego wiele dobroci.
Czekał na jej reakcję. Wolno otworzyła oczy i spojrzała na niego smutnym wzrokiem i pocałowała go w polik odrywając od niego dłoń. To prawda, chciała skosztować jego ust. Chciała przytulać się do niego, ale jej rozum mówił jej tylko, że Chester ją skrzywdzi.
-Nie chcę cię skrzywdzić, jestem podła nie potrafię docenić miłości. - Wyszeptała wstając.
Blondyna wmurowało, oczekiwał od niej odwzajemnienia pocałunku.
Gwałtownie za nią ruszył i objął ją w talii zmuszając ją, by na niego spojrzała.
-Skrzywdzisz mnie, odchodząc ode mnie.
W oczach stanęły jej łzy. Chester pocałował ją w głowę.
-Ja cię rozumiem, nawet jakbyś mnie wyzywała, odwróciła się ode mnie, nie rozmawiała ze mną, krzyczała, bałabyś się mnie nie skrzywdzisz mnie, zrobisz to wtedy, kiedy mnie opuścisz. - Wyszeptał. - Wracajmy, robi się zimno.
Oddał jej swoją bluzę, bo miała na sobie tylko cienki sweterek, podał jej dłoń i pomógł jej się wygramolić z krzaków.
Wiedział, że nie odważy się z nim teraz porozmawiać. Objął ją, a ona odwzajemniła uścisk. Tak ruszyli do domu, spotykając się z krytyką ludzi, nie obchodziło ich to. Obchodziło ich tylko to, że mają siebie, ale Nikola wiedziała, że prędzej czy później zniszczy to uczucie, które między nimi się pojawiło.

czwartek, 20 lutego 2014

"Łzy to zwykły okaz słabości..."

