piątek, 3 kwietnia 2015

"Ja też ci jestem wiele winien"

27

Otworzyła zlepione oczy. Wytatuowany mężczyzna obok niej trzymał ją za dłoń. Uśmiechnęła się i wstała.
Oliver mruknął z niezadowolenia powoli się podniósł.
-Czemu tak wcześnie wstajesz?
-Muszę iść do pracy, a nie mam ubrań. Nie wrócę do domu - Szepnęła, spoglądając w okno - Dziękuję, że mogłam u ciebie przenocować.
-Zostań u mnie - Zdjął kołdrę i stanął obok niej. Objął ją i oparł głowę na jej barku.
-Nie mogę...
-A co zrobisz? Nie wrócisz tam, nie wiadomo, co ci jeszcze zrobi, a nie kupisz nowego mieszkania. Rozkazuję ci zostać - Zaczął nią kołysać.
-A Mike? - Odwróciła się w jego stronę i obserwowała jego tatuaże.
-Pomogliby ci, gdyby cię tam chcieli. Dziś pojedziemy tam po twoje ubrania i zamieszkasz ze mną - Powiedział stanowczo.
-Oli, ale ja nie mogę...
-Możesz. Musisz.
Okłamywał ją. Bolało go to, ale to był jedyny sposób, by ją zatrzymać.
-Dobrze, pojedziemy tam - Otarła łzę i go przytuliła - Zadzwonię do Amandy. Nie chcę dziś iść do pracy...
-Pójdę do niej, zgoda? Od razu zrobię jakieś zakupy dla nas na śniadanie i zajadę po twoje ubrania - Bąknął. Spojrzała na niego niepewnie.
-Ale... ja muszę to sama załatwić.
Oliver nie chciał dopuścić do ich rozmowy.
-Nie. Pojadę pod ten dom i poproszę o twoje ubrania i nic więcej. Chester jest nieobliczalny i wczoraj się o tym przekonałaś.
-Jeżeli coś ci zrobi?
-Dam im radę - Zapewnił ją i otworzył szafkę. Podarował jej szeroką bluzkę i dresy.
Roześmiała się i wzięła ubrania.
-Powiedz im, że wciąż kocham Chestera i nic, prócz przyjaźni, nas nie łączy, zgoda?
Uśmiechnął się.
-Zgoda. Weź sobie długą, gorącą kąpiel i odpocznij. Ja w tym czasie załatwię to wszystko. Możesz mi zaufać.
Wyszczerzyła rząd białych zębów i kiwnęła głową. Poszła do łazienki i zamknęła drzwi. Potem już słyszał tylko lejącą się wodę. Ubrał się w ciemne spodnie i bluzę. Poprawił włosy i wyszedł z domu, zamykając go.
Zszedł po schodach rozmyślając jak ma wszystko rozegrać. Pobiegł do kawiarni i przywitał się z kobietą.
-Pani to Amanda? - Spytał, uśmiechając się.
-Tak, jakiś problem? - Odwzajemniła uśmiech i usiadła przy blacie.
-Nikola nie będzie mogła dziś przyjść. Najlepiej by było jakby dostała urlop. Przeziębiła się biedulka moja.
-Nie ma sprawy! Nikusia wie, że może dostać wolne, kiedy tylko chce, więc nie ma problemu.
-Dziękujemy Amando!
Zadowolony wyszedł z kawiarni, uprzednio machając kobiecie. Przełknął ślinę i wszedł do samochodu, odpalając go. Jechał powoli, wszystkiemu się przyglądając. Kiedy zatrzymał się przy właściwym budynku, poczuł pewnego rodzaju lęk. Zaparkował samochód i odpalił papierosa. Oglądał dokładnie dom. Wypalił używkę i wyszedł z samochodu, kierując się do drzwi. Zapukał dwa razy i odczekał. Otworzył mu czerwonowłosy pół - Japończyk. Był zdziwiony jego wizytą.
-Jestem Oliver, przyszedłem zabrać ubrania Nikoli - Spojrzał na niego z wyższością.
-Chcę z nią porozmawiać i Nikola ma wrócić do domu - Warknął
-Wezmę jej rzeczy i się zmywam, a pogadać możecie jak będzie w pracy. Jest ze mną bardzo szczęśliwa. Skrzywdziliście ją i nie chce was widzieć na oczy - Powiedział stanowczo.
Mike popatrzył na niego z nienawiścią. Nie wierzył mu, a raczej nie chciał mu wierzyć. Ustąpił mu i zaprowadził do jej pokoju.
-Kochacie się? - Spytał, opierając się o ścianę.
-Tak, bardzo. Znamy się z Domu Dziecka - Odparł wyciągając walizkę i pakując jej rzeczy.
-Czemu Nikola chce się wyprowadzić? - Ponowił śledztwo. Postanowił, że da im chwilę spokoju, a potem odwiedzi czarnowłosą w pracy.
-Boi się Chestera. Zranił ją. Bardzo ją zranił. Nienawidzi go - Serce bolało go od kłamstw.
Ale to jedyne wyjście.
W oku Shinody zakręciły się łzy. Czy to wszystko dobiega końca? Czy wszystko runie przez mur błędów Chestera? Ciemnowłosy chwycił walizki, w których znajdowały się rzeczy Nikoli i triumfalnie spojrzał na Michaela. Opuścił wielki dom. Wsiadł do auta głęboko oddychając.
-Mam już to wszystko za sobą. Teraz mam ją dla siebie - Szepnął i włączył silnik.


~*~


Leżała w wodzie, która zaczynała już stygnąć. Trzymała w dłoni wisiorek od Chestera. Myślała o nim cały czas. Wiedziała, że nie chciał tego zrobić, że to nie jego wina. Przyglądała się złotemu kluczykowi z wielką uwagą. Kochała go i chciała, by wszystko wróciło do normy. Chciała być jego żoną i umrzeć przy nim. Poczuła łzę, która czaiła się w jej kąciku oka. Oliver wszedł do domu. Wyszła z gorącej wody i otarła się ręcznikiem. Założyła ubrania od Sykesa i opuściła łazienkę, gasząc światło. Brunet, gdy ją zobaczył, zaśmiał się i przytulił ją.
-Ślicznie wyglądasz - Szepnął. Chwycił jej twarz w dłonie i oglądał jej oczy.
-Wszystko załatwiłeś?
-Tak... Nie bardzo się tym przejęli... bardzo mi przykro, pokazali jacy są... - Powiedział spokojnie.
Kłamiesz, znowu kłamiesz.
Rozpłakała się. Usiadł z nią na łóżko i objął.
-Spokojnie... zamknęłaś już ten rozdział... nie myśl o tym.
-Jak mam nie myśleć, kiedy planowałam z nim swą przyszłość? - Zaniosła się kolejnym szlochem.
Głaskał jej włosy.
-Myślałam, że mnie zaakceptowali. Czułam się kochana i potrzebna... A oni... - Nie mogła opanować płaczu.
-Nadal jesteś potrzebna i kochana. Ja cię potrzebuję i kocham, jak nikogo innego.
Mocniej wtuliła się w jego pachnące ciało.
Kiedy uspokoiła się, zrobili sobie śniadanie. Była bez życia. Tracąc Chestera, straciła również swoją duszę.
Wypakowała swoje rzeczy do szafek Olivera, powstrzymując się od wylania kolejnych łez.
-Oli? A ty nie idziesz do pracy? - Weszła do kuchni, w której on zmywał.
-A no, kurwa, zapomniałem... Dobra, znajdę sobie lepszą - Roześmiał się i przytulił ją.
-Wiesz, że tęskniłem za tobą przez te lata?
Odwzajemniła uścisk.
-Mam pomysł. Chodźmy do kina albo coś. Nie. Jednak nie. Za słodko wyglądasz w moich ubraniach, dlatego zamówimy pizzę i obejrzymy film, zgoda?
Uśmiechnęła się, poprawiła spodnie i kiwnęła głową.
-Jak kiedyś - Szepnęła i złapała go za dłoń. - Jestem ci wiele winna.
-Ja też ci jestem wiele winien. Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Potrzebuję cię.
-Ja też...
Patrzyli sobie głęboko w oczy, a on zbliżał się do jej ust. Bała się znów połączyć ich wargi, choć tak bardzo tego pragnęła. Położyła dłoń na jego poliku. Przyciągnął ją do siebie. Czuł jej bicie serca. Nachylił się.
-Oliver, nie możemy... Ja kocham Chestera... - Oddalił się i kiwnął głową. Patrzył na nią smutno. Pragnął kolejny raz skosztować jej warg.
Wzięła głęboki oddech i podeszła do niego. Chwyciła jego twarz w dłonie i stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Pocałowała go. Objął jej drobne ciało, pogłębiając pocałunek. Podniósł ją i posadził na blacie, ale nadal był wyższy od niej. Oderwali się od siebie wciąż głęboko spoglądając w oczy.
-To może ja zamówię pizzę - Roześmiał się i pomógł czarnowłosej zejść z blatu.
Otarła usta i poszła do salonu.
Nie chciała, aby się tak wszystko potoczyło.


~*~


-Chester wraca do normy, kurwa! - Krzyknął Mark i rozsypał więcej białego proszku na stół.
Zaśmiał się głupio i rozejrzał się po zniekształconej sali. Serce mu stanęło, kiedy zobaczył Nikolę siedzącą w rogu. Wskazał na nią palcem.
-Nikola... - Szepnął
-Stary - Przerwał Mark, śmiejąc się - Kurwa, tam nikogo nie ma, zapomniało się efektów kokainy, prawda?
Potrząsnął głową i spojrzał znowu w kąt. Tylko wieszak. Roześmiał się i wciągnął kolejną kreskę.
Obok niego usiadła szatynka.
-Pan Chester stary dobry ćpunek już jest wolny, prawda? - Spytała trzepocząc rzęsami. Wróciło wspomnienie załzawionych oczu Nikoli
-Tak...
Usiadła mu na kolana i zaczęła całować szyję.
-Ej, laska, czekaj - Zepchnął ją z kolan, przez co zaczęła się histerycznie śmiać - Nie znam cię.
-Chazy, no co ty, od kiedy chcesz dziewczynę poznawać.
Zaśmiał się i zaczął liczyć osoby w pomieszczeniu. Przechodził obok opuszczonego domu i był ciekawy, czy jego starzy znajomi jeszcze tu siedzą.
Nie wiedział, czy jest tu ich dziesięciu, dwudziestu, czy trzydziestu, mało go to obchodziło. Cieszył się, że wreszcie miał narkotyki. Obejrzał siedzącą przed nim szatynkę i objął ją. Zaczął całować ją po szyi, a ona bawiła się jego włosami. Nagle wstała i pociągnęła go za dłoń. Uśmiechnął się i za nią podążył. Szli brudnym korytarzem. Weszli do małego pokoju, w którym był materac. Wszędzie walały się puszki po piwie i małe torebki. Rzuciła go na materac i zaczęła zdejmować koszulę. Soczyście pocałował jej obojczyk i zdjął jej ubrania.
To będzie bardzo upojna noc. 