3

Czy ona to zrobiła? Czy ona ukazała światu swoją łzę? Łzę, której nikt nie widział w jej oku od dziecka?
Była zła na siebie, że to zrobiła, że nie zapanowała nad emocjami. Wiedziała, że nikt z pokoju tego nie zobaczył, ale poddała się swoim uczuciom! 
-Nikola! Skup się. - Krzyknęła starsza kobieta.
Spojrzała na nią z pod brwi.  Czy mogłaby jej dać wreszcie spokój? Dziękuje jej za taką pomoc.
Zaczęła bawić się wisiorkiem na szyi. Jeszcze tylko 10 minut i wróci do pokoju, zrobi sobie krzywdę za to, że ukazała łzę.
-Nikolu, powiedz o tym, co chcesz zrobić jak wyjdziesz za pół roku z tego szpitala? - Wyrwała ją z myślenia.
Co miała powiedzieć? Że się zabije? Wtedy zamkną ją w psychiatryku, codzienne terapie staną się udręką. 
-Nic... - Wyjąkała.
Doktor pokręciła głową.
-Doktor Landry? - Do pokoju wszedł młodzieniec, o urodzie uderzająco podobnej do kobiety. 
Był wysokim brunetem, lecz wyraz twarzy miał taki sam jak terapeutka.
-Ander, mam pacjentów, nie widzisz? Czego chcesz, mów szybko. - Zawstydzona kobieta wstała do niego.
Czyli starsza kobieta miała na nazwisko Landry, nawet się nie przedstawiła, no cóż, oni też nie znają swoich nazwisk.
-Mamo, ciocia Mauren miała wypadek. - Wydukał.
Doktor złapała się za serce.
-O mój Boże...
-Nie żyje. Musisz pomóc Dianie. Załamie się. - Błagał.
-Macie się do siebie nie odzywać! Nie możecie być razem! - Ryknęła.
-Ale nie jesteśmy rodziną! NIE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ! Myślisz, że nie wiedziałem? Ha. Pieprzyć was wszystkich. - Mówiąc to wyszedł z pokoju.
Kobieta ledwo stała. Blondyn wezwał inne pielęgniarki. Terapia została zakończona.
Ucieszona Nikola wyszła z sali. Chciała już znaleźć się u siebie. Biegła. Biegła pomiędzy ludźmi. Czuła, że ktoś ją goni, więc przyśpieszyła. Kiedy dopiero znalazła się przy drzwiach mieszkania jej serce już nie szalało.
Weszła do pokoju i skierowała się do łazienki, po coś ostrego. Musiała się ukarać, za to, że ta mała łza dziś poleciała na jej poliku, musiała.
Przejrzała się w lustrze. Nienawidziła ojca i matki za to, że ją stworzyli. Chwyciła nożyczki.
Jedna kreska, druga. Czuła się świetnie. Zadawała sobie duże rany. 
Wszystko przez jedną łzę.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Usłyszała głos Chestera.
-Nikola? Wszystko w porządku?
Nie wiedziała co powiedzieć.
-Nikola? - Ponowił pytanie.
-Ta dziwka mnie pokonała! - Krzyknęła po chwili.
Nie wiedział o co jej chodzi... 
Zaryzykował i nacisnął na klamkę. To, co zobaczył było przerażające.
Nikola leżała na podłodze raniąc sobie ręce.
Podszedł do niej i zabrał jej nożyczki. Szybko opłukał rany i przytulił.
-Co się stało? - Spytał.
-Kurwa, Chester, ja płakałam! Od kilkunastu lat pierwszy raz załkałam! 
Chester nie rozumiał co w tym złego.
-Łzy to nic takiego. - Zaczął.
-Łzy to zwykły okaz słabości... Nienawidzę łez. 
Opatrzył jej rany i zaprowadził do salonu.
-Czemu ty się mną opiekujesz? - Spytała zdziwiona.
Chester nie odpowiadał tylko poprawiał opatrunek.
Wyrwała mu rękę z uścisku.
-Poradzę sobie sama. - Zapewniła go.
Chester usiadł obok niej i westchnął.
-Nie! Nie poradzisz sobie sama! Ty chcesz się zabić, Nikola błagam cię. Proszę. Daj sobie pomóc. - Wybuchnął.
Popatrzyła na niego smutnymi oczami.
-Kurwa! Tobie przynajmniej się powodzi! Masz przyjaciół, pewnie kobietę, a ja? Ćpunka, która nie ma rodziny, nigdy nie zaznała miłości! Ty masz dla kogo żyć, ja w tym życiu jestem nieudacznikiem...  - Również wybuchła.
Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym Nikola uciekła.
Chester nie wiedział, co ma o tym myśleć. Dziewczyna chciała umrzeć. Zaczął nerwowo krzątać się po mieszkaniu. Może ją przeprosi? Nie wie. Jego umysł zajęła tylko Nikola.
Nikola.
Nikola.
Nikola.
Ona umrze.
Nikola.
Proszę.
Nikola.
Proszę.
Nie odchodź.
Nikola!
Ona nie płacze.
Nikola.
Nikola
Nikola.
Nikola.
Nikola.
Nikola.
Kiedy zdał sobie sprawę, że stał pod drzwiami Nikoli i szeptał te myśli, od razu przywrócił się do porządku.
Co teraz mogła robić za tymi drewnianymi drzwiami?
Niby to tylko drzwi, ale dla Benningtona stały się one Murem Chińskim, przeszkodą przez którą nie potrafi wejść do Nikoli. Nagle wpadł mu do głowy pomysł. Może sprawdzić przeszłość Nikoli bez zbędnego pytania jej, patrząc w kartotekę w recepcji. Recepcjonistkę łatwo zdezorientować.
Założył buty i kaptur. Czuł się, jakby szedł okradać bank. Minął wiele sali i ruszył po schodach.
Gdy wreszcie stanął przy recepcji, zawołał pierwszego lepszego chłopaka i kazał zagadać pracowniczkę.
Zrobił to za piwo.
Młodzieniec zaczął flirty z otyłą blondynką. Chester kucnął i poszedł na czworaka za ladę. Kiedy znalazł się przy stopach babki z trudem powstrzymał typowy odruch, gdy tylko coś zaśmierdzi. Zgrabnie minął recepcjonistkę i zaczął przyglądać się kartom.
Natalia, Natalia, Natalia, Natan, Norbert, Nikodem, Nikola.
Bez wahania wyciągnął kartę.
Zobaczył piękne zdjęcie 15 letniej Nikoli.
Nicole Emily Harrington urodzona 19 marca 1979 roku.
Od drugiego roku życia mieszkała w domu dziecka, uzależniona od narkotyków, molestowana.