~*~  

Wycierał szklanki i przyglądał się rozbawionemu tłumowi ludzi. Nie mógł uwierzyć, że Nikola ich zostawiła, ot tak. Chester znów wyszedł z domu, a Mike coraz bardziej pogłębia się w depresji. Brad wyjechał do rodziny, a Joe z Phoenixem poznali kobiety w nocnym klubie i nie prędko chcą wrócić do domu. Tęsknił za młodą czarnowłosą, która poprawiała im humor. Była dla niego jak siostra. Ziewnął i usiadł.
-Robert, pozwól tu na chwilę - Usłyszał głos z zaplecza. Victoriya chciała z nim porozmawiać.
-Tak? - Serce zabiło mu mocniej, kiedy ją zobaczył. Miała odsłonięte kościste ramiona.
-Potrzebujemy jakiejś kapeli, która mogłaby zagrać w najbliższym czasie - Spojrzała na niego z papierami w dłoni.
-Słuchaj, ja mam zespół, rockowy - Bąknął niepewnie.
-Matko! Spadacie mi z nieba! - Wypuściła papiery z rąk i przytuliła Bourdona. Zdziwiony również ją objął. Była bardzo mała, ledwie sięgała mu do klatki piersiowej.
-Jeju, przepraszam! - Krzyknęła zarumieniona.
-Nie! Nic się nie stało, było fajnie - Speszony, usiadł na fotelu.
Mała kobieta roześmiała się i pozbierała papiery.
-Dziś też cię odwieźć?
Rob uśmiechnął się głupio i kiwnął głową.
Uśmiechnęła się. Wyszli do samochodu i zaczęli rozmowę. Rob ją uwielbiał, miała w sobie tyle pozytywnej energii. Przy pożegnaniu dała mu buziaka w polik. Spalił się ze wstydu, ale uśmiechnął się. Wymienili się też numerami, aby być w kontakcie, co do koncertu. Z bananem na twarzy wszedł do domu, gdzie Brad oglądał telewizję, a Joe bawił się z psem.
-Cześć - Mruknęli do niego.
-Siema.
-Chestera nie ma w domu, Nikola się wyprowadziła a ty zadowolony, gadaj co się stało - Zaczął Delson.
Ucieszony Robert usiadł obok Brada.
-Victoriya - Szepnął.
-Dobra... Poznał dziewczynę - Powiedział, śmiejąc się.
Ich rozmowę przerwał Mike. Schodził po schodach z przekrwionymi oczami.
-Wszystko się zjebało... - Warknął na powitanie - Nikola ma innego, chociaż nie wierzę temu Sykesowi, Chester zaczął brać, kurwa - Usiadł przy stole i schował głowę w dłoniach.
-Mike, wszystko się naprawi - Palnął Joe - Nie raz upadaliśmy. Damy radę. Nikola wróci, Chazz też.
-Ta. Już to kurwa widzę...
-Gramy koncert w tym pubie! - Krzyknął Rob.
Każdy mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.
-Kiedy? - Spytał rozweselony Kenji.
-Chyba za tydzień, coś w tym stylu - Odparł spokojnie.
-Kurwa! Zajebiście! - Wydarł się Brad.
Przybili piątki i otworzyli piwo.
-A co z Chesterem? - Wtrącił Joe.
-Musimy z nim pogadać, może ogarnie się do następnego weekendu - Postanowił Bourdon.
Uśmiechnęli się i pogrążyli się w rozmowie, której tak dawno między nimi nie było.


~*~


Ledwo żywy Chazz wstał z materacu, na którym leżała jakaś kobieta. Czuł się brudny. Znowu się w to wkręcił, ale jeszcze kilka dni i nie będzie go to obchodzić, z kim idzie do łóżka, a raczej na stary materac, przyniesiony przez bezdomnych. Ziewnął, zakładając na siebie brudne ubrania. Po drodze spotkał Marka.
-I jak tam pierwszy dzień nowego życia? - Spytał, poruszając brwiami.
-Daj spokój, jak ja dawno tego nie robiłem.
-To co, Nikola nie dawała? - Śmiał się.
-Nie - Mruknął, odpalając papierosa.
-Spokojnie, teraz ma Olivera.
-Znasz go? - Zaciekawił się.
-Taa, wyniósł się ode mnie. Wczoraj rano odkryłem, że spierdolił. Wcześniej coś tam pierdolił, żeby dać wam spokój, więc domyśliłem się, że ją spotkał - Zaciągnął się i poklepał Benningtona po plecach.
-Co ich łączyło w sierocińcu? - Zapytał Chazz.
-Miłość, jeśli można tak to nazwać. Znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, ale był w niej zakochany, a ona latała za nim jak pies. Ha, idioci.
-Wiesz, gdzie się przeprowadził?
-Za chuja. W ogóle przestań o tej szmacie myśleć! Poznasz jeszcze tyle takich, że zapomnisz jej imię!
Wzruszył ramionami i szedł dalej.
-Cieszę się, że się rozumiemy, wreszcie - Słyszał jego głos, ale nie obchodził go. Chciał zobaczyć Nikolę. Chciał jej dotknąć i znów ją pocałować, ale nie mógł.
Sam wyznaczył sobie barierę, której nie potrafił przejść.


____________

No popacz.
Nowy rozdział.
Znowu!
Jaka systematyczność.
A tak generalnie to zapraszam na mojego nowego bloga.
http://just-to-lose-control.blogspot.com/
Ale spoookojnie nie zostawię Powerless w spokoju! (chociaż wena mi odchodzi)
Także wiecie co robić.
Przeczytałaś napisz komentarz, chociażby zwykłe słowo "przeczytałam"
O.
Idealnie.
No to do zobaczenia za tydzień! 

piątek, 27 marca 2015

"Nie jesteś przeszłością''

26


Mała, dziesięcioletnia Nikola rysowała czarną kredką na kartce. Usiadł obok niej. 
-Cześć Nikolu. 
Uśmiechnęła się i ponowiła rysowanie. 
-Co rysujesz? 
-Ciebie i mnie - Pisnęła. 
Odgarnął włosy z twarzy i złapał ją za rękę. 
-Chodź, późno już. 
Chwyciła kartkę i podążyła z Oliverem. Był bardzo wysoki i dojrzały, a ona mała i wychudzona, dlatego myślano, że to rodzeństwo.
-Oliver, chcesz założyć zespół? - Spytała.
-Tak, bardzo chcę. To moje marzenie. Jednak na pierwszym miejscu stoisz ty i nasze kwiaty.
Roześmiała się. Jako dziecko rozumiała bardzo wiele. Nie potrafiła zrozumieć tylko tego, dlaczego Oliver przejmuje się tylko nią i spełnia jej marzenia. Chwyciła mocniej jego rękę. Miała tylko jego.

Uśmiechnął się i spojrzał na kolejne zdjęcie. Znowu oglądał album, do którego nikt nie miał dostępu. Pamiątki z Domu Dziecka. Zamknął go i wyszedł na duży balkon. Zaciągnął się zanieczyszczonym powietrzem i odpalił papierosa.
Jestem samotny. Może przygarnąłbym jakiegoś psiaka? Wzruszył ramionami i przyglądał się ludziom. Ściemniało się.  Coś przykuło jego uwagę. Czarnowłosa kobieta szarpała się z wysokim mężczyzną. Oprzytomniał. To była Nikola. Zgasił papierosa i wybiegł trzaskając drzwiami. Serce biło mu jak szalone. Widział przemijające światła. Biegł. Popychał ludzi i omijał stojące samochody. Usłyszał donośny szczek. Nierozsądnie przebiegł przez ruchliwą ulicę. Był blisko. Bał się nadchodzących wydarzeń. Blondyn szarpał nią. Nie myśląc wiele, uderzył go i natychmiast ją przytulił oddalając się. Płakała. Miała posiniaczone ręce i strużka krwi leciała jej z nosa.
-Zabierz mnie stąd. Proszę - Wyjąkała z trudem.
Podniósł się z ziemi.
-Więc to on, kurwa - Był pijany. Zbliżał się - Nienawidzę - Wysyczał.
Oliver starał się uspokoić oddech. Trzymał w ramionach roztrzęsione ciało.
Pociągnął Sykesa za koszulę.
-Zostaw ją skurwysynie - Oliver spojrzał mu w oczy. Serce mu stanęło, kiedy zrozumiał, że był pod wpływem narkotyków. Walnął go i uciekł, wciąż trzymając Nikolę. Słyszał krzyki i groźby Chestera.
Wbiegli po schodach, a ona wpadła w histeryczny płacz. Natychmiast ją uspokoił i spojrzał jej w oczy.
-Cśi. Nic się nie stało, spokojnie...
Usiadła na kanapie. Wciąż drgała z płaczu. Zdjął jej kurtkę i objął ją.
-Spotkałam. Go. Jak wracałam - Nie mogła złapać oddechu - Powiedziałam mu. O tobie - Przerwała - Wpadł w szał.
Gdy się opanowała, Oliver przygotował dla niej herbatę i ubrania na noc.
-Oli, ja go nadal kocham... - Jej głos kolejny raz się załamał.
-Był naćpany - Powiedział obojętnie - Dajcie sobie trochę czasu.
-Jak to naćpany?
-Widziałem jego oczy.
Wtuliła się w niego, a on wyciągnął album. Otworzył go na pierwszej stronie.
-Patrz, to ty - Szepnął.
Otworzyła załzawione oczy i zobaczyła zdjęcie, które przedstawiało ją i Olivera w młodym wieku. Uśmiechnęła się przez łzy i upiła łyk herbaty.
Spojrzał na nią.
-Jesteś na mnie zła? - Spytał smutno.
-Nie... czemu? - Szepnęła.
-Bo jestem twoją przeszłością... on się o tym dowiedział i sama widzisz jak wyszło.
-Nie jesteś przeszłością...
Ucałował jej odkryty obojczyk i wstał.
-Muszę przygotować sypialnie. Będę spał na kanapie, zgoda?
Kiwnęła głową. Ukucnął i otarł jej twarz chusteczką. Zwinął mokrą od krwi i łez chusteczkę i spojrzał jej w oczy.
-Nie płacz. Masz mnie.
Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Oliver w tym czasie przygotował dla niej łóżko w sypialni.
-Będziesz testować moje nowe łóżko! - Krzyknął, ale nie uzyskał odpowiedzi.
Przetarł oczy dłonią i wziął zimny prysznic. Myślał o dzisiejszych wydarzeniach. Kochał ją, ale bał się, że ona nic do niego nic nie czuje. Mógł poświęcić dla niej wszystko. Kiedy wyszedł spod prysznica, wtulił się w nią. Spała. Uniósł ją i położył do łóżka. Okrył ją kołdrą i włożył jej włosy za ucho.
-Kocham cię - Szepnął.
Zadrżała. Słyszała to bardzo dobrze, ale nie miała odwagi otworzyć oczu.
-Kocham cię najbardziej na świecie, chociaż mówię ci to, kiedy śpisz.
Choć nic nie widziała, dałaby uciąć rękę, że teraz się uśmiechnął. Poczuła jak jego usta składają na jej czole pocałunek.
-Dobranoc.
Opuścił pokój.
Ekscytacja rosła z każdą sekundą. Też go kochała, ale nie wiedziała jak.
Usłyszała skrzypnięcie drzwi. Przestraszyła się.
-Śpisz? - To był Oliver.
-Obudziłeś mnie teraz - Udała zaspaną.
-O, to przepraszam. Nie chcesz spać ze mną? - Spytał.
-Chcę - Szepnęła prawie niesłyszalnie, ale dla niego to była wystarczająco głośna zgoda.
Wgramolił się do łóżka, a ona odwróciła się w jego stronę.
-No to dobranoc - Powiedziała.
-Dobranoc.
Zamknęła oczy, ale on nadal się jej przyglądał.


~*~


Po skończeniu zmiany wyszedł na zaplecze, wybierając numer Shinody. Odczekał trzy sygnały i usłyszał zdenerwowany głos przyjaciela.
-Kurwa, Robert - Zaczął.
-Mike, spokojnie! - Zaśmiał się. Głośna muzyka z sali przygłuszała rozmowę - Skończyłem zmianę. Przyjedziesz? Jestem padnięty.
-Robert. Chestera ani Nikoli nie ma w domu, w jego pokoju leży kartka z numerem Toma... - Szepnął niepewnie.
-Kurwa... Tego, co go wsadzili do więzienia za handel narkotykami?
-Tak... Poza tym, zepsuł mi się samochód. Znajdź podwózkę i pójdziemy ich szukać. Obawiam się najgorszego.
-Dobra, to czekaj na mnie. Cześć - Schował telefon do kieszeni i westchnął.
Wyszedł z tłocznego pubu i stał na parkingu. Nie miał siły, ani czasu, iść dwa kilometry do domu.
Było koło północy.
-Robert? - Usłyszał kobiecy głos - Nie wracasz do domu? - Jego szefowa podeszła do niego.
-Właśnie nie mam jak wrócić, bo samochód przyjaciela się zepsuł, a ja...
-No to jedź ze mną. Podaj adres - Wskazała mu granatowe auto - No? Szybko, nie mamy całej nocy - Uśmiechnęła się.
Była bardzo chuda. Duży czarny sweter leżał na niej jak na wieszaku, a ciemne włosy bezwładnie opadały na czoło.
Poszedł za nią.
-Szefowo, to jest mój adres - Podał kartkę, którą nosi zawsze przy sobie.
Zmierzyła go ostrym wzrokiem.
-Szefowo? Nie mów tak do mnie. Victoriya. Pamiętaj. Vika. Pochodzę z Ukrainy - Wyciągnęła kościstą dłoń, którą nieśmiało ujął.
-Robert.
-Stało się coś? Jesteś bardzo spięty i zdenerwowany.
-Nie nic, naprawdę nic się nie stało.
Uśmiechnęła się i odpaliła auto. Przyglądał się jej. Była piękna, drobna i delikatna. Jej ruchom nierozłącznie towarzyszyła gracja. Czując jego wzrok na sobie, zarumieniła się.
-To tutaj - Wyjąkała.
-Bardzo ci dziękuję! Dobranoc! - Bał się wykonać jakiegokolwiek ruchu, bo obawiał się jej reakcji. Czuł się jak sparaliżowany i miał motylki w brzuchu.
-Nie ma za co - Posłała mu kolejny uśmiech i odjechała.
Odetchnął z ulgą i wszedł do domu. Tam nie było już tak wesoło.
Czerwonowłosy siedział zdenerwowany przy stole.
-Jesteś wreszcie - Mruknął
-Joe i Dave nie wrócili? Powiadomiłeś Brada?
-Wrócą jutro, zahaczyli się o coś, ale nie wnikajmy w ten temat. Musimy odnaleźć Chestera i Nikolę.
-Skąd dowiemy się gdzie są?
-Najpierw pójdziemy pod pracę Nikoli. Chazz podejrzewał ją, że go zdradza - Postanowił.
-Nikola go zdradza?! Niemożliwe.
-Wiem, ale Chester to Chester. Znasz go. Dlatego byłem przeciwny ich związkowi. Od samego początku są kłopoty. Nie żałuję, że ją poznaliśmy, ale Chazz do cholery jasnej mógłby się zmienić - Warknął bliski płaczu.
Opuścili dom i pobiegli pod kawiarnię.
-Nie ma tu nikogo. Kawiarnia zamknięta. Gdzie jest Nikola? - Panikował.
-Mike, tam ktoś leży. Przy murku.
Podbiegli tam. W głębi duszy modlił się, aby to nie był on.
-Chester - Mruknął Rob.
Blondyn leżał zakrwawiony i oparty o murek. Spojrzał na nich zawiedziony.
-Zabierzcie mnie do domu - Bąknął zdenerwowany - Potwierdziło się.
Kenji uklęknął obok niego. Odskoczył od niego jak oparzony wyciągając pięści.
-Hej, Chazz. Wszystko w porządku? Gdzie Nikola - Zbliżał się do niego. Czuł narastający niepokój. Z trudem przełknął gulę w gardle i spojrzał mu w oczy, które były oświetlone światłem latarni. Na jego sercu spoczął kamień.
-Ćpałeś - Chwycił go za nadgarstek. Miał zaczerwieniony nos - Zepsułeś wszystko kurwa!
Rob odepchnął go.
-Gdzie Nikola? - Wtrącił.
-Nie wiem, chyba wszystko spierdoliłem... - Po poliku blondyna poleciała łza.
Mike zaczął kierować się do domu, a za nim reszta.
-Jesteś nieodpowiedzialnym tchórzem, Chester. Mogłeś umrzeć.
Nie odpowiedział. Sam nie wiedział czemu to zrobił. Coś go popchnęło. Chciał, by Nikola wróciła, chociaż wiedział, że tego nie zrobi. Uderzył ją. Pamiętał jej przestraszony wzrok. Otarł łzę. Czemu jej to zrobił?
-Uderzyłem ją - Mruknął do mężczyzn.
-Co kurwa? - Mike stanął - Co ci takiego zrobiła, że ją uderzyłeś. Faktycznie, spierdoliłeś wszystko! Wiesz gdzie ona teraz jest?!
-U tego Olivera... nie wiem, czemu ją uderzyłem, to przez narkotyki.
-Wracasz do ośrodka i zapisuję cię do Anonimowych Alkoholików. Miałeś już ułożone życie, Chester. Znów się poddałeś - Bourdon złapał się za głowę, a Mike wrócił do domu.
-Chazz, co w ciebie wstąpiło? - Szepnął.
Wzruszył ramionami i pchnął drzwi. Wbiegł do swojego pokoju i zalał się łzami.
Spierdoliłeś wszystko. 
Skulił się i zakrztusił. Potrzebował pomocy przyjaciół, ale ich zawiódł. Karą za jego zachowanie były ich spojrzenia pełne bólu i zawodu. Oczy Nikoli bolały go najbardziej. Pragnął ją odnaleźć i zamknąć jej drobne ciało w swoich ramionach. Najgorsza była świadomość, że już nigdy tego nie będzie w stanie zrobić... Stracił ją. 
Czerwonowłosy przechodząc obok jego pokoju słyszał donośny szloch. Był na niego zły. Obojętnie minął ciemne drzwi i wszedł do swojego małego królestwa. Usiadł przy zabałaganionym biurku i zapalił świeczkę.
Otwierając szufladę natrafił na pogniecioną kartkę. Przeczytał tekst widniejący na niej.

Już niebawem wszyscy się dowiedzą. 
Widziałem ją uśmiechającą się.
Rozświetla ją światło słońca.*

Czytając kilka razy swoje bazgroły, w końcu zrozumiał o kim to napisał. Chwycił ołówek i przyłożył do kartki.

Nie mogła tu zostać.
Wie, że może na ciebie liczyć.
Wiesz, że nie mogła zostać tu z tobą. 
Wiesz, że musiała odejść.
Mimo, że nie mogła zostać tu z tobą,
Wiesz, że nie jesteś sam.*

Zagryzł ołówek.

Nieważne, co myślisz, że zrobiłeś źle. 
Przez cały czas wiedziała, że będzie musiała odejść.*

Przełknął ślinę i ponownie schował kartkę do szuflady. Zgasił świeczkę i założył bluzę. Po cichu wyszedł z domu, kierując się w mroczną uliczkę, gdzie nie ma ludzi. Biegł, chociaż nie czuł strachu. Otworzył ogromną bramę. Szedł między alejkami grobów. Poczuł przygnębienie, gdy odnalazł miejsce spoczynku jego rodziców. Uklęknął i spojrzał w niebo.
-Szykujecie dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki? - Warknął, ocierając łzy.
Po jego ciele przeszły dreszcze, a on upadł płacząc. Nie mógł się uspokoić. Krztusił. Chciał, aby wszystko wróciło do normy. Znów zobaczyć ich wszystkich szczęśliwych.


____

* LP - She Couldn't
O super, kolejny rozdział.
No popacz!
Następny za tydzień, zaczęłam się gubić ;-;
Okejsuperpa


piątek, 20 marca 2015

"Nie wiedziałem, że wszystko pójdzie tak łatwo"

25


Siedział przy stole, leniwie popijając kawę. Oparł głowę o dłoń i myślał.
-Chazz, co ty tak wcześnie? - Usłyszał głos Mike'a.
-Chodź tu - Mruknął.
Zdziwiony spełnił jego polecenie i usiadł naprzeciwko niego.
-Nie zauważyłeś ostatnio, że Nikola się dziwnie zachowuje?
-To znaczy jak? - Spytał zaintrygowany.
-Wczoraj... wczoraj poczułem od niej męskie perfumy.
Czerwonowłosy roześmiał się.
-Jesteś pojebany, Chazz. Chyba nie myślisz, że cię zdradza? Taka dziewczyna to skarb. Często zachowujesz się wobec niej jak chuj, a ona zawsze ci wybacza.
-Ale Mike! To były ewidentnie męskie perfumy.
-A nawet jeśli? Nie może mieć przyjaciół? Pomyśl jak ona się czuje, gdy idziesz do Lauren.
-Dobra, przestań. Zauważyłeś coś, czy nie?
-Przedwczoraj rozmawiała z jakimś chłopakiem, który jak mnie zauważył, spierdolił. 
-A jak to jej kochanek? - Zaczął panikować.
-Przestań, nie jest taka, jak mówił Mark.
-A jeśli?!
-Chester, pojebało cię.
Mike wstał od stołu i wyciągnął swoją komórkę.
-Taki z ciebie przyjaciel - Westchnął.
-Chester, przestań.
-Łatwo ci mówić. Kocham ją, ale jeśli ona mnie zdradza? - Lamentował.
-Nie zdradza cię. Znam ją. Gdyby cię nie kochała, już dawno by się wyniosła. Przestań.
Mike sam nie wiedział, co myśleć o tajemniczym znajomym Nikoli. Czemu wtedy płakała? Nie wierzył, aby przypuszczenia Chestera się spełniły, ale postanowił ją podpytać.