Zrezygnowany Chester odłożył kartotekę na miejsce, wyczołgał się za ladę i dał znać chłopakowi, że już skończył. Wyraźnie zasmucona nagłym odejściem mężczyzny pielęgniarka nic nie zauważyła.
Bennington pobiegł do mieszkania. Zdjął buty i postanowił przebyć mur chiński.
Zapukał.
Usłyszał ciche: wejdź.
Wkroczył do ciemnego pomieszczenia. Zauważył Nikolę leżącą na łóżku, ślepo gapiącą się w sufit.
Usiadł na krańcu jej łóżka. Przyjrzał się jej twarzy, nadal nie odrywała wzroku od sufitu.
-Przepraszam. - Wyjąkał w końcu.
Zaciekawiona, również usiadła na łóżku.
-Przepraszam. - Powtórzył.
Wbiła wzrok w pomalowane na czarno paznokcie. Nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie powinienem cię osądzać. Wiem, przeżyłaś to samo co ja, ale wbrew pozorom wcale nie mam szczęśliwego życia. - Zaciekawiona spojrzała na niego. - Chcesz posłuchać?
Kiwnęła głową.
-No więc. Zacznijmy do tego, że nie mam kobiety. Przyjaciele nie wydają się być przyjaciółmi, nie wiem czy ich mam, jestem pieprzonym ćpunem wokalistą, którego mają zamiar wywalić. - Powiedział.
Dotknęła jego dłoni.
-Nie jesteś pieprzony, jesteś fantastyczny. - Szepnęła.
Spojrzeli sobie w oczy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Poczekaj. - Rzucił Chester.
Wyszedł z pokoju, ale sercem wciąż był z Nikolą. Otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się niski młodzieniec. Miał modre oczy i blond włosy.
-Jutrzejsza terapia odwołana, w zamian tego możecie wybrać się do kawiarni na terenie naszego szpitala. Dowidzenia. - Niemalże odbiegł.
Chestera ucieszyło to, że nie mieli jutro tej terapii.
Wrócił do Nikoli.
-Kto to był? - Spytała.
-Jakiś facet. Nie mamy jutro terapii.
Nikola uśmiechnęła się słabo i znów padła na łóżko.
-Powiedz mi coś o sobie. - Zaczęła.
Chester położył się obok niej. Podobało mu się to, że dziewczyna się przed nim otwierała. Niby tylko 2 dni nie zwracała na niego uwagi, jednak dla niego to była wieczność.
Leżeli na przeciw siebie. Ich twarze dzieliła odległość zaledwie kilku centymetrów.
-Więc, urodziłem się. Chop siup! Szczęśliwa rodzina przez parę lat, jednak moi rodzicie po pewnym czasie zaczęli się często kłócić, o zwykłe błahostki. No i stało się. Pewnej nocy moja matka wyprowadziła się, a kilka dni później wniosła pozew o rozwód byłem załamany. Mój ojciec zaczął pić, braci nie było w domu, aż w końcu i ja trafiłem w złe towarzystwo. Dragi i tym podobne. Kiedy mój ojciec się o tym dowiedział pobił mnie. Przywiózł jakiegoś wujka ze wsi. To nie był dla mnie wujek tylko jakiś kolega taty.
Wyjechał zostawiając mnie z nim. Oczywiście, jak się już pewnie domyślasz molestował mnie, bił o mało nie doszło do gwałtu, gdy ojciec wrócił to się skończyło, ale obiecał, że mnie dopadnie. Z chłopakami założyliśmy kapelę Grey Daze, z której niestety odszedłem. Wiesz, za kraty za dragi. Jak wyszedłem miałem już 20 lat. Okazało się, że podpisali się pod moje piosenki. Pokłóciliśmy się i jakoś trafiłem do Xero, chociaż wiem, że długo ze mną nie wytrzymają. - Po poliku Chestera spłynęła mała, pojedyncza łza.
Nikola wzięła ją na palec i przykładając sobie do oka pozwoliła, by jego łza rozpuściła się w jej oku.
Chester trochę zdziwiony jej reakcją przypatrywał jej się.
-Nigdy, przenigdy nie płacz. - Wyszeptała zamykając oczy.
-A ty nie opowiesz mi o swojej przeszłości? - Szepnął zasmucony Chaz.
Westchnęła i otworzyła oczy.
-Muszę, bo ty opowiedziałeś mi swoją.
-Nie zmuszam cię... - Przerwała mu kładąc palec na jego miękkich wargach.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz, chciała ich spróbować, ale zanim doszło do nie potrzebnego incydentu opanowała się.
-No więc do 2 roku życia mieszkałam z rodzicami, dopóki ojciec nie zmarł, a matka się mnie wyparła oddając do domu dziecka. Uznali mnie tam za dziwadło, a ja nie zamierzałam tego zmieniać. Kiedy miałam 10 lat poznałam kolegę. Zaprzyjaźniliśmy się, miał 12 lat. Okazało się, że to ćpun. Przez 3 lata normalnie z tym funkcjonowałam, ale potem dał mi dragi i... na tym się skończyło. Na drugi dzień przyznał, że chciał mnie tylko przelecieć. Jak dobrze, że nie dałam mu dupy, ale musiałam wziąć. Podkradłam trochę starszym, więc ci molestowali mnie, bili, upokarzali, a najgorsze było to, że był tam również mój były przyjaciel.
Potem szlajałam się. Gdy skończyłam 18 lat, dom dziecka zapisał mnie do tego szpitala. No i poznałam ciebie. - Uśmiechnęła się.
Po policzku Chestera spłynęła kolejna łza. Zrobiła z nią, to co z tamtą. Spojrzała na zegarek.
-O Jezu, już 20:00. - Powiedziała zaskoczona. - Może pójdę się umyć, ty może zrób do samo. - Zaśmiała się. - Potem obejrzymy jakiś film.
Chester wyszedł z jej pokoju, a ona wzięła piżamę, ręcznik i ruszyła do łazienki. Odkręciła kran w kabinie i spłukała z siebie problemy dzisiejszego dnia. Umyła się żelem i wyszła z pod prysznica. Umyła zęby i twarz. Ubrała się i wyszła do salonu. Na kanapie siedział już Chester.
Usiadła obok niego, a on uśmiechnął się.
-Niestety nie ma nic, oprócz horrorów, mam nadzieję, że lubisz.
-Uwielbiam! - Krzyknęła zadowolona.
Włączył film, a oni z zaciekawieniem oglądali sceny.
Nie doczekali do końca filmu, zasnęli na kanapie wtuleni w siebie.