~*~


Czuł jak chłodna woda oplatała jego ciało. Mokre włosy zasłaniały mu widoczność. Myślał o Niej. Nie powinien tak szybko rozwijać akcji. Powinien czekać i rozkochać ją w sobie, tak jak Ona zrobiła to kiedyś, ale nieświadomie. Nie chciał być dla Niej ciężarem, ale potrzebował jej. Potrzebował bardziej, niż jakichkolwiek używek. Była dla niego skarbem. Kiedy ponownie dotknął jej ust, wiedział, że ona też tego pragnęła. Nie odepchnęła go od razu. Zatopiła jej wargi w jego. Rozgrzało go to od środka. Dla niego to była wieczność. Chciał dotknąć jej włosów, szyi i być dla niej delikatnym, by zapomniała o jego dawnym obliczu. Wyszedł spod prysznica i owinął się ręcznikiem. Umył zęby, stanowczo patrząc sobie w ciemne oczy. Nie żałował, że wytatuował sobie całe ciało. I tak umrze, więc nie zbytnio go to obchodzi. Skierował się do zadymionej kuchni. Wyciągnął gazetę i wznowił poszukiwanie mieszkania oraz pracy. Zapalił papierosa i przyjrzał się ogłoszeniom. Po kilku minutach wyjął kartkę i zapisał adres w gazecie. Miał oszczędności wystarczające na wynajem tego mieszkania. Zadzwonił pod numer podany w informacji i  dowiedział się najważniejszych informacji. Była to mała kawalerka naprzeciwko kawiarni, w której pracuje Nikola. Uśmiechnął się i zakończył połączenie. Zdeklarował się tam przyjechać za godzinę.
-Nie wiedziałem, że wszystko pójdzie tak łatwo - Mruknął do siebie, zgaszając papierosa. Wbiegł do swojego pokoju i otworzył szafkę, z której wyciągnął pudełko po butach. Miał tam pieniądze zarobione w różny sposób. Wiedział, że starczą mu na wynajęcie i na jedno opłacenie rachunków.
Wyjął z szafy wszystkie ubrania i wyłożył je na łóżku. Pobiegł do łazienki i doprowadził się do porządku. Spakował swoje rzeczy w niewielką walizkę i zabrał pieniądze. Wstąpił do kuchni i zabrał gazetę oraz numer. Nie chciał, by Mark go odnalazł
Upewniając się czy zabrał wszystko, opuścił małe, niezadbane mieszkanie z ulgą. Zaczął nowy rozdział.
Włożył swoje rzeczy do bagażnika i odpalił auto. Gdy zaparkował przed kawiarnią, uśmiechnął się. Będzie codziennie ją widzieć. Wyjął walizkę i skierował się do bloku. Wjechał windą i zadzwonił do drzwi. Otworzył mu szczupły mężczyzna w średnim wieku.
-Cieszę się, że ktoś chce wynająć to mieszkanie, potrzebuje bardzo szybko je sprzedać. Oczywiście, nie nalegam, żeby pan go kupował od razu. Jestem Matthew - Przywitał się z nim.
-Dzień dobry. Tak się składa, że bardzo szybko potrzebuję mieszkania. Obojętnie jakiego. Taki na start.
Mężczyzna zaśmiał się.
-Spadasz mi z nieba chłopcze.
Załatwili wszystkie formalności, a po chwili mieszkanie należało do Sykesa.
-Niech ci się powiedzie w życiu, chłopcze. Do widzenia! - Wyszedł z pomieszczenia.
Oliver zaczął się rozpakowywać. Nie wierzył, że udało mu się zostawić przeszłość i Marka za sobą.
Kawalerka była niewielka, ale bardzo zadbana i czysta. Przeciwieństwo jego poprzedniego mieszkania.
Na kasztanowe meble wyłożył papiery i pieniądze, a do szafek włożył ubrania.
Wyszedł pospacerować po okolicy no i przy okazji zahaczyć o pracę.
Ludzie śpieszyli się do pracy, a on beztrosko chodził w tą i z powrotem. Czuł się jak młody bóg. Właśnie przeprowadził się bez większych problemów. Wszedł do pierwszego lepszego warzywniaka.
-Dzień dobry! - Krzyknął - Nie potrzeba pracowników?
Na oko 30 letnia kobieta popatrzyła na niego zdziwiona.
-Poszukujesz pracy?
Kiwnął głową.
-Właściwie to czemu nie...


~*~



Bez życia nalewała kawy do papierowego kubka dla klienta. Myślała o rozmowie, którą usłyszała dziś rano. Zaczynała wszystko mieszać nie tylko w głowie Chestera, ale i też w swojej. On naprawdę myślał, że go zdradzała. Wiedziała, że nie może im powiedzieć o Oliverze. Z resztą sama nie wiedziała, co ma w tej sytuacji zrobić. Była rozdarta. Chciała pomóc Sykesowi. Podała kubek wysokiemu biznesmenowi i usiadła na krześle przy blacie. Bolała ją głowa i oczy. Wzięła magazyn leżący na stole i przejrzała go dla zabicia czasu. Nie było wielkiego ruchu w kawiarni. Usłyszała chrząknięcie. Natychmiast wstała.
-Oliver. Nie powinieneś tu przychodzić - Szepnęła, rozglądając się po kawiarni.
-Urwałabyś się na jakąś godzinkę? Wynająłem nowe mieszkanie i znalazłem pracę, wszystko w godzinę - Posłał jej uśmiech i usiadł po drugiej stronie blatu - Czuję się zajebiście. Zaczynam życie od nowa.
-Możemy pogadać później, ale nie teraz - Odwróciła się nerwowo.
-Nikt nas tu nie zobaczy - Zaśmiał się.
-Po co się przeprowadziłeś? Miałeś mieszkanie.
-Mój współlokator za bardzo mnie obciążał.
Mruknęła tylko.
-To może dasz się zaprosić do mojego nowego mieszkania? - Podniósł brew.
Spojrzała mu w oczy. Były inne. Jakby się o nią troszczył.
-Nie wiem. Zaraz kończę pracę. Która godzina?
Spojrzał na zegarek.
-Po 15.
Zdjęła ozdobny fartuch i poszła na zaplecze.
-Amanda, wychodzę. Pomóc ci w czymś jeszcze?
-Idź już, czarnulko moja. Poradzę sobie! Miłego weekendu - Pognała ją i zamknęła drzwi.
Wróciła do Olivera.
-No to co? Idziesz do mnie?
Kiwnęła głową i wyszła z budynku.
-Mieszkam centralnie przed tą kawiarnią - Wskazał szary wieżowiec - Zadzwoniłem do właściciela rano i dość szybko mi sprzedał. Aż dziwnie, prawda? Myślałem, że wynajem będzie kosztować mnie kilka tygodni straconego czasu, a tu proszę.
Przybliżył się do niej, a ona zadrżała.
-Pomyślałem, że może pomożesz mi trochę udekorować mieszkanie. Chciałbym mieć trochę od ciebie.
Podniosła kąciki ust.
-Przepraszam za wczoraj - Palnął - Nie chcę ci zniszczyć związku, nie! Po prostu bardzo za tobą tęskniłem.
Wróciło wspomnienie jego miękkich warg.
-Nie, serio. Nic się nie stało, rozumiem.
Oboje weszli do windy. Nikola przyglądała się odbiciu Olivera w lustrze. Stał, pogrążony w myślach. Wydoroślał. Ich spojrzenia spotkały się, a na jego twarz zawitał uśmiech.
Speszona odwróciła się.
Winda zatrzymała się, a oni ją opuścili. Sykes otworzył mieszkanie.
-Ładnie tu jest, zdecydowanie ładniej niż tam. Z kim mieszkałeś, że się przeprowadziłeś? - Zaczęła, zdejmując kurtkę.
-On handlował narkotykami. Postanowiłem, że jak już cię spotkałem, nie mogę zaprzepaścić szansy na zmianę - Spojrzał na nią - To dzięki tobie.
Stopniowo się do niej przybliżał. Chciała uniknąć powtórzenia sytuacji z wczoraj, dlatego wyminęła go i ponowiła oglądanie mieszkania. Westchnął.
-Może dziś zostaniesz na noc?
-Nie. Mam swój dom.
Zrezygnowany opadł na kanapę i dokładnie oglądał jej ruchy.
-Czemu jesteś tak bardzo zdystansowana do mnie?
-Bo nie chcę, by Chester się dowiedział o naszej znajomości.  Obiecałam mu, że skończę z przeszłością - Usiadła w dużej odległości od niego.
-Jestem twoją przyszłością.
Spojrzała na niego zmęczona.
-Przestań, proszę... Nie chcę, aby Chester coś podejrzewał. Kocham go i nic tego nie zmieni.
Jego nadzieję pękły. Na milion kawałków.
-Wczoraj pachniałam twoimi perfumami. Myśli, że go zdradzam.
Usiadł obok niej i przytulił.
-Za wszelką cenę chcesz mi zniszczyć związek? - Warknęła, bardziej wtulając się w jego tors.
-Chcę odzyskać Nikolę. Chcę mieć cię za przyjaciółkę, najlepszą przyjaciółkę.
Kocham cię, cholernie cię kocham. 
-Oli.
Uwielbiam, jak tak do mnie mówisz. 
-Znowu będę pachnieć tobą. Jak ja mu się wytłumaczę?
-Weźmiesz prysznic.
Wzruszyła ramionami i zamknęła oczy. Zanim zaczął ćpać, robili tak co wieczór. Rozmawiali o swoich marzeniach, planowali przyszłość. Zawsze potajemnie przemieszczał się do jej pokoju, po rozpoczęciu nocnej ciszy. Każda sierota powinna już spać, ale on wędrował do Nikoli poprawiać jej humor. Opowiadał jej o tym, jak świetnie będzie, kiedy opuszczą dom dziecka. Zamieszkaliby razem i zarabialiby na sprzedaży kwiatów. Wiedział, że to nierealne, ale ona była młoda i wierzyła we wszystko. Kochał, jak się śmiała, dlatego często ją rozśmieszał. Zawsze przytulał ją, dopóki nie usnęła, a potem opuszczał jej pokój, by jutro znowu do niego wrócić.
Zaczął gładzić jej plecy.
-Zapomnij o tych złych chwilach ze mną - Szepnął.
-Zapominam.
Uśmiechnął się.
-Idziemy w bardzo dobrym kierunku.
Zaufała mu. Przymknęła oczy, które cały dzień ją piekły i nie wiedząc kiedy, zasnęła.
Czekał, aż zrównoważy jej się oddech, tak jak robił to w sierocińcu. Dotknął jej polika i pocałował w czoło.  Po tylu latach miał ją wreszcie w ramionach.


~*~


Stał oparty przy oknie. Płakał. Zapił łzy tanim piwem i odwrócił się. Nie wiedział co się z nim działo. Czuł, że ją tracił. Ufał jej bezgranicznie, ale sam nie wiedział czemu dramatyzuje. Bał się, że przez jego zachowanie, zostawi go. Gdy Mike powiedział o jakimś mężczyźnie, w środku oszalał. Obawiał się też, że Mark miał rację. Znał ją dłużej. Nie! Nie mógł tak myśleć. Otarł usta i rzucił się na łóżko. Ściemniało się, a ona nie wracała. Nie pamiętał, o której kończyła pracę. Zamknął się w pokoju i czekał na nią.
Skulił się. Potrzebował jednej rzeczy, dzięki której mógłby zapomnieć o wszystkim. Poczuć się lepiej.
Pragnął tego. Ale wiedział, że nie mógł się stoczyć. Nie chciał wracać do ośrodka ani nikogo zranić. Dopił piwo i wyszedł z pokoju. Nikogo nie było w salonie. Robert był w pracy, Brad u cioci, Joe z Phoenixem w sklepie, a Mike u Anny. Założył bluzę, buty i opuścił dom, poprzednio go zamykając


~*~


Otworzyła ciężkie powieki. Nie była w objęciach Chestera. Była w objęciach Olivera, ale o dziwo czuła się dobrze i bezpiecznie. Dotknęła jego kości policzkowych, ale szybko odsunęła rękę, gdy zobaczyła jego otwarte oczy.
-Dobrze ci się spało? - Spytał słodko.
Jak oparzona wyślizgnęła się z jego objęć.
-Muszę już iść.
Złapał ją i przyciągnął.
-Obiecaj mi coś - Mruknął do ucha.
-Hm?
-Obiecaj, że już nigdy mi nie znikniesz, nie zostawisz mnie i pomożesz mi - Splótł ich palce - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś tu ze mną.
-Obiecuję Oliver, ale muszę już iść.
Wstała i opuściła mieszkanie. Znów został sam na sam z myślami.



___________

Ho, ho, ho
No co to się tu dzieje, Nikola z Oliverem?! Niemożliwe!
Dobra, ja postanowiłam, że będę bardzo fajna i zagospodarowałam sobie czas (teraz wszyscy patrzymy na chyba prawą stronę tej strony, proszę mi wybaczyć, wciąż nie odróżniam). No proszę państwa, rozdziały będą się pojawiać co tydzień, łohoho!
Pewnie nie wytrwam, ale csi, udawajmy, ze mi sie uda.
Za rozdział 26 najprawdopodobniej zostanę spalona żywcem na stosie, więc napiszę szybciej 27 i 28.
No.
A. Lilith, jak tam praca na polski z moim cytatem? Jestem dumna.
Ach, niezwykle dziękuję Wiktorii, nerkom, chorobie anginie, gorączko, przyszłej pani psycholog, komentarzom pod poprzednim postem, popsuty komputerze, lekarce, która nie dała mi naklejki, to dzięki Wam dostałam super weny.
Prawdopodobnie ostatni raz zobaczymy się w rozdziale 26, dlatego podziękuję już Wam teraz, że jesteeście, jeej!
(Wiktoria powiedziała mi, że mnie zabije za 26, więc serio, boję się przyszłej soboty)
Do osta.. następnego!








sobota, 14 marca 2015

"Więc... szczeniacko się w tobie zakochałem"

24

Stał pod kawiarnią. Obawiał się, że nie przyjdzie. Kupił dla niej bukiet róż. Nerwowo stąpał z nogi na nogę.
Nie wiedział, co jej powie. Że przeprasza? Czy zwykłe słowo wymaże z jej pamięci całe zło, które jej zrobił? Mark wciąż nie wiedział, że Sykes ją spotkał. Wyjechał załatwić pewne sprawy, nie świadom tego, że Oliver ma zamiar zaprosić Nikolę do jego domu. Zaczął już szukać mieszkania. Wiedział, że Mark nie wypuści go tak łatwo. Westchnął, rozglądając się. Światło latarni oświetlało niewielką uliczkę. Nikt tędy nie przechodził. Zaczął się denerwować. Odwrócił się w drugą stronę i wyciągnął paczkę papierosów.
Zwątpił, że w ogóle przyjdzie. Nie ufała mu, wcale jej się nie dziwił.
-Oliver.
Jej głos. 
Gwałtownie się odwrócił. Zobaczył ją. Stała sztywno.
Wręczył jej kwiaty i podszedł bliżej.
-Tylko po to mnie tu ściągnąłeś? - Spytała chłodno, chociaż w środku płakała.
-Chodź ze mną, proszę - Szepnął.
Pociągnął ją za dłoń.
-Chyba nie myślisz, że z tobą gdziekolwiek pójdę?
Popatrzył na nią.
-Chodź - Otworzył jej drzwi do czarnego BMW.
Zatrzymała się. Dokładnie go oglądała.
Jego wytatuowane ciało pokrywała czerwona koszula i szarawa bluza. Brązowe włosy średniej długości opadały na jego czoło.
-Pojedziemy do mnie. Chcę cię przeprosić, zrozum, zmieniłem się, wsiadaj...
-Powtarzając mi to, nie sprawisz, że się do ciebie przekonam po tym, co mi zrobiłeś.
Przymknęła oczy i usiadła na fotelu.
-Będę tego żałować - Szepnęła.
Zamknął drzwi i przeszedł na drugą stronę. Odpalając samochód, po raz kolejny na nią spojrzał.
-Nie będziesz tego żałować, obiecuję. Zaczniemy wszystko od nowa - Posłał jej uśmiech.
-Ale jeśli ja nie chcę przez to wszystko znowu przechodzić?
-Chcesz, inaczej byś tu nie wsiadła. Zmieniłem się, zrozumiesz wreszcie?
-Nie jestem pewna.
-Nie chciałem zrobić ci tego wszystkiego... - Zaczął ze skruchą - Jesteś dla mnie bardzo ważna. Kiedy wyszedłem z Domu Dziecka, czułem się pusty. Przecież mieliśmy zrobić to razem.
-Ale zacząłeś ćpać, wciągnąłeś w to mnie, a potem już sam wiesz, co mi zrobiłeś - Bliska płaczu, odwróciła głowę w stronę szyby.
-Nie chciałem... Daj mi skończyć.
Nie widząc jakiejkolwiek reakcji z jej strony, kontynuował.
-Chciałem cię odnaleźć. Przez pierwszy rok po wyjściu z sierocińca stoczyłem się. Gdy dowiedziałem się, że jesteś na odwyku... Dobiło mnie to, bo wiedziałem, że to przeze mnie. Żałowałem, nadal żałuję. Wczoraj spotkałem cię przez przypadek... - Otarł łzę - Pamiętasz? Nigdy, przenigdy nie płacz. Tęskniłem za tobą. Każdego dnia przytłaczało mnie to, że cię straciłem. Wszystko wróciło, gdy cię zobaczyłem...  - Leciały kolejne łzy.
Ona czuła się zupełnie inaczej. Traktowała go jako dupka, który zniszczył jej życie na starcie. Nie wiedziała, że prawda była całkowicie inna.
- Nie byłem sobą. Działałem pod wpływem alkoholu, narkotyków i namów innych.
-Zawsze byłeś podatny na wpływy środowiska.
Uśmiechnął się smutno.
-Dajesz mi drugą szansę?
-Nic takiego nie powiedziałam. Nie wiem, jakby to wyglądało.
-Znowu bylibyśmy przyjaciółmi...
Zatrzymał się przed starą kamienicą.
-To tutaj - Mruknął.
Wysiadła z samochodu. Dotarło do niej jak nieodpowiedzialnie się zachowała. Nie miała telefonu, nie wiedziała, gdzie jest. Przecież Oliver mógł chcieć jej coś zrobić.
-Chodź...
Weszli do obskurnego budynku, a następnie do małego mieszkania.
-Mieszkasz tu sam? - Spytała.
-Nie, mieszkam ze współlokatorem, który na razie gdzieś wyjechał.
Nie mógł jej powiedzieć, że mieszka z Markiem. Znała go i nienawidziła. To on najbardziej ją skrzywdził i nie chciał dać spokoju.
-Pokonałeś nałóg?
-T..ta... nie. Nie pokonałem nałogu. Chciałem, abyś mi pomogła. Nie daję już rady. Usiądź tu - Wskazał kanapę. - Chcesz herbaty, soku, kawy, wody?
-Wodę... - Mruknęła i rozglądała się po pomieszczeniu.
-Pewnie z cytryną, jak zawsze? - Zaśmiał się.
-Tak.
Przygotował napój i usiadł obok niej. Właśnie oglądała obraz powieszony na szarej ścianie. Mieszkanie nie było zbytnio ozdobione.
Objął ją, przez co natychmiast się wyprostowała.
-Spokojnie - Szepnął. - To co, dajesz mi drugą szansę?
-Puść mnie... - Głos jej się załamał.
Przytulił ją i zaciągnął się jej zapachem.
-Przepraszam za wszystko...
Płakała. Płakała, bo nie wiedziała jak zareagować.
Pocałował ją w policzek i znów przytulił.
-Tamtego Olivera tu nie ma. Jestem ja. Oliver, który odda za Nikolę wszystko.


~*~


Czerwonowłosy pobiegł do drzwi i otworzył je.
-Anna! - Wykrzyknął zapraszając ją do środka i zdejmując jej kurtkę.
-Mike, spokojnie - Zaśmiała się.
-Właśnie, czerwony skurwielu, spokojnie - Chester zaczął wstawać z kanapy, by przywitać się z wybranką Mike'a.
Podali sobie dłonie.
-Chester, idź na górę, jasne? - Zaczął Shinoda.
-Jasne, jasne jak gówno. Zostaję z wami, bo Nikola gdzieś poszła - Udał smutnego.
-Idź do Brada, okej?
-Okej - Obraził się i opuścił pokój.
-Musicie mieć śmiesznie w tym domu, wiesz? - Kenji uwielbiał jej uśmiech.
-Tak, tu nie ma chwili spokoju.
Usiadła przy stole, na którym czerwonowłosy przygotował kolację.
-Więc, co chciałeś mi oznajmić? - Zaciekawiła się.
Zesztywniał. Usiadł przy stole i nalał wina do kieliszka Anny.
-No...
Dodała mu otuchy jej idealnym uśmiechem.
-Więc... szczeniacko się w tobie zakochałem.
Uśmiechnęła się.
-Myślałam, że te randki, spotkania to tylko zakład - Nie kryła radości.
-No właśnie, ja też myślałem, że to tylko zakład, ale kocham cię, jesteś wyjątkowa.
Zarumieniła się.
-JEST! Mike jej powiedział! - Wykrzyczał Chazz!
Po chwili cały zespół gratulował nowej parze.


~*~


-Odwieziesz mnie pod kawiarnię? Nie wiem jak stąd wrócić - Westchnęła.
-Nie chcesz zostać na noc? - Spytał, zakładając bluzę.
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie Oliver.
Ubrała czarną kurtkę i buty.
Sykes chwycił kluczyki od samochodu i wyszedł za Nikolą.
-Dziwnie się czuję z tym, że ci zaufałam. Znowu - Szepnęła.
-Tym razem nie pożałujesz. Za bardzo cię przyciągam. Za wiele przeszliśmy, żebyś teraz mnie zostawiła - Dotknął jej ręki.
Wyrwała rękę z jego uścisku i szła dalej.
-Czemu nie chcesz, bym cię odwiózł do domu?
-Potrzebuję się przejść i jeszcze raz wszystko przemyśleć.
-Boisz się, że Chester cię zobaczy? - Posmutniał.
-Skąd o nim wiesz? - Zwolniła.
-Ja wiem wszystko. Cieszę, że ci się układa.
Wsiedli do samochodu i resztę drogi przejechali w ciszy.
Zaparkował przed kawiarnią.
-Jutro o tej samej porze? Tutaj? - Spytał z nadzieją w głosie.
-Jutro pracuję, więc nie wiem. Dobra. Ja idę. Dzięki... Cześć.
Wyszła z samochodu, a Oliver za nią.
-Czekaj.
Zatrzymała się.
Zbliżył się do niej odgarniając włosy z jej twarzy. Spojrzał jej w oczy. Widział w nich strach, ciekawość i bezsilność. Nie wiedział, co zrobić. Kierować się sercem, czy rozumem?
Przyłożył usta do jej warg. Jego ruchy były delikatne. Chciał wzbudzić jej zaufanie.
Odepchnęła go i odbiegła.
Kurwa, co ja zrobiłem.
Stał i patrzył na oddalającą się sylwetkę Nikoli. Czyżby zmarnował drugą szansę?
Poszedł za nią. Postanowił, że spisze adres jej zamieszkania, by już nie mogła się od niego odizolować. Potrzebował jej.
Pewnym krokiem ruszył za nią.
Po chwili czarnowłosa weszła do dużego i zadbanego domu. Wyciągnął komórkę i zapisał w notatkach adres, po czym dosłownie uciekł do samochodu.