_________________________________________________________________________________

No i oto jest nowy rozdział :3. Napisany na spontana, krótki, ale na pewno dłuższy od rozdziału na moim drugim blogu. Obiecuję poprawki. Rozdział napisałam dzisiaj, bo jutro nie mam czasu, w sobotę robię urodziny dla znajomych, a w niedzielę przyjeżdża rodzina. 

niedziela, 16 lutego 2014

"Ja po prostu nienawidzę ludzi, proste"

2

Młoda dziewczyna wpatrywała się bezmyślnie w okno. Wysoki blondyn działał jej na nerwy. Wszyscy polecali jej ten ośrodek, bo można czuć się jak w domu tylko, że terapie wkradały się w się w codzienny plan. Głośno westchnęła. Nie chciała być w tym miejscu, z tymi dziwnymi ludźmi. Zastanawiała się, co pocznie jak wyjdzie z tego szpitala. Śmierć. Tylko to krążyło jej po głowie. Może się przez przypadek utopi? Nie. Czytała kiedyś, że zanim topielec umrze, jego płuca wypełniają się krwią, stanowczo chciała tego uniknąć. Pragnęła czegoś bardziej bolesnego, tak aby mogła odpłacić Bogu swoje grzechy.
Przejechała palcem po ranach na nadgarstku. Zaśmiała się. Jak mogła zadawać sobie tak małe rany? Jak te zdesperowane nastolatki? Puszczające się dziwki? Wstała z fotela i sięgnęła do toreb. Rozpakowała swoje ciuchy do ciemnych szafek i rzuciła się na łóżko.
Siedziała w ciemności. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie odpowiedziała.
Drzwi otworzyły się cicho.
-Nikola, chodź jedzenie jest. - Melodyjny głos, którego nienawidziła rozpłynął się w jej uszach.
-Nie, wyjdź stąd. - Oznajmiła szorstko.
Blondyn westchnął i wyszedł z pokoju. Zaniepokoił się stanem dziewczyny. Usiadł na krześle i zabrał się za posiłek. Frytki i kurczak to nie był wielki luksus, ale jak na ośrodek było nieźle. Wyciągnął telefon i zadzwonił do Mike'a. Wiedział, że już jutro zabiorą telefony, a rozmawiać będzie można tylko raz na miesiąc. Przełknął jedzenie i wykręcił numer przyjaciela.
-Halo? - Odezwał się Mike.
-Cześć, możesz gadać?
-Tak, co się stało? - Spytał wyraźnie zaniepokojony.
-Nic tylko... Jutro zabierają telefony i wiesz chcę porozmawiać...
-Ok, mów śmiało.
-No, bo w tej terapii jest taka dziewczyna o podobnych przeżyciach, co ja i ona się teraz nie odzywa. Jest małomówna. - Zaczął.
-Dobrze, Chaz. Każdy musi się otworzyć. Widocznie dla niej to nowa sytuacja. Wiem, że chcesz jak najlepiej dla osób co przeszły to samo co ty, ale niektórym się nie da pomóc.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Chester szybko się rozłączył i schował telefon w obawie, że to pracownik ośrodka.
Kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył, że to tylko Nikola.
Ominęła go i zgrabnie sięgnęła po talerz.
W końcu zebrał się na odwagę.
-Czemu nie dajesz sobie pomóc? - Spytał drżącym głosem.
-Bo ci ludzie nie chcą mi pomóc. - Odparła.
-Każdy człowiek pomaga sobie nawzajem. - Nie dawał za wygraną.
-Ja po prostu nienawidzę ludzi, proste! Kurwa! Zabijamy siebie nawzajem! Czy widzisz gdzieś dobro? Nie.
Bogaci zabierają biednym! Dla nas ćpunów nie ma miejsca w tym świecie. - Wybuchła.
Chester zamarł. Nie wiedział, że w niej drzemią aż takie uczucia. Podszedł do niej i przytulił.
Nagle Nikola odepchnęła go i pobiegła do swojego pokoju. Nie była podatna na dawane jej uczucia.
Chazy wpadł w zakłopotanie. W końcu postąpił nieodpowiednio. Ona też ma uczucia. Nie chce czyjejś bliskości.
Przecież on właśnie przytulił nieznaną mu osobę!
On nic o niej nie wie! Złapał się za głowę i usiadł na fotelu...