~*~


Chester odebrał telefon od Lauren i pomachał Nikoli, która weszła zdyszana do domu.
Mikey poszedł odwieźć Annę do jej domu. Rozebrała się i pobiegła do swojego pokoju.
Zmyła makijaż i powstrzymała się od płaczu. Pocałował ją. Oliver ją pocałował. Złapała się za głowę i usiadła na łóżku. Czuła się, jakby część jej ciała została z Oliverem. Czy uczucia z czasów sierocińca powrócą?
-Co robisz, kochanie? - Do jej pokoju wszedł Bennington. - Na pewno wszystko ok?
-Tak. Kocham cię bardzo - Szepnęła wtulając się w niego.
-Wiem, wiem - Zaśmiał się - Co cię tak nagle na wyznawanie uczuć wzięło? Bo się rozpieszczę!
Uśmiechnęła się.
-Mike mi powiedział - Starała się wybić z głowy Sykesa.
-Nie jesteś zła? - Zwątpił.
-Nie! Czemu? Jestem szczęśliwa!
-Baliśmy się, że nie będziesz chciała nas znać.
-Głupi jesteście.
Roześmiali się i położyli na łóżko.
-Dawno u ciebie nie spałem  - Mruknął - Pachniesz męskimi perfumami, czy mi się wydaje?
Cisza.
Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć.
-Czy ty chcesz obrazić moje nowe perfumy? - Wymusiła uśmiech i wygramoliła się z jego objęć - Idę się myć.
Zostawiła zdziwionego Benningtona samemu sobie. Wiedziała, że nie może zostawić Olivera, ale kochała tylko i wyłącznie Chestera.





________

Rozdział dedykuję Wiktorii i moim nerkom, dzięki!
Rozdziały będą się pojawiać częściej, jupi, cieszmy się, radujmy, srajmy.
No.
To do następnego XD

wtorek, 10 marca 2015

"Boisz się mnie?"

23

-Chester, wstawaj. 
Nie mógł otworzyć oczu, bo czuł, jakby ktoś wlepił mu w między powieki cukierki toffi. 
-Chazz! - Natarczywy głos Lauren automatycznie włączył w jego głowie potężny ból.
-Lauren, proszę, zlituj się.
Westchnęła wychodząc z pokoju. Uniósł powieki.
-Kurwa. Ile ja wczoraj wypiłem?
Przetarł twarz dłońmi i powoli podniósł się z niezwykle wygodnego łóżka.
-Chester, musisz już iść.
-Ugh, czemu mnie tak katujesz, Lauren? - Spytał udając bezradnego.
-Sam katujesz siebie. Zwijaj się i przeproś twoich przyjaciół. - Oznajmiła znudzona.
Obserwował jej ruchy. Poprawiała makijaż przed lustrem.
-A co ja zrobiłem?
-Zachowujesz się jak chuj, to wystarczy - Warknęła - Chazy, serio. Śpieszę się.
-A gdzież to? - Wychrypiał, odkręcając butelkę z wodą.
-Idę do pracy, wstawaj!
Krzyknął desperacko i założył buty.
-Nie zapomniałeś?
-O czym? - Spytał przeciągając.
-Masz ich dziś przeprosić.
-No wiem. Już mi mówiłaś. Przepraszam, Lauren. Znowu ci przeszkodziłem.
-Mhm, no idź już. Odezwę się wieczorem. Nie pij dziś, proszę - Stanęła i spojrzała mu w oczy.
-Dobrze, obiecuję.
Chciał ją przytulić, ale ta wyminęła go i pobiegła na przystanek autobusowy.
Powąchał swoją bluzę.
-Może wreszcie oddam ją do prania - Warknął na siebie.
Pobiegł do domu i otworzył drzwi. Nikogo nie było w salonie ani w kuchni. Skierował się do pokoju Nikoli.
Zamiast czarnowłosej zastał tam śpiącego Mike'a. Chester ukrył złość i poszedł do swojego pokoju, w którym śmierdziało papierosami. Zakaszlał. Zdjął brudną bluzę i rzucił się spać. Nie czuł się do końca wyspany. Ciekawiła go obecność Mike'a w pokoju jego dziewczyny.
Czyżby Mark miał rację?

~*~

Wpatrzona w chodnik i buty przechodniów, kierowała się do pracy.
Dziś wyjątkowo irytowały ją rozmowy ludzi i dźwięk przejeżdżających samochodów. Przytłaczała ją myśl dnia spędzonego w pracy, kiedy przez ten czas mogłaby jak najwięcej dowiedzieć się o Shinodzie. Jej kuzynie.
Co z Chesterem? Bała się, że uwierzył Markowi. Łzy zbierały się w kącikach jej oczu. Znowu.
Natłok myśli paraliżował jej głowę. Kiedyś sięgnęłaby po narkotyki, ale dziś wie, że nie może.
Przyśpieszyła.
Nie chciała się spóźnić do pracy, miała dużą szansę na podwyżkę.
Chester.
Mike.
Praca.
Jude.
Właśnie. Co z Jude?
Uderzyła o kogoś. Nie była na tyle odważna, by spojrzeć w górę.
Chciała iść dalej, ale osoba trzymała ją stanowczo za nadgarstek.
Jej serce jakby stanęło. Przyjrzała się męskiej i wytatuowanej ręce.
Kurwa, to nie może być on.
Odważyła się podnieść głowę. Znała jego tatuaże na pamięć. Miała okazję je tak często widzieć.
Wszystkie złe wspomnienia powracają. 
-Pu.. puść mnie... - Wyjąkała.
-Nikola, czekaj. Zmieniłem się - Przyciągnął ją do siebie i dokładnie oglądał jej twarz. - Zmieniłaś się, wiesz?
-Oliver... - Szepnęła ocierając łzę, spływającą po jej poliku - Zostaw mnie. Nie chcę cię więcej widzieć. Skrzywdziłeś mnie!
Nadaremno próbowała się wyzwolić z jego uścisku.
Złapał ją za ramiona.
-Daj mi się z tego wytłumaczyć. Zmieniłem się! Jesteśmy przyjaciółmi! - Krzyczał.
Ludzie oddalali się od nich.
-Oliver, proszę. Zostaw mnie - Jęknęła.
-Boisz się mnie? - Spytał rozluźniając uścisk.
Kiwnęła głową zanosząc się wielkim płaczem. Wszystko pamiętała.
Otulił ją i pogłaskał po głowie. Moczyła jego kurtkę łzami. Krztusiła się. Przytulała osobę, która wyrządziła jej wiele krzywd.
Wzięła głęboki oddech i wyrwała mu się.
Rzuciła się do biegu.
Nawoływał ją, ale ona go nie słuchała. Nie chciała.
Bała się go.  Był nieobliczalny i niebezpieczny.
Wiedziała, że ją goni. Obawiała się, że ją złapie.
Nie widziała drogi. Widziała sceny z jej życia. Sceny, w których był on.
Kawiarnia była dla niej wybawieniem. Otworzyła drzwi i wbiegła na zaplecze. Nie było w niej ludzi, bo to nie były godziny otwarcia. Przy komputerze siedziała Amanda. Szybko otarła łzy i zrównała oddech.
-Ach, Nikolu! Zapomniałam ci powiedzieć, żebyś dziś nie przychodziła! - Uśmiechnęła się do niej - No już, masz dziś i jutro wolne. Spadaj! - Zaśmiała się.
-Na pewno? - Spytała zdenerwowana. Spojrzała w stronę okna. Stał tam.
-Tak, muszę dziś coś załatwić, zamykam dziś kawiarnię. No! Do domu! Już!
Pożegnały się i czarnowłosa skierowała się do wyjścia.
Ja pierdolę, co mam teraz zrobić?
Brunet widząc ją, podbiegł do niej.
-Porozmawiamy? - Spytał zdyszany.
Zacisnęła wargi.
-Nie ma o czym - Warknęła oschle.
-Zmieniłem się.
-Oliver, proszę. Skończyłam ten rozdział. Nie ma cię tu teraz.
Westchnął smutno i dotknął jej ramienia. Drgnęła.
-Czemu się mnie boisz? - Stopniowo przybliżał się do niej.
-A jak myślisz? - Jej głos się załamywał.
-Nie byłem wtedy sobą... Byłem pijanym i naćpanym Oliverem, ale skończyłem z tym, przysięgam. Daj mi szansę, proszę.
Na parkingu przed kawiarnią zaparkował czerwony samochód. Widząc Mike'a, Oliver założył kaptur, włożył małą kartkę do kieszeni Nikoli i uciekł w przeciwną stronę.
Czerwonowłosy natychmiast podbiegł do niej. Trzęsła się. Gdy ją przytulił, rozpłakała się.
-Cśi, już dobrze. Wracajmy - Szepnął.
Wsadziła rękę do kieszeni, ściskając kartkę. Już sama nie wiedziała, co czuje.

~*~

Oliver leżał przed telewizorem. Myślał o niej. Tęsknił za nią i rozumiał swój błąd.
Pragnął uwolnić się spod szponów Marka.
-Sykes, gdzie jesteś? - Usłyszał jego głos.
Był pijany.
-Tutaj - Mruknął niechętnie.
Wszedł do brudnego salonu, gibiąc się.
-Pamiętasz Nikolkę? Spotkałem wczoraj Chestera, tak się wkurwił na mnie, że prawie mnie zabił. Sukinsyn. Dobra, nie ważne. Kojarzysz ją, prawda? - Plątał mu się język.
-No tak, ale jaki Chester? - Nie chciał mu mówić o tym, że ją dziś spotkał. Mark miał pewnie jakiś chory plan. Chciał zapomnieć, jak Nikola. Zacząć żyć. Nie dawało mu spokoju to, że dręczył Nikolę w Domu Dziecka. Kochał ją, uzależnił ją od narkotyków, a następnie wykorzystywał i wyśmiewał. Żałował.
-No jej kochaś. Jak była w ośrodku, to pewnie mu dała. Mała szmata.
Coś się w nim zagotowało.
-No i co w związku z tym? Nie możemy dać im spokoju? To było dawno...
-Oliver, czego się naćpałeś? Pojebało cię? Podpadła mi. On też - Odpalił papierosa.
Spojrzał na niego. Nie chciał tak skończyć. Miał nadzieję, że Nikola przeczyta tę karteczkę.
-Jutro wyjeżdżam - Palnął Mark.
-Gdzie? - Starał się ukryć radość.
-Na tydzień. Załatwić parę spraw. Jakby policja się mieszała, powiedz, że wyjechałem do rodziny.
Kiwnął głową i wrócił do oglądania. Pijany mężczyzna z trudem wyszedł do swojego pokoju.
Nie wierzył w to, że ją spotkał. Była taka piękna. Wyjście z nałogu wyszło jej na dobre. Zawsze o niej myślał. To jego pierwsza przyjaciółka. Pomagała mu jako jedyna w całym sierocińcu.
Pragnął wszystko naprawić. Postanowił, że ją odnajdzie i wszystko zaczną od początku.

~*~

Roztrzęsiona weszła do domu. Ujrzała Chazza, który jadł kanapkę i popijał ją wodą.
Widząc ich razem posmutniał, ale wstał.
-Niki... Chcę cię przeprosić, kocham cię, ale zrozumiem, jeśli będziesz chciała mnie zostawić - Szepnął ze skruchą.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego klatkę piersiową.
-Chester, kocham cię. Nieważne, jaki jesteś. Kocham cię.
Nie ukrywał, że kamień spadł mu z serca. Nie chciał jej stracić.
-A ja, Chesterze? Wczoraj bałem się o ciebie całą noc! - Wtrącił Mike.
-Przepraszam, czerwony skurwielu - Roześmiał się.
Udał obrażonego, ale nikt nie potrafił gniewać się na Benningtona.
-Ej, Mike. Znalazłem pracę! - Szczęśliwy Robert zbiegł po schodach.
-To świetnie! - Krzyknęli.
Blondyn objął Nikolę w pasie.
-Najlepsze jest to, że będę pracował w pubie, gdzie często dają koncerty. Mogę Xero tam wcisnąć.
-No to zajebiście! Gdzie reszta chłopaków? - Spytał Chazz.
-Pojechali na zakupy i szukać pracy. Ja byłem zbyt zmęczony - Udał, że słabnie.
Czarnowłosa pocałowała Benningtona w policzek i poszła zdjąć kurtkę. Podczas tej czynności, wyjęła z kieszeni karteczkę od Olivera. 
-Pojedźmy do kina, jak tamci wrócą - Zaproponował Robert.
-Dobry pomysł, ale potem będę musiał załatwić parę spraw z pogrzebem - Mike posmutniał.
-Stary nie martw się - Wykrzyknęli chórem.
-Musisz też zawieźć psa do weterynarza - Przypomniała mu.
-O, wreszcie spotkam się z Anną, mam nadzieję, że o mnie nie zapomniała.
-Wiesz, Kenji... O czerwonowłosym zjebie ciężko zapomnieć - Bennington zgrabnie ominął cios Shinody.
Nikola poszła na górę pod pretekstem przebrania się i pójścia do toalety. Wpadła do swojego pokoju i trzęsącymi rękoma odwinęła kartkę.

Spotkajmy się jutro o 18:30 pod kawiarnią. Chcę Ci wszystko wytłumaczyć i przeprosić. 
Twój wieczny przyjaciel - Oliver S.

Przełknęła ślinę.
Może da jej spokój?
Postanowiła, pójdzie tam.



_________________
Hejka XDD
Do tej opowiastki dołączył... uwaga... OLIVER SYKES, KTÓREGO WIĘKSZOŚĆ HOT NASTOLATEK #BMTH MOGŁABY WYRUCHAĆ!
Mam prośbę. Jak znajdziecie jakiś błąd (których jest tu pewnie sporo) piszcie mi.
A! Pod koniec marca, a dokładnie 28.03.15r. zmiana adresu url (znowu)
Jeszcze nie wiem na jaki, ale jeżeli chcecie być poinformowane to proszę napiszcie w komentarzu (oczywiście, ogłoszę to jeszcze na google+, ale kto na to wchodzi...)
Możecie też mi dawać super propozycje na ten adres.
Podoba Wam się Sykes w tym opowiadaniu? Zawsze mogę go wyjebać, no ;_;
Huhu, kto jedzie na koncert? Ja tak, Kasia spierdolina jedzie na pierwszy koncert LP łuhu!!







niedziela, 1 marca 2015

"Popełniasz kolejny błąd"

22


Chester nie potrafił spojrzeć Nikoli w oczy. Słowa Marka tańczyły w jego głowie wraz z szumiącym alkoholem. Stała naprzeciw jego i dotykała jego dłoni. Widział jej usta. Jeżeli to, co mówił Mark to prawda?
Odrzucił jej rękę, oraz natychmiast pobiegł do pokoju trzaskając drzwiami. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, znów zapalił. Otworzył szafkę i wyjął z niej wino. Chciał zapomnieć o wszystkim, co się dziś zdarzyło. Po prostu wymazać ten jebany dzień z pamięci. Napił się trunku i wyciągnął swoją gitarę. Zaczął grać prostą melodię. Chciał się na czymś wyżyć. Musiał zapomnieć. Grał coraz agresywniej i głośniej.  Palce sunęły się po strunach. Słyszał pukanie, ale nie obchodziło go to. Był na skraju furii. Otrząsnął się i odłożył gitarę. Pukanie nie ustawało. Przejechał dłońmi po twarzy. Upił trochę wina i wyjął telefon.
Przejrzał kontakty.
W głębi duszy wiedział, że nie powinien tego robić. Nacisnął zieloną słuchawkę.
-Cześć, Lauren? - Wychrypiał.
Poddał się kolejny raz.
-Chester? - Usłyszał po drugiej stronie słuchawki.
-Mogę dziś u ciebie przenocować?
Rozmówczyni westchnęła.
-No dobrze, bądź zaraz.
Rozłączył się. Schował papierosy do kieszeni, założył cieplejszą bluzę na siebie i opuścił pokój.
-Możesz mi do cholery powiedzieć, gdzie wychodzisz? - Usłyszał wściekłego Shinodę.
-Nie twój zasrany interes.
Ruszył dalej.
Mike stanął przed drzwiami.
-Czemu nigdy nie szanujesz uczuć innych, egoistyczny dupku? Nikola teraz przez ciebie cierpi, a ty wychodzisz z domu!
-Chuj mnie to obchodzi - Mruknął, odpychając go.
-Popełniasz kolejny błąd, Chester. Uciekasz od problemu, poszerzając go!
-Spierdalaj!
Trzasnął drzwiami i zaciągnął się powietrzem. Łzy zbierały mu się w kącikach oczu.
Uciekasz od problemów.
Pobiegł w stronę domu Lauren.
Otarł łzy słabości i zapukał.
Otworzyła mu. Nie widział starej Lauren. Zmieniła się. Przybrała na wadze, przez co wielu facetów mogłoby nazwać ją ideałem kobiety, a spod oczu zniknęły fioletowe worki.
-Witaj, Chester. Widzę, że sobie o mnie wreszcie przypomniałeś... - Wyczuł w jej głosie nutkę sarkazmu.
-Tylko ty mi zostałaś - Wyjąkał.
-Wejdź.
Odsunęła się i wpuściła nietrzeźwego muzyka.
-Idź na górę, bądź cicho, moja mama śpi.
-A tata?
-Pracuje, idź na górę do mojego pokoju i czekaj.
Kiwnął głową i przełknął gulę w gardle. Nie rozumiał do końca swojego zachowania.
-To smutne, że przypominasz sobie o mnie, kiedy nie chce ci się siedzieć w domu albo się z kimś pokłóciłeś, wiesz? - "Odmieniona" Lauren weszła do pokoju z kubkami herbaty.
-Przepraszam.
-Chester, nie jesteś małym chłopcem, zdecyduj się. Jesteś moim przyjacielem, ale ty mnie uważasz za koło ewakuacyjne. To boli, wiesz?
-Wiem, przepraszam. Rozmawiałem z Markiem... Mówił o Nikoli straszne rzeczy. A jeżeli to prawda? - Głos mu się załamał.
-Zależy jakie straszne rzeczy. Kochasz ją czy nie?
-No. Tak. Chyba.
-Denerwujesz mnie. Jak możesz nie wiedzieć?!
Westchnął.
-Tak, kocham ją, ale nic o niej nie wiem. - Mruknął.
-Idź się połóż i wszystko przemyśl. Jutro do niej pójdziesz i przeprosisz. Czuję, że musiałeś ją mocno zawieść.
Spojrzał na nią nieco zawiedziony. Oczekiwał wsparcia.
-Dorośnij i nie rań ludzi swoimi wybrykami, dobrze?
-Ale Lauren, ja sam nie wiem!
-Proszę, nie zrań Nikoli. Jest młoda, a ty możesz zniszczyć jej życie.
Parsknął tylko i odpalił papierosa.
-Masz dziwny zwyczaj uciekania od problemów, Chazz. Każda para musi się choć raz pokłócić.
 -To nie jest zwykła kłótnia.
-Więc sam wymyśliłeś powód, tak? - Narzuciła.
-O co ci chodzi?
-O to, że jesteś coraz bardziej egoistyczny!
-Nie.
-Jesteś pijany, zaraz uzależnisz się od alkoholu i zejdziesz z tego świata raniąc wszystkich. Idź spać.
Lekko urażony zdjął bluzę i poszedł spać, tak jak kazała mu Lauren.


~*~

Gwałtownie wstała z wanny z wanny i zaczerpnęła powietrza. Gorąca woda już wystygła. Otarła się ręcznikiem, nakładając szeroką bluzkę na jej ciało. Ochłonęła. Wyszła z łazienki natychmiast kierując się do swojego pokoju. Martwiła się o Benningtona. Co mu nagle strzeliło do głowy? Zmienił się. Albo zawsze taki był?
Kochała go. Dał jej schronienie i miłość. Dzięki niemu nauczyła się inaczej żyć. Może ona powinna pomóc jemu? Wiedziała, że on jej pomoże wyjść z nałogu i porzucić przeszłość. Ale jeśli to Chester potrzebuje ratunku bardziej niż ona?
-Nikola?
-Wejdź, Mike - Westchnęła podnosząc się z łóżka.
-Chcę o czymś porozmawiać - Wszedł do pokoju.
-On zawsze taki był? Co mu odbiło?
-Nie zawsze taki był... Byliśmy w tym pubie i tam Mark zagadał Chazza - Wytłumaczył się.
Popatrzyła na czerwonowłosego smutno i opadła na łóżko.
-Ale nie o tym chciałem gadać.
-A o czym?
-Jesteś już tu prawie rok. Ostatnio się o czymś dowiedziałem.
-Ale co się dzieje?
Spojrzał jej w oczy.
-Jesteśmy rodziną, Nikolu.
Zagryzła wargę.
-Jak to?
-Kamień spadł mi z serca. Myślałem, że nie będziesz chciała mnie znać,
Uśmiechnęła się delikatnie.
-Czemu miałabym tak robić? Cieszę się! - Krzyknęła przytulając go.
-Chciałem ci to wytłumaczyć z rodzicami... No ale ich już nie ma...
-Mike, przestań natychmiast. Nie myśl o tym.
-Przestanę o tym myśleć, jak zrobimy sobie filmowy wieczór. W końcu mogę traktować cię jak siostrę.
Zaśmiała się i wypuściła Mike'a z objęć.
Udało jej się zapomnieć o problemach. Było coraz lepiej.