~*~

W ciemności można było dostrzec Nikole.
Siedziała przerażona na łóżku. Co tego, że przeżyli prawie to samo w przeszłości? Mu się dobrze wiedzie, a jej? Pomyłka jej rodziców, chamska szmata chodząca po ulicach Los Angeles szukając dobrego dilera.
Resztki pieniędzy ukradzionych jakimś idiotom wydawała właśnie na dragi. Chciała przestać... ale nie potrafiła.
Spojrzała na zegarek.
20:34
Wstała i sięgnęła po jej rzeczy. Poszła się umyć, aby móc spokojnie pójść spać. Obawiała się, że Chester coś jej zrobi po drodze. Przełknęła ślinę i ruszyła.
Gdy tylko ją zobaczył, wstał. W głowie dziewczyny zapaliła się czerwona lampka.
Zbliżył się do niej. Cofnęła się, a wtedy z jego ust padło słodkie: Nie bój się. Chcę cię tylko przeprosić za moje skandaliczne zachowane.
I po prostu odszedł do swojego pokoju. Uspokoiła się. To nie był żaden gwałciciel, ani psychopata. Może się to wydać zabawne, ale Nikola zawsze uważała kogo spotyka. Nigdy nie ufała mężczyznom do końca.
W końcu weszła do łazienki. Rozebrała się i wskoczyła pod prysznic. Chłodna woda pieściła jej ciało. Chwyciła gąbkę i nalała na nią fioletowy żel do mycia. Umyła każdą cześć ciała, spłukała się i umyła włosy.
Wzięła ręcznik i wytarła się. Założyła luźną bluzkę i dresy służące jej za piżamę. Stanęła przed lustrem.
Mimo, iż nie malowała się nalała tonik na okrągły wacik i oczyściła twarz, następnie umyła zeby, a na sam koniec zajęła się za rozczesywanie kruczych kudłów. Po skończonej wieczornej rutynie wyszła z łazienki.
Przez chwilę kusiło ją, żeby wejść do pokoju Chestera, by go przeprosić, ale jej natura zwyciężyła walkę i pozostała mu obojętna. Jeszcze raz spojrzała na zegarek.
21:03.
Chyba czas położyć się spać. Wsunęła się pod ciepłą kołdrę i oddała się w objęcia Morfeusza.

~*~
Leżał samotnie w ciemnym pokoju. Ciągle rozmyślał o całym incydencie. Zdążył już wziąć krótki prysznic.
Kołdra sięgała mu do brody. Pewnie teraz chłopaki bawią się w najlepsze. Nie chciał tej pieprzonej terapii. Uważał ją za zbędną w swoim przegranym życiu. Nikt nie chce mieć do czynienia z ćpunem, prawda?
Przekręcił się na drugi bok.Chciał zadzwonić do Mike'a, ale ten pewnie ma już zajęcie.
Czuł się okropnie, musiał się komuś wyżalić. Jego dzieciństwo zostało zniszczone. W dorosłym życiu też nie zapowiada się najlepiej. A może by tak, ze sobą skończyć?
Przecież przez sześć miesięcy będzie torturowany.
Może nie tak fizycznie, lecz psychiczne. Będzie musiał przeżywać wszystko od nowa. Te pierdolone kilkanaście lat, już zupełnie zapomniane dadzą mu się we znaki. Nie mógł się z tym pogodzić.
Nikt go nie zrozumie. Każdy ma go gdzieś. Mimo zapewnień chłopaków z zespołu wciąż ma wątpliwości.
Pewnie teraz siedzą i rozmyślają czy branie Chestera Charlesa Benningtona do kapieli było dobrą ideą.
Zastanawiała go jeszcze tylko jedna rzecz, może nie rzecz, a człowiek. Mianowicie Nikola.
Miała bardzo ciekawą osobowość, jednak mężczyzna jest za bardzo ufny. Wierzy we wszystko co mu się mówi.
Przecież mogła go owinąć wokół palca. Była piękna. Dziwił się, że nie jest zaręczona, zamężna czy coś w tym stylu. Cholernie go to zastanawiało. Postanowił, że Nikola to będzie jego zagadka na te pół roku.

~*~
Delikatne promyki słońca pieściły ją po polikach. Otworzyła lekko oczy i mimowolnie się uśmiechnęła widząc wiosnę za oknem. Przeciągnęła się, zwinnie jak kotka. Wstała i pierwsze co po tym zrobiła to spacer do okna. Otworzyła je i zaciągnęła się zapachem roślin budzących się do życia. Podeszła do szafki i wyciągnęła z niej niebieską koszulę w kratę, zwykłe jeansy, bieliznę. Założyła kapcie i ruszyła do łazienki.
Tam ubrała się, umyła zęby i twarz. Następnie założyła swoją pieszczochę z ćwiekami na nadgarstek i wisiorek od ojca na szyję. Związała włosy w niechlujnego koka i wyszła z łazienki. Chester jeszcze nie wstał. Godzina 6:37, nie dziwiła mu się, w końcu do terapii mają jeszcze z osiem godzin.
Wracając napotkała Chestera. Przeklęła pod nosem widząc go. On tylko uśmiechnął się do niej i poszedł do kuchni. Nie darzyła go zbytnio sympatią, ani też nie zamierzała tego robić, ale miał w sobie coś interesującego, co chciała za wszelką cenę poznać, lecz ona tylko próbowała stłumić tę zachciankę.
Zaczęła nucić pod nosem piosenkę jakiegoś zespołu.
Puncture me, make me feel like I am real...
Usiadła na parapecie patrząc na życie za oknem.
Torture me, drag me under you.
Ktoś otworzył drzwi od jej pokoju. Nie zwróciła na to większej uwagi dopóki głos Benningtona nie rozpłynął się po pokoiku.
Tide lifts me up and down
Zdezorientowana popatrzyła na mężczyznę. Ten stał w drzwiach z uśmiechem.
Tide makes me shut up
Odwróciła się w jego stronę.
-Znasz ten tekst? - Spytała.
-Ciężko nie znać, jak się samemu pisało. - Uśmiechnął się zalotnie.
Nikola nie mogła uwierzyć. Wokalista jednych z jej ulubionych zespołów, które się rozpadły właśnie stał przed nią.
-Nie poznałaś mnie. Nie dziwię się. Po tamtym Chesterze Benningtonie zaginął szlak. Więcej tatuaży i zero dredów. - Kolejny raz się uśmiechnął. Może uda mu się wreszcie normalnie pogadać z dziewczyną?
-Wyjdź. - Powiedziała ostro.
Chester nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zawiedziony wyszedł z jej pokoju.
Usiadł na fotelu przed małym telewizorem, ale go nie włączał. Nie było sensu...
- Life is much to short to be intoxicated... - Wydało się z jego ust. - Life is much to short to be drag...
Kolejny raz go zaintrygowała, ale dała mu tak zwanego "kosza".
Skupił wzrok na beżowych ścianach. Chciałby ją naprawdę poznać. Czy prosił o tak wiele?
-Chester? - Usłyszał melodyjny głos kobiety.
Gwałtownie się odwrócił.
-Tak?
-No, bo ja bym cię chciała przeprosić.
Zaciekawiony wstał w jej kierunku, w oczach miała łzy.
-Za co? - Spytał dociekliwie.
-Za to, że ktoś w tym życiu wreszcie chce mnie poznać, a ja to odrzucam.
Tak, to prawda. Przełamała się i sama zaczęła rozmowę, możliwe, że stara Nikola odeszła?
Niespodziewanie go przytuliła.
 Chester stał w bezruchu, ale po kilku sekundach odwzajemnił uścisk.
-Proszę, nie myśl, że jestem dziwką na kasę. Przepraszam cię nie dlatego, że jesteś moim ulubionym wokalistą, ale dlatego, że coś sobie teraz uświadomiłam.
-Cii, spokojnie. - Uciszał ją.
Stali tak z dwie minuty, po czym Nikola oderwała się od niego tak samo jak wtedy i trzasnęła za sobą drzwiami.
Westchnął.
To była naprawdę tajemnicza dziewczyna.
Widać było jak bije się z myślami, w końcu dała radę i go przeprosiła, ale potem odzyskała swoją wolę i zostawiła go w tyle. Tak, to cała Nikola.