_____________________________

No hej.
Coraz mniej komentarzy.
Będę pisać coraz krótsze (i bezsensowniejsze) rozdziały skoro tak XD
Niedługo kolejna zmiana adresu URL (nie wnikajmy), więc wchodźcie częściej na google+, bo tam Was pewnie powiadomię.
Jeżeli to przeczytałaś, to proszę, skomentuj.
A. Podoba Wam się nowy wygląd i muzyka?
Wiem, że często zmieniam, ale przy tym wyglądzie chyba już pozostanę.
No dobra. To do następnego...


piątek, 6 lutego 2015

"W jednej sekundzie chce mi się płakać, w jednej chce mi się zabijać, w jednej chce mi się umrzeć"

21

 Leżał na bezczynnie na brzuchu. Od kilku godzin nie opuszcza swojego pokoju. Nadal nie może uwierzyć, w to co usłyszał podczas niespodziewanej rozmowy telefonicznej.
Państwo Shinoda zginęli w wypadku.
Te słowa ciągle odbijały się w jego głowie.
Nawet nie wiedział, że ciągle płakał. Wylewał swoją bezsilność.
Ich śmierć wyżarła mu duszę. Do jego głowy wracały tysiące wspomnień, co wywołało większą rozpacz.
Jego pierwszy wyjazd nad morze, jego nastoletni bunt.
Ktoś wszedł do pokoju i usiadł na jego łóżku. Nie miał siły i ochoty sprawdzać kto to.
To dzięki ojcu odnalazł się w muzyce, teraz nie ma ani jego, ani Mike'a.
Byli przy każdym jego upadku, teraz nie ma ani ich, ani Mike'a.
Czuł pustkę. Miał w sobie czarną dziurę, która cały czas promieniowała.
-Mikey? - Głos czarnowłosej rozbrzmiał się po pokoju.
Nie odpowiedział. Odwrócił się na plecy, przyglądając się pyłkom kurzu w promieniach słonecznych, dostających się przez zasłonięte żaluzje.
Pustka.
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Czerwone oczy, opuchnięte poliki, worki pod powiekami. Wrak szczęśliwego Mike'a. Wydawałoby się, że Shinoda jest tu tylko ciałem, a duszą szuka swych rodziców.
Cholernie chciała mu pomóc, ale nie potrafiła.
-Jak się czujesz?
-Samobójstwo - Odparł łamiącym się głosem.
-Co?
-To jedyne słowo, które pasuje.
-Masz ochotę się zabić? - Spytała zaniepokojona.
-Nie potrafiłbym tego zrobić, ale w tej chwili wydaje się ono najrozsądniejszym.
Przełknęła głośno ślinę i westchnęła.
-Chcę być sam.
Ześlizgnęła się z łóżka i podeszła do drzwi. Odwróciła się i spojrzała na niego jeszcze raz. Przymknęła powieki i wyszła z pokoju. Wrak.


~*~


Blondyn stał przed drzwiami Shinody. Czekał na Nikolę. Wszyscy domownicy dowiedzieli się o śmierci jego rodziców. Nikt nie wiedział jak mu pomóc. Ujrzał czarnowłosą wychodzącą z pokoju. Objął ją i dotknął jej mocnych włosów.
-Co z nim? - Szepnął.
-Jest w okropnym stanie.
Bennington westchnął z rezygnacją, a w jego oczach zakręciły się łzy.
-Musimy mu pomóc, Chester.
-Ale jak? Chcę go pocieszyć, ale wiem, że nie uda mi się to.
-Chociaż spróbuj z nim porozmawiać... Ja nie potrafię.
-Wiem, co to znaczy stracić rodziców, ale nie byłem z nimi tak silnie związany, jak Mike z jego rodzicami. Nie obchodziłem nikogo. Mieli w dupie to, co robiłem. Nie pomagali mi w pokonaniu nałogu. Nie potrzebowałem pomocy ludzi. Narkotyki były ulgą. Budziłem się codziennie i pierwsze co robiłem, to zaspokojenie głodu. Nałóg potrzebuje paliwa. Wymiotowałem wnętrznościami, omijałem swój wzrok w lustrze. Wyglądałem jak bezdomny i chory, w pewnym sensie taki byłem. Cieszę się, że z tego wyszedłem - Spuścił wzrok.
-Chazz, już taki nie jesteś, masz mnie, masz nas. Dość o przeszłości. Mike cię potrzebuje, pomóż mu do cholery. My już nie potrzebujemy pomocy. Musimy mu pomóc.
Blondyn kiwnął głową i popatrzył na dłonie swojej ukochanej.
-Tak. Tak masz rację...
Spojrzał jej w oczy, które dodawały mu otuchy. Wszedł do pokoju przyjaciela.
Wyglądał jakby jego dusza opuszczała ciało. Ukucnął przy łóżku.
-Mike, słuchaj.
Z trudem odwrócił głowę w jego stronę. Tłuste, czerwone włosy opadały na przeszklone oczy.
W gardle Chestera powstała gula. Zszokował go jego widok. Role się odwróciły, już wie, jak czuł się Shinoda, gdy widział go naćpanego, zaniedbanego, smutnego i bezsilnego. Zawsze był szczęśliwy.
-Nie możesz tu tak wiecznie siedzieć.
Przymrużył oczy.
-Owszem, mogę - Wychrypiał.
Drzwi się uchyliły, a do pokoju wpadł wielki pies. Wskoczył na łóżko i polizał twarz Mikeya, kładąc pysk na jego klatce piersiowej.
-Spotkaj się z Anną.
-Straciłem rodziców.
-Wyjdź do nas.
-Straciłem rodziców. Kurwa, straciłem rodziców. Straciłem ich - Wyszeptał i zalał się łzami. Chazz objął go.
-Nie straciłeś, są tu.  W twoim sercu. Nie chcą byś się smucił.
-Zawsze tak kurwa mówicie. Nie, nie ma ich tu - Wyszlochał.
-Nie załamuj się, czerwony skurwielu! Masz iść się ogarnąć. Jedziemy, kurwa, na miasto. Do kina, do restauracji, do baru, gdziekolwiek, kurwa. Zapomnij. Oni tu nadal są. Chcą, żebyś był szczęśliwy. Wykonali już to, co mieli do zrobienia w swoim życiu.
Kenji spojrzał na niego zdziwiony. Wyszczerzył swoje białe kły.
-Ty żółty, wytatuowany skurwielu.
Oboje wybuchnęli śmiechem.
-A teraz idź się kurwa umyj, bo śmierdzisz.
Shinoda zmierzył go groźnym wzrokiem.
-Dziękuję, Chester. To wiele dla mnie znaczy.
-To, że przyznałem, że śmierdzisz, czy to, że ci pomogłem? - Zapytał głupio.
-To i to.
-Po prostu się nie przejmuj - Otworzył drzwi Shinodzie, a ten poszedł do łazienki.
Nikola widząc uśmiechniętego przyjaciela, natychmiast skierowała się do Benningtona.
-Jesteś czarodziejem. Co zrobiłeś, że zachciało mu się żyć? Strata rodziców nie jest łatwa do pokonania.
-Nazwałem go czerwonym skurwielem - Odpowiedział zadowolony.
-Tyle?
-Tyle.
Spojrzała na niego podejrzanie.
-Jedziesz z nami na miasto? - Zaczął.
-Wiesz, nie mam ochoty ruszać się stąd. Jest fatalna pogoda.
-Rozumiem, jesteś zmęczona po pracy - Odparł smutno.
-Ej, przestań udawać obrażonego - Wtuliła się w niego, czując woń jego perfum.
Zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.



~*~


Od godziny siedzieli w barze w szóstkę.
Rozmawiali o wszystkim, jak za dawnych czasów.
-O, Chester tu jest!
Blondyn gwałtownie się odwrócił i zobaczył mężczyznę przy stoliku obok.
Przeklął pod nosem i upił łyk piwa.
Wrócili do rozmowy.
Po pięciu minutach Bennington postanowił, że pójdzie kupić jeszcze trochę alkoholu.
Skierował się do kelnerki. Przechodząc obok stolika, w którym siedział Mark zatrzymał się.
Znów chciał z nim rozmawiać.
-Czego chcesz? - Warknął Chazz.
-Nie tak ostro blondasku.
Mark miał towarzyszów. Zmierzył ich wzrokiem.
-Chciałbym ci coś opowiedzieć o Nikoli.
-W dupie mam twoje opowiastki.
-Czekaj!
-Co kurwa.
-Zastanawia mnie, jak się śpi z taką kurwą, co? Ciekawe ilu ją pierdoliło przed tobą. Pewnie wielu, bo miała crack za darmo. Na twoim miejscu byłbym ostrożny. Ma w sobie tyle gówna, że jak cię zarazi to fiut ci opadnie.
Mark przybił piątkę z grubym kolegą, a drugi wił się ze śmiechu.
-Poczułeś się lepiej po tym? - Zaczął Chester.
-Co?
-Poczułeś się bardziej męsko?
-Spierdalaj - Odpowiedział.
-Poczułeś, że masz władzę?
-Spierdalaj.
-Poczułeś, że jesteś lepszy, chociaż jesteś w środku gównem?
-Spierdalaj.
-Tak było?
-Spierdalaj.
Podszedł do niego.
-Jeszcze raz coś o niej powiesz, to cię zniszczę.
-Grozisz mi? - Zapytał z szyderczym uśmiechem.
-Ostrzegam.
-Ale się boję.
Gruby kolega tłukł ręką w stół, był cały czerwony od śmiechu.
-Spróbuj jeszcze raz.
-Pierdolę ciebie i tę twoją kurwę. Pierdolę was oboje!
Wypuscił butelkę po piwie i roztrzaskuje się na podłodze. To odwróciło uwagę Marka.
Chester złapał go za włosy, wygiął mu głowę do tyłu i wcisnął  kciuk w szyję tuż pod grdyką. Naciskał mocno. Ciało było miękkie. Mężczyzna zaczyął się dusić, charczeć i cierpieć. Zobaczył kątem oka, jak jego gruby przyjaciel podnosi się z krzesła i zbliża się. Wtedy Mike podszedł do niego i popchnął go, mówiąc mu coś. Natychmiast usiadł.
Mark dusił się i tracił oddech. Cierpiał. Spojrzał mężczyźnie w oczy. Był bezbronny. Jego życie jest w rękach Benningtona.
-Jeszcze raz coś o niej powiesz, zabiję cię.
Nacisnął mocniej.
-Zabiję cię.
Jeszcze mocniej.
-Zabiję cię, kurwa.
Wypuścił go.Mark zaczął kaszleć i chwycił się za gardło. Wciągnął tyle powietrza ile potrafił.
Zrobił dwa kroki w stronę jego kolegi. Splunął mu w twarz. Brak reakcji. Trzęsąc się z wściekłości, wyszedł z baru. Wyjął z kieszeni papierosy i zapalił jednego. Zaciągnął się. Po chwili dołączyła reszta chłopaków.
Nie mówili nic. Bennington przyśpieszył, chciał się już znaleźć obok Nikoli.
-W jednej sekundzie chce mi się płakać, w jednej chce mi się zabijać, w jednej chce mi się umrzeć* - Wychrypiał Chazz.
-Co?
-Nic.


_________________

Krótki, wiem, no lol.
W każdym bądź razie pracuję nad tym rozdziałem od 2 tygodni, przeczytałam książkę Jamesa Freya i wena wróciła, lol xD
*cytat Freya

Ogólnie, to dużo wątków zaczerpnęłam z jego książki.
Nie widzę komentarzy, nie podoba mi się to, wiecie?
Więc komentujcie, bo jak nie będzie komentarzy, to przestanę pisać, bo nie ma sensu. Brak motywacji.
Znowu zapowiadam troszkę przerwy. Dużo rzeczy na głowie.
Chcę już jebane wakacje, będę dodawać bez przerwy.
Taa, końcówka tez z dupy
Gówno XD
Do następnego