~*~
Chodziła nerwowo po pokoju. Oddychała szybko i ciężko.
-Co ja zrobiłam?! Co ja do cholery zrobiłam?! - Pytała sama siebie.
Właśnie przed chwilą go przytuliła.
Pomyśli, że jest jakąś psycholką, ćpunką i psycholką.
Usiadła na łóżku i przetarła oczy dłońmi.
-Boże, co się ze mną dzieje?
Za dziesięć minut ma zacząć się terapia.
Wstała i wyprostowała się.
Związała włosy w ślepy kucyk i wyszła z pokoju. Okazało się, że Chester stał non stop przed jej drzwiami. Zmieszała się. Ruszyła ku wyjściu z domu, gdy Chester złapał jej dłoń i szepnął jej prosto w oczy.
-Proszę, nie ukrywaj się. Nie każ mi cierpieć.
Wyrwała dłoń z jego uścisku i wyszła pod wskazaną salę.
Usiadła na miejscu, które zajęła wczoraj. Zaraz po niej wpadł Chester.
Starsza kobieta zaczęła swoją codzienną mowę.
-Witam was. Dzisiaj będziemy po prostu rozmawiać o problemach. Może zacznijmy od tego, że musicie oddać telefony.
Blondynki jęknęły i oddały komórki. Chester zrobił to samo.
Gdy wszyscy oddali sprzęty, starsza kobieta spojrzała znacząco na Nikole.
-Nie mam telefonu, sprzedałam, żeby kupić dragi. - Powiedziała z przekąsem.
Blondynki z trudem powstrzymały śmiech.
-Dobrze, że nie dopuściłaś się sprzedania własnego ciała. - Szepnęła kobieta, lecz każdy dobrze to słyszał.
Nikola otarła ukradkiem jedną łzę, ale tylko Chester to zauważył.



_________________________________________________________________________________
Tekst piosenki:
Grey Daze - Drag
Zespół rozpadł się po tym, jak Chester odszedł do Linkin Park.

niedziela, 9 lutego 2014

"Czy będziesz ćpunem, czy alkoholikiem i tak z tobą będziemy, Chester"

1

Dwoje mężczyzn stało w hallu. Ubrani w szerokie dresy i luźne bluzy przemierzali pusty korytarz, a gdy tylko znaleźli odpowiednią salę czerwonowłosy uściskał go.
-Chaz, dasz radę! - Pocieszał go.
W końcu nie zobaczą się długi czas. Blondyn zmierzył go obojętnym wzrokiem.
-Nie pojedziemy bez ciebie nigdzie, na razie Xero ma urlop. Pamiętaj, nikt cię nie zastąpi.
-Nie sądzę, żeby jakikolwiek zespół chciał ćpuna w składzie.
Mike wybuchł śmiechem, po czym klepnął Chestera w plecy.
-Czy będziesz ćpunem, czy alkoholikiem i tak z tobą będziemy, Chester.
-Dzięki... No to, do zobaczenia za pół roku. - Pożegnał się.
-Do zobaczenia. - Odszedł.
Zostawił go samemu sobie. Jeszcze raz spojrzał na tabliczkę na drzwiach.
TERAPIA
Wziął głęboki oddech, podniósł torbę z ziemi i nacisnął klamkę.
Jego oczom ukazał się biały pokój. 3 krzesła z pośród 5 były zajęte przez kobiety.
-Ja pierdole... - Zaklął pod nosem.
Wolnym krokiem ruszył ku wolnemu miejscu. Torbę rzucił pod krzesło.
Terapię prowadziła starsza kobieta. Rude włosy z siwymi odrostami wyglądały okropnie. Miała zielone oczy.
-Dobrze więc. - Zaczęła. - Przedstawcie się.
Wskazała na ciemnowłosą dziewczynę. Spojrzała na nią swymi niemalże czarnymi oczami. Była ubrana cała na czarno, co bardzo kontrastowało z bladą cerą.
-Mam na imię Nikola. - Wyjąkała z trudem.
-Powiesz o sobie coś więcej? - Spytała natarczywie starsza kobieta.
Nikola spojrzała na nią, jakby zaraz miała wskoczyć jej do gardła.
-Mam 18 lat i siedzę przed tobą, pasuje?!
-Trochę oschłe te powitanie, ale mamy jeszcze 6 miesięcy pracy nas waszym zachowaniem.
Zadziwił go charakter tej dziewczyny. Skupił na niej wzrok.
-Dobrze, dalej.
Bennington wpatrywał się dalej na dziewczynę nie słysząc polecenia.
-Proszę pana! - Powtórzyła kobieta.
Ocknął się.
-Nazywam się Chester Charles Bennington, należę do zespołu rockowego Xero. - Wyrecytował nie odrywając wzroku od dziewczyny. - A no i mam 21 lat.
Starsza kobieta pokręciła głową z niezadowolenia.
Wiadomość, że Chester jest w zespole rockowym wzbudziło zainteresowanie wszystkich kobiet, oprócz Nikoli.
-Ja mam na imię Eliza, mam 19 lat. - Rozległ się piskliwy głos. - Bardzo lubię rocka.
Mówiąc to zdanie spojrzała na Charlesa.
-Mam na imię Amelia i mam 19 lat. - Powiedziała kolejna.
Chaz nie odrywał wzroku od Nikoli. Dostrzegł nawet, że ma kolczyk w tym samym miejscu co on.
Czarna bluzka z logo jakiegoś zespołu rockowego, bransoletka z ćwiekami dodawały jej uroku.
-Więc zacznijmy terapię. Nikola, powiedz czemu zaczęłaś brać używki.
Dziewczyna zacisnęła pięści.
-No... nie chcę o tym mówić...
-Jesteśmy tu po to, by każdy mógł się tego pozbyć z głębi duszy. Mów.
Spojrzała na Chestera. Ten uniósł kąciki ust w uśmiechu.
-Zaczęłam ćpać kiedy miałam 13 lat. Mój ojciec zabił się, po czym matka mnie oddała do domu dziecka.
Tam byłam molestowana. Więc kiedy starsi przynosili dragi podkradałam im je. - Powiedziała z obojętnością.
-Haha, ale patologia. - Odezwała się Eliza.
Blondyn nie wytrzymał...
-A może ty powiesz coś o swojej przeszłości tępaku? Wiesz co ona przechodziła? Ty jesteś jakaś niedoru - W tym momencie starsza kobieta przerwała.
-Dobrze, Chester rozumiemy, usiądź na miejsce i opowiedz.
Naburmuszony usiadł.
-Zacząłem brać w wieku 13 lat. Moi rodzicie rozwiedli się, a ja byłem molestowany.
Zdziwiona Nikola popatrzyła na niego. Czy to się dzieje naprawdę? Wreszcie ktoś wie jak się czuje.
-Dobrze, Eliza, twoja kolej.
Blondynka spojrzała się z ignorancją na dwójkę osób siedzących obok niej.
-Po prostu u nas w liceum była na to moda i tyle. Uzależniłam się.
-Amelia? - Zaczęła kobieta. - Może ty nam opowiesz?
-Oczywiście. To ta sama historia co Elizy.
Westchnęła.
-Dobrze, każdy z was dostanie klucz do swoich pokoi. Eliza i Amelia macie pokoje obok siebie co znaczy, że salon i kuchnię macie wspólną, to samo tyczy się Nikoli i Chestera.
Eliza i Amelia były zadowolone, przecież się przyjaźnią, ale Nikola czuła coś dziwnego.
Chester podszedł do niej i zaczął rozmowę zabierając jej torbę ciuchów.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
-Nie pozwolę ci nieść takiej torby na trzecie piętro. - Powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję, ale nie musisz. - Oznajmiła nieśmiało.
-Nie mam cię o co pytać, bo już to co powinienem wiedzieć już wiem.
-No niestety.
-Chyba nie jesteś otwarta na nowe znajomości.
-Boję się...
Niezręczna cisza zapanowała między nimi.
-O! To tutaj! - Krzyknął otwierając drzwi.
Nikola przechwyciła swoją torbę i zaczęła się rozpakowywać.
-To ja może zrobię coś do jedzenia? - Spytał.
-Nie wiem, jak chcesz...
Czy to możliwe, że znalazła się druga osoba, która ma za sobą podobne przeżycia jak on?
Wyjął chleb i wszystkie potrzebne składniki do zrobienia kanapek.
Jutro kolejna terapia, może dowie się o niej więcej...